Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kasica8787

W rok po ślubie - jak u Was? ...

Polecane posty

Gość kasica8787

Są tu jakieś dziewczyny które mają roczne doświadczenie małżeńskie?:) pytam bo albo nam / mi / jemu odbija i popelnilismy blad albo nasze problemy sa calkiem normalne :( ... mi juz kilka razy przelacialo przez mysl słowo 'rozwód' :( ... nim bedziecie oceniac musze powiedziec,ze mieszkalismy razem przed slubem prawie ponad rok. mamy po 24 i 27 lat. mielismy wczesniej prartnerów. zylismy na wlasny rachunek - wiec przed slubem nie bylismy szczeniakami w różowych okularach... nie jestem gruba, nie jestem beznadziejna - ba w pracy mam nawet kilku adoratorów na ulicy zawsze dostane piekny usmiech od nieznajomego mezczyzny ... owszem przytyłam ok 5kg po slubie i to tylko z mojej winy ale na litosc boska nie wiem czy to jest przyczyna naszych mega problemów:( przykladem problemów jest seks... wiem wiem zaraz sie zacznie ze to nie jest najwazniejsze ect ale otóż dla mnie jest... na poczatku było fajnie (jasne ze nie bosko... do tego trzeba pratyki...) ale wieeele wskazywało na nasz potencjał ... po około roku on przygałs później to z reguły tylko ja inicyiowałam zblizenia i tak na prawde to tylko ja 'cos robilam' w lozku on najchetniej by leżał i kwitnął ... pow mu to oraz to ze nie odczuwam przjemnosci ze sie nie stara , ale wiecie tak delikatnie na co on zrobił 2msc strajk- bez seksu, ja sie uparłam i powiedzialam ze nie bede angazować nic zob jak dlugo wytrzyma - efekt byl taki ze to znowu ja musiałam zaczac cokolwiek... teraz jest to samo w przeciagu 1,5msc kochalismy sie 3razy ... i to tylko z mojej ingerencji a seks wygladał jak maszynka raz ciach i koniec ... efekt taki ze sama sie zaspokajam jak on wychodzi do lazienki ... on nie bedzie sie kochac jesli ktos jest obok w pokoju :D no ludzie... nikt z moich znajomych nie ma jeszcze swojego mieszkania czy domu zeby biegac z golym tylkiem i drzec sie w niebiosa ... no ale ja tam nic na to przeciez nie poradze :( ... próbowąłam bielzny, róbowałam kolacji, próbowałam gier - nic z tego jak tylko ja cos zaczne to po pewnym czasie on sie nudzi ja zreszta tez ale zeby on cos wymysli - W ZYCIU... pomaga TYLKO winko - jak dyszkiem wypije jakies 3wieksze kieliszki to juz mi wszystko jedno i wtedy to dochodze sama przy nim (tj sama sobie robie dobrze) ... wiem smutne i żałosne... innym przykladem naszej zgrozy to płacze, kłocmy sie obecnie o ABSOLUTNIE, czasem doszło do tego ze padaja mocniejsze gorzkie slowa ... in uwaza ze to WSZYSTKO moja wina .. ok tyle ze ja potrafie przeprosic i nigdy jeszcze nie bylo tak ze całe zło to tylko jedna osoba ... czasem usmiecham sie przez łzy bezradności bo mam dość jego widoku i uzerania sie z nim caky czas ... owszem mamy teraz troche trudny okres jesli chodzi o nasza prace i mieszkanie ale wiele osób oddało by wszystko zeby byc na anszym miesjcu ... gdybysmy nie byli malzenstwem po tym co z nim przeszlam przez ostatni rok na 80% po prostu dałabym sobie spokój ... ja nie wiem czy my jestesmy beznadziejni? czy ja jestem? czy to źle ze chce czegos wiecej niz tylko calusa w buzie jak dzieci z przedszkola? .. ze chce faceta i mezczyzne ktory pokaze mi czym jest seks? czym jest milos? zabierze mnie na niespodziewna kolejace? kupi jakis drogbiazg kiedys spodobały mi sie kolczycki za CAŁE chyba 50zł tylko o nich mówiłam i wogole - skad - pow ze mam juz dosc takie pierdół i nie kupił ... wiem ze to jest bałacha sprawa ale ja nie potrzebuje wierszów o miłości pierścionków z diamentami i wycieczek na bora bora... chciałam isc do bezpłatnej poradni rodzinnej, ale skad nie pojdzie bo ludzie ida z wiekszymi problemami - wiec chyba pojdziemy jak zacznie mnie tłuc ... ehhhh... podpowie ktoś coś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może ma problemy
ze wzwodem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pęczek
idz dziewczyno do poradni poki jeszcze masz jakies checi zeby ratowac to malzenstwo bo wedlug mnie to rownia pochyla i zmierzacie do rozejscia sie- ktos w koncu peknie. a poradnia jest po to zeby pomoc kazde problemy rozwiazac wiec nie zastanawiaj sie czy ktos ma gorsze czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miraculum5
Wiesz co... Ponoć peirwszy kryzys przychodzi właśnie po roku :) Ja sama niedawno obchodziłam I rocznicę ślubu i powiem Ci, że przez ten rok też już ze 2x się wyprowadzałam, a z milion myślałam i krzyczałam o rozwodzie. Tak to jest. Tu wcześniejsze mieszkanie ze sobą itp niewiele ma do rzeczy... Małżeństwo to jednak coś innego niż życie w wolnym związku czy narzeczeństwo. Trzeba się przyzwyczaić, wypracować kompromisy... U nas z seksem też była masakra... Ja chciałam dużo, potem chociaż 2x w tygodniu, a on unikał jak ognia... Okazało się, że miałam rację- oglądania pornosów mu zaszkodziło, bo okazało się, że ja nie jestem dziwką z filmów, a on nie ma ani fiuta ani możliwości jak Ci faceci. A potem zaszłam w ciążę, on uznał to za zielone światło do seksu, ja myślałam, ze umrę od nudności etc i ostatnią rzeczą o jakiej myślałam był seks. Ale powoli, powoli jakoś sobie wszystko układamy. Ważne, żeby się nie zapieklać w sobie, siąść, pogadać albo chociaż spokojnie jemu powiedzieć, co Cię boli itp. Jak nie chce słuchac, napisz list.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrooonka
troche nie rozumiem tego stwierdzenia ze mieszkanie razem, niewiele znaczy, ze mazenstwo to co innego niz wolny zwiazek czy narzeczenstwo, ale jaka jest roznica czy ktos jest po slubie czy nie jesli i tak mieszka z soba iles lat ?przeciez sam fakt wziecia slubu nie zmienia 2 os o 360 stopni. wg mnie znaczenie ma staz znajomosci, po ilus latach pojawiaja sie kryzysy w zwiazkach czy formalnych czy nie, jesli przed slubem ktos jest z soba 2 lata to czesto rok po slubie pojawi sie kryzys bo czesto po 3-4 latach sie pojawiaja, ja z moim jestem 7 lat za chwile slub nie sadze ze raptem sie cofniemy i znowu zaczniemy sie klocic o rzeczy, o jakie sie klocilismy na poczatku mieszkania razem, mega kryzys mielismy w okresie 3,5 do 5 lat ciagle klotnie, wrzaski, trzaskanie drzwiami dorastalismy i odnajdywalismy siebie dopiero, teraz jest w koncu normalnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasica8787
tzn my w sumie własnie jestesmy w okresie 3-4 lata odkad jestesmy razem, 2-3 lata odkad mieszkamy razem a 1 rok po slubie ... ja nie wiem czy to ten kryzys czy jak ale na litosc boska tj tragedia ... ja wiem ze on mnie kocha... on wie ze ja go kocham ... ale co z tego jak srednio raz w tygodniu chcemy sie pozabijac - tzn nie dosłowanie ale mamy siebie na wzajem dosc i najchetniej kazde z nas z =niklo by z oczu na kilka dni :( ... ehhhh... nie sadze zeby to bylo znudzenie sie z soba no bo jakkim cudem po 3czy 4rech latach mozna sie soba znudzic? on o mnie dba - na swój spoób ale wiem ze mu zalezy, ja tez sie staram i sa dni gdzie wydaje sie ze nasze zycie to sielanka a przyjdzie momemt w tygodniu ze idzie na noze - taka hustawka mnie dobija i widze ze jego rowniez - bo ilez kurde mozna?! ... rozmawialismy - i ile to razy to nie zlicze i jest poprawa ale w koncu ktres z nas peka i od poczatku wszystkie kłótnie... ile razy to byly trzasniecia drzwiami? ile nie wypowiedzianych słow (raczej pełne rzeki mocnych epitetów), ile razy mielismy ochote znikac ... Ale jestesmy dorosli, podjelismy decyzje - SWIADOMA - bez zadnych nakazów slub i wspolna droga to byl tylko i wylacznie nasz wybór, nie rodzicow ciotek czy sasiadów pt bo pasuje, nikt nie obiecywal ze bd bosko pieknie i gladko ... ale kurde chyba zadne z nas nie przypuszczało ze bd az tak CHOLERNIE ciezko ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja rok po bardziej zakochana
niż rok przed, ponad 7 lat razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo tak niestety
z mężczyznami już jest... my jesteśmy 3 lata po ślubie i też różnie bywało i bywa. do tego mamy dziecko (16 miesięcy ma córka) i jak ona się pojawiła to dopiero była jazda. mieliśmy wtedy taki kryzys że do rozwodu dzielił nas mały kroczek. aż nie chce mi się tego wspominać. też jest kiepsko z tym seksem. kochamy się jakieś 2-3 razy w miesiącu i tyle. ja już mu kiedyś mówiłam że ochota kobiecie rodzi się w głowie i że nie bardzo mam ochotę gdy on pyta "to co pokochamy się?" tylko bym wolała żeby jakoś tak inaczej zaczął - i co? i dupa! wczoraj znowu wyleciał z tym pytaniem więc usłyszał "nie" mimo że miałam ochotę. trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sway
Ja też rok po ślubie, i hmm co tu dużo mówić, 8 pierwszych miesięcy sielanka, potem rypnęło bo okazało się że mój mąż ma tendencje do specyficznych rozrywek na czatach ale to inna historia, spakowałam go ale nie miałam serca wyrzucić... przepraszał, błagał, składamy to teraz do kupy i nawet jakoś nam to wychodzi, kochamy się... i musimy strasznie nad tym pracować ale jest coraz lepiej... Więc gdyby wyciąć ostatnie 3 mce nasze małżeństwo z sexem włącznie było na 5+ a teraz hmm walczymy o to żeby kiedyś znowu tak było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna, w podobnej sytuacji
"ja już mu kiedyś mówiłam że ochota kobiecie rodzi się w głowie i że nie bardzo mam ochotę gdy on pyta "to co pokochamy się?" tylko bym wolała żeby jakoś tak inaczej zaczął - i co? i d**a!" Oj, wypisz wymaluj jak u nas :o My też po ślubie. No cóż, ja się pocieszałam tym, że pierwszy rok jest podobno najgorszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrooonka
wg mnie mylnie uwazacie ze to wina slubu, myslicie ze jakbyscie nie mialy slubu to byloby lepiej ? czesto sie slyszy ze kryzysy w zwiazkach pojawiaja sie w 3 , 5 i 10 roku zwiazku, cos w tym jest, my po 3 latach zaczelismy miec siebie nawzajem dosc a po 5 to szkoda gadac bylismy o krok od rozstania, do tego jeszcze wybryk mojego faceta, ale to chyba nami wstrzasnelo przynajmniej nim i doszlismy do wniosku ze na 100% chcemy byc razem, jaskos sie poukladalo ale wg tych "przepowiedni" jeszcze jeden kryzys nas czeka po 10 latach a to juz niedlugo hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość www.www.www
To Was nie pocieszę. U mnie po roku małżeństwa (a 4 latach związku) jest wspaniale. Prawie się nie kłócimy, kochamy i lubimy bardzo. Mąż nie zmianił się po ślubie, nadal się bardzo stara we wszystkich sferach życia. Ale ja trafilam na naprawdę nieprzeciętnego faceta. Nie ma takich wielu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co tak zwalacie na ten ślub
?? to jest tylko formalność i sprawa papierkowa w was tkwi problem bo nie potraficie ze sobą zwyczajnie rozmawiać i się dogadywać , pewnie nie znacie takich pojęć jak wspólna rozmowa, kompromisy, szczerość , otwartość , zaufanie. Dobrze ktoś napisał wyżej zwalacie wszystko na ślub a uważacie, że bez ślubu mogłoby tego nie być? bzdura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara zegarkowa
Ja od pół roku mam kryzys.... Mój mąż nic kurva placem nie tknie w domu. A jak już musi naczynia zmyć to coś mamrocze pod nosem, że znowu musi psrzątać.Mam go dosyć. Po prostu dosyć. I co weekend leciał by tylko do mamusi ( oczywiście ze mną).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasica8787
ale ja ABSOLUTNIE nie zwalam wszystkiego na slub! to bylo by jednynie usprawiedliwienie sie przed wszystkim co sie dzieje w naszym zwiazku ... dla mnie slub sam w sobie to byla po czesci formalnosc i podpisanie papieru ale równiez przesiegniecie przed bogiem (jestem wierzaca wiec dla mnie cos to jednak znaczy) ze nie opószcze, wiec zamknelam sobie te drzwi wolnosci w podejmowaniu decyzji o odejsciu... jasne ze to nie jest tak ze juz po 'ptokach' i trzeba sie mordowac do konca zycia, ale jednak slub zobowiazuje... nie daje Ci tej swobody myslenia ze po pol roku ciaglych klotni po prostu spakujesz manele i tyle Cie widzieli ... nie wiem jest mi to ciezko wytlumaczyc ale dla dzeiwczyn w podobnej sytuacji beda wiedzialy o co mi chodzi ... ja nie wiem w takim razie czy to my zawalamy czy sie wypalamy - ale jesli to to drugie to jak znow 'rozpalic' ogien i porzadnie w zwiazku? ... jestem roweniz przekonana ze zwiazek to koligacja kompromisów, cichych dni, przekonan, umiejetnosci przyznania sie do winy ale równiez szczerosci i milosci bez wzgledu na wszystko- ja to wszystko wiem i rozumiem... ale wrrrrrrrr... coraz bardziej całość naszej małej jednostki spoleczenstwa najzwyczajniej zaczyna mnie draznic zamiast zmieniac sie w cos pieknego :| myslimy o dzieciach.. tzn myslelismy, teraz jakby oboje wiemy ze chyba powinnismy sie powstrzymac bo to nie jest odpowiedni moment, choc oboje bardzo pragniemy zostac rodzicami, nad sercem góre bierze rozum ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula z nad morza
cóż, ja miałam rocznicę dosłownie parę dni temu :) u mnie sytuacja wyglądała tak - przed ślubem 2 lata razem, trochę przejść, wspólne mieszkanie razem. zaszłam w ciążę, co przyspieszyło nasz ślub o parę ładnych lat (byliśmy zaręczeni już od długiego czasu, ale z obrączkami się nie spieszyliśmy). wszelkie nieporozumienia o nieumyte gary czy skarpety wędrujące po mieszkaniu przerobiliśmy wcześniej, przed ślubem. kłóciliśmy się po ślubie tylko i wyłącznie o dziecko, a właściwie o to, że on się bał małej ( z mojej winy, ale to inna historia ). z seksem jest różnie, obecnie mamy mały problem, mój kochany często dochodzi za szybko, ale nie robię z tego tragedii, bo nie potrzebuję zawsze mieć orgazmu, żeby seks był dla mnie satysfakcjonujący. wychodzimy z założenia, że jak jest coś nie tak, to od razu na spokojnie to sobie wyjaśniamy, nie obrzucamy się błotem, nie obwiniamy się, a gdy ( tak jak teraz ) mamy trochę problemów to robimy wszystko, żeby się nie kłócić. o rozwodzie pomyślałam i powiedziałam raz, gdy nasza córka miała kilka tygodni. myślę, że spokój i rozmowa oraz umiejętność obiektywnej oceny sytuacji jest kluczem do udanego małżeństwa. no i miłość, bo bez niej ani rusz. autorko, to smutne, co opisujesz. może za bardzo zabiegasz o męża ? bo z tego co piszesz to odnoszę wrażenie, że on ma wszystko głęboko, a Ty próbujesz za was dwoje. powinnaś sobie też odpuścić, niech on się postara. nie inicjuj zbliżeń, nie wchodź z nim w dyskusję, czasem go olej. przećwiczyłam to przed ślubem i to na prawdę działa. ciężko jest, ale skutkuje. mnóstwo siły Ci życzę. jeśli oboje na prawdę się kochacie, to będzie dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pewnie ma jakąś na boku
proste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasica8787
paula z nad morza - tylko problem jest taki ze jak ja odpuszcze to on juz wogole pojdzie po bandzie i wtedy moge zniknac :( ... ehhhh... a tego nie chce, ja wiem ze ja rowneiz nie jestem idealna ale przynajmniej sie staram - i to nie jest samouwielbienie nasza relacje przeciez widac na zewnatrz i kilka bardzo bliskich mi osob zauwazylo ze to raczej relacja ja -> on a malo kiedy odwrotnie :( A jesli powiem mu o seksie - ba i to ile razy cos tam napominałam... ale on wtedy uwaza ze 'podcinam mu skrzydla jako dla faceta' i po sprawie:| a ja na prwde zawsze stara sie mowic o tym bardzo delikatnie zeby mu wytlumaczyc ze to zadna tragedia ze nie dochodze 10/10 razy kiedy uprawiamy seks .. ale efekt jest taki ze od roku przy nim doszłam jakies 2 razy!!! ... ehhhhhh... i jak grochem o sciane, ja mowie ze moze cos zmienimy jakos bedziemy probowac to ten mi wyjezdza za w takim razie on dla mnie juz pewnie nie jest facetam - o zgrozo :| ps. wiem ze nie ma kochanki... wiem tez ze mnie nie zdradzal i nie zdradza ... choc czasem ze wstydem musze przyznac ze chciaabym aby tak sie stalo - wtedy sytuacja sama by sie wyjasnila i bylby swiety spokój ... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna, w podobnej sytuacji
kasica, mnie załamuje to, że mąż mi non-stop robi kąśliwe uwagi, które w dodatku najczęściej polegają na zupełnie absurdalnych zarzutach. Np. proszę go, żeby zerknął na umywalkę w łazience, czy nie zostawiłam zużytych wacików do demakijażu. I słyszę "nie zostawiłaś - rzuciłyby mi się w oczy, bo najczęściej i tak ja muszę je po tobie sprzątać".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fvsdf vsf
"ja już mu kiedyś mówiłam że ochota kobiecie rodzi się w głowie i że nie bardzo mam ochotę gdy on pyta "to co pokochamy się?" tylko bym wolała żeby jakoś tak inaczej zaczął - i co? i d**a!" skad ja to znam:P powiedzcie skad im sie biorą takie teksty :|

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mi mała z domu
ja jestem w sumie ponad 3 lata po slubie, 7 lat razem... ale smiejemy się z męzem, że jesteśmy jak Pan i Pani Smith:) prawie dosłownie;) ale miłość goraca jak lawa:) i żyć bez siebie nie można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajak kojak
sorry,ale problemy w pracy i mieszkanie gdzieś kątem u kogoś mogą się poważnie odbić na związku i to wcale nie są błahe sprawy wiele kobiet, których mężowie mają bardzo stresogenną pracę narzeka, bo niestety odbija się to na życiu domowym nie lubię u nikogo nocować, bo nie mam właśnie tego komfortu pustki za ścianą i nie uprawiam wtedy seksu, nie wiem, jak by to wyglądało na dłuższą metę na pewno nie chciałabym mieszkać u kogoś, już wolałabym całkiem oddzielnie sorry za taką brutalność,ale moim zdaniem w ogóle nie wiesz, co się z nim dzieje i jak to wszystko znosi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula z nad morza
kasica, nie rozumiem, jeżeli przestaniesz się starać to wszystko się rozleci i Ty dalej masz zamiar ciągnąć to za was dwoje ?! przy takim układzie to jak dla mnie, wasze problemy się nie skończą ! Wiesz jak to wygląda z perspektywy tych słów ? ŻE ON ROBI WSZYSTKO, ŻEBYŚ OD NIEGO ODESZŁA, BO ON SAM NIE MA NA TO ODWAGI !!! Kochana, sama odpowiedz sobie na pytanie - czy jest sens ciągnąć taki związek ? Bo gdyby mój mąż zachowywałby się tak długi czas tak strasznie, to mimo dziecka i ogromnej miłości wykopałabym z życia i serca. Nie jesteś jego ścierą, masz swoją godność. Na miłość boską, jesteś kobietą, powinnaś promienieć dumą, a nie być deptaną !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zuzkai ja
Rok po ślubie a ja mam ochotę wziąć rozwód, albo przynajmniej wyjechać na jakis czas. Od kiedy jestem w ciaży mój jaśnie wielmozny małżonek NIC nie robi w domu. Pranie, gotowanie, prasowanie i sprzatanie tylko na mojej głowie. Pan przyjdzie z pracy i siada przed tv i na tym jest koniec. Przepraszam obiad jeszcze zje... Dodam, że oboje pracujemy... OD niedzieli przestałam gotować, sam niech sie karmi, ale sprzątać muszę, bo nienawidzę bałaganu. Idę w poniedziałek do gina, niech da mi l4 i jadę do rodziców, bo to chyba nic nie da jak bedziemy siedzieć na kupie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zamaist
Prawda jest taka że sami doprowadziliście oboje do takiej sytuacji. Mieszkanie kątem u rodziców to gotowy przepis na kryzys. Wiadomo że człowiek nie ma tej prywatności i intymności jakiej potrzebuje. Co to za seks gdy za ściana ktoś może słuchać, żadna przyjemność. Zamiast żalić się , pomyśl jak się szybko wyprowadzić. Bo w takich warunkach czeka was szybko rozwód, a póki co bawicie się w małżeństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna, w podobnej sytuacji
W przypadku Autorki to jest może dobra recepta. Ale my mieszkamy "na swoim". I co? Podobnie. Aha, uprzedzając pytania, przed ślubem mieszkaliśmy razem z półtora roku. Autorko, zrób kalkulację plusów i minusów... Ja zrobiłam i wyszło mi, że na razie to małżeństwo jest i tak na plus... bo łatwiej we dwójkę niż samemu... Możliwe, że Tobie wyjdzie minus...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pytanie: czy uważacie, że po ślubie kobiety/mężczyźni mniej się starają o swoją "drugą połówkę"? Jeśli tak to jak sądzicie, dlaczego tak się dzieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna, w podobnej sytuacji
bo tak niestety --> przesłałam mojemu mężowi fragment Twojej wypowiedzi (ten, że ochota kobiecie rodzi się w głowie). Dzięki! Może wreszcie załapie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia8787
Po 4ro godzinnej (!!!) rozmowie, sprawa naszego 'pseudo małżeństwa' ruszyła do przodu, na ile - nie wiem, które to podejście - nie wiem, na jak długo - nie mam pojęcia... mam nadzieje że nie skończy się jak zawsze tj po msc przejdzie jemu/mi/nad nadgorliwe i 24godzinne bycie miłym... Od czasu rozmowy coś się ruszyło... nawet kilka razy (!!! tak, tak - KILKA RAZY kochaliśmy się :D) sama w to nie wierze, ale sam przemyślał i pow że mam racje, nasze życie łóżkowe wygląda jak ludzi po 50tce (nie obrażając nikogo... ), fakt faktem nie doszłam, musiałam sobie pomóc jak on wyszedł do łazienki, ale myślę że małymi kroczkami możemy daleko dojść... Poza tym rozmawiałam, z nim o tym że nasi bliscy widzą co sie z nami dzieje i w naszym związku, że inaczej z sobą rozmawiamy i inaczej się do siebie odzywamy - inaczej -> czytaj skaczemy sobie do gardeł ... wtedy on usiadł, pomyślał i powiedział "nie dobrze.... skoro my tego nie widzimy a widać to na zwenątrz" ... hahaha myślałam że się uduszę ze śmiechu - to o czym ja do cholery od kilku miesięcy nawijam jak powalona?!?!?!?!?! ale niech będzie... ważne, że ogóle do niego g dotarło - to już mały sukces :) ... p.s. to ze mieszkamy z teściami chyba nie powinno nam specjalnie przeszkadzać ... mamy osobne piętro, z osobnym wejściem, osobną łazienka, mini kuchnia plus 3 wielgachne pokoje tym nasza sypiania z łóżkiem king size ... wiec nie wiem, kto wg mojego męża miałby nas usłyszeć - tzn pewnie gdybym się postarała to pół osiedla stanęłoby na nogi - ale bez przesadyzmów :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×