Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kajetanka676

2 lata po ślubie i już ogromne problemy i kłótnie...

Polecane posty

Gość kajetanka676

Ktoś ma podobnie? Nie umiem ogarnąć tego co dzieje się między nami, zachowujemy się jak całkiem obcy ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak to juz jest i niema
idealnych zwiazków my jestesmy z mezem 3 lata po slubie 1 rok taki był a teraz jest ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nasturcjja
no ale te problemy tak po prostu wziely sie z niczego czy nagle przyszlo prawdziwe zycie i codzienne troski ? Ja jestem po slubie prawie 5 lat i jest nam razem dobrze jestem szczesliwa i bezpieczna. Staram sie i dbam o to zebysmy sie czuli fajnie ze soba..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak to juz jest i niema
i mimo duzych trudnosc min,leczenie i starania o dziecko wciaz jestesmy razem maz jest dla mnie duzym wsparciem a ja dla niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość typoowo
2 przyczyny problemow. 1. brak kasy. 2. sex. - odmawiasz analu, łykania kutasa po bile, nie robisz loda, sex z łaska .... albo on pizda nie staje mu albo cos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwerc
Następna się użala :o Kogo to obchodzi na tym forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 17 lat po slubie
Jak dla mnie to dobrze nie brzmi... My jesteśmy razem 20 lat, żremy sie jak przysłowiowy pies z kotem od lat ale nigdy nie byliśmy sobie obcy... Kto sie czubi ten sie lubi, natomiast jesli wkrada sie obojetność to trzeba szybko reagować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajetanka676
U nas to wszystko strasznie pokomplikowane. Po ślubie mąż wprowadził się do mnie do domu i zaczęły się narzekania bo już jako pełnoprawny domownik nie czekały go same przywileje ale i obowiązki. Dla niego wszystko jest olbrzymim problemem. Już zapowiedział, że jak się zacznie ta prawdziwa zima to on si wyprowadza do bloku gdzieś bo nie będzie machał łopatą. Mówi jakby chciał zostać robolem to by nie szedł na studia. Wszystko sie sypie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nasturcjja dochodzą jeszcze różne charaktery u nas też wiecej kłótni niż normalnych rozmów,ale ja nie popuszczę,bo jestem uparta i muszę postawić na swoim a to nie polepsza,może gdybym byla milusia to by bylo latwiej ...ale my mamy kryzys dopiero po prawie 6 latach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z to wyprowadzka na zime to koles przesadzil :O nie wiem co Ci doradzic. chyba nic tylko probowac rozmawiac. jak on to sobie wyobraza? co zime bedzie sie wyprowadzal a Ty w przyszlosci sama bedziesz zostawala z dziecmi. krolewicz, nie moze nawet do pieca dorzucic wrrr... co do problemow i klotni to ja sie ze swoim kloce ale tak jak Saleminka, u nas to przez charaktery. mozemy zrobic problem z niczego :D nawet dobrze nam to idzie :D on jest uparty baran (nie wyzywam go, naprawde jest baranem :D ) a ja uparty lew. teraz juz jest lepiej bo ja sie nauczylam czasami ustapic, czasami machnac reka na cos, czasami udaje ze nie zauwazam jego zlego humoru. on tez czesto wyciaga pierwszy reke (kiedys musial zawsze bo ja nie popuscilam) i jakos to sie ciagnie. nie jest idealnie ale zle tez nie. wiem ze mam w nim przyjaciela, wiem ze zawsze moge na niego liczyc i nie jest mi obcy. razem od 6 lat, 4 i pol roku po slubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to powiedz że bardzo chętnie
się przeniesiesz do mieszkania, tylko wynajęcie mieszkania trochę kosztuje, więc albo łopata albo lepsze zarobki - których niestety w tych czasach same studia nie gwarantują....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajetanka676
Ja pochodzę ze wsi a mąż z miasta. Ja ciężkiej pracy się nie boję, a wręcz przeciwnie bo lubię ją. Mąż z kolei nigdy w życiu fizycznie nie pracował. Zawsze wszystko miał gotowe i podsunięte pod nos: w mieszkaniu spółdzielnia grzeje, wodę ggorącą też zapewnia, sklepy blisko itd. A na wsi trzeba wszystko robić samemu: rozpalić w piecu bo inaczej zimno, nie ma też wtedy ciepłej wody, drew narąbać też trzeba ale wcześniej gdzieś ten opał załatwić, do sklepów daleko a zimą bez odśnieżania się nie obędzie. Przed ślubem nie powiem rwał się sam do prac przy domu. Jeszcze się śmiertelnie obrażał jak coś robiliśmy bez niego, gdy na niego nie czekalismy. Przez myśl mi nie przeszło że to wszystko... No własnie nie wiem jak to nazwać? Może to dla niego była rozrywka? Nie wiem co on sobie wyobrażał, że może ja wszystko będę sama robić? Codziennie jest z tego powodu kłótnia bo coś mu nie pasuję. W zeszłą zimę ogłosił generalny strajk i nie robił absolutnie nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ljiopk
To dobrze nie wrozy. Ja tez jestem ze wsi a maz z duzego miasta, ale ja w zyciu juz nie chce na wies wracac, a on nie wyobraza sobie mieszkania na wsi, wiec pod tym wzgledem jestesmy zgodni, zreszta on jest bardziej pracowity niz ja, ze mnie gorszy len. A dogadujemy sie dobrze i nie wyobrazam sobie klocic sie o byle glupote. Jestesmy 5 lat po slubie. Lepiej porozmawiaj z mezem na spokojnie, jak on sobie dalej wyobraza wspolne zycie, bo na klotniach daleko nie zajedziecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na wsi zawsze się znajdzie ktoś chętny dorobić parę groszy, więc niech leń da pieniądze na odśnieżanie i inne takie rzeczy, które może zrobić ktoś z zewnątrz, a jak w piecu palić mu się nie chce to posiedźcie trochę w zmnie ciekawe jak wyglądał ten jego strajk rok temu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajetanka676
Niestety w domu musi być ciepło bo nie tylko my w nim mieszkamy. Dom dzielimy z moimi dziadkami którzy już dobrym zdrowiem pochwalić się nie mogą. Dziadek jest po udarze i jest częściowo sparaliżowany, babcia ma kłopoty z sercem i tarczycą więc nie mogę machnać ręką na ogrzewanie domu. Owszem, mogę kogoś poprosić o narąbanie drewna czy odśnieżenie ale boję się, że gdy pokaże mężowi zgodę na takie wyręczanie się innymi to tak już zostanie na zawsze. A w tamtą zimę to była czysta komedia... Rok temu o tej porze była już prawdziwa zima, śnieg, zawieje. Zima szalała na całego i mąż także. Po nowym roku się zbuntował i nie robił nic. Ja sama sie wszystkim musiałam zająć. Samochód zostawiał na szosie i zasuwał pieszo z samochodu i do niego przez wielkie zaspy. W piecu nie palił bo twierdził że mu ciepło a kto marźnie to już jego problem. No jednym słowem nie robił nic a nic. Po powrocie z pracy siadał przed komputer i siedział. Nie wiem już co mam robić... Jest mi strasznie przykro, że tak się zachowuję i wstyd przed rodziną i sąsiadami bo nawet przed nimi daję swoje popisy tego, że on ma wszystko w d...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kajetanka - no to sama widzisz, że go nie zmusisz, naprawdę nie widzę problemu, czemu Ty masz latać i robić wszystko sama - dajcie komuś zarobić i po kłopocie, chyba , że nie chcesz ciągnąć tego małżeństwa to mu wystaw walizki za drzwi... jak w ubiegłym roku nie udało CI się go wychować to raczej na to nie licz teraz, cudownych środków nie ma - widać, że mu mniej zależy niż Tobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ojej dziewczyno wspolczuje Ci. tym bardzie ze wczesniej sie garnal do wszystkiego wiec skad mialas wiedziec. :( naprawde nie wiem co doradzic bo jestem pewna ze probowalas rozmawiac skoro to juz drugi rok tak. przeciez on sobie musial zdawac sprawe ze mieszkajac w domu dochodza dodatkowe obowiazki, widzial i pomagal wczesniej to wiedzial o tym dokladnie. z ogrzewaniem to mu powiedz moze ze jak nie ma zamiaru palic w piecu to moze ogrzewanie a olej zalozcie. to by pozbawilo Was tego problemu. ale problemu odsniezania to nie rozwiaze. :O zreszta w domu to dochodza i inne rzeczy, jak cos sie popsuje to tez bedzie musial sie za to wziac bo spoldziennia nie naprawi. ja na swojego narzekam czasem ze len, bo jest leniem i np. nastawia naczyn w zlewie i mowi ze umyje ale ile mu czasu zbierze zeby sie za to zabrac to mnie trafia po prostu. ale do takich rzeczy to normalnie jak jest snieg to wstaje rano, odsnieza swoj samochod, odsnieza moj itd. nie oczekuje ze ja to zrobie bo uwaza ze dla mnie za ciezko. jak cos sie w domu popsuje to normalnie idzie i to robi bo wie ze ja nie zrobie. dziwie sie Twojemu mezowi ze jemu Ciebie nie szkoda :( wredny ma charakter jak mowi ze komu zimno to niech sobie napali. nie wiem co Ci radzic za bardzo poza probami dotarcia do niego rozmowa, ale zycze zeby zrozumial i zaczal pomagac bo tak samo tam mieszka jak i Wy. trzymam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko a ile sie znacie
? wydaje mi sie ze nie mieszkaliscie ze soba przed slubem...a teraz wychodzi co kto jakie ma podejscie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwie Ci si e autorko
ja bym takiego lenbia wywalila z domu. Co on sobie wyobraza , len jeden. Njapierw zagroz mu , ze wystawisz mu walizki a jak to nie pomoze to wywal go. Moze to g otzrezwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kajetanka676
Znamy się już ładnych kilka lat. Parą byliśmy przez 5 lat, no i teraz jesteśmy małżeństwem od 2. Sprawa wygląda tak, że ja kiedyś się do niego wprowadziłam i mieszkaliśmy razem przed ślubem przez 2 lata. No ale mieszkaliśmy w mieście gdzie nic nie trzeba robić. Ale później wróciłam na wieś bo musiałam pomóc dziadkom. Zresztą ucieszył mnie ten powrót na wieś bo w mieście non stop chorowałam, męczyły mnie ciągłe migreny uniemożliwiając normalne funkcjonowanie. On zresztą sam bardzo nalegał abyśmy się przeprowadzili na wieś, abysmy byli blisko dziadków bo wiadomo to już starsi ludzie itd. Cały czas narzekał, że wydaję od cholery kasę na wynajem mieszkania. Gdy na początku tego roku przestał pomagać w domu próbowałam z nim się jakoś dogadać. I na spokojnie, i krzykiem bo też już nie wytrzymywałam. W końcu machnęłam ręką. Od tego czasu żyliśmy służbowo tzn bez kłótni, rozmowy jednozdaniowe i tyle. Na przełomie września i października coś się zmieniło. Przychodził z pracy i szedł coś przy domu robić, nawet ogródek skopał na przyszły rok do warzyw. Sądziłam, że coś przemyślał. I zaczęło między nami się dziać lepiej. Nie trwało to jednak długo bo gdy zaczął sypać pierwszy śnieg i tylko troszkę przypruszyło to on znów zaczął stękać, że jest tu udupiony, że on tu parobkiem jest itd. Od słowa do słowo i powiedział, że jak zima się zacznie na całego to on się wyprowadza. Jakby jeszcze było za mało biedy to podejrzewam, że jestem w ciąży co jest efektem tego czasu gdy poprawiły się relację między nami. Nie bardzo mam z kim o tym wszystkim porozmawiać i się poradzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wspolczuje Ci autorko :) Powiedz mu o ciazy moze to go troche otrzezwi. jEST FACETEM WIEC POWIENIEN W TAKIEJ SYT BRAC SPRAWUY WE WLASNE RECE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barachołka
niemartw sie autorko ja mam tak samo 2 lata po ślubie i jesteśmy sobie obcy odradzam normalnie małżenśtwa powody różne o kase, o dziecko..echhh szkoda gadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katrin...
My jestesmy po slubie 2,5 roku i tez od 6 miesięcy jest beznadziejnie, kłócimy sie, nie mozemy sie dogadac, duzo pracujemy i w zasadzie sie mijamy, poprostu chyba przestalo nam zależeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze probujcie rozmawiac z tymi waszymi mezami bo to co piszecie jest straszne. Ja jestem ze swoim mezem 3.5 roku po slubie razem 4.5 roku ale nie ma tak ze dlugo sie klocimy albo ciche dni trwaja pare godzin bo wieczorem jak idziuemy spac to sie przytulimy i jest super. Ale w naszym przypadku jest tak ze kazdy ma swoje zajecia i hobby, szanujemy sie, robimy sobie male przyjemnosci , duzo rozmawiamy, mamy swoje rytualy... moze w tym tkwi to ze jestesmy bardzo szczesliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katrin...
wiesz ja nawet juz nie mam o czym z nim rozmawiac bo kazda rozmowa konczy sie tak samo ja: " czesc jak tam minął dzien? jak w pracy" - on: " ok" ja: a moze cos więcej" on: nic ciekawego finito ja ide w swoja strone on w swoją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zxa
Autorko a problem nie tkwi w tym, że mąz nie dokonca czuje sie za dom odpowiedzialny? Znam przypadek, gdzie mężczyzna dopoki nie stał się formalnym wspolwlascicielem nieruchomosci nie chcial nic robić w domu (bo to nie moja wlasnosc, to co się bede angazowac...). Może niezrecznie mu powiedziec ze chodzi o uregulowanie spraw zwiazanych z wlasnoscią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość synowa z miasta***
Mój mąż pochodzi ze wsi, ja z miasta. Nalegał na mieszkanie na wsi, z jego rodzicami, gospodarką, krowami, świniami i polem. Ja miałam własne małe mieszkanie, teściowie liczyli na to, że jak się pobierzemy, to ja sprzedam mieszkanie, przeniosę się do nich na więś, będę "robiła" na ich polu, przy ich krowach, wpakuję swoje pieniądze w ich dom. Nie zgodziłam się. Mieszkamy w mieście. Po przcy zawodowej mam czas dla rodziny, na własne zainteresowania, książkę, przyjaciół. Teściowie się obrazili, myśleli, że będą mieć darmowego parobka do roboty w gospodarstwie :-0 i jeszce będę im za to wdzięczna, że mogę mieszkać na wsi i mieć oborę pod nosem :-0 Mogę pomóc, ale nie będę robolem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość synowa z miasta***
Dosam, że teściowa rządzi całą rodziną, gospodarką i miała ambicje rządzić mną. Ja wiem swoje, ona swoje. Każda z nas żyje po swojemu. Tego nie może mi darować: że miała własne plany wobec mnie, a ja ich nie spełniłam :-0 Czasem warto poznać zdanie "drugiej" strony, by być obiektywnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a juz miałam pisać - zabezpieczaj się podwójnie, bo dziecko w takim wypadku to kicha... autorko nie wiem jakiej porady szukasz - musisz sama postanowić, co jest dla Ciebie najważniejsze - rodzina za wszelką cenę, czy normalne życie... mąż z jakichś względów czuje się górą - nie wiem, czy kocha mniej, czy finansowo jesteś zależna, czy emocjonalnie, czy w ogóle coś się święci na boku... sytuacja nie jest normalna - jeśli myśli poważnie o tej wyprowadzce na zimę! jeśli twierdzi, że nie chce być 'parobkiem' to znaczy, że Ty będziesz nim musiała być, żeby wszystko grało... a w takim wypadku nie licz na szacunek i pomoc może być tak, że nie czuje się właścicielem, albo nie lubi pracować sam - może podobało mu się jak robiliście wszystko wspólnie, a może po prostu ma to w nosie - życie na wsi go przerosło Ty się musisz dowiedzieć gdzie tkwi prawdziwa przyczyna i zastanowić, czego chcesz, a potem porozmawiać poważnie dziecko może odmienić sprawy, ale na krótko, więc zmierz się ze swoim strachem, bo nie warto brnąć w bycie służącą w imię spokoju i dobra rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość synowa z miasta***
A może teściowie mają za dużo do powiedzenia ...? w końcu u nich mieszkacie i to oni są "gospodarzami"? jak się układają relacje na lini teściowie - zięć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×