Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Mastera111

To była największa prowokacja ostatnich lat. Celem był Tusk

Polecane posty

- Gdyby nie jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu, to nie kandydowałbym w wyborach. Chcę poddać się weryfikacji. Na pewno, bez względu na wynik, to są moje ostatnie wybory. Jeśli wygram, będzie to moja pierwsza i ostatnia kadencja w Senacie. Jeżeli przegram, cóż - wycofam się z polityki. Z pokorą przyjmę każdy wyrok wyborców. Nawet porażkę. To sprawa honoru - powiedział w pierwszej części wywiadu dla Onet.pl były poseł PO Zbigniew Chlebowski. - Szef CBA nie na mnie polował, lecz prawdziwym celem miał być premier Donald Tusk. To była największa prowokacja ostatnich lat, mająca na celu utrącenie premiera. Boleję, że odłamek tej politycznej awantury uderzył w moją osobę. Ironią losu jest, że to mnie czepiają się dziennikarze, a Mariusz Kamiński mający zarzuty prokuratorskie jest warszawskim liderem PiS. Były szef CBA powinien trafić nie na listy wyborcze PiS, lecz na salę sądową - dodał. Ze Zbigniewem Chlebowskim - byłym posłem i byłym szefem klubu parlamentarnego PO, niezależnym kandydatem do Senatu - rozmawia Jacek Nizinkiewicz. Jacek Nizinkiewicz: Polityka wciąga jak narkotyk czy może raczej jak hazard? Zbigniew Chlebowski: Polityka wciąga, lecz nie ma to nic wspólnego z narkotykami czy hazardem. To, co mnie spotkało, sprawiło, że inaczej patrzę na politykę. - Polityka zmieniła się po 1 października 2009 r. ? - Tak. Z ogromnym dystansem podchodzę do tego, co dzieje się na scenie politycznej. Dziś bardziej niż w przeszłości dostrzegam agresję i chęć dołożenia przeciwnikowi. Nie widzę w Polsce poważnej merytorycznej debaty, lecz jedynie chęć dokopania politycznym konkurentom. Moim zdaniem w polityce nie chodzi o walkę, lecz współdziałanie. I odpowiedzialność za współobywateli, bo to oni są najważniejsi. - Co pan odpowie, gdy pojawią się zarzuty mówiące, że Zbychu teraz w Senacie, a nie w Sejmie, będzie chciał biegać i walczyć dla różnych Rysiów? - Zbychu nigdy nie biegał i nie walczył dla jakiegokolwiek Rysia. Zbychu istotnie przez 10 ostatnich lat biegał i walczył w ważnych sprawach dla przedstawicieli różnych grup zawodowych. Nigdy nie ukrywałem swych kontaktów z przedsiębiorcami i zawsze stawałem po ich stronie w walce z biurokracją i różnymi barierami uniemożliwiającymi rozwój gospodarczy. Skutecznie zabiegałem o interesy Polaków mieszkających za granicą, po to żeby nie musieli być ofiarami podwójnego opodatkowania. Spotykałem się ze związkowcami, spotykałem się z nauczycielami, kiedy skutecznie uchwalaliśmy ustawę o świadczeniach nauczycielskich. Istotnie zabiegałem o interesy, lecz nie konkretnych osób, a o interesy grup społecznych i zawodowych. - Jan Kosek i Ryszard Sobiesiak stanowili dwuosobową grupę społeczno-zawodową? - To bardzo odważna teza. Tyle że nieprawdziwa. Wiem, o czym pan myśli. Nigdy nie zabiegałem o ich interesy, co potwierdziło postępowanie prokuratorskie. Zostałem oczyszczony z wszelkich zarzutów, co jednoznacznie wskazuje, że byłem i jestem niewinny. Również komisja śledcza wykazała, iż nie ma dowodów na naruszenie przeze mnie prawa. "Afera hazardowa" była gigantyczną prowokacją byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Jeśli dziś sugeruje, że mimo ustaleń prokuratury i sejmowej komisji śledczej coś było na rzeczy, to - moim zdaniem - mija się z prawdą. Ale to jego zmartwienie. Nigdy nie było dowodów na nielegalny lobbing, który jakoby prowadziłem. Piszę o tym w książce, która wkrótce się ukaże. - Mimo tylu lat w samorządzie i Sejmie, Zbigniew Chlebowski kojarzy się dzisiaj jednoznacznie. Jak chce pan odkleić swoją twarz i nazwisko od "afery hazardowej"? - Czy jest pan pewien, że "kojarzę się jednoznacznie"? Zawsze spotykałem się dowodami sympatii. Gdy ogłosiłem, że będą kandydował do Senatu, odebrałem bardzo wiele telefonów z wyrazami poparcia. Ludzie wiedzą, że zostałem oczyszczony z wszelkich zarzutów. Wiedzą, że padłem ofiarą fałszywych zarzutów i zapłaciłem za nie ogromną polityczną cenę. Proszę wskazać mi polityka, który zachowałby się tak honorowo jak ja, rezygnując ze stanowisk szefa klubu parlamentarnego PO, szefa komisji finansów oraz zawieszając swoje członkostwo w PO. Co mogłem zrobić więcej? Dziś z tamtych fałszywych oskarżeń nie zostało nic. Dlatego z podniesionym czołem mogę starować w wyborach do Senatu. Ludzie z mojego okręgu znają mnie i wiedzą, jakim jestem człowiekiem. Ważne jest dla mnie, co sądzą ci, którzy mnie znają: moi sąsiedzi, ludzie z okręgu wałbrzysko-świdnickiego. Oni wiedzą, że prawda była inna. - Może sprawę zamknęłoby odtajnienie akt CBA ze śledztwa ws. "afery hazardowej" , czyli m.in. całości pańskich rozmów? - Bardzo chciałbym, żeby wszystkie akta dotyczące tej sprawy zostały odtajnione i publicznie dostępne, łącznie ze wszystkimi nagraniami. Sam o to zabiegałem. Nie mam sobie nic do zarzucenia i jestem pewien, że wiele z tych "podsłuchów" zostało zmanipulowanych, a Mariusz Kamiński nie rozumiał, o czym rozmawiamy. Te rozmowy nie dotyczyły procesu legislacyjnego, co zostało udowodnione już w 2009 roku. Poza tym ustawa nigdy nie trafiła nawet na posiedzenie Rady Ministrów, nie trafiła do Sejmu. Trwały prace na poziomie uzgodnień międzyresortowych. Więc jaki mogłem mieć na nią wpływ? Dlatego chciałbym, żeby wszystkie materiały CBA ze śledztwa ws. tzw. afery hazardowej zostały upublicznione. - "Rysiu na 90 procent", spotkania na cmentarzu itd., to wszystko cały czas ciągnie się za panem i nie sądzę, żeby na czas kampanii wyborcy o tym zapomnieli. - Te sprawy ciągną dziennikarze, którzy, podobnie jak pan, w każdym wywiadzie wracają do tego, co ich zdaniem jest smaczne medialnie. Trudno. Przyzwyczaiłem się do tego i nie będę po raz kolejny tłumaczył, czym naprawdę była "afera hazardowa". Chcąc ostatecznie zamknąć ten rozdział, postanowiłem napisać książkę. Z niej dowiecie się państwo jak było. - Skoro jest pan niewinny, to dlaczego odszedł pan z PO? Dlaczego Donald Tusk, Grzegorz Schetyna czy inni koledzy z Platformy nie zatrzymywali pana w partii? - Budowałem PO, tak samo jak Tusk i Schetyna, ale przerwana został łącząca mnie z tą partią więź. Odejście z Platformy było dla mnie trudną chwilą. Wróciły wspomnienia, gdy razem z Janem Rokitą tworzyliśmy program PO, kiedy tworzyłem program gospodarczy na 2007 r. To były ważne doświadczenia. Dziś w PO nie ma już ani Rokity, ani mnie i wielu innych. Coś się stało, coś się zmieniło. Mimo wszystko uważam, że Platforma to jedyna partia przygotowana do rządzenia, dla której nie ma dziś alternatywy. Wciąż mam w niej przyjaciół, lecz pewien okres w moim życiu się zamknął. Nie chciałem być obciążeniem dla PO, więc wolałem wystąpić. Wielu kolegów mnie wspiera, choć na razie jest im niezręcznie przyznać się do tego. Jestem pewien, że to się zmieni. Gdyby nie jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu, to nie kandydowałbym w październikowych wyborach. Decyzję podjąłem niedawno. Dziś wyborcy mogą głosować na osobę i nazwisko, a nie na partię. Chcę poddać się weryfikacji. Dlatego kandyduję. Przypominam że premier Donald Tusk nie poddał sie tej haniebnej prowokacji wymierzonej w jego stronę przez rząd PiS-owski. Zagłosujcie obywatele na Platformę Obywatelską!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fotel
i myślisz że komuś chce się to czytać do końca?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×