Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość maru

Chcę uratować małżeństwo - proszę o pomoc

Polecane posty

Rozumiem Cię i nie potępiam. Każdy teraz widzi w Tobie "damskiego boksera" nie próbując nawet zastanowić się dlaczego do tego doszło. Czułeś się przytłoczony tym że wchodząc w rodzinę żony tracisz swoje życie, swoje marzenia plany. Rozumiem też Twoją frustracje tym, że poczułeś, że najechali na Twoją męskość i dumę, odebrali możliwość wykazania się jako mężczyzna który sam chce się zaopiekować rodziną i spełnić zawodowo w branży jaka CIEBIE interesuje. Upakażający może być też fakt że teściowie są Twoimi pracodawcami. Rodzina zachowała się egoistycznie włącznie z Twoją żoną. Ustawili Cię w szeregu a Ty nie miałeś na nic wpływu. Byłeś dla żony numerem 2 w tej bitwie przegrałeś z jej rodziną a żona odkąd założyła własną rodzinę (bo przecież jesteście rodziną) powinna Was mieć na pierwszym miejscu. Rozumiem również,że chciałeś delikatnie rozluźnić stosunki z teściami i uniezależnić rodzinę, cóż w tym dziwnego nie od dzisiaj wiadomo, że teściowie wtrącający się w życie dorosłych ludzi to nic przyjemnego i najlepiej dla małżeństwa nie wróży. Więc nie dziwie się że emocje sięgnęły zenitu i w końcu człowiek który tak dużo w sobie dusi wybucha. Nie martw się każdy mógłby podobnie w tej sytuacji postąpić co nie zmienia zdania że bicie kobiet jest karygodne (choć możemy znaleźć jakieś argumenty łagodzące) Przecież żyjąc w taki sposób można bynajmniej zwariować a nagromadzenie tak niedobrych emocji kiedyś wlaśnie przyniesie tak tragiczne skutki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maru
Witam. Dzisiaj rano wsiadlem w pociag i pojechalem spotkac sie z mama mojej Zony. Wlasnie wrocilem z tej rozmowy choc trwala moze tylko z 10 minut. Chcialem to zrobic bo wiem jak dla mojej Zony wazna jest jej rodzina. Nie chce zabierac Zonie rodzicow, a tesciom corki, wiem ze kocha ich najmocniej na swiecie i bez tego nigdy nie bedzie szczesliwa. Pojednanie z rodzina Zony jest dla mnie bardzo wazne i niezbedne dla szczescia nas wszystkich. Powiedzialem to mamie. Przeprosilem ja takze za wszystkie krzywdy ktore wyrzadzilem im oraz ich corce. Powiedzialem ze chce uratowac nasze malzenstwo i poprosilem o to zeby nam pomogli. Co na to mama? Powiedziala mi, ze moje zachowanie przekroczylo wszelkie normy i granice i zapomiec tego sie chyba nie da. Zona sie waha, mota, zastanawia sie jaka decyzje podjac. Powiedziala, ze po slubie przyjeli mnie do rodziny, chcieli dla nas dobrze a ja zle odczytywalem ich intencje, zaznaczyla ze oni rowniez popelnili kilka bledow. Pomoc w zaden sposob niestety nam nie moze, bo to jest Zycie zony i to Zona bedzie musiala zyc dalej z konsekwencjami tych decyzji, a ona nie chce aby corka miala do niej kiedykolwiek w przyszlosci o to pretensje. Dodala ze przekaze zonie o mojej wizycie, poklepala mnie po ramieniu i odeszla. Nie wiem co myslec o tej rozmowie, z jednej strony poprawny zdrowy dystans (tak jak powiedzmy powinno byc od poczatku malzenstwa) a z drugiej strony slowa "nie moge sie wtracac" od osoby ktora przeciez przez caly nasz zwiazek ukladala nam zycie. Ciesze sie ze sie spotkalismy i ze moglem przeprosic, aczkolwiek z drugiej strony chyba oczekiwalem czegos wiecej... Pocieszajacy jest tez fakt, ze decyzje jeszcze nie zapadly, a z drugiej strony martwi mnie fakt ze ciezarek decyzji wisi chyba tylko nad jedna szala, kazdy widzi we mnie tylko psychopate. Co do doradcow to podobno kuzyn (a nie rodzice) przekonal zone abysmy sie od siebie odcieli. Wczoraj prosilem tez o pomoc nasza swiadkowa ze slubu - w pierwszej chwili sie zgodzila, ale gdy juz bylem w drodze odwolala. Odnosnie terapii. Wiem, ze jest mi potrzebna. Chce umiec radzic sobie z emocjami i wyeliminowac agresje. Chce sie zmienic. Chce byc dobrym czlowiekiem - dobrym ojcem i mezem. Podjalem juz decyzje i zapisalem sie na terapie - rozpoczynam juz w przyszlym tygodniu. Strasznie mi ich brakuje - rozbeczalem sie teraz jak maly szczeniak - tak bardzo chcialbym moc porozmawiac z moja Zona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiadaba
maru "Odnosnie terapii. Wiem, ze jest mi potrzebna. Chce umiec radzic sobie z emocjami i wyeliminowac agresje. Chce sie zmienic. Chce byc dobrym czlowiekiem - dobrym ojcem i mezem. Podjalem juz decyzje i zapisalem sie na terapie - rozpoczynam juz w przyszlym tygodniu." Ups, ty sie chlopie od razu przyznaj, ze nie jeden raz podniosles na zone reke :O Nie raz tez pewnie wrzeszczales na nia i probowales nia manipulowac. Znam to az za dobrze z wlasnego zycia. Tez odeszlam od takiego typa jak ty. Ulozylam sobie zycie. Dobrze, ze zapisales sie na terapie ale malzenstwo i tak moze sie rozpasc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdyby mój mąż tylko spróbował zareagować wobec mnie agresywnie, nie mówię nawet o uderzeniu mnie-bo dla mnie jest to sytuacja absurdalna-odeszłabym bez zastanowienia!!Gdyby próbował-tak jak Ty to ująłeś"uzdrowić relacje" z moimi rodzicami-czyli chciał ich odciąć ode mnie,zerwać lub ograniczyć kontakt-rozwiodłabym się!!na szczęście jestem w tak komfortowej sytuacji,że w żaden sposób nie jestem zależna od męża. Bardzo Go kocham, ale nie pozwoliłabym sobie na takie zachowanie ani postępowanie!!!nikomu-nawet Jemu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trelemoreleeeeeeee
maru napisz maila do mnie aglu88@vp.pl pomoge Ci :) nie chce na forum bo zaraz inni zaczna sie mieszac. rozumiem Twoja zone i rozumiem Ciebie, napisz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wynajmij mediatora
wynajmij mediatora rodzinnego, kogoś kto zna sie na zwiazkach a może jakis ksiądz? moze ktos z rodziny niekoniecznie teściowa, ktoś kogo oboje darzycie zaufaniem, przyjaciel..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maru
Obecnie dzieje się bardzo dużo ale niestety poza mną, Żona jest otoczona murem kilkudziesięciu osób (murem nie do przebicia), niestety wśród tych osób są także osoby nieżyczliwe. Nie mam pojęcia w którą stronę się to wszystko potoczy, nie mam niestety już na to żadnego wpływu. Pracuję więc mocno nad sobą aby móc zaoferować to "coś" mojej Rodzinie jeśli w przyszłości pojawi się na to szansa. Chyba jedyne co mogę teraz dać Żonie to spokój. I nadal bardzo wierzę w miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×