Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość galopujaca z wiatrem25

mąż przy porodzie

Polecane posty

Gość galopujaca z wiatrem25

czy ktoras z Was zdecydowala sie nie miec meza przy porodzie? a czy to bedzie w porzadku wobec meza miec go tylko na czas skurczow a na faze parta,na ten ostatni etap go wyprosic zeby czekalk pod drzwiami i dopiero po przecial pepowine? wstydze sie przed mezem siebie z rozkraczonymi nogami krzyczaca i do tego wiem ze on bedzie zagubiony i mi nie pomoze,w bolu nie pomaga mi obecnosc drugiej osoby? czy jestem nienormalna? czy lepiej juz dac mezowi spokoj i wogole nie brac go na porod?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I sama nie wiem :(
bardziej bedziesz krzyczec przy skurczach rozwierających niz partych zatem zostaw meza na caly czas porodu. bynajmniej ja tak mialam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B4fg
rodzilam dwa razy = pierwszy raz sama, drugi z mezem. moge powiedziec taj -niewiele rejestrujesz podczas porodu - skurcze, rady poloznych i slowa lekarza - to co wokol sie dzieje umyka... wiec ja nie zwracalam zupelnie uwagi na meza, nie byl mi tam specjalnie przydatny ani nie przeszkadzal... -za duzo zamieszania z tym wychodzeniem i wracaniem na przeciecie pepowiny (zreszta wtedy bedziesz przeciez wlasnie lezec "rozkraczona"..i lozysko urodzic jeszcze musisz wiec znow go wyprosisz? albo wszystko albo nic osobiscie polecam -jesli maz ma taka chec- porod rodzinny. on stoi obok Ciebie wiec niewiele 'drastycznych' rzeczy widzi, krzyczec nie musisz pzeciez (skad wogole taki pomysl), skupiasz sie na parciu i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość galopujaca z wiatrem25
pytam bo ciekawi mnie wasze zdanie -czy to bedzie zenujace i nie w porzadku wobec meza jak bedzie musial wyjsc na czas "wychodzenia dziecka na swiat" a pote tylko przyjdzie przeciac pepowine? czy juz przesadzam myslac ze to bedzie troszke takie wykorzystywanie go i potraktowanie przedmiotowo,wyproszenie za drzwi na czas parcia...? jak on moze sie poczuc? ale ja napradwde wole bez meza znosic ten ostatni etap,wiem ze gorzej sie skupie jak bedzie mnie trzymal za reke albo stal obok bezradny na czas lzejszych skurczow jego obecnosc bylaby mila...no i chce by przecial pepowine,a on nie ma zdania-dopasuje sie do mnie,zrobi tak jak bede chciala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość galopujaca z wiatrem25
B4fg - dziekuje za Twoje zdanie,ciekawe czy ktos jeszcze napisze co o tym sadzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfsfeef
Moj maz juz przezywa , ze bedzie dziecko, a jestem dopiero w poczatkowej ciazy. Kupil juz prawie wszystko do pokoju dzieciecego, nawet obrazki na sciany, ja mowie,ze za wczesnie a on szleje i kupuje, nie moze sie dziecka doczekac. Bardziej sie na dziecko cieszy niz ja. Nie wyobrazam sobie rodzic bez niego i sie nie wstydze go wogole, ale jesli komus maz przeszkadza to nie bierz i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ks. robak
Nie odbierz tego źle, ale piszesz: " ...wstydze sie przed mezem siebie z rozkraczonymi nogami krzyczaca..." - hmm...a powiedz mi jak zrobiliscie dziecko ? leżeliście obok siebie trzymając się za ręce ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi zostało 29 dni do porodu i postanowiłam(postanowiliśmy choć mąż nie pewnie:D)że będzie ze mną przy porodzie.Ja zdania na pewno nie zmienię i siłą Go zaciągnę na porodówkę:D Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ks. robak C.D.
wtedy też musiałaś się rozkraczyć, no i może nie krzyczałaś ale postękać musiałaś :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grysikowapanienk
mój byl ze mna caly czas. przez 16 h meczylam sie ze skurczami pod oxytocyna niestety dziecko sie nie obnizalo i skonczylo sie cc. ale powiem Wam ze nikt mi tak nie pomógl jak mąż. Wsparciem byl, pocieszał w strachu przed cc, i pomgalał pomagał pomagał. POLECAM rodzic z mezem,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój mąż był przy porodzie,oboje nie wyobrażaliśmy sobie,że może być inaczej.Bardzo mi pomagał swoją obecnością. Przecinał pępowinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze mąż jest obok ciebie a nie przed Tobą żeby patrzał się w krocze i wątpię żeby położne bawiły się w wołanie Twojego męża na dany etap porodu To dzieje się tak szybko że nie ma czasu na takie zabawy Spytaj go czy chce być i tyle jeśli chce być to nie zabraniaj mu tego poza tym to naprawdę fajne uczucie że można rodzić teraz razem. Myślę że jak spróbujesz to nie pożałujesz :) Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem ja
Ja miałam właśnie tak, jak Ty byś chciała: Cały czas był przy mnie, a na czas samego parcie, te paręnaście minut wyprosił go personel, po czym już przy szyciu krocza był z powrotem. Nawet pomagał położnej przenieść mnie na łóżko. Żałuję, że nie było go cały czas, ale położna bała się, że to jego trzeba będzie ratować, a nie mnie :)Jeżeli będzie drugie, to również będę chciała by przy mnie był. Choćby po to, by zobaczył jakie to cierpienie. A świadomość, że jest i trzyma za rękę naprawdę była bardzo miła. I w sytuacji porodu zanika pewnego rodzaju wstyd, więc wówczas się nie przejmujesz co on tam widzi. A poza tym on ma stać obok Ciebie, a nie zaglądać jakie masz rozwarcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tammta
A ja z mezem miałam taki układ ze on moze w kazdej chwili wyjsc jak poczuje ze ten widok to dla niego za wiele i ja tak samo - jak bedzie mnie krepował to go wyprosze. I nikt nie bedzie mial zalu. No ale ostatecznie ani sam nie wyszedl ani ja go nie wygoniłam. Bardzo sie ciesze ze byl ze mna, mialam super wsparcie :) no i tez jakby cos zle poszło to zawsze jest ktos kto patrzy lekarzom na rece...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamusia synusiaaaaa
moj mąz był przy mnie caly czas, wychodził z sali gdy: polożna masowała szyjke lekarz przychodzil sprawdzic rozwarcie na samo parcie tez kazałam mu wyjsc bo nie wydaje mi sie komfortowe powiem krotko nie tak sobie wyobrażałam porod ;-( nie bylo fajnie i przyjemnie a ze bylo dlugo to ile sie dalo mąz byl ze mna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż był ze mną i nie wyobrażam sobie żeby miało go tam nie być. Podawał mi wodę, masował plecy i biodra, pomagał na piłce i pilnował mnie jak byłam w wannie. Skurcze parte to pikuś przy całości. Kiedy położna powiedziała, że mam przeć bo widać już włoski - odpowiedziałam jej " yhm, akurat, napewno " - wtedy mój mąż zjrzał w krocze i powiedział że naprawdę widać już włoski ( a córka miała ich mnówstwo ). Dla mnie to żaden wstyd nie był, a dla męża nic dziwnego, czy też obrzydliwego - jest ratownikiem górniczym i nie takie rzeczy na oczy widział, więc pewnie dlatego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...aaa powiem jeszcze coś... Była też dziewczyna, która nie chciała rodzić ze swoim mężem tylko szwagrem. Historia była taka, że z mężem coś się nie ukladało i choć pojawiał się w szpitalu ( byłyśmy tydzień na patologii ) to ona chciała rodzić z mężem swojej siostry. Dla mnie SZOK. Rozumię siostra, mama, kiedy akurat chłopa nie ma, ale szwagier. Później szła plota, że to może jego dziecko :P:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja rodzilam 2x
ale w zyciu bym meza na porodowke nie wziela Ja nie wiem o co wy tych mezow tam wleczecie - nieraz rozne rzeczy przy porodzie sie dzieja m.in zrobi sie kupe :P i maz to zobaczy :P jak dla mnie cos okrponego!!! Mnie moj lekarz gin przy pierwszym dziecku ( bo tez wpadalam na ten poroniony pom ysl jak wy , zeby maz byl przy porodzie) powiedzial, ze jako lekarz nie poleca towarzystwa meza przy porodzie poniewaz jest on tam zbedny a jako mezczyzna zdecydowanie nie poleca bo potem bardzo czesto rzutuje to na zycie sexualne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FGQ2T4BGFVD
Rodziłam 7 miesiecy temu i ... powiem tak... nie sądziłam,ze taka ulge może dawac skiskanie bliskiej osoby podczas skurczy-POLECAM OBECNOSC MĘŻA!!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlasnie zapytalam męza o to czy załuje ze byl przy porodach. (przy pierwszym caly czas a przy drugim polozne wyprosily go na czas parcia i wolaly na przeciecie pepowiny - w sumie dla mnie nie bylo roznicy czy byl w trakcie parcia czy nie, bo skupiłam sie na PARCIU ) Zapytalam sie czy czuje do mnie jakas awersje, obrzydzenie i takie tam ... on sie na mnie popatrzyl jak na głupka i powiedzial "przeciez Ty rodziłas moje dzieci !!!" i to mi wystarczylo. Wiec jesli macie problem z mezami, partnerami czyoni po porodzie beda miecdo was awersje to znaczy ze to cioty a nie mezczyzni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autork ludzie są różni,i kobiety nie chcą mieć męża przy porodzie,boją się i mężowie nie chcą z różnych powodów.Poród to naprewno nie zbyt piękny widok i nie wiem czy sama chciałabym go widzieć,a mąż twardo widział wszystko od początku do końca,łącznie z cięciem pępowiny-i nie stał mi za głową.. Jedyne co wam zostaje to porozmawiajcie ze sobą,powiedz mu szczerze czemu nie chcesz aby był z tobą,czego się obawiasz,może on też ma jakieś wątpliwości i chce się zapytać?To tylko wasza decyzja co zrobicie.Jeśli chcesz znać moje zdanie-mąż był przy porodzien,żeby rozwiać ewentualne wątpliwości-nadal traktuje nnie jak kobietę a nie krowę rozpłodową.Jego obecność cholernie mi pomogła-rozmawiał z położną kiedy ja byłam nieprzytomna,trzymał nerkę bo mi było niedobrze,podawał wodę,pomagał w oddychaniu przy skurczu,i wogóle był dla mnie ogromną podporą psychiczną,na pocztku nie chciałam by był,potem zgodziłam się żeby stał przy głowie ale że miałam długi i ciężki poród to miała szczerze gdzieś kto gdzie stoi i co tam widzi,w największym kryzysie mogli mi wprowadzić na porodówkę wycieczkę szkolną:P Jestem dumna z męża że zachował zimną krew na takie widoki,że nasze relacje się nie zmieniły,że czynnie uczestniczył w narodzinach swojego syna,że czuł się bardzo ważny,potrzebny,pomocny i doceniony.I ten niezapomniany widok,kiedy położyli mi synka na brzuchu a mąż zaraz zaczął go całować,dotykać i płakał gorzej niż ten noworodek:) Przemyślcie to,porozmawiajcie szczerze,teraz się obawiasz a jak się zgodzisz-to potem powiesz żę było warto..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamiętam jak mąż rozmawiał z dzieciatymi kolegami o obecności przy porodzie,jeden kolega powiedział mu że był przy narodzinach córki i to była bardzo dobra decyzja,nie wyobrażał sobie tego inaczej. Mąż po porodzie powiedział że przypuszczał jakie to ciężkie i męczące zadanie,ale nie sądził że aż tak,i ma szacunek dla kobiet za takie poświęcenie i cierpienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alercia
moj strasznie chiał byc bo pierworodna i ogólnie był ze mna w fazie skurczów dawał mi otuchy żartował i stawał na głowie zebym nie cierpiała ale gdy przyszły ostatnie skurcze zrobił sie blady i usmiech mu znikł z twarzy nie dlatego ze przeraził go widok porodu ( jest ratownikiem medycznym )wiele widził ale przezywał ze nie moze mi pomoc ze cierpie Nie chiałam żeby ze mna rodził i nie załuje ze sie nie gdodziłam wypróznienie krew pot i łzy moga wywołac mieszane uczucia lepiej jak juz widzi swoja ukochana i dziecko szcesliwe bez bółu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja rodziłam bez męża (stał za drzwiami i wszedł, jak już urodziłam). Nie potrzebowałam go na sali, wystarczyła mi zaufana położna. I wiem, że jemu też to odpowiadało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A położna i lekarka, które były przy mnie, stwierdziły, że dobrze robię. Facet, który jest nieprzygotowany psychicznie do porodu, a zmuszany przez żonę, może mieć potem problemy przy zbliżeniach. Kobiety, które były przy mnie dawały mi dużo wsparcia i ufałam im.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamciuchna
Mirabeelka - dla położnych to oczywiste, ze wolą, żeby kobieta była sama, często jest wtedy przerazona, zagubiona, mozna na nią krzyknąć, olać ją itp. A mąż patrzy na ręce, pilnuje, nie pozwoli się źle odezwac i to dla wielu połoznych nie jest wygodne. Zależy na kogo się trafi. Nie wyobrażam sobie, żeby mojego męża nie było, gdy ja rodziłam na porodówce były 3 inne rodzące, i 2 położne na oddziale, któe latały jak ze sraczką, wobec czego dopóki nie miałam pełnego rozwarcia byłam pozostawiona sama sobie. Gdyby nie było ze mną męża, gdyby nie trzymał mnie za rękę, nie pomagał się przewrócić, nie masował pleców, nie wołał położnej kiedy ja miałam już skurcze parte, a nikogo przy mnie nie byóło to bym się tam pochlastała. Mąż był szczęśliwy, że przecinał pępowinę, nasze życie seksualne jest lepsze niż było, osobiście widzę same plusy. I każda moja przyjaciółka która rodziłą z mężem jest z tego powodu zadowolona. Jeśli nie chcesz męża, weź mamę, siostrę, przyjaciółkę, byle był ktoś bliski, komu ufasz, kto Ci pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam sie. Przy pierwszym porodzie gdyby nie mój maz to lezalabym zostawiona sama sobie. Bo jak go nie bylo przez godzine - nikt do mnie nie zajrzal. A jak juz przyjechal to co chwilektos przychodzil ... pod koniec to on wolala polozne bo mnie juz tak bolalo i zaczely sie skurcze parte bez pelnego rozwarcia ... pomogl mi bardzo. Przy drugim porodzie ja juz wiedzialm jak to jest i nie nastawalam na jego obecnosc. On chcial byc - ale na te 10 minut polozna go wyprosila bo powiedziala ze i tak nic nie pomoze a ja sobie swietne radze. Za to do fazy parcia byl caly czas ze mna - trzymal za reke, pocieszal ... i widzial jak to boli (chociaz pozniej slyszalam jak sie chwalil : :drugi porod to pesta, szybko nam poszlo i nie bolalo jak przy pierwszym" - heh tylko kogo bolalo, jego czy mnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość byujhgfrghjkhgtfrdfghyjk
Ja rodziłam z mężem i zapomniałam, że on tam był.:P Nie myślałam o tym. A przy partych było lepiej. Przy rozwierających się tylko darłam i nie wiedziałam kompletnie co się dzieje wokół. A przy tych skurczach też będziesz rozkraczona i spocona, bo przecież trzeba będzie Cię badac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mogę napisać z punktu widzenia ojca. Byłem z żoną od momentu wejścia do szpitala na odział położny gdzie wywoływane były skurcze. Dziesięć godzin czekania. Potem godzina w pierwszych bólach. Potem już pokój porodowy gdzie pomagałem pielęgniarce. Podawałem gaz znieczulajacy przy skurczach i parciu. Pomagałem przy przestawianiu żony w różne pozycje. Asystowałem anestozjologowi przy zakładaniu znieczulenia w kręgosłup. W końcu byłem na sali operacyjnej z całym sztabem ludzi siedząc zaraz przy łóżku. widziałem sam poród kleszczowy i wybudzanie dziecka. Moja żona nie wyobrażała sobie, aby mnie tam nie było. Poród trwał łącznie 16 godzin. Moim zdaniem każdy facet powinien być przy porodzie. To otwiera oczy na ogrom bólu, który ma kobieta a także uzmyslowia jak ważny jest ten moment.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×