Opie****ł mnie szef, słuchajcie...

Dosyć idiotyczne uczucie, poczułem się jak szczyl.

czemu cie opierdolil

Powiedziałem że prawdopodobnie będę w piątek 2 godziny później. Poszło o to że powinienem pytać (czy łaskawie się zgodzi :) ). I żebym się nauczył... bla bla.

Dodam że to bardzo liberalna firma i praktycznie każdy sobie przychodzi jak chce, a że mam "najsłabsze" stanowisko to widocznie było faux pas.

i dobrze, olewasz prace a miałes zostac tez 2 godz. dłuzej? pewnie nie... nie dziwi esie szefowi

pewnie że trzeba pytać buraku! a co Ty sobie woobrażasz! cham!

pracy nie olewam, bo pracy jako takiej nie ma :) to szef olewa mnie nie dając mi zadań, mimo że prosiłem. zarabia się tak, że prawie nic. i z opóźnieniem. tam ludzie pracują po 5 h dziennie albo 3 dni w tygodniu.. mimo pełnego wymiaru. więc czemu nie mogę przyjść 2 godz później z ważnego powodu.

to po co tam siedzisz??:D jak pracy nie ma to i sie nie zarabia, proste

hehe, no inni jakos zarabiają :P ja najmniej, nevermind. właśnie po co tam siedzę jest dobrym pytaniem

możesz przysc, ale nie mówi śie że szefie przyjdę 2 godz pózniej tylko Szefie czy zgodził by sie Pan że w piatek przyjde 2 godz pózniej bo mi coś ważnego wypadło? A nie że stawiasz go przed faktem dokonanym, to on podejmuje decyzje i jego trzeba najpierw prosić. A prace trzeba szanować .

no masz racje tylko i we mnie sie od jakiegos czasu zbieralo, ze mnie olewa jako pracownika. Dał mi jedno zadanie na wyrost, na kilka miesięcy, i ma gdzieś. Mam porównania do innych firm. Staram sie szanować, więc nie odpyskowałem mu (z resztą wtedy to pewność że wylatuję) ale też mam trochę żal że mnie nie wywali, tylko sobie wyciera że tak powiem twarz. Nie wiem czy odejść czy nie. Podobne zarobki mogę mieć w pierwszej lepszej firmie.