Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość blu-butterfly

uderzył...

Polecane posty

Gość blu-butterfly

po 5 latach prawie szczesliwego związku- (różnie bywało)- rok temu 1-szy raz mnie zostawil. Jakoś się zeszlismy po miesiącu. Ale z dnia na dzień coraz gorzej traktował. Kiedyś tak bardzo zakochany tak... tak prawdziwie. Teraz zaczęło się lekko- od debilek i kretynek. Aż usłyszałam "suko" podeszlam zła jak .... a on oszalał. Rzucal mną jak mu sie podobalo, dusił... A teraz czuje sie urażony i uważa że to moja wina. 3 dni temu zrobił to samo. Płakał i mówił że go nie krzywdzę fizycznie ale psychicznie- bo jak mną rzucił o ścianę to bluzgałam tak jak kobiecie nie wypada. Bo uciekając powiedziałam że matka go szacunku zapomniała nauczyć. A ja... czekam... nie wiem na co. Aż przejdzie szok? aż napisze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kolo ma problem z wlasna samoocena - jak z nim zostaniesz przejdziesz prawdopodobnie piekolo;/ zsatnow sie czy chcesz zobaczyc jak wyglada pieklo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gg3h3
kiedys w szale cie zabije

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
problem lekki z samooceną ma... jest niższy ode mnie i boli go to. kiedys był nieśmiały i zbyt wielu przyjaciół nie miał. Teraz jest inaczej a i on jest inny. Tylko boli że to byl ten przy ktorym czułam sie najbezpieczniej na świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość angela2202
wiem jak sie czujesz. moj facet stosuje przemoc psychiczna.. wyzywa od szmat itp a pomimo to nie potrafie odejsc , boje ze kiedys uderzy ale ta mysl i tak nie daje mi motywacji zeby odejsc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tam gdzie wchodzi przemoc konczy sie milosc a rozpoczyna, co najwyzej, wspoluzaleznienie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
oj angela jak dobrze Cie rozumiem. Kiedyś jaka byłam twarda, jak zawsze mówiłam. Żaden facet mnie nigdy nie obrazi a co dopiero jak uderzy. Odchodzę w pół sekundy. Hehe i po 2 razie jak rzucał mną i dusił odeszłam ale jak bardzo chcę wrócić to tylko ja wiem. Oczywiście nie piszę ani nie dzwonię... ale jak bardzo chcę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echzycie :(
a macie dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
POR - cos w tym jest... wiecie co... heh wstyd pisać. najłatwiej się wygadac obcym. Przez wiele lat prosilam moją mamę aby odeszła od mojego taty który ją bił. Byłam na nia zla ze sie mnie nie słuchała. A sama co robię... jestem debilką jednak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
w 5 miesiącu stracilam więc nasz syn jest aktualnie w niebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echzycie :(
miałam podobnie - kiedyś, ale miałam dziecko i dla niego postanowiłam zostać... Tobie radzę - uciekaj, bo będzie tylko gorzej :( przykro mi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
eh życie- nie przestał bić? i staralas się doszukiwać że "on jednak mnie kocha" ? i o zgrozo potrafilaś sobie coś wyszukać co wskazywało że kocha?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echzycie :(
u mnie to bardzo skomplikowane, młoda byłam, chciałam wierzyć w miłość... zawsze go tłumaczyłam - mój pił do tego :( ale uparcie dla dziecka trwałam później pojawiło się drugie... moja miłość przepadła gdzieś, ale dzieci, dom, firma... czy przestał bić? tak a wiesz kiedy? wtedy, kiedy poznałam kogoś innego, mój Pan przypomniał sobie, że mnie "kocha" zrobił się dobry i troskliwy ale ja już nie kocham, chociaż nadal mieszkamy razem, a raczej obok siebie teraz dbam o siebie, jestem kochana długa historia wylałam morze łez, nie przespałam mnóstwo nocy i szukałam w nim tej miłości do mnie :( po każdej grandzie, nie patrząc w lusterko bo nie poznawałam w nim siebie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysle ze terapia mozeby mogla ci pomoc - bo najwidoczniej nie rozliczylas sie z wlasna przeszloscia dlatego popelniasz te same bledy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko. Nie ma co czekać - wierz mi, będzie tylko gorzej, skoro to już nie pierwszy raz. Ja wyprowadziłam byłego męża z domu po tym, jak podniósł na mnie rękę (przysłowiowa kropla). I odetchnęłam z ulgą. Zaczęłam żyć. Jestem z kimś, na kim mogę polegać, kto liczy się ze mną, komu mogę ufać. Dlaczego odbierasz sobie szansę na bycie szczęśliwą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
właśnie to mnie boli we mnie samej. Że tak bardzo wierzyłam w siebie, że siebie szanuję że żaden facet mnie nie skzywdzi. i nagle zobaczyłam jak bardzo siebie sama oszukiwałam. Że to jaką myślałam że jestem diametralnie się różni od tego jaka jestem. I chyba standardowo głupie zalożenie... że nikt mnie nie pokocha tak jak on... i przeglądałam tutaj wiele tematów zanim odważylam się napisać i czytalam i wiem że nie wolno tak mysleć. Tyle razem przeżyliśmy... i od tak nagle mój "anioł stróż" stał się moim katem. Terapia... może właściwie... czemu nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
Damascenka... myślę że dlatego tutaj napisałam. żeby sie przekonać że to nie ja jestem winna... bo każdego dnia myślę gdzie ja popełniłam błąd. i właśnie chyba po prostu potrzebuję rozmowy. Nie chcę odbierać sobie tego szczęścia. A że mamy wspólnych przyjaciół to nikt się nie chce udzielać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echzycie :(
Ty nie jesteś winna - NIC nie ma na jego usprawiedliwienie... będzie Ci wmawiał winę, siebie wybielał, obyś w to nie uwierzyła uciekaj póki nie ma dzieci - przeżyj swoje życie w psychicznym spokoju - życzę powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyjaciele? Nie chcą się udzielać, bo co, bo znają i jego i ciebie? Kochana, nie zasługują na to miano. To obserwatorzy, tchórze. Żebyś musiała rozmawiać z anonimowymi osobami w sieci... Ta, przyjaciele... :-o Uciekaj, dziewczyno, zanim wrak człowieka z ciebie zostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
wrakiem narazie się czuję... wiem że to minie. No przyjaciele tak o nich myslałam do tej sytuacji. Każdy z nich sie tłumaczy " wiesz znamy Ciebie i jego no i taka sytuacja nie oczekuj że się od niego odwrócimy, nam nic złego nie zrobił a nie chcemy mu obrabiać dupy" chyba wlasnie to mnie zdolowalo. Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę ale aktualnie w szpitalu walczy o życie wiec słabo ja obarczać moimi problemami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdrowia dla przyjaciółki a Ty postaraj się to zakończyć. Wiem, że to trudne. Naprawdę to wiem. Z tamtymi ludźmi też można się pożegnać na stałe - co ci po nich?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mooniaa786556io0
zajeb mu i ty. Z półobrotu jak chuck norris, albo z czachy na Zidana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A że mamy wspólnych przyjaciół to nikt się nie chce udzielać...-tak nie postepuja przyjaciele...oni staraliby sie z Wami obojga rozmawiac ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ilekroc czytam o tym,przed oczyma mam pewien widok-kobieta zalana krwia,obok niej placzace dziecko,ktore blaga ,blaga"mamo powiedz,ze to on Ci to zrobil-powiedz "...a ona placze ...i policjantowi,ktory przybyl na interwencje mowi,ze nic sie nie stalo ... ...............czlowiek stojacy obok jest taki bezsilny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co z tymi przyjaciolmi to jest roznie. Natura ludzka poprostu podpowiada nam zeby dbac o wlasna dupe za przeproszeniem. Moj (byly) kumpel bil swoja dziewczyne odkad sie do niego wprowadzila praktycznie. Zawsze mi sie zalila ( z nia przyjaznie sie do tej pory) i za kazdym razem gdy wyciagalam do niej pomocna dlon czy to po to zeby probowac z nim rozmawiac, krzyczec czy zabrac ja pod wlasny dach, ona i tak do niego wracala a ich klotnie byly zwalane na mnie! Wszystko bylo moja wina bo ich sklocam ze soba tak? Przynajmniej wedlug niego. Az ktoregos razu na jakiejs popijawie znow probowalam z nim rozmawiac, jakos do niego dotrzec, a on MNIE uderzyl w twarz, na jego nieszczescie moj facet mu oddal z nawiazka. Potem miedzy kumpela, a tym kolesiem zaczelo sie robic jeszcze gorzej, on normalnie zmienil sie w jakiegos tyrana. No i dziewczyna w koncu sie odwazyla znow przyjsc do nas po pomoc. Pomoglam sie jej wyprowadzic od niego , zero kontaktu maja ze soba, ja z nim tez zero, z nia przyjaznie sie dalej bo zmadrzala, przyjela pomoc. Ale nie dziwie sie tym, ktorzy nie chca sie w takie sytuacje mieszac, to nic przyjemnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
a no zapomniałam napisać.... pracujemy razem. A więc każdego dnia jak go widzę cos we mnie pęka. Na zewnątrz uśmiechnięta udaje ze mnie to nie rusza, ale potem... więc nie tak łatwo uciec... byłoby znacznie latwiej gdybym go nie widywala....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blu-butterfly
Zielona to co napisałaś jest.... aż zbyt obrazowe.... tak szczerze dało mi do myślenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×