rodzina mnie zaprosiła tam gdzie piździ, czyli każdy wie :)

pojechałem i byłem tam kilka dni, fantastyczne powietrze i żadnego przemysłu a wieczorami ten zapach gnijącej kapusty na polach i obornika oraz lasy i lasy i trochę grzybów w lasach zebranych a wieczorami ogniska, nie grillowanie ale właśnie ogniska i do wielkiego gara żeliwnego posmarowanego smalcem wkładaliśmy to co na polu urosło, czyli ziemniaki i cebulkę oraz seler i buraki kładąc warstwami oraz boczek surowy i szynkę oraz kiełbasę i to się piekło nad ogniskiem z doprawami soli i pieprzu oraz papryka i pomidor , gdy pierwszego dnia przybyłem na wieś tam gdzie piździ to sklepowa powiedziała abym spróbował wiejskiej kiełbasy, była pyszna i taka wiejska lekko podwędzona na jałowcu, więc kupiłem aż trzy kilogramy kiełbasy i boczek gotowany i to wszystko poszło do gara żeliwnego i to w nocy nad ogniskiem się piekło a przy ognisku osób 15 i browar jest, ktoś tam jeszcze coś dołożył do gara jako dodatkowo szynkę lub inne, jest jakieś wino własnej roboty jest i muza jest a zapach fantastyczny , po dwóch godzinach otwieramy gar żeliwny i FANTASTIK color , więc talerze są przygotowane i frajda i uśmiechy, pychota i z kontenerów znika browar :) nad ranem tylko chrapanie było słychać najedzonych i opitych ale postanowiłem trochę kupić tej wędliny i zabrać do Warszawy to zapytałem wprost, czy ta wędlina jest przebadana przez weterynarza i co było w tym garze w czasie ogniska to usłyszałem, nikomu nie zaszkodziło i było świeże , smalec był z psa i trochę koniny a kiełbasę to u nas taki jeden w stodole produkuje ale to dziwne, że wiejskie psy i koty znikają bez śladu :(