Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gwennie in spe

Chcę żyć pełną piersią - czy to zbyt wiele?

Polecane posty

Gość gwennie in spe

Proszę o spojrzenie z dystansu, którego mi brak. Jest mi źle. Mojego męża i mnie dzieli przepaść jeśli chodzi o wykształcenie. Ja robię doktorat - on bez matury. Kocha mnie bardzo, ale intelektualnie oddalamy się od siebie z każdym dniem. On nie ma żadnych ambicji, planów, mam wrażenie, że przy nim głupieję. Wstydzę się go przed znajomymi z uczelni, jest mi źle :( Z drugiej strony wiem, że on mnie tak kocha jak nikt inny, że wskoczyłby za mną w ogień. Cóż, nie ma na razie takiej potrzeby, jest za to szara codzienność, w której czuję się po prostu smutna i rozczarowana. Czy to wystarczający powód, by odrzucić kogoś, kto kocha mnie całym swoim sercem? Widzę, że nasze wizje życia rozmijają się. On żyje z dnia na dzień, nie ma pasji, nie ma dążeń. Czuję zniechęcenie do tego związku. Chcę być z kimś, z kim będziemy się nawzajem inspirować, zdobywać świat. Czy chcę za dużo? Czy raczej powinnam być wdzięczna za to, co mam - dobrego, wiernego męża, który we mnie wpatrzony i zakochany jak nastolatek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
wypowiedzcie się proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość genowefffa
Masz tylko jedno życie. Nieraz trzeba kogoś skrzywdzić, zeby osiągnąć swoje cele. Tylko czy te cele są warte skrzywdzenia drugiego człowieka? Ciężka sprawa. Postaw sobie pytanie: czy Ty go kochasz, czy tez jesteś z nim, bo jest Ci tak wygodnie? Przemyś cele, jakie sobie postawiłaś - zweryfikuj je. Byc może znajdzie się w nich miejsce dla męża. Ja miałam wielki cel - od lat. Niedawno - po przeczytaniu pewnej książki - nagle poczułam, ze to było moje pragnienie, ale takie nie do końca przemyslane. Że jednak tak naprawde nie tego pragnęłam. Czegos w tym stylu, ale nie do ko nca mi o to chodziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
A ja czegoś nie rozumiem - nie wiedziałaś z kim ślub bierzesz? Nie rozmawialiście o pragnieniach, aspiracjach, dążeniach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no bo przecież.....
nie chodzi nawet o wyksztalcenie, przeciez ktos bez matury moze byc super inteligentny, ale skoro piszesz ze on nie ma zadnej pasji, zadnych zainteresowan to :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość genowefffa
No własnie - wyszłaś za niego, czyli że coś Cię w nim pociągało, był dla Ciebie atrakcyjny. Przypomnij sobie, co to było? Gdzie to jest teraz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafeterancik
a mężuś pracuje ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
Ponawiam pytanie do autorki. Nie wiedziałaś z jakim człowiekiem bierzesz ślub? Okłamywał Cię w kwestii wyobrażeń na temat dalszego życia, w kwestii oczekiwań? Bo jeśli nie, to jesteś bardzo nie w porządku. Wcześniej kochałaś, powiedziałaś "tak", potem jeden tytuł przed nazwiskiem, drugi, a miłość uleciała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
córka rzeźnika - zakochałam się a jeszcze bardziej ogarnęła mnie jego miłość. Nikt mnie tak nigdy nie kochał, jak on, myslałam, że miłość jest tak silna, że wszystko się ułoży. Minęło parę lat i jest jak jest... Sama miłość nie załatwi wszystkiego... Genowefa - trafiłaś w sedno: to pytanie zadaję sobie codziennie: czy mam prawo skrzywdzić go, złamać mu serce? Czy nie jest tak, że moja wizja życia, wizja partnera to zwykła mrzonka, że rozstając się zamieniłabym brylanty na kamienie? Nie jest łatwo odrzucić miłość, choć czasem czuję, że ten związek mnie wciągnął, rozmienił na drobne. Też miałam wielki cel, a w jego obecności czuję, że to się rozmywa, w codzienności, w banalności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
kafeterancik - tak, pracuje - dorywczo. Marna praca, marna płaca. Ciężko mi żyć z kimś, kto nie ma zamiaru się realizować zawodowo, komu wystarczy wegetacja za marne pieniądze bez perspektyw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
No OK, zakochałaś się i co dalej? Długo byliście razem przed ślubem? Zakochanie mija szybko, realizm je przytłacza i to pora albo na MIŁOŚĆ, albo na dalsze poszukiwania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem w dupie ci sie juz poprzewracalo, myslisz, ze jak doktorat zrobisz to swiat podbijesz? Nie rozsmieszaj mnie. Mozesz byc koleja bezrobotna z doktoratem, na utrzymaniu meza robola.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
córka rzeźnika, nie chodzi o tytuły, chodzi o pasję. Czuję, ze on mnie ściąga w dół, nie daję rady być cały czas kołem napędowym. Potrzebuję kogoś, kto będzie inspiracją, kto też chce coś osiągnąć, wybić się. Przy nim zaczęłam wierzyć, że ambicje to wręcz coś złego. Ale ja taka jestem, zawsze byłam! Zawsze miałam ambicje, osiągałam dużo i to właśnie mnie cieszyło, dawało satysfakcję. Mam wrazenie,że on czuje się zagrożony przez moje dążenia i sprawia, że czuję się winna, winna, że chcę kariery.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
genowefffa - pociągała mnie nadzieja, że miłość da nam siłę na osiągnięcie wszystkiego. Każdy obiecuje, on też to robił. Nie dam już rady żyć nadzieją, bo widzę, że on się nie zmieni. Wegetacja mu po prostu odpowiada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
Ale w jaki sposób on niby ogranicza Twoje pasje? Pasję przecież możesz mieć i ambicję, dlaczego on wg Ciebie również musi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
genoweffa - powiedz, jaka książka pomogła Ci zweryfikować Twoje cele? Może tez mnie zainspiruje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
Wygląda na to, że jesteś z tych kobiet, które nie chcą męża zarabiającego mniej od nich, choćby nie wiem jak bardzo je kochał. Masz pasję, ambicje, dążenia - OK, to sobie miej, zarabiaj na tym, rób karierę. Czy mąż Ci tego zabrania? Wydaje mi się, że tu chodzi głównie o to, że się go wstydzisz przed ludźmi z Twojego środowiska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
córka rzeźnika, po prostu czuję się samotna w swoich dążeniach. Zawsze marzyłam o związku, w którym partnerzy mają wspólną wizję, nawzajem się wspierają, motywują. A tu nic z tego. Nienawidzę leżenia przed telewizorem czy surfowania w necie i oglądania idiotyzmów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość genowefffa
Ty potrzebowałaś miłości - on Ci ją dał. Dał Ci wiele miłości, za wiele. Mam wrażenie, ze on kocha za bardzo. Na dodatek powoduje, że masz poczucie winy. To już zakrawa na toksyczny związek. On się czuje zagrożony przez Twoje pasje i ambicje. I dlatego ciagnie Cię w dół. Pisałam, że czasem trzeba kogos skrzywdzić, zeby odnaleźć siebie. Przemyśl wszystkie za i przeciw. Pozostając w tym związku skazujesz sie na wieczną frustracje i niezadowolenie. Odchodząc - na poczucie winy ( z tym powinien pomóc uporać się psycholog, a zresztą ta wina nie do końca byłaby tylko Twoja). Ale odchodząc masz szanse na realizację marzeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
Ale skoro on to lubi, to dlaczego ty robisz to z nim? Czy Cię zmusza? Nie możesz sama realizować wolnego czasu tak jak lubisz/chcesz? wiesz co kochana, ty po prostu się "odkochałaś na to wygląda, i wcale tu nie chodzi o dążenia, bo nikt nie jest w stanie aż tak udawać, on pewnie też nie obiecywał Ci, że będzie magistrem czy astrofizykiem czy Bogowie wiedzą kim jeszcze. Byłaś zakochana, jeśli tylko z tego zakochana ślub wzięłaś to zostaw lepiej męża, bo lepiej nie mieć żony niż mieć taką, która się go wstydzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
wstydzę się - tak. Bardzo. Nie organizuję imprez w domu, nie zapraszam nikogo. Wstydzę się jego błędów językowych, jego braku aspiracji. Nie chodzi tu o wykształcenie - to można nadrobić właśnie pasją, inteligencją, polotem. Nie każdy musi odsiedzieć 5 lat na slai wykładowej, często nic to nie daje. Ale tego kompletnego braku celu nie potrafię zaakceptować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nic dziwnego jak osoba ambitna, wykształcona wiąże się z kimś kto nie ma nawet matury. Przecież takie osoby mają zupełnie inne cele, priorytety w życiu. Rozumiem, że komuś może powinąć się noga i może coś nie pójść ale osoba, której zależy na wykształceniu będzie próbować to nadrobić. Widać twój mąż ma to gdzieś. Nie obchodzi go zdobywanie lepszych kwalifikacji, lepszej pracy, osiągnięcie czegoś w życiu. On powinien związać się z dziewczyną po zawodówce, której jedynym marzeniem jest siedzieć w domu z dziećmi, wtedy żyliby sobie i klepali słodką biedę. Ty potrzebujesz czegoś innego, on ci tego nie zapewni. A jak urodzi się dziecko to ty z noworodkiem będziesz latała do pracy bo on nie ma ambicji wychować dziecka w jako takim dostatku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość genowefffa
Co do ksiązki, która zweryfikowała moje cele - to żadna z tych książek - jak ja je nazywam - parapsychologicznych. To była książka francuskiego autora (nie pamiętam nazwiska - współczesny parlamentarzysta) pt. Gobi. O jego samotnej podróży przez pustynię. Niby nic tam takiego nie było - przemyslenia autora i tyle, ale weryfikowałam marzenia. Teraz marzę o tym samym, ale inaczej:)) A moze Twój mąż zacząłby podzielać Twoje pasje, nie da sie go "zwerbować"? Czy tez juz może tego nie chcesz? Musisz chyba zrobić wielki remanent w swojej głowie. Poukładać wszystko, przemysleć. Daj sobie czas na to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
Powtarzam - rozwiedź się z nim, ale powiedz mu prawdę - sam zrozumie, że jesteście z dwóch różnych światów. Ja Ciebie nie potępiam, ale musisz coś zdecydować. Powiem Ci, jak to u mnie wygląda.Swego czasu podobnie miałam, bo mój mąż jest mniej ambitny niż ja, ze mnie się śmieje nawet, że wiem "masę rzeczy, które do niczego nie są potrzebne" jak np elementy mojej pasji jaką jest wiedza na temat Słowian i kultów politeistycznych. Ale ja lubię to wiedzieć i już, ciekawi mnie to. Chodzę na kursy, warsztaty, uczę się, "lubię wiedzieć" - on ogląda telewizję albo gra na komputerze.Jakiś czas temu myślałam, że go nie kocham, że to było chwilowe, że dwa różne światy...i wiesz co? Wróciłam z zakupów i zajrzałam do pokoju dziecka - siedział na podłodze i układał z nim klocki, a syn był najszczęśliwszy na świecie. I uznałam, że za taki ogrom miłości jaki od męża mamy, za jego oddanie i troskę o nas, mogę przymknąć oko na to, że o sztuce i literaturze rozmawiam ze znajomymi, a do teatru chodzę np. z ojcem. U Ciebie nie musi tak być - może jednak chociaż spróbuj znaleźć w mężu coś dobrego, coś za co go kochasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Panna LL
Autorko ten związek nie ma przyszłości, jeżeli przy nim zostaniesz to z każdym dniem będziesz czuła się coraz bardziej nieszczęśliwa, przytłoczona, zawiedziona a na starość będziesz zgryźliwą osobą, która będzie żyła w przekonaniu, że zmarnowała życie. Twój mąż i ty jesteście z zupełnie innych światów, ja rozumiem, że miłość, że pożądanie ale w życiu codziennym na pierwszy plan wysuwają się inne bardziej prozaiczne sprawy. Rozstańcie się zanim będziecie mieć dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgłodniało
Byłam w podobnym związku, z facetem, który kochał mnie jak nikt wcześniej, nikt tak o mnie nie dbał, nie opiekował się. Byliśmy razem 3 lat, kiedy jeszcze studiowałam, dzielący nas dystans nie był aż tak bardzo "odczuwalny". Wszystko zaczęło się zmieniać kiedy po skończonych studiach rozpoczęłam pracę. Przez 10 h dziennie otaczałam się ludźmi niesamowicie inteligentnymi, świetnymi fachowcami w pasjonującej mnie dziedzinie. Kochałam moją pracę, czułam, że jestem "we właściwym miejscu" takie optymalne dopasowanie, wewnętrzna mobilizacja by pracować efektywniej, rozwijać się intelektualnie. Zakochałam się w takim życiu, gdzie w przerwie na lunch rozmawiało się o innowacyjnych rozwiązaniach wchodzących na rynek, konferencjach o tym kto podjął jakie ( zwykle już kolejne) studia podyplomowe o tym gdzie wybiera się na urlop. To był dla mnie prawdziwy "szok kulturowy" zwłaszcza, że pochodzę z środowiska poPGRowskiego, moi rodzice są po ZSZ, nawet grupa na studiach należała do "najmniej ambitnej na roku". A tu nagle życie takie o jakim zawsze marzyłam. Po pracy czułam potrzebę dzielenia się moim entuzjazmem z facetem. On oczywiście cieszył się z moich sukcesów, jednak ta jego radość zawsze wydawał mi się taka powierzchowna. Nie drążył nigdy podjętego przeze mnie tematu, szybko go urywał by rozmawiać o tym o czym wcześniej o jakiś banalnych sprawach. Mimowolnie człowiek czuje wtedy ogromne rozczarowanie. Mój chłopak zarabiał całkiem dobrze ( 4-6 tys) był naprawdę inteligentny i odpowiedzialny. Nie wykazywał jednak żadnych przejawów samodoskonalenia. Wiele razy namawiałam go na to by poszedł do zaocznego liceum potem na studia. Nie miałam wątpliwości, że poradziłby sobie, jemu się jednak nie chciało, pomimo tego, że weekendy miał wolne i nie kolidowałoby to z jego pracą. Zawsze słyszałam "jest dobrze jak jest". Kolejny problemem była nasza zupełnie odmienna wizja przyszłego życia. Mój były facet miał w pewnych sprawach bardzo radykalne poglądy. Jego przyszłe małżeństwo miało wyglądać tak jak w przypadku jego rodziców. Po naszym ślubie, staranie o dziecko, którym oczywiście miałam się opiekować do osiągnięcia przez nie wieku przedszkolnego, jego argument był prosty: on więcej zarabiał więc to ja miałam siedzieć w domu. Rozeszliśmy się. Oczywiście bardzo bolało, ale z dzisiejszej perspektywy wiem, że dobrze zrobiłam nie rezygnując z samej siebie. On związał się z kobietą, która podziela jego światopogląd. Mają dziecko, są szczęśliwi. Ja jestem teraz sama ale szczerze przyznam nie żałuję. Autorko Ty dobrze wiesz co masz zrobić, żal Ci tego uczucia to naturalne. Pewnych spraw się nie przeskoczy nawet w przypadku największej miłości. Rozeszliśmy się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
córka rzeźnika, w pewnym sensie zmusza, nie zawsze mam możliwość odizolowania się od grającego telewizora w mieszkaniu. Jestem wychowana praktycznie bez telewizji, cholernie drażni mnie to grające pudło. Nie sądzę, bym się odkochała, raczej te "drobiazgi" przykryły i zadusiły naszą miłość. W moich oczach przestał być mężczyzną: nie imponuje mi, nie inspiruje. Po prostu jest i kocha tak mocno, jakbym była jedyną kobietą na świecie. I to właśnie jest dla mnie najtrudniejsze. Gdyby chociaż był złym człowiekiem, damskim bokserem... wiem, to głupie, ale łatwiej jest odejść od ewidentnego drania niż od takiej chodzącej dobroci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwennie in spe
zgłodniało - dokładnie, to uczucie rozczarowania! Gdy z entuzjazmem opowiadasz o pracy a on szybko ucina rozmowę by gadać o banałach, albo o jakichś domowych problemach. Niby nic, niby to ważne, że trzeba kupić ziemniaki że samochód nie zapalił rano, ale człowiek w środku czuje, jak mu opadają skrzydełka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka rzeźnika
Zostaw go, bo zmarnujesz życie sobie i jemu. Jeśli jest jak mówisz, to sam widzi, jak bardzo się różnicie. Tylko będzie Ci ciężko, skoro on tak kocha, tutaj musisz być silna i konsekwentna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytaj sobie "banalną " książkę "samotność w sieci tam było odwrotnie , to jej mąz miał cele ..i smak na wielką karierę i gdzies po drodzę umknęła miłośc a co jak spotkasz kogoś o takich samych zamiłowaniach ? ja Cie rozumiem , bo tez mam paje itd, mój mąż ma tylko ambicję skierowaną w str swojej pracy ale jakbym miała podobnie między nami nie byloby nic innego jak codzienna rywalizacja rozumiem ze tego potrzebujesz , ale to tylko na jakiś czas , później jak już bedziesz miała to czego chcesz i pragniesz , obudzisz się z ręka w nocniku bo zabraknie Ci miłości bliskości drugiej osoby która Cię kocha i daje Ci codziennie to odczuć nie potrzebnie sie wstydzisz przed znajomymi , nie tylko to się liczy w życiu , teraz masz grono takich a za kilka lat będa inni , to ty decydujesz z kim chcesz sie spotykać na stopie koleżeńskej i nie układaj pod nich swojego zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×