Jem słodycze i chudnę - a więc można

Czytałam wypowiedzi tutaj. Pewne kobiety nie mogą żyć bez słodyczy. Więc dla pocieszenia. Ja schudłam jedząc słodycze. Powiedzmy te słodycze jeśli juz to były wafelki, kinder bueno, pingui. Nie jadłam czekolad, ptasiego mleczka czy michałków (czyli rzeczy nabitych w środku. Ps. Uważam że warunek jest jeden: dużo ruchu i to przemyslanego. U mnie jest to: trening siłowy ok 45min i bieżnia (interwały) 50 min. przy tętnie 170. I to jest absolutne minimum by waga leciała. Po prostu jak wychodzę z siłowni to strój mokry. Cellulitu pomimo słodyczy - brak. Oczywiście pozostałe posilki zdrowe: ryby, twaróg, jaja itp. zadnych fastfoodów, pączków itd.

aha. I trening taki mam minimum 5 razy w tygodniu. A nie po domowemu w żenujacym stylu.

a ja chudlam i do dzis mi sie figurka utrzymuje kiedy jem fastfood, slodycze i to przewaznie na noc :) ja zawsze mowilam, ze sie da :P

ja cie stac na siłke to hasaj a jak kogs nie stac to musi wystarczyć domowa siłka i ograniczenia

Tyle, że tu kobiety wolą się głodzić, niż ruszyć tyłek i każda wymówka dobra. Po prostu wszystko jest możliwe tylko trzeba umieć podejść należycie do pewnych spraw. Mi też się waga utrzymuje, ciało się rzeźbi, wydolność niesamowita. Także nie narzekam.

Siłka droga? Nie rozśmieszaj mnie. Tak jak pisałam każda wymówka dobra.

lektura kafeterii a jakze! trezba to fajowo zaplanowac na kolorowo i zplanem na slodycze http://www.youtube.com/watch?v=D5nb31kinJI