Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Jasiek_z_NRW

I po wszystkim!

Polecane posty

I po wszystkim Stąd właśnie chciałem się pożegnać. Pomogliście mi swoimi wpisami bardzo. Analizowałem wpisy zarówno par młodych, jak i zakamuflowaną reklamę. To właśnie w jakiś sposób również ukierunkowało moją uwagę na to, jak postępować. Popełniłem wiele błędów, o niektórych chcę właśnie napisać. Może się komuś te przemyślenia przydadzą. Przygotowania do ślubu trwały kilka dni. I udało się to zrobić. Córka jest szczupła, w miarę wysoka i ma delikatną urodę. Stąd właśnie nie mogła kupić sukni "w sklepie". Nieco z konieczności sukienka została zamówiona u producentki. Pierwsza przymiarka w sobotę, w czwartek odbiór sukni. Sukienka była oczywiście "inspirowana" produkcją kreatorów mody ślubnej, ale mnie to nie przeszkadzało. W podobnych sytuacjach trzeba zamówić sobie telefonicznie kolejkę, by krawcowa ułożyła sobie grafik przymiarek, a także przygotowała elementy (ozdoby, koronki). Sukienka zrobiła duże wrażenie, oczywiście nikt nie wiedział, że powstawała "na ostatnią chwilę". Była przede wszystkim doskonale dopasowana. Rada - poszukajcie prawdziwych opinii, przede wszystkim wśród znajomych. Myśmy znaleźli producentkę dość daleko, w niewielkiej miejscowości (właściwie wieś). No ale utalentowane krawcowe mieszkają również (a może i przede wszystkim) i na wsiach. Zakład istnieje dość długo, a więc zatrudnione tam panie "umieją szyć". Sukienka uszyta z dobrych materiałów, naprawdę perfekcyjnie dopasowana do figury, kosztowała razem z welonem 1950 zł. Buty, również od producenta (5 km od miejsca uszycia sukienki, namiary dali właśnie w zakładzie) 120 zł. Białe, z tworzywa, ale nie odparzało. Było to o tyle ważne, że córka ma stopę bardzo wąską, ale wysoką. Szewc obejrzał, powiedział, że będzie dobrze i rzeczywiście wytrzymała całą noc bez kłopotów. Ksiądz miał układy z zakonnicami. Koszt dekoracji kościoła 400 zł rozłożony na 2 pary (po 200 zł). Do dekoracji użyto tylko naturalnych kwiatów. Te kwiaty posostawały w kościele na niedzielę i następny tydzień. Na szczęście nie było plastikowych wazonów i chińskiego, przykurzonego poliestru (wstążek). Opłata za ślub - co łaska, sumy nie podam, choć w sumie nie była niska. Problem był z wiązanką. Żadna kwiaciarnia w okolicy nie umiała zrobić maleńkiego bukiecika, a taki chciała córka. Po kilku wizytach w kwiaciarniach podstęp. Młodzi postanowili udawać własnych świadków. Spytali, czy jest możliwość zamówienia maleńkiej wiązanki "dla świadkowej" i przypinki dla świadka. I w ten sposób powstał śliczny bukiecik, dokładnie taki, jak chciała córka. Bez piór, dopinek, motylków, czy ptaszków. Różyczki i trochę różnego rodzaju zieleni. Córka nie jest w ciąży i nie musiała chronić się za większą wiązanką. Aha - cena (bo to "dla świadka") 20 zł razem z przypinką. Przy okazji - to nie oszczędność, ale potrzeba. Młodzi nie musieli kryć się za wiechciem kwiatów, a żadna z kwiaciarń tego nie mogła zrozumieć. Drugi problem z fotografem. Na organizację całości mieliśmy tydzień. W tym terminie nie można zamówić już właściwie nikogo. Sytuację uratowała koleżanka córki. Przejęła się sprawą, zaczęła oglądać i czytać wszystko, co w googlach wiąże się z wyrazami wedding photography, wertowała fora. Jak na młodą studentkę i aparat (Nikon D300s) zdjęcia wyszły rewelacyjnie. Czyżby to jednak zdjęcia robił człowiek, a nie aparat? Jeszcze raz powtarzam, z uwagi na czas nie mogłem znaleźć zawodowego fotografa, ale czasem da się i to obejść. W końcu to tylko zdjęcia, dokumentacja chwili. Trzeci problem w koncepcji przyjęcia. Zamówiliśmy dobrą restaurację z bardzo dobrą kuchnią. Niestety, sala mogła pomieścić jedynie 40 osób. Młodym marzyło się spotkanie najbliższej rodziny i przyjaciół, przy oryginalnej muzyce (DJ), bez folkloru i zabaw poniżej jakiegokolwiek poziomu. I taka koncepcja nie sprawdziła się zupełnie. Okazuje się, że w Polsce wesele jest jedynie okazją do "zaprezentowania się". Na weselu najmniej ważna jest kuchnia. Z wielu potraw, jakie były na stole, jedynie niektóre zostały "popróbowane". Wielu gości odmówiło, powody były różne, ale jeden najpopularniejszy. Jeśli nie będzie szwagra cioci Lusi, to mnie też nie musi być. Nadal w niektórych środowiskach wesela trzeba organizować dla wszystkich najdalszych krewnych i powinowatych, oczywiście wszystkich należy prosić z dziećmi, może i wnukami, osobami towarzyszącymi, kumplami z wojska, ewentualnie koleżankami z Koła Gospodyń Wiejskich. Wymówka, skoro on nie będzie, to i bezemnie się obejdzie jest najpopularniejsza. Do tego koniecznie zespół, bo goście muszą mieć co 15 minut taktowane "a teraz idziemy na jednego". Sami wypić ne potrafią, trzeba im przypominać. Na naszej imprezie nie dopisało sporo osób, wiele również przez kredyty, jakie muszą przy obecnym kursie franka spłacać. Z drugiej strony, nie ma obowiązku zwracać "za talerzyk". Na marginesie - zestaw do fondue to zły pomysł, jako prezent na wesele. Takie coś praktykuje się rzadko. Za to krajalnica "Zelmera", szczególnie ta z pochyłym stolikiem bardzo cieszy. Reasumując - młodzi wiedzą teraz, kogo mają w rodzinie. W sumie to wszyscy się cieszymy, że tak wyszło. A że niektórych na zdjęciach nie ma, no cóż. Skoro nie chcieli się na nich znaleźć, ich sprawa. Jeśli mogę coś powiedzieć, nie ma obowiązku iść na salę, ale obowiązek przyjazdu do kościoła chyba jest. Do kościoła nie trzeba się stroić, koszty przyjazdu są niewielkie, a życzenia można złożyć z kwiatkiem za 5 złotych. Jeśli ktoś uważa inaczej, jego sprawa, ale to on w tym momencie wypisuje się z rodziny, jaką zakłądają młodzi. To bywa przykre. Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich, szczególnie tych, którym niektóre moje opinie zepsuły humor. Za pomoc, jakiej mi udzieliliście dziękuję. Może czasem tu jeszcze zajrzę, ale nie obiecuję. Serdeczne "Wszystkiego najlepszego" dla tych, którzy na wstąpienie na nową drogę życia czekają - Jasiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ejbisi1986
Wszystkiego najlepszego dla młodej pary :) Tylko ciekawi mnie czemu ślub trzeba było przygotować w tydzień? Poza tym wydaje mi się to niewykonalne, bo gdzie zapowiedzi, przygotowanie przedmałżeńskie itp?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Młodzi również mieszkają w Niemczech (też NRW). Wcześniej w PMK polski ksiądz ich przygotował i dał im tzw. licencję. Z tym papierkiem chcieli wziąć ślub w Polsce (oboje mają polskie obywatelstwo), według polskiego ceremoniału i wśród rodziny, która mieszka w Polsce. Nie mieliśmy możliwości wcześniejszego przyjazdu, praktycznie wszystko załatwiane było "na telefon".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×