Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Stomatoloszka z powołania

DLACZEGO TAK NIENAWIDZICIE LEKARZY I LEKARZY-DENTYSTÓW?

Polecane posty

Gość Stomatoloszka z powołania
na odrastanie zębów mam niestety baaardzo drogi sposób. 2000 zł/ząb kosztuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podniesiemy?!
Może dlatego, że takie konowały jak ty próbują nam wmówić, że nas wyleczą? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, od kilku miesięcy walczymy z nowotworem męża. Nie jeździ autem, traci przytomność, wolniej kojarzy. Funkcjonuję jako trzymacz za rękę, zbieracz informacji, przechowywacz dokumentów, pytacz, kierowca, przewodnik po szpitalnych zakątkach.... itp. Odganiam strachy, dodaję otuchy, nagadam jak się zaczyna poddawać, stoję w kolejkach do rejestracji, znajduję właściwe gabinety, laboratoria w tysiącu długich korytarzy, odbieram wyniki, służę za informację dla reszty rodziny. Żeby mój mąż miał święty spokój, miał możliwość odpocząć, skupił się na leczeniu i przede wszystkim - żeby się w tym paskudnym czasie nie poddał. Życzliwość Lekarzy zdawała się być zaskakującym światłem w ciemności choroby. Nie wiem jak to się udawało, ale zawsze jakoś natrafiłam na przyjazną duszę, cierpliwość, namacalną chęć niesienia pomocy. Wola uratowania go i wyleczenia biła po oczach, jakby to nie był ten świat, o którym słyszy się w telewizji. Wydawało się, że onkologia to leczenie w prawdziwym tego słowa znaczeniu..... I właśnie wśród onkologów znaleźliśmy niespotykaną dotychczas arogancję. Niespodziewanie, z przykrością i upokorzeniem. Wśród wielu LEKARZY przez duże "L" trafiły się jednostki, które nie zasługują na cień szacunku, niszcząc wysiłki i dobre imię tych, którzy ratują życie. Chyba najgorsze jest to wytykanie - po co Pani tu przychodzi z mężem? Czego Pani chce? Nie ma Pani pracy? Proszę nie zawracać głowy! Skąd mam wiedzieć dlaczego takie leczenie i czy możliwe jest inne - nie zastanawiam się nad tym to i Pani nie musi.... Brrrr...... Odarcie chorego z wsparcia jest "cudnym" wyrazem całkowitego wynaturzenia. Najlepiej byłoby gdyby został sam, wtedy nikt o nic nie zapyta. Zresztą po co pyta? Nie musi nic wiedzieć. Najlepiej jak nie będzie nic chciał, a szczególnie nie dopominał się, żeby ktokolwiek respektował godność pacjenta. Po co w końcu temu choremu jakiekolwiek odpowiedzi, informacje, perspektywy czy plany na przyszłość? Lepiej niech siedzi w domu, nie wystawia nosa donikąd i najlepiej wróci do szpitala, gdy będzie dla niego za późno. Wtedy już nikt nie będzie się czepiał, w końcu "nic nie mogłam już zrobić". Ohyda. Co najgorsze, tych Lekarzy z powołaniem jest sporo, nie można jednak mieć tyle szczęścia żeby być pod ich opieką, zwykle to diagności. Za to tych, z niemym pytaniem na czole "CZEGO !?!" i oczach bez cienia polotu, w tej szarości leczenia jest coraz więcej. Po takim wprost usłyszanym (a nie tylko zasugerowanym) "CZEGO ?" to się człowiekowi odechciewa tych szpitali, korytarzy z setkami chorych, wychudzonych i wyglądających jak więźniowie, stłoczonych, czekających z bagażami i poczuciem bezsilności. A jak może się odechcieć najbliższej osobie? Kto będzie tym wsparciem? Kto da nadzieję, cele w życiu, siłę ? Kto - bez słowa - przyniesie ulubiony sok, batonik, ukochaną koszulkę czy słuchawki do mp3? Albo powie - mąż, dajesz radę, a niedługo pojedziemy na urlop w góry ???? Zapisze, kiedy następna wizyta i gdzie iść zrobić kolejne badania ? Myślałam, że każdy może mieć zły dzień. Że czasem tak bywa. Że to cholernie ciężka praca i naprawdę można mieć dosyć. Ale chamstwo, arogancja i wywyższanie się są powtarzalne, tak samo upokarzające. Naprawdę ohyda :( Wiem jedno. Wygadałam się i jutro będę tak samo silna jak wcześniej. Będę walczyć, żeby mój mąż żył. Żeby miał komfort życia, żeby nie siedział zamknięty w czterech ścianach. Zagryzę zęby i chamom nic nie powiem, albo - niestrudzenie nadal będę dla nich jedynie uprzedzająco grzeczna. Może z raz czy dwa nie wytrzymam, powiem coś uszczypliwego, ale ostrożnie - żeby mąż nie odczuł ludzkiego odruchu zemsty. A może wybuchnę, nie mając więcej siły na to draństwo, arogancję, traktowanie poważnie chorych i ich rodziny jak przedmioty. A potem będę żałować, bo ich i tak niczego dobrego nie nauczę, a on tylko na tym ucierpi. Napiszcie jak Wy radzicie sobie w tej - dla mnie nieco nowej - sytuacji. Nie umiem być bierna, nie toleruję głupoty i chamstwa, ale wiem również, że awantura nigdy nic dobrego nie przynosi. Mam nadzieję, że tych LEKARZY przez duże L, z powołania, spotkamy na drodze więcej. Im dalej w las, tym gorzej jednak to widzę. Choć udaje się dotrzeć i do tych "z powołaniem". Niestety - do codziennego leczenia ich nikt chyba nie przypisuje :( Cokolwiek by się nie działo, muszę być wsparciem, bo wiem, że mąż potrzebuje mnie do walki z chorobą. Czuję i wiem, że daję mu siłę. Choć sama boję się tej choroby jak niczego innego. Każdy dzień to walka kto przeciągnie go nas swoją stronę - rak czy ja? Raczydło choć paskudne, jest tylko zbiorem małych złośliwych komórek. Ja ze swojej strony też nie jestem zbyt duża, ale równie złośliwa. W tej zatem mierze mam jakieś szanse ;) I - chociaż jeszcze nie wiem jak - jakoś ominę to wszystko co tak odziera go z godności i nie zostawię go z tym samego, tak jak mnie prosił i jak obiecałam na początku tej okrutnej choroby. Dla niego, dla siebie i z szacunku do tych LEKARZY, którzy dotychczas włożyli wszystkie swoje siły i ogromne starania, żeby mu dać szansę na życie. Z góry dzięki za wszystkie rady. Szczególnie te, wskazujące na "sprawdzone sposoby na bezdusznych konowałów". Tych ostatnich naprawdę czasem nie sposób polubić.... A może ktoś z Was sądzi, że powinnam - dla zaspokojenia oczekiwań co poniektórych - zostawić go samego, niech sobie siedzi (a najlepiej zasypia, co mu świetnie ostatnio wychodzi na siedząco) i czeka na tych korytarzach i o nic nie pyta ani niczego nie chce ??? M.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szara Krówka
co to za fama że ludzie nie lubią dentystów??? niektórzy się ich boją ale to co innego. niektórych ludzi nie da się lubić - takich na przykład którzy są aroganccy, niemili, ignorują drugiego człowieka. a wielu lekarzy (czyt. na kontrakcie z nfz) takich właśnie jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×