czy to cos zmieni?

jestem z swoim chlopakiem prawie dwa lata, znalismy sie juz jakis czas wczesniej ale to akurat chyba nie jest wazne ;) od samego poczatku wiedzialam ze bedzie to zewiazek na odleglosc co nawet mi odpowiadalo bo nie myslalam, ze bedzie to tak powazna relacja, prawde mowiac mialam chec na letni romans ;]. On pracuje okolo 180km ode mnie, wprawdzie niewielka odleglosc ale kiedy studiowalam widywalismy sie wylacznie w weekendy. Teraz kiedy ukonczylam uczelnie, szukalam pracy i wprawdzie mowiac caly czas w jego miejscowosc, los chcial ze znalazlam ale u 'siebie' wszyscy wiemy ze w tych czasach nie latwo o prace, a tym bardziej zaraz po studiach. ucieszylam sie przeogromnie, natomaist perspektywa widzenia sie tylko co weekend wywoluje u mnie chec odejscia...kocham go, wiele razem przeszlismy, ale zwiazek na odleglosc i wieksza czesc komunikacji przez telefon jakos nie zadowala mnie. za chwile bedzie tysiace ripost to rzuc prace itp itd. Nadmienie ze On nie przeniesie sie, bo kocha swoja prace, rozwija sie, awansuje, natomist po przeniesieniu bedzie zaczynal od nowa...za to ja nie chce dorabiac jako kelnerka bo takie oferty pracy dostalam w jego miescie, a oferte jaka mi zaproponowano jest powazna i daje pole do rozwoju...mysliscie ze jesli uwazam ze powinnismy sie rozstac wylacznie ze wzgledu na kilometry, to napewno jest wszystko ok... moze jestem zmeczona juz tymi smsami, dzwonieniem i spedzaniem czasu w lozku w weekendy i zaplanowywanie sobie wylaczbue weekendow co do godziny bo akurat On bedzie u mnie...nie mam sie komu wygadac...probowalam cos z siostra rozmawiac ale ta ucina rozmnowe ze marudze...mowi to osoba ktora spedza ze swoim facetem 16h na dobe....