Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Szeherezadaa

Co myślicie o tzw.męskich wyprawach/wyjazdach w małżeństwie?

Polecane posty

Gość Szeherezadaa

J.W.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zależy o czym mowa. Jeżeli jest to wypad na zasadzie "odwiedzam kolegę" to nie mam nic przeciwko, ale jakieś większe, "męskie" eskapady średnio mi się widzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szeherezadaa
Powiedzmy narty,żagle na 2-3 dni. Faceci,wszyscy żonaci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Powiedzmy narty,żagle na 2-3 dni. Faceci,wszyscy żonaci." Pomysł korzystny tylko dla facetów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fhdgtgg
jezdza na dziwki. poczytajcie sobie Zycie podziemne mezczyzny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co przeszkadza w wyjeździe wspólnym? Nie podobało by mi się to, nie dlatego, że bałabym się zdrady, ale czemu ja nie mogę jechać na narty albo żagle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fhdgtgg
http://ksiazki.wp.pl/bid,25074,tytul,Zycie-podziemne-mezczyzny,fragment.html?ticaid=1cf3c macie fragment prawdy o waszych facetach :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" A co przeszkadza w wyjeździe wspólnym? " jak to co? Kontrola ;) Jeśli koniecznie chcą jechac tylko w męskim towarzystwie oczywiste jest , że coś kombinują. A jeśli nie kombinują to pod wpływem % wieczorkiem coś wymyślą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szeherezadaa
To wyjazd tzw.zaproszenie dla właścicieli,współwłaścicieli firm jednej,tej samej branży. I niesety bez osób towarzyszących.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fhdgtgg
Potwornie mnie bawi rozdźwięk pomiędzy tym, co mężczyźni deklarują, a tym, co robią naprawdę. Przede wszystkim, co MÓWIĄ innym kobietom, a co ROBIĄ; co mówią, że czują, a co czują naprawdę. Co mówią swoim ukochanym żonom, dziewczynom, kochankom na temat, na przykład gdzie byli, a gdzie byli naprawdę... Mam kilkunastu przyjaciół, mężczyzn w różnym wieku, różnej profesji o zróżnicowanym wykształceniu i zainteresowaniach, rozrzuconych po całej Polsce. Właściwie łączy ich tylko to, że są facetami. Tylko dwóch z nich nie zdradza swoich kobiet. Jeden jest byłym klerykiem i człowiekiem szalenie religijnym. Reszta robi to mniej lub bardziej regularnie. Co oznacza, statystycznie rzecz biorąc, że większości kobiet, delikatnie rzecz ujmując, przedstawiana jest oficjalna wersja w odpowiedzi na pytanie "gdzie byłeś i co robiłeś kochanie". Z racji swojej profesji przeprowadzałem niezliczone ilości rozmów z kierownikami firm i firemek, dyrektorami przedsiębiorstw mniejszych i większych. Za każdym razem, kiedy rozmowa stawała się mniej oficjalna, faceci schodzili na tematy, do których ich kobiety, chociażby szczerze kochane, nie miały po prostu dostępu. Mur, który oddziela mężczyzn od kobiet, jest naprawdę gruby i wysoki. Mój przyjaciel mówi, że kobiety po prostu "są w kinie". Nic o nas nie wiedzą. Nie interesuje mnie ta "oficjalna wersja" na temat nas, mężczyzn. Po dziurki w nosie mam kolejne literackie lub filmowe próby zafałszowania rzeczywistości i przedstawiania nas tak, jak kobiety chciałyby nas widzieć, a jakimi nie jesteśmy i nie będziemy nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to samo, co o wyprawach damskich - fajnie czasem spędzić czas oddzielnie i w towarzystwie własnej płci, zajmując się jakimś hobby albo po prostu pijąc i gadając, śpiewając itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Jeśli koniecznie chcą jechac tylko w męskim towarzystwie oczywiste jest , że coś kombinują." a jak ty jedziesz z przyjaciółką do SPA, to też coś kombinujesz? przejebane ma ten twój mąż. nie dość, że seks tylko w gumie, to jeszcze zaborcza baba. :o🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tvims
Nie mam nic przeciwko, no chyba, że jest to wyjazd na który sama chciałabym jechać-ale jeśli jest to coś, czego nie trawię to niech facet jedzie sobie sam i dorbze się bawi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fhdgtgg
Pawełek z Brunem wzięli baby i pojechali do Rzucewa na "apartamenty i kaczuszkę". Rzucewo to taka wiocha koło Pucka, słynąca z zamku, w którym ponoć król Jan III Sobieski ze swą Marysieńką nocował, ilekroć sprawy państwowe go nad polskie morze przywiodły. Przez następne stulecia zamek służył niemieckiej rodzinie Krokov, aż do nawały bolszewickiej w 1945 roku, która - jak zresztą wszystko, co wartościowe i z tradycją - zamek musiała zniszczyć, podeptać i w perzynę obrócić. Na całe jednak szczęście, jak pamiętamy z niedalekiej historii, Czerwony Burak w 1989 roku przedzierzgnął się w Światowca i Kapitalistę, i tak jak nowa moda nakazywała, postanowił na zamku zarobić. Odsprzedali więc zamczysko potomkom tych, których wcześniej stąd wypędzili. I chwała tym pazernotom za to, bo Niemiec przyszedł, zrobił porządek, zamek według starych projektów odrestaurował i hotel czterogwiazdkowy zrobił, i jeszcze na dodatek znakomitą kaczkę serwuje. Dla zainteresowanych dodam, że za porcję, czyli połowę ptaka, 45 złotych sobie życzą, co - jak na warunki pomorskie, biorąc jeszcze pod uwagę wykwint i smak - nie jest przesadnie dużo. Tym bardziej, że dzieje się to wszystko pośród oryginalnych zbroi, mieczy, doskonałych płócien i starogdańskich mebli. Szczerze polecam. Dla porządku warto jeszcze nadmienić, że pokoje do najtańszych nie należą - od 350 zł w górę. Ale wróćmy do naszej historii. No więc siedzą sobie chłopaki roześmiane i szczęśliwe; Śmigło (narzeczona Pawła) z Elżunią (narzeczona Bruna) świergolą; wszyscy kaczuszki zajadają, wiedząc przy tym, że to nie koniec atrakcji, bo apartamenciki na nich, już wynajęte, na pięterku czekają... Aż tu dzwoni telefon. Paweł odbiera. - Jak to gdzie jestem? W Warszawie... Restauracja "Pekin"... Mówi ci to coś? Chwila przerwy. Paweł dalej w doskonałym humorze. - O której wrócę? No... jak wyjedziemy o szóstej rano to na dziesiątą powinniśmy być... nie, Bruno? Żona Pawła słyszy głos Bruna: "No, no... na dziesiątą będziemy...". Dziewczyny poinstruowane, co należy robić, jak żona do któregoś z chłopaków zadzwoni - nie robią nic. Siedzą bez ruchu. Paweł dalej ze słuchawką przy uchu. - Jak, ile jest kilometrów z Gdańska do Warszawy, trzysta pięćdziesiąt, a bo co... Nagle zbladł. - Cię pogięło, czy co?! No dobra... Cześć. Wszyscy wpatrują się weń pytająco. - Ta idiotka powiedziała, że wie, ile było na liczniku, jak wyjeżdżałem... i sprawdzi, czy rzeczywiście byłem w Warszawie. To był cios. Dramat po prostu. Noż kurwa mać! Tu kaczuszka, pokoiki wynajęte, a tu ta jędza z licznikiem wyjeżdża! No nic - trzeba było poszukać kogoś, kto przekręci licznik w Pawła BMW. Ale, że auto nowiutkie i nafaszerowane elektroniką, zadanie do najprostszych nie należało. Jezus Maria! Jak te biedne chłopaki się nastresowały! Oczywiście nie było już mowy o żadnym dymanku. W pięć minut po telefonie wyszli. Ukradli jeszcze książkę telefoniczną z recepcji, żeby jakiegoś majsterklepkę namierzyć. Ale w sobotę, i to o pierwszej w nocy?! Mniej więcej cztery godziny później chłopcy byli już zesrani ze strachu. Książka telefoniczna na nic im się nie zdała. Z powodu tej pierdolonej ustawy o ochronie danych książki już nie posiadają prywatnych numerów, więc mieli numery tylko do firm. Jeździli zatem po znanych sobie mechanikach, a ci przekazywali ich następnym mechanikom. Rzecz jasna żaden ze zbudzonych w środku nocy majsterklepków do najszczęśliwszych nie należał. To samo można powiedzieć o dziewczętach, które na tylnym siedzeniu umierały z nudów, zniesmaczone całą sytuacją. W jednym miejscu, Bruno, choć nie ułomek, o mało co dostałby po mordzie od rozjuszonego właściciela warsztatu, który jak się okazało, raz obudzony, nijak zasnąć już nie mógł, a to był jedyny dzień w tygodniu, w którym mógł się wyspać. W końcu, gdzieś koło siódmej rano, chłopcy trafili na mistrza świata od elektronicznych liczników. Majsterklepka przekupiony trzema stówkami podszedł do sprawy ze zrozumieniem. "W niedzielę giełda samochodowa, facet w potrzebie, by sprzedać samochód to i licznik chce przekręcić" - tak sobie pewnie i myślał. Ale tylko do czasu jak wywleczony na podwórko zobaczył nowiutkie BMW. - Panie, przecież to nowe auto! Ma nie więcej niż 10 000 przebiegu! Po co panu tu licznik cofać? Biedny Pawełek, którego ta akcja wybitnie wkurwiła, wrzasnął: - Przekręć katarynę siedemset do przodu, ty pedale, a nie do tyłu, kurwa mać!!! Za tego "pedała" musiał jeszcze dorzucić panu dwie stówki. Gdy przyjechał do domu, rzucił tylko żonie: - No proszę cię bardzo! Idź i sprawdź licznik! Proszę bardzo... Żonka objęła go ramieniem. - No nie gniewaj się... przecież ci wierzę... żartowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym na taki wyjazd nie pojechała, więc co za problem, żeby mój facet odmówił?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szeherezadaa
Ja też bym nie pojechała. w ogóle mi takie coś nie przyszło do głowy,ale on i jego ojciec chcą zdobyć nowe kontakty w branży i jak to mówią,najlepiej to idzie przy wódce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tvims
Ale dlaczego byście nie pojechały i uważacie, że facet też nie powinien? Myślicie, że was od razu zdradzi czy co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wg mnie to super pomysl. od dawna namawiam swojego partnera na taka wyprawe. ufam mu i wiem ze nic nie zrobi. gorzej jest z jego kumplami :O:P ale to nie moj problem :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiem i ja ......
mój brat ma swoją firmę ....bratowa swoją zapieprzają w ciągu roku ostro i już chyba od 5 lat jest tak że bratowa w lipcu wyjeżdża z paroma znajomymi koleżankami na tydzień do spa nad morze a brat na męską wyprawę żaglówką na Mazury w sierpniu ...pod koniec września jadą razem gdzieś za granicę na parę dni...są świetnym małżeństwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie pojechałabym bo bym tak zwyczajnie, po ludzku tęskniła. Nie potrafię bawić się bez mojego najlepszego kumpla ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość osiem jedenascie
Ja chce pojechac na babski albo samotny wyjazd bez faceta :( mielismy jechac razem, ale mimo, ze obiecal, wzial urlop tylko na czesc tego czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frentii
brat na męską wyprawę żaglówką na Mazury w sierpniu ...pod koniec września jadą razem gdzieś za granicę na parę dni...są świetnym małżeństwem Co nie zmienia faktu, ze to zaden dowod, ze na tych meskich wyprawach nic sie nie dzieje. Faceci oddzielaja po prostu prawdziwe zycie od spontanicznych przygod i nie maja problemu z tym, aby sie zabawic, a potem wrocic do rzeczywostsci, gdzie czeka na nich kochajaca zona. Do tego faceci nie rywalizuja z soba jak kobiety, wiec wszyscy sie kryja, co jeszcze bardzie ulatwia im sprawe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Phieeee
Nie rozumiem kobiet ktore piszą że " one by odmówiły to ich facet tez powinien" Przeciez ludzie są rozni, trzeba akceptować nawzajem swoje wybory. Dajcie sobie nawzajem troche życia i przestrzeni bo i tak przyjdzie taki moment ze facet zostanie bez was sam na pare dni albo wyjedzie i wtedy taki nagły przypływ wolności może udezyc do glowy :> Ja mam taką pracę że jestem w rozjazdach po kilka miesięcy w roku i jakoś mi facet nie rozpacza jak chce gdzies jechac sama ani ja sie nie boje go zostawić samego albo gdzies puścić....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ufam swojemu mezowi,
jakos szczegolnie go nie kontroluje, nie mam nic przeciwko meskim sprawom, czesto gdzies chodzi z kumplami, razem jezdza na grille, na jakies inne rzeczy rowery i tak dalej. Na pare dni tez wyjezdza na zasadzie - na koncert. Ale tak zeby pobyc z kumplami i zalac robala to tak jeszcze nie bylo :d

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tvims
frentii-co nie zmienia faktu, że facet nigdzie nie musi wyjeżdżać żeby zdradzić. Przykujesz się do chłopa żeby czasem na bok nie poszedł? Bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
Niektóre wypowiedzi mnie powalają- i myślę sobie, że mój facet ma naprawdę fajną kobietę:) Nie mam nic przeciwko takim wyjazdom. U nas jest tak, że mąż jakies dwa, trzy razy w roku wyjeżdza na spotkania, które trwają 2-3dni. Jego firma spotyka się z dostawcami, pieką prosiaka, jeżdzą kładami, chleją :) Idiotycznie by to wyglądało, gdyby nie pojechał bo jest dość znaczącą postacią w firmie. Zresztą "prywatnie" też spotyka się z kumplami- w przyszły weekend jadą w góry- wyjazd w piątek, powrót w sobote (jak wytrzeźwieją):) W sumie jedzie 10facetów. Ja tam swojemu mężczyźnie po prostu ufam i tyle. Sama też spotykam się z koleżankami- gdzie tu problem?????? Laski, jak facet będzie chciał zdradzić to i tak to zrobi- po prostu. A jesli wyznajecie zasadę "okazja czyni złodzieja" to po co komu taki facet? Więcej luzu. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkndlksnclskdnc
mireczkaa piona, twoj facet ma faktycznie super babke, moj tez:) bo mam takie samo zdanie i u nas wyglada to zupelnie takjak u ciebie, natomiast gotuje sie we mnie jak czytam takie tematy-zbiorowisko zakompleksionych kobiety bluszczy...tragedia...jak dobrze ze taka nie ejstem. moje zycie byloby baaardzo smutne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
no pewnie, że piona :) jak czytam tutaj wypowiedź jednej z dziewczyn, że ona bez swojego najlepszego przyjaciela (czytaj męża) nie widzi sensu nigdzie jeździć to się po prostu dziwię... Mój mąż jest jest moim kumplem, ale czy kumple wszystko robią razem?? Bez przesady, każdy człowiek potrzebuje czasem pobyć bez żony/męża. To naturalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkndlksnclskdnc
wiem o ktora wypowiedz ci chodzi, tez mialam ja skomentowac:) to sie chyba nazywa uzalednienie od partnera-a to swiadczy o tym ze taki zwiazek jest toksyczny. szkoda ze wiekszosc nie chce tego zauwazyc moj facet tezjest moim najlepszym prztyjacielem ale nie uzalezniam calego swojeo szcescia od jego obecnosci...to by bylo chore...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mireczkaa
a najlepsze jest to, że tak naprawdę autorka pisze o wyjeździe służbowym :) To już mega przesada. To tak jakbym zabraniała mojemu mężowi wyjeżdzać na szkolenia- albo on by analizował dlaczego jadę na szkolenie, gdzie będzie paintball, który on uwielbia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×