Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Premium Dark

Trudy codziennego życia...

Polecane posty

Witam wszystkich Zdecydowałam się napisać tu, ponieważ mam dość mojego życia które niestety do łatwych i lekkich nie należy. Jestem mamą trojaczków. Dzieci obecnie mają po 2 lata. Ojciec dzieci skapitulował po pół roku, stwierdził, że to istny horror i się z tego wypisuję. Nie ma z nami żadnego kontaktu. Nie odwiedza, nawet nie dzwoni. Płaci jedynie alimenty. Prawda jest taka, że nie mam w nikim żadnego wsparcia. Moje życie to dom i praca. Rano się zrywam, zawożę dzieci do żłobka ( od września idą już do przedszkola), pędzę do pracy, o 17 odbieram dzieci ze żłobka, przed 18 jesteśmy w domu, coś zjem, pobawię się chwile z dziećmi, potem kolacja, mycie i dzieci idą spać. Ja później ogarniam wszystkie kąty... I tak dzień w dzień. Jest mi cholernie ciężko. Coraz częściej patrząc przez okno mam ochotę wyskoczyć przez nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podziwiam Cię, przykro mi, że trafiłaś na takiego dupka A te Twoje trojaczki to nie przypadkiem dziewczynka i dwóch chłopców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fefwf
co za burak;/a ciekawe co by zrobil jakbys ty zechciala skapitulowac pff

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nynynyn
Moj ma dosc przy jednym 10 msc, ale kocha nas nad zycie. Wspolczuje Ci autorko.. Nie trudno trafic na dupka! Ale Ty jestes strasznie dzielna! Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to jaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Jesteś zmęczona nadmiarem obowiązków. Przydałby ci się odpoczynek, raz na jakiś czs kilka godzin wyłącznie dla siebie. Może masz rodzinę, i pomogliby ci trochę, znajomych? Nie bój się poprosić o pomoc. Teraz jest najgorszy okres w twoim życiu pod względem obowiązków, ale to minie, dzieci podrosną i będzie już lepiej. Wiecznie takie małe nie będą, musisz być dzielna i pomyśl o jakiejś chwili oddechu od nich, może coś się uda zorganizować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety rodzina nie pomaga bo mieszka za daleko. Znajomi... Prawdę mówiąc znajomych jak na lekarstwo. Nie mam czasu na życie towarzyskie, na jakiekolwiek życie. W związku z tym znajomości, a było ich sporo, posypały się. Została tam jakaś garstka co raz na jakiś czas wyśle smsa z pytaniem co słychać. Do pomocy się nie pchają, mówią, że gdyby to było jedno dziecko to może ale zajmować się już trójką i to w takim trudnym wieku to już nie bardzo. Nie mamy normalnego życia, ani ja, ani dzieci. Ja spęzam całe nie w robocie aby utrzymać dom, siebie, dzieci. Po robocie jestem tak wykończona, że nawet już mi nic się nie chce. Muszę brać dodatkowe godziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuję ..... Jedyna pociecha to chyba to, ze za jakiś czas będziesz miec w domu 3 pomocników - jak dzieci podrosną, to wyręczą Cię w niektórych pracach (tego zyczę), a Ty wtedy poleżysz trochę brzuchem do góry. POmyśl sobei jeszcze inaczej - skoro sama zajmujesz się trójką małych dzieci i dajesz radę (a dajesz - bo przecież na pewno ani głodne, ani brudne nie chodzą), to znaczy, ze jesteś WSPANIAŁĄ MAMĄ!!!! A zmęczenie i zniechęcenie jest naturalną rzeczą i nei ma się czego wstydzić. ALE DAJESZ RADĘ I TO SAMA!!!! JESTEŚ NAPRAWDĘ WIELKA!!!! I tak sobei myśl każdego dnia o sobie - a zrpbi Ci się, mam nadzieję, trochę lzej :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dawać radę daję.. Tylko jakim kosztem? Dzieci w tygodniu mnie prawie nie widzą a w weekendy jestem zbyt zmęczona aby chociaż na plac z nimi wyjść. Wściekam się i krzyczę na nich jak coś chcą choć zupełnie niepotrzebnie.. Od ponad roku nigdzie nie wychodzę poza pracą i wyjściem z dziećmi. Nie wiem jak tak dalej dam radę pociągnąć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurczekurcze43434343434
a nie myslalas o tym zeby wyjechac za granica? mialabys lepiej platna prace i pomoc od panstwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie znam nikogo kto by był za granicą i chciałby pomóc na początek więc musiałabym mieć jakieś pieniądze na start, na żłobek, na mieszkanie, na początkowe życie... Tylko skąd wziąć jak żyję się od pierwszego do pierwszego? Obojętnie czy tu czy tam pracować trzeba, a zaczynać gdzieś wszystko od nowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość D.Bill
tak sobie myślę, co by było jakbyś się zwróciła o pomoc do proboszcza swojej parafii albo kuratora - czy nie byliby w stanie znaleźć wolontariuszy do pomocy na kilka godzin w tygodniu? Musisz się tylko zastanowić kiedy i jak chciałabyś odpocząć... wiele lat temu matka dziewczynki z porażeniem mózgowym przyszła do dyrektorki naszej szkoły poszukać pomocy przy rehabilitacji córki, przez następny rok jeździłyśmy do niej z koleżanką 2 razy w tygodniu i pomagałyśmy w ćwiczeniach, za herbatę, ciastko, dziękuję i satysfakcję... myślę, że dobrzy ludzie gdzieś się zawsze znajdą...nawet tutaj możesz zapytać - z jakiego miasta jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybacz ale nie chcę podawać skąd jestem... Ja już przejechałam się raz a skutecznie zaraz po porodzie i krótko po tym jak ludzie ze świata mediów lubią szukać tanich sensacji. Obawiam się, że gdyby się wydała sytuacja w której jestem też by miło nie było. Napiszę jedynie tyle, że nie mieszkam w dużym mieście, mieszkam na terenach podmiejskich. Był czas i to nawet długi bo liczyłam w miesiącach kiedy to szukałam opiekunki o dzieci, płatnej oczywiście. Być może mam jakiegoś pecha ale nawet to było z problemami... Bo albo chętnych do pracy nie było, albo byli ale za bajońskie sumy i tak najzwyczajniej mnie na to nie było stać. Przez długi czas ogłoszenia były pozostawione bez żadnej odpowiedzi. Wydaję mi się, że moim błędem wtedy było napisanie wprost, że chodzi o trjókę malutkich dzieci i tu adekwatnie podawałam wiek dzieci. Potem zmieniłam treść, wieku już nie podawałam. I owszem, zgłaszali się ludzie, głównie młode dziewczyny ale i bywały osoby starsze czy też zawodowe opiekunki do dzieci. I w momencie gdy się taki człowiek dowiadywał - dębiał. Potem było, że oddzwonią do mnie.Część już nigdy nie zadzwoniła, część oddzwaniała ale za godzinę opieki żądali od 30zł (10zł średnio o dziecka) wzwyż. Przykro mi bardzo ale nie stać mnie na taki luksus za taką cenę. Tak więc pozostał żłobek. Żłobek codziennie jest czynny od 6 o 18. W jeden dzień pracują wie zmiany, ranna i popołudniowa. Od godziny 15 do 18 jest drożej ponieważ, większość dzieci jest już zabranych. Wtedy też wszystkie dzieci są łączone w jedną grupę i zostają 2 czy 3 opiekunki w zależności od ilości dzieci. Żłobek mam od domu w odległości jakichś 15 km. Gorzej od września będzie z przedszkolem bo do przedszkola już jest ponad 20 km i przedszkole jest mi nie po drodze do pracy i będę musiała się wracać. Ale i tak dobrze, że w ogóle do przedszkola się dostały. Najgorzej jest jak się pochorują.. Właściwie to wystarczy choroba jednego aby wszystko wywróciło się o góry nogami. Bo ja wtedy muszę zostać w domu z tym jednym, dwójkę odwieźć do żłobka. A bywa i tak, że nie chorują razem, a chorują na przemian, jedno zdrowieje, to drugie zaczyna chorować. Najdłuższy mój przestój w pracy to było 10 tygodni. Myślałam, że mnie zwolnią.Ojciec dzieci... Z nikim nie ułożył sobie życia jeszcze z tego co wiem. W maju kontaktowałam się z nim w sprawie pieniędzy na przedszkole, niestety to znów wydatek i to większy. Zgodził się na większe alimenty.Nie wiem czy jego odejście od nas nie było po prostu jakimś szokiem na zaistniałą sytuację... Trojaczki w pierwszych tygodniach życia bardzo dużo płakały, wymagały dużej opieki i uwagi. Prawie nic nie spaliśmy, on po kolejnej nieprzespanej nocy po której musiał iść do pracy, spowodował wypadek. Całe szczęście w nieszczęściu skończyło się na kilku niegroźnych złamaniach i pokiereszowanych samochodach. Nie chcę go tłumaczyć ale prawdę mówiąc po tym wszystkim nie dziwie się, że uciekł... Jego rodzina mieszka stosunkowo niedaleko nas. Jego matka wpada do nas średnio raz, dwa razy w miesiącu, posiedzi z pół dnia i jedzie z powrotem. Z dziećmi sama nawet 5 minut nie zostanie. Kiedyś poprosiłam ją aby posiedziała z dziećmi a ja w miedzy czasie chciałam o sklepu po zakupy wyskoczyć. Nie zgodziła się. Moi rodzice... są kochani ale tak samo boją się tych moich dzieci jak diabeł święconej wody. Sami z siebie przyjechać do nas nie chcą. Ale jak się zbliżają święta czy coś to wydzwaniają, zapraszają i...obrażają się jak im odmawiam. Tyle km z 3 dzieci, pół chałupy trzeba targać ze sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmhmhmmmm
szczerze ci współczję, ja nie potrafie sobie zorganizować czasu a mam jedno prawie już roczne dziecko, tak więc jestem pełna podziwu dla tego co robisz i jak sobie radzisz. A nie próbowałaś podpytać męża czy nie wróciłby do was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie piszę tego złośliwie, ale
ciesz się, że w całej tej sytuacji masz pracę! Wszystko inne da się jakoś pogodzić ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mo to .....
fajna masz rodzinke nie ma co . nie rozumiem dlaczego Twoja rodzina nie pomaga Ci przy dzieciach .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość napisalas ze .
Twoi rodzice sa kochani ale sami z siebie przyjachac do pomocy nie chce . to ja dzieckuje za takich " kochanych rodzicow " uwazam ze jestes bardzo dzielna i naprawde jestem pod wrazeniem ze tak swietnie dajesz sobie rade . Cale szczescie dzieci wiecznie male nie beda -podrosna bedzi Ci lzej . Zycze powodznia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabawy w deszczu
a mnie się wydaję, że cała ta sytuacja jest trochę naciągana... ojciec olał, jedna babcia olewa, druga się boi... rozumiem, że sytuacje życiowe są różne, ale serio każdy zwinął żagle i zostawił Cię samą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja również jestem pełna podziwu, że dajesz sobie radę. Fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Na pewno jest Ci bardzo cięzko, ale uwierz, Twoje dzieciaczki na pewno w przyszłości docenią Twój trud wychowania i przede wszystkim poświęcenia. Dziwię Ci się, ze nazywasz swoich rodziców dobrymi, pomoc w takiej sytuacji to powinien być zwyczajny ludzki odruch, nawet dla obcego tym bardziej dla Twojej matki. Kurcze, najchetniej sama pomogłabym Ci gdybyśmy były z jednego miasta :) Zajęłabym się dzieciaczkami kiedy trzeba, w dzień czy wieczorem kiedy chciałabyś wyjść troszkę się odstresować. Chciałam jeszcze zapytać co z chrzestnymi maluszków? Macie kontakt? Pomagają trochę? Odwiedzają chociaż??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zoskaipawel
Historia jak z jakiegos melodramatu... Jak ktos napisał, dzieki Bogu masz prace i alimenty bo najgorszą rzeczą w takiej sytuacji jest bieda. Wiem ile kosztuje utrzymanie jednego dziecka i podziwiam ze udaje Ci sie z trójką i to rówieśników... Szkoda bardzo, że tak mało czasu macie dla siebie z dziećmi, wiem ze jako mama musisz nad tym ubolewac, bo kazda z nas chce dac swoim pociechom jak najwiecej. Coż podobno najwieksza siła tkwi w nas samych i w potedze naszego umysłu. Musisz wierzyc w siebie i w to ze najlepsze jeszcze przed Tobą. Tez sie niestety stykam z tym, ze znajmi/rodzina nie chcą zostawac z dzieckiem sam na sam... a co dopiero z trójką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Posłuchaj może D.Bill
Poszukaj wolontariuszy chociaż na kilka godzin tygodniowo, żebyś odpoczęła, wyrwała się z domu, w parafii, w jakiejś organizacji, fundacji, rozejrzyj się, może porozmawiaj z dyrektorką przedszkola. Oczywiście, jak już znajdziesz najpierw sprawdź jak dają sobie radę z dziećmi, żeby były bezpieczne. Dużo osób udziela się w wolontariacie, czasami pomagają rodzicom przy niepełnosprawnych dzieciach, żeby oni chociaż na chwilę wyszli zdomu. Ogłądałam taki program, ale nie pamiętam jaka to organizacja. Może po prostu zażądaj od rodziny pomocy, przynajmniej od dziedków, wytłumacz jak ci cięzko. Jak odmówią to np. zagroź zerwaniem kontaktów. A ojciec dzieci nie mógłby chociaz raz w tygodniu się zająć dziećmi? Musisz znalęźć w sobie siły, żeby jakoś to przetrwać, jak dzieci podrosną będzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość D.Bill
ok, napisz chociaż, czy może przypadkiem jesteś z kujawsko-pomorskiego? nie chodzi o to, zeby nagłaśniać sprawe, tylko znalezc kilka osób z odrobiną chęci i czasu...przeciez nie chcesz wyskoczyc tym oknem pawda? Masz jeszcze rok, dwa trudne lata do przetrwania, potem powinno być łatwiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tez mama
Pozwól sobie pomóc, jesteś w trudnej sytuacji i potrzebujesz pomocy, i tak sobie świetnie radzisz, niektórzy z jednym dzieckiem gorzej sobie radzą. Nie wstyć się prosić o pomoc, nawet jeśli sprawa się nagłośni to co. TO NI ETY POWINNAŚ SIE WSTYDZIĆ TYLKO RODZINA, KTÓRA CIĘ POZOSTAWIŁA SAMEJ SOBIE, WAS POZOSTAWIŁA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No więc odpowiadając na pytania... Uważam, że moi rodzice mimo wszystko są kochani bo gdy mąż miał wypadek to przyjechali do mnie i mi pomogli gdy zostałam ze wszystkim sama. Gdy mąż wyszedł ze szpitala, pojechali, wiadomo, praca, też obowiązki. Mieszkają o nas w odległości ok. 550km.Dzieci nie mają chrztu także nie mają chrzestnych. Do teściów to ok 100km. Teść choruję od lat na cukrzycę, amputowali mu już jedną nogę bo wdają mu się rany i zakażenia, i drugiej stopy też nie ma. Więc teściowa też czuję się usprawiedliwiona. Mąż dziećmi powiedział, że się nie zajmie. Nie jestem z kujawsk- pomorskiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trudycodziennegozycia
Czemu nie ochrzciłaś dzieci? To straszne. I smutne, nie uwazasz? Byłoby Ci z nimi lżej. Tak myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trudycodziennegozycia
Ile teraz kosztuje chrzest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomidorek koktajlowy...
Autentycznie Cie podziwiam ja to bym dawno w psychiatryku wyladowala serio. Mam jedno dziecko rocznego synka a dostaje zajoba z nim i sa dni kiedy żaluje ze zdecydowalam sie na dziecko bo gdybym wiedziala co mnie czeka w zyciu za zadne skarby bym sobie tego nie zafundowala. A ty masz trojaczki i to zajmujesz sie nimi sama, szacun. Zycze Ci wszystkiego dobrego i mam nadzieje ze los sie kiedys do Ciebie usmiechnie i zaznasz szczescia przy boku cudownego faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomidorek koktajlowy...
trudycodziennegozycia co to znaczy ze byloby autorce lzej z dziecmi jakby je ochrzciła? a co to by zmieniło? I dlaczego to smutne? jedni sa wierzący inni nie. Dziecko jak dorosnie bedzie mialo prawo wybrac i podjac decyzje do kotrego kosciola chce nalezec a nie wciskac go juz od samego początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×