Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość my_aneurysm

Jak wyleczyć się z beznadziejności zaszczepionej przez rodziców?

Polecane posty

Gość my_aneurysm

Od małego słyszałam tylko ciągłą krytyką, żadnych pochwał. Zawsze tylko "nie nadajesz się", "nie uda ci się", "nie poradzisz sobie". Bałam się zgłaszać na lekcji, zawsze mi się wydawało, że nic nie umiem, nawet jeśli umiałam. Gdy przynosiłam bardzo dobre świadectwo na koniec roku to słyszałam tylko "nauczyciele ci podwyższają oceny z litości". Zawsze mówili tylko jaki to X czy Y jest świetny, a ja beznadziejna. Z czasem coraz bardziej w to wierzyłam. Zdałam bardzo dobrze maturę, ale stwierdziłam, że to pewnie przypadek. Dostałam się na bardzo dobrą uczelnię, ale uznałam, że sobie nie poradzę więc poszłam na prywatną. W pracy nie przyjęłam awansu bo stwierdziłam, że nie poradzę sobie na bardziej odpowiedzialnym stanowisku. Czy da się kiedyś z tego wyleczyć, czy zawsze będę przekonana o swojej beznadziejności, unikająca wyzwań, szukająca najprostszej drogi? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość francice mejor
to trudne, jestem z podobnego domu, sama chyba nie zmieniłabym sie, pomogły mi wiele zmienić w sobie osoby, które spotkałam, przyjaciele, chłopak, którzy jako pierwsi mówili mmi, że jestem ładna, mądra, zdolna, że dam radę itd. zmieniłam się bardzo choć ciągle jeszcze muszę walczyć z niską samooceną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość my_aneurysm
Dzięki za odpowiedź, ja czuję, że tylko dzięki mojemu chłopakowi żyję. Kiedyś chciałam popełnić samobójstwo, nie widziałam dla siebie szans, na szczęście spotkałam jego i on mnie trzyma na tym świecie. Ale i tak nie potrafię w siebie uwierzyć na tyle, żeby cokolwiek osiągnąć. Mam wrażenie, ze nigdy nie będę kimś znaczącym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie neguje
ja rowniez tak mialam i do dzis cokolwiek nie zrobie to i tak czuje ze zrobilam zle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Ja bylam kiedys w identycznej sytuacji. Do tej pory mam alergie na porównywanie mnie do innych. Ja dopiero bede zdawać mature ale juz jakis czas temu zaczelam z tym walczyć. Ja proponuje Ci wpisanie w google "rozwój osobisty", "jak odnieść sukces w zyciu" albo jakies podobne hasło. Ja bardzo Ci polecam np blog michała pasterskiego albo błogową grupę samorozwoju. I jeszcze ksiazke toksyczni rodzice. Mi na poczatku bylo bardzo trudno i nadal mam pewne problemy ale jest i tak tysiac razy lepiej niz kiedys... Nie przejmuj sie niepowodzeniami. Mi nie udawało sie dziesiątki razy a i tak dalej próbowałam... I na prawde widze po sobie różnice. I jeszcze polecam motywujące cytaty oraz książki "żyj z pasją" i tym podobne :) pozdrawiam :) pamiętaj nie wazne jakie bylo Twoje dotychczasowe życie. Liczy sie tylko chwila obecna bo to za pomocą podejmowanych dzis decyzji np czy bedziesz sie rozwijać itd tworzysz swoją przyszłość. Masz wybór- poddać sie albo pracować nad sobą i odnieść sukces:) życzę wszystkiego co dobre :) jeśl masz jakies pytania ja tu jeszcze pozniej albo jutro zajrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość francice mejor
rozumiem to, nic tylko dziękować rodzicom:( mimo, że od dawna żyję na własny rachunek, winię ich za to i wiem, że będę inną matką dla mojego dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość my_aneurysm
Nie wiem co robic - bardzo Ci dziękuję! Na pewno zajrzę na ten blog, postaram się też zorganizować te książki. Nie mam nic do stracenia, a chcę coś zmienić. Ja winię swoich rodziców dopiero od kilku lat, wcześniej to ja czułam się winna wszystkiemu, czułam, że jest złym człowiekiem. Wszystko zrozumiałam dzięki mojemu bratu, który od lat nie utrzymuje z rodzicami kontaktu. Chciałabym kiedyś zostać matką, ale... no właśnie. Boję się, że nie dam rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość francice mejor
głowa do góry, też zajrzę na ten blog, ciągle muszę nad sobą pracować i czasem spadam na dno wraz z moimi komplekasami i bezradnością, chciałabym być bardziej przebojowa i nie przejmować się czyjąś krytyką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Ja moze nie chialam sie zabić ale mialam myśli typu "jak by to bylo gdyby mnie nie bylo.....". Teraz coraz lepiej poznaje siebie i zaczynam odkrywać radość życia :) czasem jest tak ze jestem szczęśliwa tylko dlatego ze żyję :) a pomyśleć że jeszcze niecałe dwa lata temu mialam siebie za mniej niz zero i tak nienawidziłan swojego życia ze zylam nie swoim życiem ale nałogowo czytalam książki bo chcialam uciec od rzeczywistości.... Takze wszystko jest możliwe. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość my_aneurysm
Trochę mnie podnieśliście na duchu, bo wiem, że jest jakaś ucieczka z tego bagna. Nie mówię, ze mną też jest lepiej niż kiedyś. Mieszkam z chłopakiem, ktory jest moją ostoją, kiedyś musiałam być z rodzicami cały czas i wysłuchiwać jaka to jestem beznadziejna. Niestety, to, że jedno dziecko się ich wyrzekło niczego ich nie nauczyło, robią wszystko by stracić kontakt też z tym drugim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Na tym blogu ludzie opisują swoje zmagania z problemami życia codziennego i o swoim rozwoju planach itd. Na blogu michała pasterskiego natomiast macie konkretne rady na wiele tematów np organizacja czasu, jak nie przejmować sie opinia innych (np rodziców) itd :) a na chomikuj jest ta książka bożeny figarskiej jest swietna mozesz przeczytać na próbę jak sie spodoba i jak bedziesz chciala to mozesz kupic :) ja mam zamiar tak zrobić :) na prawde jest swietna niezwykle inspiruje do życia pełną parą, do odejścia od wegetacji i rozwinięcia skrzydeł :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość my_aneurysm
Bardzo Ci dziękuję :) Tego mi właśnie trzeba, wyjścia z tej pieprzonej wegetacji i wiary w siebie. Ile można chować się za innymi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
A odnośnie obwiniania - ja podchodzę do tego co mnie spotkało ze po prostu "tak miało byc". Ze Bóg tak chcial i to jest moja życiowa lekcja. I szczerze powiedziawszy im wiecej rozumiem tym latwiej mi sie zyje. Po prostu wychodzę z założenia ze te doświadczenia maja mnie nauczyc miłości do samej siebie bez względu na to co powiedzą inni ludzie. Obwinianie innych stawia mnie w pozycji ofiary. Ja nie chce być ofiarą. Chce skorzystać z lekcji jaką daje mi życie i żyjąc zgodnie z Bogiem być panią swojego losu. :) ps wcale nie jestem katoliczką ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość my_aneurysm
Mam nadzieję, że nauczę się takiego podejścia jak Twoje :) Ja wyszłam z obwiniania o wszystko siebie, teraz obwiniam rodziców, może kiedyś uda mi się spojrzeć na to wszystko z dystansu, bez takich toksycznych uczuć jak gniew, złość, żal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie wiem co robic...?
Spokojnie :) uda Ci sie zobaczysz:) ja dwa lata temu nawet nie śniłam ze bede miec takie podejscie jak teraz.... Heh czasem trzeba dotknąć dna zeby miec sie czego odbić do góry czesto to powtarzam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×