Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ta_Tamta_23

Nie mogę już wytrzymać, muszę to napisać!

Polecane posty

Gość Ta_Tamta_23

Nie wytrzymam już chyba ani chwili dłużej!!!!!!! Czuję, że zaraz pęknę i rozlecę się na kawałki!!!! Siedzę w domu, gniję, bo nie mam pracy. Czekam tylko na kolejny dzień, a raczej na kolejną noc, żeby iść spać. Nie mogę wytrzymać. Nie chce mi się nic robić, chodzę tylko i jem w kółko i śpię. Już nie mogę!!! Dzisiaj już 6 razy byłam w kuchni!!! Chciałabym się cieszyć życiem, wyjść gdzieś, zrobić coś. Cieszy mnie cokolwiek konstruktywnego, nawet głupie sprzątanie, ale przede wszystkim wyjście gdzieś. Nie mam niestety gdzie wyjść!! Chciałabym, żeby ktoś miło spędził ze mną czas, zainteresował się. Mój chłopak wyjechał do UK i raz na parę dni pisze parę zdań na gg!! Jesteśmy razem długo, jemu już chyba nie zależy, sam tego nie wie, haha, choć niby mówi, że wszystko jest ok, że mnie kocha i jak wróci wszystko będzie wspaniale!!! Brakuje mi uśmiechu drugiego człowieka, brakuje mi dobrych relacji z facetem, jego zainteresowania, wspólnych wygłupów, śmiechu, pasji. By potrafił usiąść ze mną, przytulić i pogłaskać po głowie. I nie, facet nie jest całym moim życiem!!! Już nie mogę tu wytrzymać, życie nauczyło mnie, że mogę liczyć tylko na siebie, mimo tego bardzo pragnę, żeby ktokolwiek się mną zainteresował, wsparł mnie, chciał porozmawiać, ale nie ma takich osób. Tak, użalam się teraz nad sobą, bo już nie mogę, ile można siedzieć w samotności w czterech ścianach, haha, w sumie obok są ludzie, którzy powinni mi być bliscy, a są dla mnie najzimniejsi, oschli. Najgorsza jest samotność wśród ludzi. Chciałabym już nie słuchać ich utyskiwań, chciałabym mieć swój kąt, ale nie mam na to pieniędzy. Nie wiem jak podźwignę się z tego bagna, muszę, bo inaczej chyba tutaj umrę, zgniję, nie wytrzymam! Gdy ktoś widzi mnie z boku myśli, że jestem ambitną optymistką, tak, tak czuję całą swoją duszą, że to jest moje powołanie, ale całe otoczenie w którym się wychowywałam stłumiło to we mnie skutecznie. Inni ludzie przynajmniej piją, palą, ćpają, zdradzają, robią inne beznadziejne rzeczy, ale dają im one przyjemność, jakoś z tego życia korzystają, cieszą się z życia, mają odwagę popełniać błędy, a ja nawet tego nie mam. Jest mi smutno, jest mi źle, pisanie trochę pomaga, dlatego piszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropkowa
Chciałabym Cię jakoś pocieszyć,ale czy słowa są w stanie to zrobić....? Też przeżywam takie stany,z innych powodów,i nawet najcieplejsze słowa nie pomagają,bo ja potrzebuje kogoś kto usiądzie obok,posłucha,przytuli,otrze łze....Jestem już tak zmeczona samotnością że chciałabym zniknąc...Nic mi z pracy,z nauki,bo nie mam z kim się podzielić swoimi sukcesami :( Samotnosć to chyba najgorsza choroba jaka istnieje.Szkoda tylko,że się na nią nie umiera ...a jeśli już to zbyt wolno. Pewnie wolałabyś przeczytać coś bardziej optymistycznego,przepraszam,nie jestem w stanie wykrzesać z siebie dobrego słowa. Przytulam wirtualnie,tylko tyle mogę i życze Ci nadzieji,światełka w tunelu,bo tylko to pozwala wyjśc z ciemnośći :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwerewr
Poznaj sobie jakiegoś faceta w necie, nawet nie wiesz jak to może odmienić życie, zaczniesz czekać na wiadomości, tęsknić. Serio. Poszukaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo uczuciowy lubie najbardziej
Nie możesz pojechać do chłopaka? Tak ma wygladać wasze życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to jak wyglada nasze zycie i jak odbieramy tzw. warunki zewnetrzne to zalezy tylko od nas - podobnie jedni widza szklanke do polowy pusta a inni pelna itd. zmierzam do tego - ze zaczac trzeba od siebie a dokladniej od wlasnej psychiki - a nie skupiac sie na tym co wokol - ze rodzice zimna, ze chlopak opuscil, ze pracy nie ma itp. potrzeba tu konfrontacji z samym soba - przezde wszystkim!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hiouhiuhuihig76t76
chcętnie poznam samotną panią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wpisu o poznawaniu samotnej pani - idz na inny topic, autorka napisala ze ma chlopaka;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hiouhiuhuihig76t76
ale nie napisała, że nie pozna chętnie nowego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hiouhiuhuihig76t76
z resztą nie musiała to widać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak to nie masz gdzie wyjsc?
siedzisz w wiezieniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy ty nie jestes czasem typem
bluszcza, co nie ma wlasnych zainteresowan tylko chce sie na kims uwiesic? chyba nie jestes chora, kaleka czy w inny sposob ograniczona (zreszta ludzie udowadniaja ze im to nie przeszkadza w spelnianiu swoich marzen). Tylko zeby spelniac marzenia trzeba je miec - czy ty masz jakies? czy czekasz az ktos ci powie co masz myslec, czego pragnac i do czego dazyc? wez sie za siebei bo marnujesz unikalny potencjal sobie dany, jeczysz jakbys byla totalnie zniewolona, albo uposledzona. jak nie jestes, pora sie ogarnac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hiouhiuhuihig76t76
kobieta to jednak słabe ogniwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_Tamta_23
Chodziłam do psychologa przez parę lat i to mi nic nie dało. Nie mam gdzie wyjść, bo mieszkam w mieście, w którym nikogo nie znam, a mieszkają tu sami starsi ludzie i tacy, których rodziny wyjeżdżają do Niemiec do pracy. Nie ma tu co robić, chodzę na rozmowy o pracę, niestety do tej pracy mnie nie przyjmują. Starałam się sobie pomóc na prawdę długo, siedziałam, próbowałam spełniać marzenia i tak, mam marzenia, chcę zacząć robić to o czym marzę, ale nie mam siły. Nie mam siły wstać z łóżka, gdy już wstanę i mi się uda coś robić po paru dniach jakaś trudność do pokonania mnie zabija i znowu przechodzę w stan wegetacji. Najgorzej jest gdy dni się szybko kończą, na dworze jest ciemno. Haha, rodzice oschli - rodzice się w ogóle mną nie interesują, ludzie u których mieszkam byli mi przez większość życia obcy poza bliskim pokrewieństwem i nadal są obcy. Cokolwiek nie zrobię muszą to krytykować nawet gdy nie pytam ich o zdanie, całe ich życie to krytykowanie osób z rodzinny i lizanie dupy innym z zewnątrz. Nie jestem głupia pomijając to, że nie potrafię sobie radzić w życiu, a do tego trzeba życiowej mądrości i odpowiedniego przystosowania społecznego. Nie jestem brzydka, gruba (nie obrażając tu nikogo), powiedzmy, że nie jestem też chora. I sobie k*rwa nie radzę!!!! Chcę coś zacząć robić, ale już tyle razy się na sobie zawiodłam, że przestałam wierzyć, że kiedyś mi się uda. Nie rozmawiam już w ogóle z ludźmi, napisałam tylko tutaj. Chciałabym porozmawiać, ale mam już dość pretensji, moje życie, to moje życie. Chciałabym usłyszeć coś miłego "a słuchaj, mi wychodzi, może Tobie też się uda", "wiesz, ja też czułem się przez jakiś czas źle, ale pomogło mi to, że...", a nie tylko "i tak Ci się nie uda", "czemu tak późno wstałaś", "czemu tak wcześnie wstałaś", "inni ludzie są normalni" (a co mnie k*rwa obchodzą inni?!).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_Tamta_23
No i odpowiem na pytania. Na pewno nie szukam faceta przez Internet, nigdy nie wiesz, kto siedzi po drugiej stronie. Możecie założyć nawet, że jestem gruby, starym obleśnym facetem albo podszywem jeśli chcecie (ale nie jestem). Nie pojadę do chłopaka, bo on już niedługo wraca, a poza tym nie mam na bilet, a stopem do UK ciężko. Dzięki kropkowa za słowa pocieszenia, aczkolwiek nie cieszy mnie, że Ty też musisz się zmagać z samotnością. Widziałam, że wypowiadałaś się również w innym wątku. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze się ułoży. Jakby co pisz, chętnie pogadam (w rozmowach nie jestem taka sfrustrowana jak w tym wątku, hehe).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgrtytr
Hmmm...mam tak samo. Znaczy z praca, z facetem nie, duzo sie wokol kreci, a mnie zupelnie nie zalezy, mam wylozone na wszystko. Ale z praca to prawdziwy problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sobie radzę normalnie
ale czasem też mam coś takiego że byle bzdura mnie przerasta i nie mam siły czegoś robić więc w formie ucieczki zwiedzam internet :D na dłuższą metę nie polecam ale skoro nie masz siły wstać z łóżka to może taka ucieczka będzie dobra na początek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_Tamta_23
Nie chcę już siedzieć w Necie, ile można, oczy mnie bolą. Dużo też czytam, oglądam filmy - tylko wtedy zapominam, jak się czuję. To już któryś rok takiego zawieszenia, tyle, że wcześniej miałam pracę i to mnie motywowało, miałam też pieniądze, więc mogłam sobie na coś odłożyć, a teraz tak po prostu leżę bez celu... Relacje z facetem też mi obojętnieją, bo on o mnie w ogóle nie zabiega. Ja też przestaję się odzywać, staje się dla mnie obcy, nie chcę mu mówić gdy coś się dzieje w moim życiu, bo niby po co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sobie radzę normalnie
żyj jakoś z tym w symbiozie. zerwać raczej nie zerwiesz z ucieczką w zapomnienie :P nic nie doradzę bo czasami też tak mam ale mnie to nie przesłania innych rzeczy. mam tak czasem gdy czegoś mi się bardzo nie chce. gdy wpadam w taki stan to robie się zły i czasem myśle że do tego się nie zmobilizuje ale w zamian za to zajme się czymś innym poza wegetacją i nadrabiam zaleglości w pracy. tylko nocami wegetując zwiedzam internet. jak uruchomisz wewnętrzne wyrzuty sumienia to może poza objadaniem się i leżeniem zmusisz się do czegoś innego jako substytut tego czego robić nie chcesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jkhyg
skąd jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_Tamta_23
Myślę sobie, że dobrze byłoby trochę sprzątnąć dookoła, ale nie jestem też w stanie tego zrobić. Nawet czasami nie chce mi się iść do łazienki. Gdy zaczynam coś dla siebie robić czuję się na prawdę dobrze, ale nie umiem się do tego zmotywować choć wiem, że to by mi pomogło. Ale ten wewnętrzny głos mówi "i tak Ci się nie uda, jesteś za słaba, na nic nie zasługujesz". Choć ja czuję, że zasługuję!! Dziwne tak słuchać jakichś głosów z przeszłości, przecież minęło sporo czasu i powinnam już znormalnieć. Co to za różnica skąd jestem, przedstawiłam, jak jest w tym mieście. Jedyna rozrywka ludzi to chodzenie do Biedronki i na cmentarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sobie radzę normalnie
postaraj się o wyrzuty które zmobilizują cię do jakichś prostych rzeczy jak np. to zadbanie czy coś innego byle się oderwać od telewizora czy wegetacji. np. nie chce ci się tego ale mobilizujesz sie aby zrobić coś innego. czasem gdy myslimy że dana czynność jest ponad nasze siły to można sobie wyobrazić coś innego jako czynność łatwiejszą i zrobić to. po przerwaniu wegetacji będzie łatwiej mobilizować się, najważniejsza jest mobilizacja aby zaczą, c później już łatwo. znajdź coś co cię zmobilizuje i będzie już z górki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_Tamta_23
Telewizji w ogóle nie oglądam. Staram się właśnie zacząć od małych kroczków, ale jest ciężko. Czynniki zewnętrzne mnie motywują, gdy muszę już gdzieś wyjść. Gdybym miała pracę wstawałabym normalnie i do niej chodziła nawet, gdyby nie była ona szczytem moich marzeń. A tak ciężko mi samej się podnieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_Tamta_23
Widzę jak zaczynam się starzeć, jak ucieka mi młodość. Widzę, że inni sobie coraz lepiej radzą, biorą życie w swoje ręce. Wydaje mi się, że ja w pewnym momencie wzięłam na siebie za dużo, a może brałam na siebie za dużo gdy nie powinnam i teraz jest mi trudno podołać w walce z samą sobą o lepsze życie. Teraz nie jestem w stanie pójść do sklepu, wolę zjadać jakieś resztki, zwyczajnie nie chce mi się wyjść, nie chce mi się chodzić do łazienki. Czuję, jakbym była po jakiejś chemioterapii, wyprana z sił i powoli z uczuć. Niby gotuję się wewnętrznie, jestem wzburzona, z drugiej jednak strony popadam w otępienie. Kiedyś rozrywką dla mnie było łażenie i przymierzanie ciuchów, czasem coś kupiłam, no bo i miałam pieniądze, zależało mi na wyglądzie, teraz nawet to mnie nie cieszy, zauważyłam, że zakupy to tylko taka atrakcja dla słabych ludzi którzy nie mają żadnych zainteresowań - tylko telewizor i promocje w sklepach. Jakie to płytkie. Przynajmniej tworzą sobie iluzję prawdziwego życia, jakoś mija im dzień i mają dziką satysfakcję, że znowu w sklepie udało im się coś upolować w przecenie. Nie wiedzą, co właściwie robią, ale to ta świadomość jest najgorsza, ona zabija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sobie radzę normalnie
musisz to odwrócić. teraz myślisz jak będę miała prace to coś się zmieni. nie nie zmieni się bo nie będziesz miała pracy jak nie zmienisz podejścia. może gdy nie możesz się zmobilizować do innych rzeczy to powysyłasz jakieś cv czy coś. rozmowa o pracę może być mobilizująca bo będziesz wiedziała że trzeba wstać, przygotować się itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fghjk
za duzo siedzisz na kafeteri:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sobie radzę normalnie
olej to nie patrz na innych bo to będzie moglo pogłębiać frustracje. wymyśl coś co pozwoli ci zacząc od początku jakiś etap. może praca mogłaby tym być nie wiem nie znam cię musisz sobie sama pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja sobie radzę normalnie
kładę się spać dobranoc i powodzenia 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta_Tamta_23
Więc znowu się tu zjawiam. Myślałam, że już nie będę tutaj pisać, ale jednak, popiszę i może mi przejdzie (znowu na jakiś czas?). U mnie bez zmian, nie jestem do niczego zdolna. Jestem strasznie zła na rodzinę, że nie wpoiła mi jakiejkolwiek wiary w siebie i pewności, że to co chcę może się udać. Dzisiaj po raz kolejny usłyszałam "nie obchodzi mnie Twoje zdanie". Tak, tak, ono nigdy się nie liczyło. Nie znam słowa "rodzina", jest dla mnie obce i dalekie. Ludzie dookoła na co dzień dostają pomoc od bliskich, wsparcie. Mogą zadzwonić i ktoś zawsze czeka na telefon. Na mnie nikt nie czeka, czekają chyba aż zniknę z ich życia i nie będą musieli patrzeć na taką "słabą" jednostkę. Przecież dzieci sąsiadów są super, mają pracę w supermarkecie (na kasie). Zauważyłam właśnie, że mój kolega jest właścicielem klubu i kawiarni. Już wiem, że nigdy tam nie pójdę. Nie chcę, żeby na mnie zarabiał. Kawa czy herbata za 12zł mnie nie rajcują. Niektórzy są w czepku urodzeni - albo rodzice dają mieszkanie i pieniądze na rozkręcenie interesu, albo nakręcają dzieciaka, że jest tak bardzo zdolny, kochany i wartościowy, że sam przed ukończeniem studiów ma już własną firmę, na której bankructwo się nie zanosi. Bywa też tak, że dzieciaki przejmują firmy po rodzicach - wtedy to już w ogóle nie muszą się męczyć, mają od zarania wpojone, jak się troszczyć o własne interesy. Już nie mówiąc o płatnych studiach. A to sobie człowiek idzie na prawo, które po jakimś czasie go przerasta, no to zaczyna od nowa. Rodzice mówią tylko "szukaj synu własnej ścieżki" i płacą za nowy kierunek od października. Po 3 latach szukania "własnego ja" młody człowiek stwierdza, że rozkręci interes, rodzice to błogosławią, dają pieniądze i wszyscy są szczęśliwi. Wsparcie jest najważniejsze. W Polsce mało jest ludzi wykształconych, ciekawych, szanowanych, którzy motywują własne dzieci, a nie oczerniają i krytykują. W Ameryce każdy powie Ci "rzuciłeś pracę, to świetnie, bardzo odważne, podziwiam Cię", a w Polsce zawsze jest jakieś "ale". "Co, za mało Ci płacili?", "A wiesz, że teraz nikt Cię nie przyjmie?", "Co pomyślą znajomi?","Czy Twoja żona nie dostała przypadkiem zawału? Kto teraz zarobi na dziecko?". Gdzie są jakieś POZYTYWY? Mam pomysł na życie, wiem, co chciałabym robić, ale nie potrafię. Ciągle wisi nade mną tylko jedno słowo "studia" i to, że bez nich będę głupia i bezwartościowa. Nie wiem, jak zabrać się do realizacji własnych planów. Nie wiem, jak można zarabiać pieniądze, skąd je w ogóle wziąć. Nigdzie nie wychodzę całymi dniami, nie wydaję pieniędzy na jedzenie, na nic. Od zawsze taka byłam. Zbieram na wyższe cele, ale mimo tego tych pieniędzy nie mam (a to trzeba było zapłacić za mieszkanie, a to za leki - zawsze się gdzieś rozpływały).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×