Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość siunia22

OPISZCIE JAK ODESZLI WASI BLISCY... FORUM POŚWIĘCONE DLA NASZYCH KOCHANYCH [*]

Polecane posty

Gość siunia22

Dziś..... Dziś mija dokładnie 11 miesięcy o śmierci mojego taty... Byłam na cmentarzu, jak zwykle łza zakręciła się w oku... Tatuś zmarł 17.10.2010r w domu. Miał 61 lat. A wyglądało to tak. Choroba taty przyszła tak nagle, krwio plucie, osłabienie, rak płuc i wyrok... Lekarze dawali 2 góra 3 miesiące życia, trudno było w to uwierzyć, nikt sobie tego nie potrafił wyobrazić!!! Chemioterapia, radio terapia, mała poprawa, potem ostry ból głowy, wymioty, kolejny wyrok-przeżuty na mózg... Ciężko nam było... Tata przestawał chodzić, choć tak bardzo chciał... Nie wiedział już chyba co się wokół dzieje... Leżał 2 miesiące... My przy nim zawsze byliśmy... Natura fizjologiczna, pieluchy, karmienie, mycie, podnoszenie, nieprzespane noce, strach i czekanie... Najgorsze 2 dni w życiu??? To te przed taty śmiercią... Ciężko oddychał, czkawka, chrypka, duszności, ani nie mogliśmy mu pomóc ani się porozumieć... i znowu wyrok, lekarka z paliatywnego powiedziała TO JUŻ CZAS... sama podałam tatusiowi ostatniego dnia, kilka godzin przed śmiercią morfinę... :( baliśmy się, czuwaliśmy nad nim cały dzień, zjeżdżała się rodzina co tak naprawdę nam najbliższym bardzo przeszkadzało.... może około godziny 19 próbowaliśmy tatę ratować, obróciliśmy go na bok by ułatwić mu oddychanie, ale to nie było to, nie chodziło o to w tym wszystkim... parę minut przed godziną 22, ja siedzę w innym pokoju kontaktując się i informując siostrę o tym co się dzieje, przybiega szwagier, mówi, że to już koniec ja biegnę do taty i płaczę, że chciałam być przy nim! chciałam go trzymać za rękę!!! nagle tata się jak by wybudził, jak by zrobił to dla mnie, nie minęły 4 minuty.... :( godzina 22:49 tata przestawał oddychać, w pokoju zrobiło się cicho, potem już rozlegał się tylko nasz płacz i modlitwa, w pokoju zrobiło się tak jak by bardzo ciepło i jasno tak jak by był z nami ktoś jeszcze... siostra zamknęła tacie oczy, ja z mamą włożyliśmy tacie w dłoń gromnicę zapaloną by jego dusza szła w stronę światła... tata odszedł na zawsze... :( ból niesamowity... płacz i tęsknota... Tata leżał na swoim łóżku martwy, usiadłam przy nim, głaskałam go po głowie, szeptałam, że go kocham, płakałam.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
można... w ten sposób sami sobie udowodnimy, że pamiętamy i że chcemy pamiętać... chciała bym by nikt nie zmarnował czasu który mógł by poświęcić swojej rodzinie.... to jest ważne, bo w mgnieniu oka możemy stracić bliską nam osobę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny temat
mój tata zmarł 6 lat temu w szpitalu,nie chciał być wtedy z kimś z nas,kazał jechać do domu. Miał 49 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja bym.....
czy on palil? ciekawa jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
nie ważne czy palił, to był rak....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny temat
mój tata też miał raka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rak jest uleczalny
Kris Carr wygra ła z rakiem Co poleca? Dietę wegańską, warzywa, owoce, orzechy i zboża. Najlepiej na surowo. Ale nie jest ortodoksyjna. Jeśli chcesz jeść mięso, to dwa, trzy razy w tygodniu, i tylko z ekologicznych gospodarstw. Przepis na zielony drink: 2 duże ogórki (jeśli nie pochodzą z ekologicznego gospodarstwa, należy je obrać) duża garść jarmużu lub sałaty rzymskiej duża garść kiełków groszku 4 5 łodyg selera 1 brokuł 1 2 gruszki lub zielone jabłka szpinak Przepuścić przez sokowirówkę. I pić na pohybel rakowi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rak jest uleczalny
Podobnie jak większość jej rówieśników 31-letnia Carr regularnie rujnowała swoje zdrowie. Batoniki, fast foody i wypijane w biegu kawy to było jej menu, które pochłaniała pomiędzy niekończącymi się przesłuchaniami a kręceniem kolejnych ujęć. Nic dziwnego więc, że od czasu do czasu szalony tryb życia dawał się młodej kobiecie we znaki. Tak było i tym razem. Właśnie wróciła do domu w Nowym Jorku z festiwalu filmowego Floridas Sarasota, gdzie odbył się premierowy pokaz filmu z jej udziałem. Po „balangach w stylu gwiazd rocka goniła już resztkami sił. Postanowiła więc się odtruć, oczyścić ciało i duszę, poćwiczyć i przez jakiś czas prawidłowo się odżywiać. Obiecała sobie, że na miesiąc zrezygnuje z picia alkoholu; zapisała się nawet na zajęcia z jivamukti joga, aby raz-dwa powrócić do pełni sił. „Następnego ranka czułam się, jakby mnie potrąciła ciężarówka wspomina Carr. Bolał ją każdy mięsień. Zlekceważyła jednak cierpiące ciało, dochodząc do wniosku, że po prostu z jej formą jest gorzej, niż przypuszczała. Jak zwykle wślizgnęła się w obcisłe dżinsy, nałożyła grubą warstwę makijażu i ruszyła na przesłuchanie tym razem do reklamy dietetycznego shakea. (Nie wybrano jej, ponieważ, jak mówi smukła była modelka, uznano, że jest za gruba.) Wieczorem okazało się, że sztywne mięśnie to najmniejszy problem Carr. Do nasilającego się bólu dołączyły płytki oddech i skurcze brzucha. Na następny dzień umówiła się na wizytę u lekarza. Kłopoty z pęcherzykiem żółciowym oznajmił ten po krótkim badaniu. Zalecana terapia: usunąć narząd, który, gdy jest zdrowy, pomaga wątrobie w trawieniu tłuszczu, chory zaś przysparza cierpienia. Specjalista przepisał Carr środki przeciwbólowe i wysłał ją na USG, aby potwierdzić, że to pęcherzyk żółciowy jest przyczyną dolegliwości. Nie był! „Kiedy zrobili USG, zauważyli zmiany patologiczne. Cała wątroba była pokryta kropkami, wyglądała jak ser szwajcarski wspomina aktorka. Zaniepokoiło ją to, ale wciąż niczego nie podejrzewała. „Nie wiedziałam, że te zmiany to guzy wyjaśnia. Seria badań przeprowadzonych w ciągu kilku następnych dni wykazała, że organizm kobiety zaatakował nabłonkowaty śródbłoniak krwionośny (EHE epithelioid hemangioendothelioma), czyli nowotwór złośliwy wyściółki naczyń krwionośnych wątroby i płuc. Jest to niezwykle rzadki rodzaj raka występuje tylko u 0,01% chorych na nowotwory, przy czym w Stanach Zjednoczonych wykrywa się 200300 przypadków tego typu zachorowań rocznie. Jego przyczyna nadal jest nieznana. Lekarze stwierdzili, że u Carr choroba osiągnęła już czwartą fazę rozwoju, czyli niemożliwa jest interwencja chirurgiczna, a co za tym idzie wyleczenie. „Niektórzy mówią, że guzy pojawiły się nagle jak deszcz meteorów tłumaczy aktorka. Inni podejrzewają, że rosły przez całe jej życie. EHE zazwyczaj rozwija się powoli. Nie opracowano jeszcze lekarstwa ani skutecznej terapii na ten rodzaj nowotworu, ale prowadzi się w tym celu badania. Lekarz zaproponował strategię „obserwacji i czekania. W praktyce oznaczało to, że zostaną pobrane próbki guzów i przez dwa miesiące będą sprawdzane pod kątem tego, czy nadal się rozwijają, a jeśli tak, to w jakim tempie. Okazało się, że w danym momencie są spokojne. Istniała więc nadzieja, że taki stan się utrzyma. Był 14 lutego. „Radosnych walentynek. Masz raka zapisała Carr w swoim dzienniku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to jest tak dołujące i głupie co opisałaś że aż strach czytać człowiek przez takie pisanie w chorobę się wpędzi i umrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
bardzo pragnę by ludzie uświadomili sobie, że obojętnie czy osoba jest chora czy zdrowa to róbmy dla niej wiele, nasi rodzice dali nam życie, dlatego my powinniśmy dbać o ich życie!!!! nie odstawiajmy takich spraw na później... powiedzmy czasem mamie czy tacie, że ich kochamy!!! u nich w sercach to pozostanie do końca!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale czemu....
nie cchesz napisal czy palil??? skoro to byl rak pluc to na 90% palil i zatruwal innych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rak jest uleczalny
Gdy Carr dowiedziała się o chorobie, skierowała obiektyw kamery na siebie, rejestrując na taśmie własne życie z rakiem. Po czterech latach powstał film dokumentalny zatytułowany "Crazy Sexy Cancer". Jesienią 2006 roku kupił go kanał TLC, a swoją premierę na dużym ekranie miał w ubiegłym roku na festiwalu South by Southwest w Austin, stolicy Teksasu. „Nie chcę powiedzieć, że rak jest sexy podkreśla aktorka. Twierdzę tylko, że choroba nie musi odbierać nam sił. Wciąż przecież żyjemy i w pełni jesteśmy ludźmi. Może i mam raka, ale radzę sobie z nim i nadal jestem sobą. Najważniejsze to mieć coś do powiedzenia i to mówić. Carr należy do wciąż rosnącej liczby osób dotkniętych chorobą nowotworową, które żyją pełnią życia. Umożliwia im to zarówno rozwój medycyny, jak i postępowa myśl onkologiczna. W przeszłości popełniano błędy w leczeniu i odrzucano zdobycze medycyny tradycyjnej. Zdaniem Carr, nowe podejście pozwala inaczej postrzegać raka nie w kategoriach piętna, wyroku śmierci czy wady, którą koniecznie trzeba wytępić. W ten sposób zwalnia się miejsce dla metod trzymających guzy w szachu, co pozwala zyskać na czasie i przeczekać do chwili opracowania kolejnych rozwiązań. „Nowe, zadziwiające terapie niejednokrotnie trafiają prosto w guz, dzięki czemu życie i układ odpornościowy pacjenta pozostają nienaruszone mówi Carr. A poza tym, my sami, jako chorzy, możemy w znacznym stopniu pomóc naszemu ciału.„Obserwować i żyć Obecnie aktorka tworzy organizację non profit, której celem będzie współpraca z najlepszymi onkologami i prowadzenie badań opartych na informacjach uzyskiwanych od ponad 1000 członków internetowej społeczności (http://crazysexylife.com ) oraz od 5 do 10 tys. gości, którzy co tydzień odwiedzają jej stronę (http://crazysexycancer.com ). „Chcemy być jednym z wielu mostów łączących medycynę zachodnią z medycyną tradycyjną deklaruje Carr. Kiedy po raz pierwszy usłyszała diagnozę, uważała, że nowotwór to przerażający ciąg zdarzeń, nieuchronnie prowadzących do śmierci. Teraz widzi w nim „katalizator zmian. Od momentu rozpoznania choroby zmieniła tryb życia, poznała nową grupę kobiet i zamieniła aktorstwo na pisarstwo, chociaż do tej pory w ogóle nie sądziła, że potrafi parać się piórem. W 2007 roku wydała książkę "Crazy Sexy Cancer Tips" ("Szalenie seksowne rady na raka"), która pęka od porad dotyczących dosłownie wszystkiego, co związane z chorobą: od chodzenia po lekarzach, poprzez dietę, aż do metod pozwalających zachować zdrowie psychiczne. Druga jej książka "Crazy Sexy Cancer Survivor: More Rebellion and Fire for Your Healing Journey" ("Szalenie seksowne zwycięstwo: jak dodać gazu w drodze do zdrowia") ukazała się we wrześniu 2008 roku, a w planach tegorocznych widnieje publikacja poradnika dotyczącego trybu życia i diety. Sama chora mówi, że chyba najważniejszym wydarzeniem, którego doświadczyła dzięki rakowi, było spotkanie „pokrewnej duszy. Briana Fassetta zatrudniła do pomocy w zdjęciach, montażu i produkcji swojego filmowego dokumentu. Podczas realizacji tego projektu zakochali się w sobie. Fassett i Carr (która, gdy dowiedziała się o nowotworze, pomyślała, że już nigdy nie pójdzie na randkę, nie mówiąc o małżeństwie) pobrali się jesienią 2006 roku. „To był jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia wyznaje Carr. Ślubowaliśmy, że wspólnie będziemy szukać przygód. Doszliśmy do wniosku, że jeżeli powiemy dopóki śmierć nas nie rozłączy, sytuacja zrobi się zbyt melodramatyczna. W tym dniu po prostu zapomniałam o raku. Obecnie szczęśliwa para rozważa możliwość powiększenia rodziny. („Czy hormony obudzą śpiącego potwora? Nie wiemy mówi Carr. Ale nie mam zamiaru żyć w ciągłym strachu.) Poza tym Kris i Brian założyli własne studio produkcyjne Red House Pictures. Jak czuje się 36-letnia dziś Carr pięć lat po usłyszeniu diagnozy? „Jestem szczęśliwa i wydaje mi się, że zdrowsza niż kiedykolwiek wcześniej. Ostatnie badanie, przeprowadzone w lutym, pokazało, że guzy się nie rozrastają. Wspominając swoją drogę, kobieta zamyśla się: „Lekarze radzili mi, żebym obserwowała i czekała. Ja wolę obserwować i żyć. Nie czekam, nie zatrzymuję życia w miejscu. Po prostu przeżywam je ze świadomością, że w moim ciele jest rak. Życie jest zbyt piękne, żeby je sobie obrzydzać. Kiedy już przyjęłam inną perspektywę patrzenia na świat, desperacja dała mi inspirację. Zmieniłam bardzo wiele i myślę, że prowadzę niesamowite życie. Poważnie nie sądzę, żeby ktokolwiek żył lepiej niż ja. Jak funkcjonować ze świadomością raka? Być może nigdy nie uda mi się go pozbyć, ale nie mogę pozwolić, żeby zrujnował mi życie Myślę tak: trzeba iść do przodu. Życie to śmiertelna choroba. Wszyscy umrzemy. Chorzy na raka są po prostu lepiej poinformowani.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
kto ja? to co ja napisałam jest głupie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta dieta potwiersdza
ze gerson miał racjie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciarki mnie przeszły. Czyli palił. Nie palić, nie pic, nie jeść świństw - to najlepsze co można dla swojego zdrowia zrobić.. Współczuję:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. mój tatus miał 38 lat jak zmarł. Rak Dowiedzialam sie o jego smierci w szkole.Nie wierzyłam. To bylo straszne!. Najgorsze,bo nie moglam nic zrobic. Ból,cierpienie i setki pytan.Dlaczego On,dlaczego tak młodo. (*)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale czemu....
oczywiscie ze tak, masz racje. ale po co takie wyznania intymne na forum???? a to co ktos wkleja to stosuje sie raczej do innych chorob. jak ktos sobie zniszczyl pluca paleniem to raczej zmiana diety nic nie na. co innego rak jelita grubego, wtedy dieta jak najbardziej moze pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
ale czemu.... TY GNIDO IDŹ SIĘ LECZ!!!!!!!!!!!! NIE PISZ TU!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale czemu....
ja osobiscie nienawidze palaczy, bo zatruwają nie dosc ze siebie, to i inni muszą wąchac te smrody i trują się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykro mi z powodu smierci taty. To zawsze jest smutne i niezmiernie ciezkie gdy ktos odchodzi kogo kochamy. W grudniu zmarl ojczym meza na raka pluc-to bylo straszne. Pekl mu kregoslup,mial chemioterapie i operacje,potem kolejne przezuty do pluc i innych organow. W ogromnych bolach zmarl w szpitalu. Tesciowa bardzo to nadal przezywa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
mój tata nie palił!!!!!!!!!! nie miał papierosa w ustach!!!!!!! nie chce mi się słuchać ludzi którzy porównują raka płuc do papierosów!!!!!! co to za sens!!!!!! każdy rak jest inny inne rodzaje!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do "ale czemu" A jakie ma to znaczenie czy palił.? Mial raka. rak nie jest chorobą głownie spowodowaną przez palenie. Wiele dzieci choruje na tą paskudną chorobę a nigdy stycznosci z tytoniem nie miały! Uszanuj jej cierpienie i wspomnienia o Tatusiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale czemu....
to moglas od razu tak napisac... nie wiem czemu tyle problemu zajelo ci odpowiedzenie na jedno pytanie. skoro nie palil to OK, nie paląc tez mozna zachorowac :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
napisałam ten post do ludzi, którzy coś widza o śmierci bliskich!!!! nie do takich jak TY (ale czemu...) nie ważne czy człowiek jest alkoholikiem czy palaczem!!! każdy ma prawo żyć i każdy ma prawo do drugiej szansy nie wolno ludzi oceniać ani ich krytykować!!!! to forum jest dla osób, których któreś z rodziców zmarło, bo jest to ból niesamowity, oraz to forum dedykuję wszystkim dzieciom swoich rodziców, by dbali o tych którzy dali im życie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajny temat ale strasznie smut
Koleżanka 18lat- wróciła ze szkoły, zemdlała, zdążyła powiedzieć ojcu że go kocha, jakby czuła, nie udalo jej sie odratować-zator kuzynka 21l z mężem 23l w wypadku - żyła jeszcze przez pol godziny, ale była już nieswiadoma...zmarła na stole operacyjnym.Uderzyli w słup. babcia - zawał w nocy... dziadek-poszedl do szpitala na operacje zwiazana z kamieniami w nerkach,potem było coraz gorzej, był słaby,miał zaniki pamięci,niedosłyszał.. trafił do hospicjum.. stan był stabilny,niestety po kilkunastu tygodniach rano zadzwonila pielegniarka do wujka,zdazyl przyjechac doslownie w minute, 3 delikatnie wyczuwalne pulsy były,zacharczał,i zasnął na wieki...po 15 min sie dowiedzialam ale zaluje... ze widzialam sie z nim 2 tygodnie przed smiercia..bo poprzedniego dnia pielegniarka powiedziala ze jest slaby i nie chce jesc.mialam isc na nastepny dzien do niego...nie zdążyłam,zmarł rano.do tej pory nie moge sie z tego ostrzasnac,mam wielki zal do siebie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siunia22
przecież to nie Twoja wina... nie jesteśmy jasno widzami, oczy nam się dopiero otwierają po fakcie.... :( tak jak mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale czemu....
taka mloda dzewczyna a miala zator? napisz cos wiecej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajny temat ale strasznie smut
siuniu wiem ze to niby nie jest moja wina ale zal i tak zostanie... teraz sobie wyrzucam choc czasu nie cofne...a wiem ze dziadek chcial sie ze mna pozegnac... raz jak bylam to wyciagnal rece z usmiechem...dotknelam go na chwile i zaraz puscilam jakbym sie czegos bala...potem wyszlam z sali :( lezal sam w niej.. śnil mi sie tydzien po pogrzebie i odebralam to jako pozegnanie ale pewnosci nie mam czy on gdziekolwiek teraz jest oprocz cmentarza...tak bym chciala tyle rzeczy zmienic... czasem mam jeszcze takie napady histerii jak podczas pogrzebu.. nie potrafiłam sie opanować,nie wierzyłam że on mnie teraz nie słyszy ani nie czuje ,ze lezy nieruchomo....wyłam tak glosno ze chyba nawet to ksiedzu przeszkadzało ,co jakis czas przerywal i patrzyl na mnie spod byka...ale mialam to gdzies...a jak go spuszczali do grobu...az wstyd pisac jaki cyrk tam zrobilam :( co do koleżanki,to ona chorowała na kilka tyg przed śmiercią i poszła na rtg, wszystko niby miało być ok,potem okazalo sie ze lekarz nie dopatrzyl czegoś, i zator jej sie zrobil,powedrowal od nog do serca.serce tez miala chore,ale to nic wspolnego z tym nie ma.Sorry,ze tak napisalam ale fachowych nazw nie znam... mysle ze zrozumiecie o co mi chodzi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajny temat ale strasznie smut
cd.. pozniej ojciec ktory z nia byl w domu zaczął ją cucić, ale nie budzila sie, przyjechała karetka i do szpitala , tylko ze oni tez nie wykryli co jest i nie ten lek jej dali... zmarła na miejscu. A jeszcze jej mama w tym szpitalu była, kilka dni wczesniej miala operacje - zeszła na dół, nie wiedziala co sie dzieje bo kolezanka miala z ojcem po mame jechac, ale akurat pakowala ciuchy jak zemdlala. I jak uslyszeli slowa ze ich corka nie zyje to jej mama zawalu tam dostala.Nawet na pogrzebie nie byla.A teraz na psychotropach funkcjonuje,chociaz to juz nawet zyciem nazwac nie mozna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajny temat ale strasznie smut
*tej wegetacji juz nawet życiem nazwać nie można Współczuję każdemu kto przeżył smierc kogokolwiek...taka trauma na cale zycie zostaje choc czasem bedzie mniejsza,ale jednak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×