Gość pretty_girl_rules Napisano Wrzesień 24, 2011 Chcialam podzielic sie moja historia, na zakonczenie pewnego etapu w zyciu i znak, ze pogodzilam sie z tym co sie stalo. 3 lata temu bylam z facetem. To byl bardzo krotki, burzliwy zwiazek. Nie potrafilismy zyc ze soba, bo duuuzo sie klocilismy, bez siebie tez bylo nam zle. Jednak, ze byl osoba bardzo wybuchowa i zazdrosna (raz nawet pobil jakiegos kolesia w barze, poniewaz sie na mnie patrzyl,) postanowilam to zakonczyc. Dzwonil, blagal, zebym wrocila, jednak nie chcialam. Po kilku dniach od ostatniego telefonu okazalo sie, ze jestem z nim w ciazy (STOSUNEK PRZERYWANY NIE JEST METODA ANTYKONCEPJI! jestem zywym tego przykladem). Na poczatku szok, placz. Jednak postanowilismy wtedy dac nam jeszcze jedna szanse. On nawet w sumie sie ucieszyl, ze zostanie tata. Kilka dni faktycznie byl jakby odmieniony, nie klocilismy sie wogole. Jednak szybko zrobilo sie tak jak wczesniej miedzy nami - znowu byl arogancki (potrafil mi powiedziec, ze wygladam jak wiesniara, bo nie mam markowych ciuchow na sobie :O on oczywiscie zawsze wszystko markowe, taki typowy napakowany lanser). Wtedy postanowilam, ze wole byc samotna matka niz byc z nim, bo mimo, ze mial tez duzo zalet to wady zaslanialy je totalnie. Zerwalam znowu. Po nie dlugim czasie poronilam ta ciaze... Zadzwonilam do niego z placzem, Boze, jaka ja bylam wtedy zalamana... On mi powiedzial, ze teraz to mam sie od niego odczepic, bo go zranilam, zostawilam go, taka podjelam decyzje i mam przestac dzwonic. Zostalam z tym sama. Niewiem w sumie, czego od niego oczekiwalam, dlaczego tak sie zachowywalam, ale czulam, ze potrzebuje go teraz najbardziej na swiecie. On jednak nie chcial ze mna rozmawiac. I w sumie z jednej strony rozumialam, bo go rzucilam, ale z drugiej strony to bylo tez jego dziecko... To byl najciezszy okres w moim zyciu. Wtedy wyjechalam za granice, bo wszystko przypominalo mi o nim i o dziecku... Nie kontatowalismy sie ze soba od tego czasu. Po kilku miesiacach on zwiazal sie z kims innym, ona urodzila mu synka rok temu. Nie sa juz razem. Mimo, ze byl dla mnie czasem strasznym gnojkiem, to jednak mielismy tez piekne dni w naszym zwiazku, bylismy bardzo zakochani. Jednak wiem, ze to byl tez chory zwiazek. Teraz jestem z innych facetem, wychodze za maz. Na dniach urodzi nam sie pierwsza corcia. Jest on wspanialym, opiekunczym czlowiekiem. Bedzie swietnym ojcem i mezem. Takim, jakiego zawsze chcialam miec. Nadal mysle o bylym, juz nie z uczuciem, bo ono minelo.Kocham mojego narzeczonego i ukladam sobie z nim zycie za granica. Teraz jestem szczesliwa, choc nie ma juz az tak wielkich fajerwerkow jakie byly z moim ex. Nasza milosc jest dojrzala i opiera sie na wiekszych wartosciach :) Nie moge jednak zapomniec o tym wszystkim co bylo... Chyba zawsze juz przeszlosc bedzie we mnie "siedziec". To moja historia tak w skrocie. Niewiem w sumie czemu to wszystko tu opisalam, chyba chcialam z siebie to wyrzucic. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach