Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

NocnyMotyl

Wierzycie w monogamię?

Polecane posty

Gość njnjnjnjnjnj
jest w tym racja że facet przed ślubem bardziej się stara bo chce zdobyć kobietę,naturą faceta jest zdobywanie,polowanie,i,t,p.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stary Satyr Nie, facet po ślubie ma o wiele więcej rzeczy, o które musi się starać i niektóre są ważniejsze. Kiedyś wystarczyło, żebym zarabiał na kolacyjki a teraz muszę zarabiać na utrzymanie domu, dwóch samochodów, lekcje dla dziecka i spłaty kredytów. Wierzcie mi, że kolacyjki wymagały mniej starań. Satyrku, skarbie... a kobieta ma lżej? Dzieci dochodza kobiecie tak samo jak Tobie, a nawet bardziej, na kolacyjki mniej czasu, uroda przygasa, praca, dzieci, dom, jego skarpetki, jego koszule, trza zakupic mu propitety do golenia, namówic na fryzjera, zamówic wizytę u urologa bo sam kurka nie pójdzie. Kiedys wystarczylo 50 zł raz na czas, zeby razem romantyczna kolacyjke zjeśc a teraz wszystko drogie i czasu brak... jak bylam narzeczona, to skarpetki pral sobie sam albo mamuska, nie miałam w zwyczaju mys wanny i po sobie i po nim i po dzieciach, garów do mycia tez iles więcej... mogłabym tak dalej wyliczać, ale po co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety, analogia nie jest dobra. Byłaby dobra, gdyby to samochody jeździły samochodami. A tak naprawdę, to czegóż Ty się boisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja się nie spieram, Foxy, każdy ma więcej roboty. Tyle, że mi wyjechano, że facet po ślubie się nie stara.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To tak jakbym ja wytykał żonie, że nie jest już taką odlotową laską jak kiedyś, tylko obiady gotuje i sprząta. Bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, jakiegos zniewolenia, zapadniętej klamki, zobowiązań i pewnie jeszcze paru innych rzeczy, których sobie nie uświadamiam. No i gdzie nie spojrzę ktoś kogoś zdradza albo się rozwodzi i nie wiem czy warto w to wierzyć...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie kupuję tego. Obawiasz się zniewolenia? Czyli tego, że coś Cię będzie ograniczać, czy tego, że to TEN facet będzie Cię ograniczać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Satyr ja się ogólnie boję jakichkolwiek deklaracji i zobowiązań. Ja nie wiem co będę myślała za pół roku a mam obiecywać resztę życia!?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli boisz się samej siebie. Powiem Ci, że chyba nikt nie jest tak do końca pewny jak to będzie za pól roku, za 5 lat.... Bezsensem jest zakładać, że na pewno będzie źle. Ale nie ma też sensu zmuszać się do niczego, bo można unieszczęśliwić nie tylko siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Satyr, ja Tobie nie wyjeżdzam, tylko mojemu małżonkowi, za cudze małżeństwa nie odpowiadam. Analogia jest dobra i uniwersalna. samochody samochodów nie prowadzą... ale Ciebie jako kierowce wnerwia, jak sie nabytek slizga, ktos go obdrapie albo cos nie działa jak powinno. nabycie samochodu to nie transakcja jednostronna. Jesli ja jestem pojazdem a Ty włascicielem, to im bardziej o mnie dbasz tym ja sie lepiej prowadzę. jak mi nie dolejesz oleju na czas, to zatrzesz mi silnik, jak klocków nie wymienisz, to ryzykujesz własnym i cudzym zyciem. To nie tak, że tylko jedna strona ma same przyjemności a druga same obowiązki. Ja jako pojazd mam jeździć i zuzywac sie zgodnie z załozeniami producenta, a Ty jako własciciel możesz mi albo przedluzyc żywot, albo przedwczesnie go zakończyc... możemy sie zamienic rolami, jesli wolisz być pojazdem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość njnjnjnjnjnj
gdybym mówił językami ludzi i aniołów a miłości bym nie miał,stałbym się jak miedz brzęcząca albo cymbał brzmiący,gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice i posiadał wszelką wiedzę wszelką możliwą wiarę tak iż bym góry przenosił,a miłości bym nie miał byłbym niczym.miłość cierpliwa jest,łaskawa jest.Miłość nie zazdrośći,nie szuka poklasku.nie unosi się pychą.i.t.d.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo patrzysz przez pryzmat ograniczeń a nie możliwości. Jeśli chcesz coś zbudować to musisz pracować w zespole. Prawie zawsze. Więc patrz głównie na to, czy chcesz budować coś będąc w drużynie z tym facetem. Bycie w drużynie to także są ograniczenia, ale dla zespołu robi się więcej niż dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Foxy, ja będę pojazdem jeśli to Ty będziesz ma mnie jeździć! :-) A jak mi jeszcze czasem karoserię wymyjesz to już w ogóle raj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak ja to wszystko rozumiem ale dla mnie to za szybko. Zareagowałam jak oparzona i teraz nie wiem jak to odkręcić:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
E tam. Pójdź i powiedz: "zareagowałam jak oparzona, czy mogę to odkręcić?". Jak nie wiesz co powiedzieć: powiedz prawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NocnyMotyl "Satyr ja się ogólnie boję jakichkolwiek deklaracji i zobowiązań. Ja nie wiem co będę myślała za pół roku a mam obiecywać resztę życia!?" Motyl, ja tez sie juz tego boję. Szkoda, że nie bałam sie wczesniej. Aczkolwiek gdybym nie wsadzila łapy w ogien to nie uwierzylabym, że parzy. Czasem łatwiej jest cos nabyc, niz sie tego pozbyc... jesli nie czujesz sie w 100% przekonana, ze to to, czego chcesz to lepiej sie nie deklarować. Mam koleżanke, która ma dwoje dzieci z tym samym męzczyzna a nie jest jego zoną. Żyja razem pod jednym dachem i funkcjonuja lepiej, niz niejedno małżeństwo. Ona mówi o nim "mój konkubent" z dużą dozą humoru, ma siłe na obrabianie konkubenta, dzieci, pracy, samochodu... jak ona to robi? Bladego pojęcia nie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stary Satyr Bo patrzysz przez pryzmat ograniczeń a nie możliwości. Jeśli chcesz coś zbudować to musisz pracować w zespole. Prawie zawsze. Więc patrz głównie na to, czy chcesz budować coś będąc w drużynie z tym facetem. A co, jesli druzyna polega na tym, ze ja zapierdalam a ktos zbiera laury? Jak przetestować wcześniej ta druzyna na okoliczność, czy jest to zespół ludzi, czy też tylko dawca krwi plus pijawka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż, nie będę tu ewangelizował. Każdy ma swój sposób. Myślę że waga małżeństwa tkwi (albo chociaż powinna) we wspólnej deklaracji "uczynię wszystko". Innymi słowy powinno to być na tyle przemyślane, że przynajmniej w tym momencie obydwoje tego chcecie i jesteście gotowi o to walczyć wspólnie. Niby ta deklaracja nic nie zmienia - świat nie działa inaczej od tego momentu. Ale parę razy w życiu spotkałem się z ofiarami takich "niedomówionych konkubinatów". Po kilku latach okazywało się, że chodziło im o coś innego, ale zapomnieli tego wspólnie ustalić. Więc jeśli ktoś potrafi się dogadać bez poświadczania tego urzędowo to dobrze, niech tylko upewni się, czy idzie w tym samym kierunku do jego towarzysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Foxy - tego nie do końca nie zbadasz. A tak naprawdę problemem jest to, że człowiek podejmuje taką decyzję najczęściej będąc zakochanym, co jest najgorszym możliwym momentem, bo zakochanie to jest jednak choroba psychiczna i nie ma się możliwości realnej oceny sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NocnyMotyl Myślę że łatwiej się rozstać tylko jeśli chodzi o część formalną... Reszta jest raczej podobna jeśli nie identyczna w obydwu przypadkach :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
satyr, mam wene dzisiaj pic do Ciebie :) ja będę pojazdem jeśli to Ty będziesz ma mnie jeździć! A jak mi jeszcze czasem karoserię wymyjesz to już w ogóle raj! O moje autko bardzo dbam. Dolewam czego trzeba, diagnozuje w autoryzowanym serwisie, wymieniam co trzeba kiedy trzeba, choc tam kuźwa drogo... ale od tego, jak o nie dbam zalezy moje i mojego dziecka zycie wiec pierdole, wole wymienic klocki niz garderobę. Aczkolwiek czasem nim szarżuję zdając sobie sprawę z tego, że jemu to nie słuzy :( Im mocniej uzywam tym bardziej diagnozuję. Piszesz sie na taki los? Nie jestem delikatnym kierowcą. Dbam, ale żyłuję do granic mozliwości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niekoniecznie, Motylu, brak tego "papierka" - jak to niektórzy lekceważąco nazywają - czasem może też być podstawą do zbyt łatwej rezygnacji z walki w momentach trudności: "w końcu nie przysięgałem, że to będzie na całe życie". A trudne momenty będą, czasem wręcz będą to trudne lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×