Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Czy to ma szanse się udać?

Związek oparty na wyrachowaniu

Polecane posty

Gość Czy to ma szanse się udać?

Mogę dać kasę, mieszkanie w komfortowych warunkach, ewentualnie dobre wykształcenie dla jej dzieci. Nie oszukuję się, nie jestem dla niej atrakcyjny na tyle, żeby uwierzyć, że coś więcej, niż moja pozycja materialna mogłaby ją zainteresować. Ale może pójść na pewien układ, zaakceptować to, co jest faktem. Ona tak naprawdę wie, że do biednych nie należę, ale przecież wielu rzeczy nie wie. Wiem, że mnie lubi. Lubią mnie też jej dzieciaki. Ja na drugi związek oparty na uczuciu nie mam najmniejszej ochoty. Może więc zaproponować to, co na pewno mogę im dać i spytać, co za to otrzymam? Wiążąc się ze mną znikają jej wszystkie problemy materialne, z drugiej strony, u mnie w domu, zamiast echa, można byłoby czasem posłuchać ludzi. Nie chodzi nawet o łóżko, stać mnie na najbardziej luksusowe "panienki", a i tak "nie korzystam". Chodzi o to, żeby wieczorem zjeść razem kolację, obejrzeć jakiś film, wyjechać razem gdzieś na weekend. A może ona szuka właśnie uczucia, może jeśli zaproponuję jej związek oparty na wyrachowaniu, to ona się obrazi? Duża różnica wieku też nie przemawia na moją korzyść. Może więc nie psuć tego, co jest? Bo szkoda byłoby mi ją spłoszyć. Między nami nic nie było, ale gada nam się fajnie. Dużo za te wspólne rozmowy mógłbym dać, tylko czy ona to "dużo" będzie chciała ode mnie przyjąć? A jeśli ją to upokorzy, jeśli się obrazi, jeśli urażę ją taką propozycją? I co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość są rózne kobiety jedne
sie na to zgodza a inne nie. ska mamy wiedzieć czy ja to urazi przecież tutaj nikt jej nie zna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ile macie lat? Hm.. Wydaje mi się, że na początku powinieneś zasugerować jj, lub opowiedzieć, że np Twój znajomy zrobił tak ze swoją koleżanką i w ten sposób razem żyją. Obserwuj jej reakcję, wyczuj ją, posłuchaj, co o tym sądzi, a będziesz wiedział, czy warto ryzykować z taką propozycją. Ważny jest też wasz wiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czy to ma szanse się udać?
Ona trzydzieści parę, uciekła od męża pijaka, obecnie wdowa (jej były się zapił) mieszka z dwójką dzieci, z rodzicami i jej bratem w dwupokojowym mieszkaniu w bloku. Mają jeden pokoik, w drugim "mieszkają" rodzice z bratem. Ona pracuje, ale zarabia jakieś 900-1000 zł. Ojciec dzieci nie pracował, nie mają renty po nim (mają rodzinne). Jest im ciężko, ale zawsze z humorem, nie narzekają. Ja - kariera przesłoniła mi wszystko, od kilku lat też wdowiec (białaczka). Minimalnie po pięćdziesiątce, choć nie palący i dość zadbany (zdrowie, zęby). Nieduży, ale komfortowy dom, zagwarantowana praca (dobra branża, własna działalność), jak na polskie warunki bardzo wysokie dochody. Nawet, jeśli jakiś związek, to oparty najwyżej na przyjaźni. Coś się po latach w człowieku wypaliło. Tego testosteronu, też wyraźnie mniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytajnikx
Miłość romantyczną ponoć wymyślił Szekspir i narobił tym wiele szkód. To, o czym piszesz, jest związkiem opartym na rozsądku. Myslę, że takie związki mają największą szansę szczęścia i przetrwania. Z Twojej strony jest ok, tylko czy partnerka jest na tyle świadomą osobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmmm... rozumiem co masz na myśli, rozumiem, czego chcesz. Ja tak jak poprzednik, wydaje mi się, że te związki z rozsądku są najbardziej normalne. Ale powiem Ci, że z czasem, gdybyście zamieszkali razem, to przyzwyczaiłbyś się do niej i zapewne zakochał. Tak to już jest, jesteśmy ludźmi, stadnymi w dodatku. Potrezebujemy czyjejś obecności, czułości i bliskości. Widzisz, autorze.. nie wydaje mi się, by mówić jej wprost czego chcesz, używając tych słów, których użyłes jest dobrym pomysłem. Równie dobrze możesz powiedzieć, że bardzo Ci na niej zależy, lubisz ją, chcesz jej pomóc i chcesz, żeby była blisko Ciebie. Ze nie wymagasz wiele, że chcesz tej normalności dnia, zwykłości, rodziny, że możesz jej to dać... Wszystko da się powiedzieć inaczej, ładniej i tak, by mieć pewność, że jej nie urazisz, bo na tym najbardziej Ci chyba zależy, tak? Czy uważasz, że nie byłbyś zdolny do uczucia, do tego, by poza pieniędzmi dać tej kobiecie swoiste ciepło, poczucie bezpieczeństwa i pełności w związku? (i nie mam tu na myśli seksu)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli będziesz chciał porozmawiać poza forum, chętnie służę pomocą, radą, na tyle, na ile będzie to możliwe. :-) I szczerze przyznam, że ciekawi mnie reakcja "Twojej Damy" ;-) Panna_Bella@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kornal
Myślisz, rozważasz, planujesz... no dobrze, to się może udać. Tylko dlaczego chcesz składać jakąś oficjalną ofertę? Opowiem Ci o mnie. Mam 25 lat. Zakochana naiwnie w nieodpowiedzialnym mężczyźnie tkwiłam w toksycznym związku. Odchodziłam, wracałam. Zaszłam w ciąże. Próbowaliśmy zbudować rodzinę. Było w tym wszystkim wiele emocji, uczuć zarówno pozytywnych jak i negatywnych, skrajności, kłótnie. Zostawił mnie z 4 miesięcznym synem. Teraz wiem, że to było jedyne słuszne rozwiązanie. Wróciłam do rodziców, sytuacja pewnie mniej dramatyczna jak u Twojej znajomej, ale trudna do opanowania (mimo skonczonych studiów brak pracy, wlasnego mieszkania, małe miasto). I wtedy spotkałam mężczyznę, który kilka lat wcześniej pomógł mi w pracy. 20 lat starszy. Rozwiedziony, bez dzieci, od 10 lat bez stałych związków, świetna sytuacja materialna, stała dobra praca, pasje, znajomi, samochody... tylko, jak mówił, brakowało mu rodziny, kobiety - żony, przyjaciółki, towarzyszki życia i dziecka. Hmmm... zaczęliśmy się spotykać. Traktowałam go trochę z początku jak przyjaciela, ale z czasem coraz częściej patrzyłam jak na mężczyznę - odpowiedzialnego, rozsądnego, spokojnego (oh tego spokoju własnie najbardziej potrzebowałam!), inteligentnego... trochę zamkniętego w sobie i swoich przyzwyczajeniach.. ale.. takiego własnie potrzebowałam - ja i mój syn. Pamiętam przeczytałam wtedy "Psychologię miłości" Wojciszke, który pisze wprost, że w związku trzeba myśleć, że sukces to nasza praca, rozmowy, bycie razem, wsparcie, intymność, zaangażowanie. Przeprowadziłam się do niego. Zakochał się ogromnie. Oddał mi całego siebie. A ja? Coraz więcej w nim odkrywałam, doceniałam. SZACUNEK - to słowo klucz. Seks - okazał się wspaniałym kochankiem. Mogłam zawsze na niego liczyć, z czasem odnalazł się w roli ojca. W zeszłym roku wyszłam za niego za mąż. Z miłości. Zdecydowaliśmy się na dziecko - jestem w ciąży. Oh to cudowne mieć kogoś takiego! Moje życie uległo tak wielu zmianom - jestem bezpieczna, kochana, doceniana - to motywuje mnie do tego by dawac z siebie jak najwiecej w kazdym aspekcie naszego zycia. Jak widzisz to co mialo z poczatku charakter dosc "zdroworozsadkowy", moze nie wyrachowany ale bardzo przemyslany (nikt nikogo nie chcial wykorzystac) zamieniło sie w naturalny sposob w prawdziwe uczucie. Moze daj Wam po prostu szanę na rozwój zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kornal
Jeszcze jedno, a propos "Nie oszukuję się, nie jestem dla niej atrakcyjny na tyle, żeby uwierzyć, że coś więcej, niż moja pozycja materialna mogłaby ją zainteresować." - mądra kobieta po przejsciach juz wie, ze atrakcyjnosc fizyczna, róznica wieku to drugorzedna sprawa - podstawowym budulcem rodziny jest szacunek, zaufanie, wsparcie, odpowiedzialność, zaangażowanie w tworzenie wspolnego dobra. Są oczywiscie kobiety po przejsciach ktore wpadaja w kolejne patologiczne układy i nigdy nie ucza sie na swoich błedach.. marzac wciąż o ksieciu na białym koniu i dając się mamić marnym podrywaczom - płaczą potem w poduszkę, że zostały kolejny raz wykorzystane, a wszyscy faceci to swinie :) takimi kobietami nie warto sobie zaprzatac głowy. Jest jeszcze jeden typ - kobiety walczącej z zyciem, wiecznie pod wiatr, biednie ale bez pomocy innych, bez zalezności od kogolowiek... takich mi szkoda najbardziej - to zwykle kobiety mocno skrzywdzone, emocjonalnie rozbite, nie pozwalające sobie pomóc, niestety zwykle krzywdząc tym samym swoje dzieci i nie pozwalając sobie na szczęscie przy boku wartosciowego mezczyzny. Jaka jest Twoja znajoma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Wyrachowanie" nie jest chyba najwłaściwszym słowem, bo ma bardzo negatywne znaczenie. Tymczasem ty stawiasz sprawę jasno - wspólne zycie ale bez miłości. Małżeństwo z rozsądku. Wydaje mi się, ze taki związek ma szanse, jeżeli będziecie się rozumieć, beziecie się lubic i szanować, będziecie przyjacółmi. Sama chyba chętnie zdecydowałabym się na cos takiego ;) Z resztą koleżanka powyżej bardzo ładnie wszystko napisała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×