Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość matka chrzestna27

maz nie chce ochrzcic dziecka

Polecane posty

Gość matka chrzestna27

witajcie, mam taki problem,moj maz nazywa siebie ateista i nie chce ochrzcic naszego dziecka,ja jestem katoliczka i wychowana bylam w tradycji katolickiej,obuje z mezem mamy chrzest,komunie,bierzmowanie,maz nawet ma kilku chrzesniakow,nie rozumiem jego argumentow dlaczego chce odebrac dzieku mozliwosc bycia ochrzczonym, nie chce chrzcic dziecka na sile,wbrew jego zasadom,pragnieniom i nie wiem co robic bo ja bardzo chce ochrzcic nasze dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasikkk31
Powinniscie takie sprawy miec obgadane przed slubem, bo teraz moze byc problem !!! Chrzcimy dzieci bo idziemy z pradem , wszscy tak robia to czemu nie my , a w Boga się nie wierzy !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem niewierząca (mimo,że mam za sobą sakramenty w KK). Nie mam zamiaru krzywdzić/obrażać niczyich uczuć religijnych, ale uważam, że u małego dziecka nie można mówić o wierze. O (nie)przystąpieniu do kościoła powinno się decydować będąc w starszym wieku, gdy jesteśmy tej decyzji świadomi. Tak wiem, zawsze można potem zrezygnować, nie przyjąć bieżmowania. Ale dorośli, rodzice wtłaczają dziecko w tryby religii i następuje w zasadzie pranie mózgu - dziecko nieświadomie przenika tym wszystkim, przejmuje "wierzenia" rodziców.I czy chce, czy nie kontynuuje swoją edukację duchową. Po takim wstępie niewielu odchodzi. O prawdziwej wierze można mówić w przypadku dorosłych, którzy naprawdę się w tym odnaleźli, a nie wychowali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka chrzestna27
a powiedzcie mi ilu macie znajomych osob w rodzinie ktore nie ochcily dzieci? ilu takich odwazniakow jest? bo to wymaga odwagi,isc wlasna wytyczona sciezka,zyc w zgodzie ze soba,maz nie wierzy w Boga-nie chce zatem chrzcic dziecka,uwaza za jak bedzie dorosle samo zdecyduje i nie bedzie mu odbieral teraz wolnosci,wtlaczal go w okreslone schematy,bo dziecko male nieswiadome i niczemu nie winne ze rodzice "glupi", ale Max zandlerze....dziecka sie tez nie pyta czy chce byc kochane,po prostu rodzice decyduja co jest dla dziecka dobre,robia to co uwazaja za sluszne, a ja nie za sluszne uwazam ochrzczenie dziecka,sama bym chrzczona,w takiej tradycji bylam wychowana,nie zaszkodzilo mi to,teraz nie musze chodzic do kosciola jesli nie chce,nie czuje sie skrzywdzona,moze bardziej bylabym skrzywdzona gdybym nie mogla byc niczyja chrzestna,bedac na uboczu klasy-bo nie przystepujac do komunii swietej czy nie mogac byc czescia ten 95 procentowej wspolnoty kosciola katolickiego w Polsce,jak czuje sie dziecko ktore jest poza ogolnie przyjetymi schematami i to ciagle gadanie rodziny ze w dzieka moze cos zlego spotkac,nie lepiej zrobic ta uroczystaosc rodzinna i dac dziecku spokoj?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka sytuacja jest skomplikowana - znam ją z autopsji: mój mąż jest człowiekiem głęboko wierzącym, ja niewierząca (choć wychowana w wierze). Te kilka lat temu, gdy byłam jeszcze młoda i głupia, postanowiliśmy, że dziecko ochrzcimy (mężowi zależało), a ono w dojrzalszym wieku samo zdecyduje co chce z tym zrobić. Z perspektywy czasu wiem, że popełniłam błąd. Przez koleje losu (m.in.delegacje męża) córka jest ze mną bardziej zżyta; ma świadomość, że nie wierzę, choć podjęłam się zadania wychowania jej w wierze (przed chrztem musiałam podpisać stosowne oświadczenie). W związku z tym nie czynię nic, by córkę od KK odciągnąć - chodzimy do kościoła, rozmawiamy (bardzo dojrzale jak na jej wiek) o różnych duchowych i religijnych sprawach, ale wyraźnie widzę, że miota się między naszymi podejściami (bo na rozmowę o poglądach za wcześnie). Całe wychowanie duchowe właściwie spoczywa na mnie (zw względu na pracę męża), również tegoroczne przygotowania do komunii. Swoją drogą one są jakimś koszmarem - co miesięczne zebrania, dzienniczek obecności na mszach, nabożeństwach itp. Dziecko jest tym zmęczone - bo MUSI.A kościół niewiele robi, by zachęcić do chodzenia (zwłaszcza nasz proboszcz). BARDZO żałuję, że nie miałam wtedy takiej pewności siebie i odwagi, by pomówić z mężem i postawić na swoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem cię - chcesz wychować dziecko z godnie ze swoimi ideami i poglądami - tak jak każdy rodzic. Nie wiem na jakie rozwiązanie się zdecydujecie. Z mojej strony - o religii powinniśmy decydować jako ludzie w miarę świadomi własnych czynów i ich konsekwencji.Niestety najczęściej jest to kwestia wychowania, a nie indywidualnej decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka chrzestna27
Salinko dziekuje za odpowiedz,a napisz jak byc sie czula gdyby na przyklad Twoje dziecko nie moglo teraz pojsc do komunii z innymi dziecmi,byloby zalozmy jedno w klasie takie bez chrztu i nieuczestniczace w przygotowaniach do komunii w tych wszystkich rozmowach malych dzieci o komunii,chrzestnych,prezentach itd...wyobrazam sobie ze to musi byc trudne dla dziecka,poza tym jestem w tej tradycji wychowana,chcialabym przekazac ja dalej,ale jednoczesnie widze ze maz jest tak bardzo przeciwny i na anty nastawiony i bedzie to takie zmuszanie go do tego zeby przyszedl na ten chrzest i bedzie to na sile,ehh nie wiem co robic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rozumiem przyjmowania sakramentów "by wypada", "inni tak robią", "dla świętego spokoju"... Gdyby nie była wychowywana w wierze,nie chodzilibyśmy do kościoła itp.to nie byłoby problemu komunii. Pójście do niej moim zdaniem powinno być przeżyciem duchowym, religijnym (na miarę pojmowania dzieci), a nie dla prezentów i imprezy (materializm się kłania). Moje podejście jest jednak stosunkowo odosobnione. Nawet ksiądz, z którym córka ma lekcje zwrócił mi uwagę,że ona (dziecko osoby niewierzącej) jest mentalnie najlepiej przygotowana do sakramentu z całej klasy katolików. Z dzieckiem rozmawiam na większość tematów dostosowując zwroty do jej poziomu rozwoju.Nie widziałabym żadnego problemu, gdyby nie szła teraz do komunii.Żal prezentów - zawsze można coś kupić. Ale chyba nie o to chodzi, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka chrzestna27
oczywiscie ze nie o te prezenty chodzi o rany,nie potrafie wyrazacv sie jasno...chodzi o to ze nie chce aby moje dziecko mialo problemy czy smutki tylko dlatego ze jest jedyne wq klasie zupelnie inne od wszystkich dzieci,ale to nie jedyny powod zmartwienia,o reszcie pisalam wyzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ogromną rolę ogrywają tu rodzice.Wolałabym tłumaczyć dziecku dlaczego nie idzie razem z innymi, niż puścić je do komunii dla świętego spokoju. Chodząc do szkoły miałam w klasie świadka jehowy - nie było problemu (choć to już dosyć dawno się działo). W szkole dzieci koleżanki jest wiele dzieci ateistycznych i również nie czują się gorsze czy pokrzywdzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchaj, to nie tak, że ja chcę cię przekonać do moich racji. Uważam, że w kwestii wiary trzeba być ze sobą i swoim sumieniem w porządku - nie robić nic dlatego,że "wypada", ale z potrzeby duchowej.Dlatego też jestem przeciwniczką wciskania dzieci w tryby religii zanim nie nabiorą świadomości.Ale to jest MOJE podejście. Moja jedyna rada tyczy się tego byście z partnerem poważnie omówili kwestię religii, bo ona się będzie za wami ciągnąć całe życie - wiem co mówię, bo przerabiam to na co dzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srutek-tutasek
ja bylam dzieckiem tylko ochrzczonym. Ze wzgledu na Babcie. Pozniejszych sakramentow nie otrzymalam, bo ojciec partyjny, Mama bardziej sklonna byla podporzadkowac sie mu, niz walczyc z ideami. w szkole nie uczestniczylam w zajeciach religii na wyrazne zyczenie ojca- odbywaly sie one poza szkola, w salce katechetycznej przy kosciele, po zajeciach szkolnych. Nie pamietam, bym czula sie jakos pokrzywdzona przez los nie uczestniczac w tych zajeciach, a samych przygotowan i ceremonii komunijnych nie pamietam- wiec nie wywarlo na mnie zadnego zlego wplywu to, ze w tym nie uczestniczylam. Natomiast krzywd doznawalam od niektorych kolezanek z klasy, ktore powtarzaly opinie swoich rodzicow o tym, ze jestem "bezboznica". Nie wiedzialam, co to slowo znaczy, ale sprawa zakonczyla sie rozmowa z moja szalenie madra wychowawczynia, porozmawiala zarowno z kolezanka jak i z rodzicami i od tej pory nie zauwazalam zadnej roznicy w podejsciu innych do mnie. Swoje dzieci ochrzcilam, wykomunikowalam, ale do kosciola chodzily same. U mnie to maz jest ta strona wierzaca, ale calkowicie niepraktykujaca, wiec dzieci nie mialy wsparcia od niego w wierze, ja im tego nie dalam takze. Zrobilam to na wyrazne zyczenie meza oraz po to, by uniknely losu dzieci wytykanych palcami, bo mieszkalismy w malym miasteczku, a religia zostala juz przeniesiona do szkol. Dzis syn jest po slubie koscielnym, corka natomiast nie przystapila do bierzmowania i nie zamierza tego zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×