Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość są może takie

Są tutaj mamy, które gdyby mogły cofnąć czas nie zdecydowałyby się na dziecko?

Polecane posty

Gość Kkuukułeczkaaaaa
Powiem Wam jeszcze, ze nei chce dziecka ponad życie. Czuje ze wszytsko mi odebrało. Ale co z tego ? to tylko i WYŁĄCZNIE MÓJ problem. Jeśli nei portrafie sobei z nim poradzic to sorry. Każdego dnia tłumaczyłam sobie ze krzyk i płacz już nic tu nie pomogą. Dbam o to dziecko i czekam na nie, ale czuje że nie jestem juz tą samą osobą co kiedyś. To był błąd, ogromny błąd. Pozostaje odpowiedzialna za to dziecko do konca swoich dni. Martwia mnei też inne kwesie... Dałam życie dziecku zeby męczyło sie w tym paskudnym świecie. Po co mi dziecko skoro nie stac mnie na prywatne szkoły i nadroższe rzeczy ? Zeby sie meczyło? patrzylo jak inni mają a ono nie ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kkuukułeczkaaaaa
Tyle pytań mnie nurtuje na które brak odpowiedzi. Jak być dobrym rodzicem? jak niepopsuć dziecka? Jak je wychować ? Jakie ono będzie? Czy będzie mądre, dobre dla innych ? Nie wiem. To straszna, zatrważająca odpowiedzialność. Żałuje jak cholera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka ta czarna
Gdybym mogła,ale i tak jest to niemożliwe,to nie zdecydowałabym się tak szybko na dziecko.Niestety po fakcie dowiedziałam się,że fajne są ale cudze dzieci,na godzine,dwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
,,...gdyby mogły cofnąć czas nie zdecydowałyby się na dziecko?..." jeżeli mogę coś wtrącić na kobiecym forum - dla mnie z perspektywy czasu nie było nic wspanialszego i ważniejszego od moich dzieci... do dziś pamiętam jak pierwszy ( mam 2 s. teraz dorosłych )raz wiąłem maleństwa na ręce... to uczucie jest nie do opisania... do dziś jak jest mi źle to wieczorami jak idą wszyscy spać oglądam zdięcia synów i żony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
Z perspektywy czasu to co innego.My mówimy o tym, co się dzieje tu i teraz w kwestii opieki nad takim malcem, ile to wyrzeczeń i harówki. Ale zgodzę się, że to piękne chwile, wziąć takiego malca na ręce, powspominać, jak był mały. Mój synek ma 15 miesięcy, a już teraz patrzę z sentymentem na zdjęcia z okresu, jak miał kilka tygodni czy był świeżo po urodzeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rikotele, to nawet nie chodzi o perspektywę czasu, nawet jak było marudzenie i wiele, wiele nieprzespanych nocy, to i tak nie bylo to wstanie przebić dumy, i szczęścia... jakaż to satysfakcja, kiedy płaczące dziecko słasząc glos bijącego serca uspokaja się i zasypia ci na piersi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
Owsze, duma , zgodzę się, przecież to naturalne. Ale Ty jako facet też inaczej to widzisz, choć przyznam, że podziwiam Twoje ciepłe podejście. Kobieta ma zawsze więcej pracy, więcej nerwów ją to "marudzenie i płacz" kosztują. I powtórzę, perspektywa czasu robi wiele. Łatwiej jest wpaść w sentymentalny nastrój mając już dzieci odchowane i mając przysłowiowy "święty spokój", ja też jak teraz cofnę się do czasu kolek i całodniowego płaczu, patrzę na to z uśmiechem, bo było, minęło, ale jak się jest z tym "tu i teraz", czasem nerwy i cierpliwość siadają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rikolete, chylę czoło, bo niestety masz rację... i niestety wiele osób nie potrafi sobie poradzić z codziennymi problemami, a potem jest odreagowanie na partnerze i ... równia pochyła. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 3d33d3wd
ja ciebie rozumiem, tez tak mam, że czasami myśłę że jak mogłabym cofnąc czas to nie miałabym dzieci, mimo, że swoje dziecko kocham. Wiesz z czego to wynika? nie tylko z braku wolności, ale tez ze strachu przed wieloletnia odpowiedzialnością. Juz do końca zycia będe martwiła się, będę musiała być odpowiedzialna, pracowac na stałym etacie, by zapewnić mojemu dziecku to co najlepsze.Nie mogę rzucic wszystkiego i przeprowadzić się na drugi koniec polski czy do innego kraju, bo dziecko, jego szkoła itd. To nie jest takie proste wszystko. Mam wyrzuty sumienia jak zajmuje się tylko swoimi sprawami, że nie poświecam tego czasu dziecku, w konsekwencji nie kontynuuja moich pasji( niestety dziecko nie może w nich brac udziały) i nie jestem tak naprawde szczęsliwa. Ale dziecko kocha mnie i ja ją, uwielbiam momenty gdu się przytula i mówi mi że mnie lubi i kocha i głaszcze bo buzi. Momenty gdy sie przytualmay i bajkę mu opowiadam io tysiące innych. To jest patowa sytaucja. Na szczęcie to nie jest tak , że cały czas się o tym rozmyśla, poprostu czasami ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
A mnie nie martwi dozgonna odpowiedzialność, to,że muszę mieć np. stałą pracę, że nie mogę sobie wyjechać itp.Mnie martwi na razie tylko to zniewolenie czasu niemowlęcego:-), to że ciężko spędzić jakieś relaksujące wakacje, ze ciężko się gdzieś wyrwać, że jest tyle problemów,choćby z samym wykarmieniem dziecka, bo jest trochę niejadkiem.Myślę, że jak dziecko jest starsze, już mówi i inaczej postrzega świat, to jest łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hi, hi, hi - oj Rikotele jeszcze będziesz zdziwiona w jakim błędzie jesteś - będziewsz z rozżaleniem wspominać jak fajnie było, jak dziecko było małe :) wiem co mówię :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piszę na pomarańczowo bo
Mnie nawet drażni brak możliwości posprzątania mieszkania. Nie mówię już o wakacjach, spotkaniach ze znajomymi itd. Ale nawet sprzatnięcie jest problemem. Jak śpi to nie ma jak odkurzyć, zmyć bo hałas go obudzi. Jak nie śpi to nie mam jak bo się nim zajmuję. W efekcie mam w mieszkaniu bardziej brudno z małym dzieckiem niż jak go nie było. Mogę oczywiście wstawić jakieś pranie, zetrzeć kurze, ale ja lubię perfekcyjną czystość, a np. szorowanie prysznica nie wchodzi już w grę bo to wymaga czasu i zamoczenia się. A jak mam to zrobić, jak berbeć co pięć minut chce pić, na ręce itd.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
A ile twoje dziecko - na pomarańczowo - ma miesięcy ? Bo na początku te pierwsze 3-6 miesięcy to faktycznie bywa tak, że nie ma jak posprzątać czy odkurzyć. Ja miałam to samo i też mnie to denerwowało. Ale im dziecko starsze, tym łatwiej się ogarnąć.Już nie jest tak, że wciąż musisz się dzieckiem zajmować. Mój ma teraz kilkanaście miesięcy i ja sprzątam i czyszczę, jak dziecko nie śpi, biega sobie za mną, lata za odkurzaczem, a ja odkurzam. Kurze można zetrzeć, zmyć podłogę, nawet umyć łazienkę. To już nie to samo,co mały noworodek, z którym wciąż trzeba siedzieć, jak nie śpi. Takie rzeczy jak sprzątanie, ubranie się, czy ogarnięcie samego siebie mnie irytowały, jak synek był całkiem malutki, a teraz mnie właśnie bardzien irytują sprawy takie jak wypad gdzieś, wakacje itd. Ja np. nie widzę sensu wyjeżdżania na wakacje z takim dzieckiem, bo uważam, że wrócę bardziej styrana i zdenerwowana niż wypoczęta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
A wiesz, cofnęłam się do 1 strony i doczytałam, że Twoje dziecko ma 8 miesięcy, to słuchaj, w tym wieku już nie powinnaś mieć takich problemów, że nie możesz nawet posprzątać, bo non stop dziecko coś chce. Ja pamiętam jak mój syn był w tym wieku, to już spokojnie wszystko ogarniałam, mogłam zrobić czy obiad, czy ogarnąć dom, już nie zabierał mi synek tyle czasu i uwagi co w okresie, gdy miał 0-3 miesiące np. A nie możesz dziecka po prostu posadzić gdzieś na podłodze z zabawkami, a Ty np. odkurzasz ? Ja swoje wkładałam w tym wieku do leżaczka i jeździłam z tym leżaczkiem z dzieckiem i z odkurzaczem po domu i sprzątałam, a dziecko miało frajdę i obserwowało ! W tym czasie mały jeszcze siedział,nie raczkował, nie wstawał i można go było posadzić i coś robić, a on się bawił,też przecież jeszcze piszesz, że masz mamę do pomocy, to ona może przypilnować dziecko,a Ty sprzątasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
Ale napiszę Ci jeszcze, że myślę, że to taki syndrom 30 latki, co długo starała się o dziecko, bo wyczytałam, że masz 35, ja mam 31.Długo byłyśmy same, wolne, a teraz nagle po ponad 30 latach taki berbeć stawia Ci życie na głowie, a Ty chcesz być perfekcyjna w jego wychowaniu, nic nie przegapić, wszystko zrobić jak najlepiej, no i pojawia się konflikt, bo chcąc na cacy wszystko dopiąć z dzieckiem nie wiemy jak ogarnąć samych siebie i swoje dawne potrzeby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuńka
To i ja wtrącę- moje dziecię ma 10 m-cy- kocham je, kocham na nie patrzeć, kocham przytulać, kocham kochać, kocham kocham kocham, ale................ jest coś co czasem mnie przytłacza, myśl że juz całe życie bedę o nim mysleć , martwić się, boję sie czy wyrośnie na porządnego człowieka- nie marzę o jego wyjątkowej inteligencji, bogactwie, prestizu ale żeby był dobrym człowiekiem, znalazł dobrą żonę i był szczęśliwy.............. Boję sie że nie podołam temu wszystkiemu....... wspominam czasy kiedy bylismy z mężem sami, robiliśmy to na co mielismy ochotę a teraz.......przywiązanie, odpowiedzialność, praca.......ale to chyba egoistyczne podejście... Czy chce więcej dzieci- tak! chce jeszcze raz wziąć taką małą kruszynkę na ręce, poczuc jej zapach, oddech nie!!!! dwoje jest ponad moje siły..... nie wiem.... Czy żałuje że mamy dziecko- nie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie , Rikotele
ze dlugo mialysmy ( kobiety po 30tce) czas tylko dla siebie, sukcesy zawodowe, czasem wariacki tryb zycia, wiec te poczatki to prawdziwy szok, zwlaszca,ze sie chce dzialac przy dzicku perfekcyjne9 Mlode matki maja wiecej luzu) Ale z tej perfekcyjnosci stopniowo na ogól wykluwa sie racjonalny program organizacji czasu w sposob pozyteczny nie tylko dla dziecka, ale i dla siebie. Po jakims czasie okazuje sie, ze przy dzieciach da sie pracować, mozna z nimi jezdzic po calym swiecie, nie zabieraja nic z zycia towarzyskiego - to kwestia organizacji, przyzwyczajenia no i faktycznie checi. Starszym matkom trudniej zarywac noce, bardziej wszytko przyzywaja, wyobrazajac sobie rozne sytuacje, wiekszy stres- dlatego te poczatki sa takie trudne. W momencie, kiedy zmniejsza sie chocby obciazenie fizyczne,ktore trwa do mniej wiecej 2roku zycia dziecka , wszytko nagle zaczyna byc o wiele, wiele łatwiejsze i zaczyna naprawde cieszyc - uwierzcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuńka
Rikotele- bardzo mądrą kwestie poruszyłaś. chcemy byc perfekcjonalistkami i to dzieci utrudniają...... a może lepiej ciun odpuścić i cieszyc sie tymi małymi aniosłkami które nas wybrały za swoje mamy ;D Dla których jesteśmy wszystkim............... nie ważne jakie one są ważne że bardzo nas kochają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
No mi się też tak wydaje, że największe obciążenie jest do 2 roku życia,a potem już łatwiej. I racja, młoda matka , która np. z zaskoczenia tą matką zostaje, jakoś chyba bardziej na luzie to traktuje, nie przemawia przez nią taki perfekcjonizm jak przez nas. My chcemy jak najlepiej dla tego dziecka czasami właśnie przesadzając i za bardzo przeżywając wszystko. Bo przecież można wyluzować i posprzątać mimo, że dziecko biega, można olać drzemkę dziecka i jechać do znajomych i sobie siedzieć i nie przejmowac się tak strasznie tym, czy dziecko zjadło, czy się wyspało itd. A ja własnie za bardzo wszystkim, każdą pierdołą się przejmuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie , Rikotele
i to nie jest tak,ze do 18roku z zycia czlowiek jest "zniewolony" przez dziecko. Sa przedszkola, szkoła, kolonie, obozy, dziecko ma swoich znajomych, a i tez tez potrzebuje samotnosci , ma własne zycie , staje sie po prostu dobrym, nienachalnym przyjacielem. Tym bardziej, jak jest dorosłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
Ja mam czasem wrażenie, oczywiście w przenośni opisuję, jakby to dziecko było jakimś guru i jakby wszystko trzeba było robić na jego życzenie,nie dbając o siebie, a może zwyczajnie starać się bardziej wyluzowac i wpasować dziecko do codziennego życia, a nie odwrotnie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
No dokładnie, teraz, czyli do 2 lat każda funkcja życiowa tego dziecka jest uzależniona od mojej opieki.Załatwianie się, jedzenie, zdrowie, sen.Dziecko nie powie mi, co mu dolega, tylko płacze. Nie zje normalnie wszystkiego tego, co ja, nie zje sam, tylko ja musze nad nim stać z łyżką, nie załatwi się do nocnika, tylko ja muszę pieluchę zmieniać.A dziecko starsze zje śniadanie postawione na stole samo, jak chce siku, idzie samo do łazienki, jak go coś boli, powie, to duże ułatwienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuńka
i to tez duzo zal4ezy od temperamentu dziecka- są dzieci które łatwo dostosowują się do spania , do wyjazdów, do wycieczek, do hałasów a są dzieci które non stop reagują krzykiem, męczą rodziców i ci poddają się dosytosowując siebie do dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
Tak mamuńka.Ja widzę dzieci, co np. zjedzą cokolwiek gdziekolwiek, po drodze, w plenerze, czy to kanapka, czy kaszka, czy obiad, czy deser,a mój jest taki, ze jak ma za dużo wrażeń i gdzieś jedzie,to nie ma czasu jeść, w domu trzeba specjalnych trików i siadania w specjalnych miejscach ze specjalnymi gadżetami,żeby dziecko zjadło i teraz jak tu sobie w takiej sytuacji poradzić np;. na wakacjach, gdzie nie będzie czasu i miejsca na takie rytuały jedzeniowe - będę cały urlop rozpaczać, że dziecko mi nic nie je i się głodzi. Podałam taki przykład. Podobnie ze spaniem, on musi się porządnie choćby raz dziennie wyspać w swoim łóżeczku, jak jest gdzieś po drodze, pośpi 40 minut a potem cały dzień jest marudny i teraz załóżmy wyjeżdżamy, chcemy się wybrać na jakiś szlak w Górach, czy na plażę, to znów trzeba albo wyjścia uzależniać od jego pory snu i wychodzić dopiero po południu jak się wyśpi, albo olać chęć snu i założyć, że wyśpi się po drodze czy na plaży, a z tego będzie taki skutek że pośpi za krótko i cały dzień podczas wycieczki będzie marudzić, do tego nie zechce zjeść. No i takie są właśnie dylematy akurat z moim dzieckiem i czuję się wtedy totalnie zniewolona na jakimś wyjściu czy wakacjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie , Rikotele
Rikotele, nie marw sie, ja przez piewszy miesiac dsoslownie wylam ze zlosci, ze urodziłam ( a dlugo sie strałam), potem zaraz "wpadłam" - (skad mialam wiedziec ze tak bedzie , skoro przez lata nie zmoglam zajsc w ciaze?) No i mialam taki zapieprz z dwojka,ze przestalam sie przejmowac duperelami, bo bym sie wykonczyla., zwlasza,ze nie było babc do pomocy. 2 lata byly po prostu bardzo meczace fizycznie ( choc musze powiedzic gdy jedno mialo rok , a ja biegalam z brzuchem, bo musiałam wszystko robic, to mnie juz zahart0walo, mysle,ze hormony ciazowe doawaly mi niesamowitych sił). Ale jak jedno skonczylo 3 , drugie 2, zrobilo sie normalnie, np a potem to juz sama radosc, najmilszy jest moment, kiedy czujesz,ze zdzieckiem mozesz sobie po prostu pogadac, na razie na jego poziomie, a potem coraz sensowniej. A co do podrózy do ktorych tak wiele kobiet teskni - dzieci sa o wiele bardzij wytrzymale, niz nam sie wydaje. dało sie z nimi jezdzic w najbardziej egzotyczne kraje - przeciez ludzie tam tez maja dzieci! A o wiele przyjemniej dzielic sie z kims wrazeniami,z kims dla kogo wszytko jest noiwe i ciekawe. Dobra, nie bede sie rozpisywac, bo dlugo bym mogla. W kazdym razie zobaczysz, jeszcze bedzie swietnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie , Rikotele
z jedzeniem z perspektywy czasu, mysle,ze jednak nalezalo odpuszcac - wiem, ze trudno, ale naprawde nikt jeszcze w doiomu pelnym jedzenia nie umarł z głodu. Ze spaniem tez było u mnie strasznei- rytuały zasypiania - na pewno sie za bardzo przejmowalam, jak zmeczone, to i tak by padlo. Mysle,ze my, strasze matki , jestesmy bardziej oczytane, mamy ambiicje,zeby wszytko bylo super racjonalnie- a talk sie nie da, bo kazde dziecko jest inne i nie da sie zrobic z kazdego idelanego modelu od-do.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też tak mam - zmęczona mama
Oj, temat bardzo ciekawy..... mam 36 lat, 2 synów. Pierwszy ma 2,5 roku, drugi 8 m-cy. Kocham ich, ale czasem pojawiają się myśli, że żałuję. Wtedy gdy jestem zrąbana, padam na r..przychodzą takie myśli. Zwłaszcza przy starszym synu. Ktoś pisał że z wiekiem to mija że dzieci rosną, stają sie bardziej rozumne i mamy wtedy więcej czasu dla siebie. A ja powiem, że nie. To nie prawda. To zależy nie od mijającego czasu tylko od temperamentu dziecka. Starszy od urodzenia dawał mi w kość. Nie mogłam przy nim praktycznie nic zrobić. Nawet wykąpanie czy choćby załatwienie swoich potrzeb fizjologicznych urastało do rangi rzeczy niemożliwych. I nawet teraz gdy jest już w miarę rozumny, to mam z nim urwanie jaja za przeproszeniem( do tej pory nie mogę przy nim spokojnie umyć podłogi mopem). A młodszy syn to zupełne przeciwieństwo. Mogę z nim wszystko robić. Więc rozumiem wiele dziewczyn które tu pisały o utracie wolności. Może to śmieszne co napiszę, ale jeśli miałabym tylko spokojniaczka syna to nie czułabym tej utraty wolności, ale przy starszym synu często nachodzą mnie takie myśli. W moim przypadku nie czuję aby wiek miał znaczenie. U mnie decydujące dla poczucia zniewolenia ma fakt posiadania dziecka o żywiołowym temperamencie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie , Rikotele
mysle,ze jedzenie, spanie itp nie jest tak wazne, jak to sie nam wydaje, no czy dzicko uzywa nocnika albo pije z butli miesac wczesniej czy pozniej. Natomiast nie do przecenienia sa rozmowy z dziecmi, ocierpliwe odpowiadanie na pytania, inspirujace zabawy, spacery na powietrzu. dziecko jest takie chłonne i tak wiel sie od nas uczy. Jest na poczatku z nami caly czas - nie warto marnowac ani chhwili z tego, skoro juz i tak z nim jestemy . Rozwijac inetelektualnie, ale i uczyc zachowan, odpowiedzilnosci, rozumienia swiata - to wszytko sprawia,ze dzecko potem jest samodzilne i rozsadne, nie ma problemów w szkole, dramatycznych okresów buntu itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
zgadzam się z rikotele - a Ty ile masz lat, też po trzydziestce ? Kazda matka też patrzy po doświadczeniu własnych dzieci, i faktycznie dziecko spokojne, ładnie jedzące i śpiące może mniej zniewalać niż temperamentne. Mój zawsze był raczej spokojny, ostatnio daje w kość trochę, ale ja tak czy tak niezależnie od tego, czy spokojny czy żywszy, zniewolenie czułam to samo. Moja mama, która w końcu wychowała 2 dzieci, mnie i brata mi też powtarza, że im dalej, tym lepiej, najgorzej do 2-3 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rikotele
Do zgadzam się z Rikotele - wiesz, dobrą kwestię poruszyłaś, rozmowy z dizeckiem, zwracanie uwagi na jego rozwój intelektualny, ja mam czasem wrażenie że przez to koncentrowanie się na tym, by zjadł i się wyspał , zaniedbuję ten aspekt intelektualny,za mało zwracam na to uwagę. Kaszki i obiadki przesłaniają mi wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×