Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość OsamotnionaWtłumieLudzi

Toksyczny dom, usamodzielnienie się...ale jak ?

Polecane posty

Gość OsamotnionaWtłumieLudzi

Wielu łatwo się o tym mówi...ja mam 20 lat i jedyne co słyszę non stop od toksycznych rodziców to ciągle powtarzane zdanie ''odciążaj nas, a jak coś Ci nie pasuje to weź ślub i się wyprowadź''. Odciążaj...dostałam się na studia, kierunek ''Zarządzanie'' (wcześniej studiowałam Technologię żywności i żywienie człowieka w Rzeszowie- mam świadomość, że to była ''lepsza przyszłość'', ale cierpię na chorobę Crohn'a... jest to choroba autoimmunologiczna, przewlekłe zapalenie jelit... niestety z jej powodu nie mogę pracować jako inżynier technologii i byłam zmuszona zrezygnować). Na dodatek mimo, iż uczelnia na którą się dostałam jest prywatna, ja nie będę musiała płacić za studia ani złotówki- dostałam się na darmowe jako jedna z 7 ''wybitnych'' w moim roczniku i jako jedna z 3 na moim kierunku. Co mi z tego? Gdy studiowałam w Rzeszowie rodzice byli dumny i gotowi łożyć miesięcznie 1000 złotych, żebym mogła się tam utrzymać. A teraz? Studia zaczynam w swoim miejscu zamieszkania. Nic nie płacą za nie. Jest odciążenie? Jest, ale dla nich to za mało. Czuję się jak zamknięta w klatce. Spisali mnie na straty i nie chcą dać ani złotówki NA NIC ( będziesz miała stypendium osoby niepełnosprawnej plus zasiłek pielęgnacyjny i ma Ci starczyć na wszystko) Czym jest to WSZYSTKO? Bilet miesięczny na 2 albo nawet 3 linie ( mam kiepski dojazd z domu na uczelnię), opłaty za telefon, za internet...nagle zaczęło się mega oszczędzanie na mnie na wszystkim. Niby, że jakbym została w Rzeszowie byłabym coś warta i warto byłoby inwestować, a teraz jestem warta mniej niż zero w ich oczach. Na głupią kurtkę prosiłam od lutego... teraz dostałam 100 złotych z tekstem ''Resztę sobie dołożysz''...A jak potrzebowałam książkę do psychologii ( swoją drogą znalazłam tańszą, używaną i zamiast 150 kosztowała 90 zł) to już był problem... wyzywanie od leniwych gó****r to standard ( to nic, że miałam świadectwo maturalne na 5.3 i wysoko zdaną maturę). Moja samoocena leci na łeb, na szyję już od dawna. Jestem w związku od 2 lat. Mój partner ma 25 lat tytuł inżyniera informatyki, ale, że nie jest programistą to ciężko mu o dobrą pracę(zarabia 1600 złotych niestety nie w zawodzie pracując non stop na 3 zmiany, a czasami i 16h... o częstych 12h, sobotach i niedzielach za które dostaje ochłapy nie wspomnę)...chciałabym się usamodzielnić, ale jak? Nie chcę by On wyjechał do Warszawy beze mnie, bo oszaleję sama w domu. On jako jedyny we mnie wierzy i bardzo mnie wspiera, nie miejcie mi za złe zatem, że chcę by był na miejscu, obok, bo zwyczajnie go potrzebuję. Z nim też nie mogę wyjechać bez ślubu, ale na ślub też nie mam skąd wziąć pieniędzy. Czuje się przytłoczona- zawiodłam rodziców, więc nie zasługuję na nic ( chciałam odkładać w tym roku na dobry aparat fotograficzny, co zostało wyśmiane...jak mam pieniądze mieć jakieś to mam sobie za nie funkcjonować i kupować potrzebne rzeczy, a nie odkładać na przyjemność- jakby już nic miłego nie należało mi się od życia) nie bardzo mam z kim porozmawiać o tej toksycznej sytuacji w domu...pokój ''Nadziei'' moich rodziców, mojej młodszej siostry (obecnie licealistka, w planach farmacja) został odmalowany, na jej potrzeby jest zawsze (119 złotych na żółte trampki convers...nie skomentuje ...ale są śmiertelnie potrzebne i na nie są pieniądze)...jestem zmęczona...mój dom jest toksyczny, a mam problem z wyrwaniem się z niego- z powodu młodego wieku i choroby, która nieco utrudnia mi życie i w oczach potencjalnych pracodawców właśnie z jej powodu bywam skreślana...tak było i ze stażem w urzędzie pracy i z pracą w punkcie ksero...jedynym moim marzeniem jest wyjechanie...siostra mojego partnera obroniła licencjat ( zresztą pisany z moją pomocą, bo o moim schorzeniu) i wyjechała do pracy do warszawy. Jedyne co mi zostało to przeboleć jakoś rok, uczyć się jak najlepiej i wierzyć, że siostra mojego mężczyzny wypatrzy jakąś pracę dla mojego niego będąc ''NA MIEJSCU'' ...wtedy gotowa jestem zmienić uczelnie i wyjechać z nim...ale jak usamodzielnić się na ten rok i jak sobie radzić z tą paskudnie toksyczną sytuacją? Nie weźcie mnie za nienormalną, ale nie dając rady podupadłam psychicznie tak mocno, że korzystam z pomocy psychoterapeutki, psychiatry...niewiele to daje jednak, bo nieczęsto mogę do niej jechać. Przyjmuje w innym mieście i niestety tylko prywatnie...wizyta niestety 70 złotych(nie doliczyłam do tej kwoty kosztów pociągu, a do października póki co płacę normalną stawkę, bez zniżek). Czuję się przytłoczona, za dużo już tego wszystkiego...nie czuję się kochana, ani potrzebna komukolwiek, a z domu, mam czasem wrażenie, najchętniej by mnie wyrzucili...Czy może mi Ktoś jakoś pomóc, coś poradzić? Może któraś z Was miała podobne doświadczenia i znalazła sposób aby jakoś się wyrwać, przestać przejmować ? Każda rada, nawet prosta jest dla mnie na wagę złota... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hikl678
WEZ SIE ZA ROBOTE I NIE PIERDOL

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
Jestem nieomal przekonana, że nie specjalnie przeczytałaś co napisałam, a poza tym- daruj sobie wulgaryzmy- nie pisałam tutaj po to by mnie obrażano, więc jeśli stać Cię tylko na wypowiedzi na takim poziomie lepiej nic nie pisz i zapomnij o istnieniu tego tematu. Dziękuję za uwagę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A nie możesz zamieszkać ze swoim chłopakiem? Odpoczełabyś psychicznie( no, chyba, że mieszka on ze swoimi rodzicami)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
Kaja jest tak jak piszesz- niestety z tak niskimi zarobkami nie jest on w stanie wynająć samodzielnie mieszkania i mieszka w domu rodziców- sam też nie ma lekko, chciałby coś podnająć z kumplami ale wszystkich wywiało mu po całej Polsce, a część już żonata i dzieciata :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KLAPCIOPAPCIO
nie bardzo rozumiem w jaki sposob zawiodłas rodziców? tym, że zmieniłaś kierunek studiów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
KLAPCIOPAPCIO dokładnie w ten właśnie sposób- okazałam się nieambitna (nieważne, że mogłabym skończyć ten kierunek, wydać na tu masę ich pieniędzy i NIE MÓC po nim pracować ..lekarka powiedziała jasno ''jeśli chcesz, studiuj to sobie jak Ci się podoba, tak hobbystycznie, ale pracy po tym mieć nie będziesz, bo żaden lekarz nie zaświadczy, że wolno Ci pracować w tym zawodzie)...stąd zmiana...po prostu siła wyższa...no ale zawiodłam ich w ten sposób... i stałam się ''tą gorszą''

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziwni są ci twoi rodzice, jakby moje dzieci miały kiedyś takie oceny, to stanęłabym na głowie, żeby skończyły studia. I jeszcze byłabym z nich dumna. Szukajcie oboje pracy w duzym miescie, bo tam jest łatwiej. Na początku możecie wynająć tylko pokój, a nie całe mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
Kaju u mnie po prostu widzi się człowieka wyłącznie przez pryzmat jego osiągnięć...zarządzanie, no niby wujek WYBITNIE skończył na tej samej uczelni na której ja zaczynam...ale On był WYBITNY..ja podobno już nie jestem...to smutne, ale i tak bywa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
A wynajęcie pokoju BEZ ŚLUBU...cóż...przekonania moich i jego rodziców są nieugięte...można by się postawić...ale kosztem spalenia za sobą mostów...Czy warto aż tak...dzieci mogłyby nie mieć dziadków...trochę szkoda im to zabierać...a na ślub stać nas będzie dopiero NAJWCZEŚNIEJ za dwa lata niestety...a bez niego nie mamy szans wyjechać...no chyba żeby na 3 miesiące wakacji...ale jechać i tak żyć? To jest równe z wypisaniem się z rodziny, ze złamaniem przyjętych zasad w naszych domach...Nasi rodzice to tradycjonaliści w kwestiach mieszkania razem..w sumie nie jest to jakieś złe, nawet myślę, że dobre i poprawne...ale fakt : w tej trudnej sytuacji..bardzo ograniczające pole działania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ty poprostu przestałaś wierzyć w siebie i rodzice chyba po tobie za bardzo pojechali. Bądz silna, stanowcza, pokaż,że wiesz co robisz, to może i rodzice zmienią zdanie i pomogą ci finansowo. A jak nie, to chyba mozesz podać ich o alimenty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjjjooojjjjoooo
Wspolczuje trudnej sytuacji. CHyba nic nie moge doradzić ale utwierdzić w przekonaniu że masz dobry plan: że musisz wytrzymac chwile, potem może się uda przeprowadzić. Zazdroszcze takich dobrych wyników :) Powinnaś być z siebie dumna i wierzyć, że z taką wiedzą daleko zajdziesz. Szkoda że nie możesz robić tego co zaczełaś przez chorobę.. A co z jakąś dodatkową pracą? Studujesz dziennie czy zaocznie? A może jeszcze jakieś stypendium? np socjalne lub naukowe od następnego roku? Dobrze, że masz takiego chłopaka, ktory Cie wspiera :) Nie wiem czy Cie pocieszy moja historia ale w dużym skrócie: nie stać mnie było na studia poza moim miastem, mogłam studiować tylko to co oferowało moje miasto, dziennie, dostałam się na kierunek humanistyczny, na 1 roku dostawałam stypendium socjalne, potem tez naukowe, to bylo kilka late temu :) studiowalam w 2003-2006, w sumie ze stypendium dostawałam ok 550 zł razem - to było coś dla mnie! mieszkałam z rodzicami ale ponieważ mieli problemy finansowe musiałam się dokładac do opłat. Moja rodzina zawsze było szczesliwa i zgrana, zaczelo sie robic gozej, jak zaczely sie problemy finansowe. Dokladalam sie do domu ale chcialam tez miec cos dla siebie, dawalam np 300 zł wiec te 250 bylo na moje potrzeby, potrafilam nawet odlozyc z tego ale pod koniec miesiaca rodzicom znowu brakowało wiec pytali czy dołoże się, mowilam że co prawda mam te 200 odlozone np (z 2 miesiecy np) ale chciala bym cos miec odlozone, moja mama zaczynama sie klocic ze mna ze musze sie dokladac, albo mowila: to pozycz oddam z nastepnej renty, i nie oddawala bo jak zapytalam mwoila" no ale ty z tego jeszc i zyjesz" bylo mi strasznie ciezko, balam sie co bedzie jak skoncze studia, jak sie skonczy stypendium, marzylam zeby sie wyniesc, liczyłam wtedy ze wystarczy mi 2 tysaca (o ja naiwna) zeby wynajac mieszkanie i zanim znajde jakas prace - razem z chlopakiem ktory mial tez trudna sytuacje bo tez ale tylko socjalne dostawal i dokladal sie mamie Z moja mama stracilysmy dobry kontakt,czesto sie klocilysmy, to bylo straszne, z jednej strony bylam zła na ta sytuacje z drugiej bylo mi szkoda rodziny, rodzenstwa bo w sumie jesli nie ma co do garnka wlozyc - nie mam sumienia trzymac na koncie tych 300 złotych odlozonych.. błędne koło. Jak nie mialam jzu nic na koncie a mama chciala na dom i mowilam ze nia mam to sie obrazala i nieodzywala dlugoo.., zdarzalo sie ze nie jadlam 2 dni, np na smiadanie chleb posmarowany jakims serkiem, kolejny dzien tez na sniadanie to samo, dopiero na 3 dzien byl obiad Naprawde myslalam ze nigdy nie bedzie lepiej Ale po styudiach moj chlopak znalazl prace (nauczyciel, wtedy dostalam za etat poczatkujacego nauczyciela, caly etat 800 zł..) na zastepstwo, jak sie skonczylo wyjechal za granice, po 3 msc ja dolaczylam do niego. Z tamtad pomagalismy naszym rodzinom wiec chyba moja mama zrozumiala ze wtedy kiedy nie moglam to naprawde nie moglam, a jak moge to pomagam. Mieszkalismy 4 lata tam. Przez ten czas naprawde odbilismy sie od dna. Jak sobei teraz przypomne te czasy.. Teraz mieszkamy w Polsce, pracujemy, nasze rodziny tez jakos zaczely wiazac koniec z koncem, troche czasy sie zmienily, jesl troche lepiej. Z mama mam bardzo dobry kontakt, nie wracamy nigdy w rozmowach do tamtego okresu, wiem ze nie bya sobą, to wszystko z rozpaczy i biedy, strachu o przyszlosc.. Mam nadzieje ze za kilka lat tez ten obecny okres będzie dla Ciebie tylko złym wspomnieniem.. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam słów na Ciebie
Nie zgodzę się z tym co piszesz autorko. To że zdecydowałaś się na studia zamaist iść do pracy to Twój wybór, sama też zdecydowałaś sie na zmianę profilu studiów. Jesteś dorosła i w wieku w którym mogłabyś utrzymywać się sama. Nie dziwię się rodzicom że inwestują w młodszą córkę...ty teoretycznie jesteś w wieku w którym kiedyś już się zakładało własne rodziny, pracowało, miało dzieci... Piszesz że nie masz kasy, że rodzice nie pomagają....a chodzisz prywatnie do psychologa dojeżdżając pociągiem... Mogłabys przecież poszukać lekarza przyjmującego na NFZ zamiast wyrzucać w błoto kasę której Ci brakuje. Narzekasz że nie masz kasy na aparat fotograficzny....akurat dla mnie to fanaberia a nie coś niezbędnego do życia Piszesz że masz chorobę Crohna....ale to chyba nie wyklucza Cię całkowicie z rynku pracy ? Nie piszesz nic na temat jak póbowałaś pracować czy dorobić sobie w wakcaje.... Sorry laska ale ja po skończeniu liceum całe wakacje pracowałam jako opiekunka dla dzieci mimo że byłam jedynaczką, rodzicom powodziło się nieźle....po prostu czułam że powinnam pracować by ich odciążyć i by mieć na swoje drobne wydatki Toksyczny dom ? ty nawet nie wiesz co to jest toksyczny dom. Bluźnisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiktaki
Osamotniona, slub cywilny kosztuje okolo 100pln. Koscielny mozecie wziasc pozniej. Z tego co piszesz jestes madra i zdolna osoba. Moze zacznij dawac jakies korki. Musisz sie usamodzielnic i uciec z tego piekielnego domku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
Hmm...nie wiem co to toksyczny dom... Matka lecząca się na depresję...że niby lekarz prywatny...cóż w mojej okolicy odwiedziłam KAŻDEGO nieprywatnego... nie interesował ich pacjent- czas to pieniądz więc masz nie więcej niż 10 minut... a moje problemy są mocno złożone i zakorzenione w dzieciństwie...od dziecka musiałam SPEŁNIAĆ WYMAGANIA, zasługiwać na miłość ocenami, które później po prostu zwyczajnie przestały mieć znaczenie..praca wakacyjna...cóż chciałam, nawet mogłam mieć...dwa lata temu wakacje w szpitalu, bo ropień, rok temu ospa wietrzna i dwa miesiące w szpitalu (bardzo ostry rzut) w tym roku spadki żelaza - brak tolerancji na leki doustne znowu miesiąc w szpitali...dodatkowo ciągłe zapadanie na infekcje, bo ciągle obniżona odporność...stypendium socjalne...chciałabym ale nie dostanę- zarobki rodziców o kilka złotych przekraczają wymagane NISKIE ZAROBKI, które obligują do stypendium socjalnego...cóż czuję się jak wieczny bezużyteczny problem, który chciałby być widziany, wspierany i kochany...i nie nazywany problemem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam słów na Ciebie
Dokładnie to pomyślałam: piszesz że nie stać was na ślub....chyba nie stać was na wesele, bo na ślub cywilny to by was było stać....tylko czy aby myślenie o ślubie w sytuacji gdy nawet nie masz skończonych studiów i nie potrafisz się sama utrzymywać ma sens ? dwudziestolatka bez skończonych studiów i chrzani o ślubie i toksycznych rodzicach....jesteś jeszcze bardzo niedojrzała ile w ogóle lat jesteś z tym chłopakiem że już myślisz o ślubie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
w tym roku niewiele brakowało a dzisiaj też byłabym w szpitalu...znowu ropień...na szczęście mądra lekarka z Krakowa zareagowała szybko- szybko mnie przyjęła, kazała przyjechać natychmiast jak udało mi się tylko z nią skontaktować i wprowadziła antybiotyk...10 dni leczenia bardzo silnym lekiem...teraz znowu czeka mnie ginekolog...osłabienie po antybiotyku...a leczona nadżerka możliwe, że z powodu właśnie osłabienia doprowadziła do najprawdopodobniej zapalenia przydatków (chyba tak to się nazywa)...nie jest mi lekko...chcę pracować, ale choroba nie pozwala mi na bycie ''bardzo dyspozycyjną osobą'' mimo szczerych chęci... ja naprawdę chcę, szukam, ale nie wszystko jest zależne ode mnie mimo dbania o siebie, regularnego odżywiania, wizyt u lekarzy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
Z chłopakiem jestem dwa lata ... tak nie stać mnie na ślub kościelny i wesele...moi rodzice (jego zresztą też ) nie uznają czegoś takiego jak ŚLUB CYWILNY...dla nich to nie ślub..niedojrzała ? może.. a może po prostu za dużo złego się dzieje wokół mnie i chcę się z tego wydostać zanim już całkiem stracę chęci i wiarę, że czeka mnie jeszcze cokolwiek dobrego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam słów na Ciebie
Skoro rodzina ma problemy i nie stać ich na utrzymywanie Ciebie w nieskończoność to trzeba było zamiast iść na studia szukać pracy. Masz 20 lat a nie 15, nie jesteś dzieckiem o które rodzice muszą dbać. Wiele osób w tym wieku jest już samodzielnych. Skoro wiesz że nie możesz liczyć na pomoc rodziców to należy ten fakt przyjąć do wiadomości i zacząć liczyć na siebie. Taka przyspieszona lekcja dojrzewania. Ty wolisz za to narzkać na to jakiś masz podłych rodziców i żalić się psychologom. Psychologowie nie rozwiążą za Ciebie problemów finansowych. Studiując skazujesz siebie i rodziców na kolejne lata problemów finansowych.....a z momentem uzyskania dyplomu wcale nie masz pewności że nadal nie będziesz w punkcie wyjścia: czyli bez pracy i pieniędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiktaki
no to masz dwa wyjscia.... albo starasz sie o rente, albo o alimenty od rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
Czy Ty nie rozumiesz, że ja nie mogę nie studiować ? Że czymś takim jestem skazana na wieczne utyskiwanie? Co Ty wiesz na temat zasługiwania na miłość i wiecznego pokazywania, że naprawdę warto zwrócić na ciebie uwagę łaskawie chociaż na 5 minut? Co wiesz na temat mojej choroby, jej specyfikacji i problemów oraz trudności jakie nastręcza? Łatwo Ci mnie obrażać i wyzywać od niedojrzałych...ale zastanów się...TY MOGŁAŚ PODJĄĆ PRACĘ- ja każde z tych wakacji spędziłam pod kroplówkami. Chciałam pracować dorywczo szukać pracy, moje miasto nie jest duże, bez studiów NIKT MNIE NIE CHCE... chciałabym studiować zaocznie, ale wtedy 350 nie moje co miesiąc, a skąd je wziąć jak nawet w głupim sklepie z ciuchami nie nie chcą ? Właśnie z powodu ''braku pełnej dyspozycyjności'' ? Czy ty czytasz co ja do Ciebie piszę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam słów na Ciebie
Naprawdę nie mogę pojąć Twojego toku myślenia. Nie masz pracy, zawodu....a myślisz że problemem jest toksyczny dom....i jedynym rozwiązaniem jest jaknajszybszy ślub i wyrwanie się z niego..... Mogę zrozumieć że choroba komplikuje Ci życie....ale czy ze studiami czy bez...nadal będzie z Tobą..... Pogubiłaś się w tym wszystkim i nie widzisz co jest priorytetem w tej sytuacji....wygląda na to że chcesz rozwiązać problem podcinając gałąź na której siedzisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nioonka
czesc Osamotniona. sluchaj podobna sytuacje ma moj facet.. niestety jego rodzina jest tez toksyczna. matka jego nie szanuje ani jego ani tym bardziej mnie. nigdy niczego nie dostal od rodzicow bo ojciec pijak a matka jeszcze chce wyciagac od niego pieniadze. ja jestem z niego dumna ze jest samodzielny, dorabia za granica. uwazam ze tacy ludzie jak ty czy on beda mieli dobra przyszlosc bo juz od malotala jestescie samodzielni. takze glowa do gory moze wezcie kredyt na slub na pewno to by duzo zmienilo ja mam zamiar za rok sie kajtac. wiem ze mojemu facetowi tez moze byc przykro z powodu takich nieodpowiedzialnych rodzicow.. ;/ ale dzieki temu wiem ze on bedzie dobrym mezem i ojcem. kwestia czasu przetrzymaj to jakos!! pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjjjooojjjjoooo
NIe przejmuj sie zlosliwymi opiniami. Ja Cie rozumiem, a wiem tez, że stres powoduje duze problemy zdrowotne (u mnie wtedy zdiagnozowano zespol jelita drazliwego - przelatywalo przeze mnie jedzenie, nawet jesli to byla tylko kilka kanapek dziennie, zrszta glodu nie odczuwalam) Nie wiem na czym polega Twoja choroba, pewnie jest duzo powazniejsza niz ta moja (ktora od tamtego czasu juz sie nie pojawila, zesp. jelita drazliwego ma sie caly czas tylko jesli nei ma stresu jest uspiony) ale na pewno stres nie pomaga.. Wiec pomysl o swoim zdrowiu i staraj sie nie martwic tylko zyc myslą ze bedzie lepiej a do "nie mam slow" > myslisz ze wszedzie tak latwo o prace? ludzie miaszkaja w miescinach gdzie chocbys chciala pracowac miesiac za 200 zlotych (taki glupi przyklad) to i tak cie nie wezma bo nie ma gdzie! normalnie nie ma miejc pracy, nie ma mozliwosci, nie ma tez takich jak opiekunka (ja tez szukalam dluzo wteyd po studiach zanim wyjechalismy i nic! NIC! mialam jzu licencjat wiec do sprztaania mnie nie chceli, do sklepu tez, sprzedawalam kosmetyki avonu jako konsultantka, zeby miec kilka groszy - jakies 50 zł miesoecznie mialam z tego) My n aslub dopiero za granica zarobilismy, ale no moja siostra ktora caly czas zyje w Polsce i tu pracowala, ciezko za marne pieniadze ale zawsze cos, udalo sie jej ze ja sie dokladalam z zagranicy wiec ona mogla swoje odkladac - sama odlozyla na slub, nawet jej maz zbytnio sie nie doazyl bo dluzo nie mial pracy, odlozyla 8 tys, chyba z 4 lata to odkladala i zrobila skromny slub. wiec ze dla Ciebie to teraz nie mozliwe ale chodzi mi o to, ze sie da :) kiedys przyjda dobre dni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
Ale ze studiami może być jednak łatwiej nie uważasz? Mam je ZA DARMO dzięki dobrym ocenom, nie mogę nie skorzystać. Nie chcę być zależna finansowo i ciągle poniżana i wyzywana od najgorszych choć nie widzę powodu tego co mnie spotyka? Powiedz mi DLACZEGO I PO CO? Od 9 roku życia jestem zostawiona samej sobie i rzucona na drugi plan...no pierwsze świadectwo z paskiem zrobiło wrażenie, przez moment byłam kochana i ważna...ale 4-5 i siódme już nie !!! Moja młodsza siostra to oczko w głowie rodziców- dla niej jest na wszystko... ja nie proszę o wiele, ile mogę odkładam i kupuję sobie sama, żeby właśnie NIE OBCIĄŻAĆ DOMOWEGO BUDŻETU..ale mam 20 lat i przewlekłą chorobę, która BEZ STUDIÓW właściwie skreśla mnie niejako na rynku pracy ...nie chcę etykiety bezużytecznej istoty ludzkiej...CHCĘ SOBIE RADZIĆ, bo wiem, że mnie na to stać!!! Nie jestem głupia...po prostu nie chcę być ciągle poniżana, czy to tak ciężko pojąć? Nie poniżam ludzi wokół siebie, szanuję ich, staram się im pomagać, choć mam świadomość, że im ciągle mało ...czy szacunek do mnie i jakakolwiek pomoc to tak wiele? Jakby nie patrzeć w końcu jestem ich dzieckiem prawda? Nie z mojej winy jestem chora i nie z mojej winy z tego powodu mam problemy, poważne problemy...z pracą, życiem i własną przyszłością...na domiar złego jak matka potrzebuje darmowego psychologa to ja jestem najlepsza do słuchania i radzenia jej przez 3 godziny...ale jakby co..jeśli ktoś w tym domu jest najgorszy to ja...pytam się z JAKIEJ RACJI? Ja ze swojej strony daję tyle ile mogę..pewnie i tak więcej (bo ja się przejmuję choćby tymi problemami mamy i to też nie odbija się na mnie najlepiej) Mieszkam wśród egoistów, którzy rozpaczliwie potrzebują naiwnego altruisty, którego można wykorzystać lub kopnąć tyłek w zależności od humorków..i mam tego serdecznie dosyć, szukam tu POMOCY, PORAD, a nie oceniania..nie piszę by być oceniana...nie obchodzi mnie kim w waszych oczach jestem: głupią kretynką, czy mam pecha...nie masz mi nic do powiedzenia oprócz nazywania mnie niedojrzałą? to proszę nie mów mi nic bo to serio nie pomaga ..w sumie to nic nie daje....nie podoba ci się moja osoba to proszę nie patrz na ten temat, popatrz na inny a o tym zapomnij...ja szukam tu wskazówek ludzi dojrzalszych, bogatszych w doświadczenie życiowe ode mnie...a nie sędziego który będzie mnie oceniał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjjjooojjjjoooo
autorka nie chce wyjsc za maz tylko po to, zeby uciec z domu. Domyslam sie ze jest tak jak u mnie bylo: wiedzialam ze z tym facetem chce spedzic reszte zycia a wyjscie za maż, pojscie na swoje traktowałam jak koniec klopotow rodzinnych-domowych wiec im szybciej tym lepiej, tez marzylam o tym zeby sie wybniesc z domu. Ta rozłąka z rodzina tez na nasze relacje dobzre wplynela. Moja siostra powiedziala mi ze wtedy jak wyjechalam (pogodzona z rodzicami) moja mama plakala przez kilka dni.. raz powiedziala tacie ze przez to wszysto musialam wyjechac zeby miec na start. U nas tez rodziny nei zabradzo byly by nastawione dobrze nabycie ze soba bez slubu ale wyjechalam do niego i w sumie nie bylo innego wyjscia - tam mieszkalismy razem, po ponad pol roku odlozylismy na slub, po roku mielismy go :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twoja choroba nie pozwoli Ci pewnie na normalna pracę. Powinnaś pracować w domu... Szkoda, że masz takich rodziców:( Współczuję... Nie wdawaj się w dysputy z osobami, które nie chcą zrozumieć fatalności twojego położenia. Gdyby nie choroba wszystko byłoby oczywiste... ale niestety..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam słów na Ciebie
Chcesz rady to napisałam licz na siebie, usamodzielnij się. Skoro sama widzisz że rodzice są niewydolni a mama sama ma problemy z psychiką to niby na czyją pomoc liczysz ? Piszesz o świadectwach z czerwonym paskiem i załugiwaniem na miłość...dziewczyno Ty masz 20 lat, nie jesteś małą dziewczynką z podstawówki... Jedyne co możesz zrobić to szukać środków finansowych na własne utrzymanie: stypendiów, dodatków socjalnych ewentualnie dodatkowej dorywczej pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OsamotnionaWtłumieLudzi
jojoo- dziękuję, że chociaż mnie nie znasz nie wyzywasz mnie od leniwych darmozjadów czy rozpaczających niedojrzałych nastolatek...moja choroba..no tak trochę poważniejsza...stan przewlekły, nie do wyleczenia, wiesz czemu? Bo na dzień dzisiejszy nauka jeszcze nie wie właściwie co powoduje tę chorobę...zakwalifikowana do chorób cywilizacyjnych, powiązanie z za późno rozpoznanym helicobakterem...tworząca ogniska zapalne głównie w jelicie cienkim, ale na dobrą sprawę obejmuje cały układ pokarmowy....w roku maturalnym wyobraź sobie na 4 miesiące przed maturą zapadłam na helicobakter plus nadżerki na dwunastnicy...przez 2 tygodnie ledwo chodziłam... 25 tabletek DZIENNIE BRAŁAM...po ospie przez 5 miesięcy mój organizm był całkowicie rozregulowany...Crohn to paskudztwo, nawet dobrze leczony daje popalić...zazdroszczę drażliwego jelita- to troszkę łatwiej opanować mimo iż też nie należy do łatwych i przyjemnych chorób...Crohn jest nieprzewidywalny i nie do ogarnięcia...no bo jak ogarnąć coś co nie wiadomo co powoduje... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjjjooojjjjoooo
koncze pisac o sobie ;) chcialam tylko pomoc podobnym przykladem i happy endem w moim przypadku. mam madzieje ze Tobie tez sie ulozy, trzeba czasem czasu, i jak nic innego nei pozostaje, uzbroic sie w cierpliwosc. Zycze wytrwalosci :) Pomysl, jak dobrze ze masz swojego chlopaka! pewnie jest wiele osob takich jak Ty, takich jak ja kiedys, tzn z podobna sytuacja a nie maja kompletnie nikogo na kim moga sie wesprzec - moze to tez jest po cos to cale cierpienie teraz - po to, zebyscie z chlopakiem kiedys stworzyli dobry zwiazek (jak to moj maz powiedzial kiedys o swojej styuacji: "dzieki moim rodzicom wiem jaki nigdy w zyciu nie bede, czego nigdy w zyciu nie zrobie" Dobrze ze macie siebie :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×