Gość dziwna choroba na Z Napisano Styczeń 29, 2012 Zastanawiam się czy nie jestem chorobliwie zazdrosna... Otóż... Ja nie mam wśród bliższych znajomych mężczyzn.. no, chyba że ojciec mojego dziecka.. ale z nim mam bardzo zdystansowaną relację, on teraz kogoś ma.. A nawet jakby nie miał, to nie pisałabym z nim zbyt często W sprawach formalnych mam normalne relacje z mężczyznami, kolegów na studiach ale nawet się nie dosiadam do nich na zajęciach. A jak któryś mnie bardziej zainteresuje, to włącza mi się lampka alarmowa bo jestem zajęta. Swojego synka kocham nad życie więc myślę że nie mam ogólnie problemów z tą płcią. Mam teraz narzeczonego. Który jeździ na studia do innego miasta W ten weekend zostawił swój drugi nr. tel. tu gdzie ja jestem, na dodatek w moim aparacie wiec zerkałam w tel kto dzwoni Dzwoniła koleżanka ze studiów Na drugi dzień sms od niej, z radosną buźką i nr. sali ( z tego co wiem "mój" się spóźnił) Bardzo mnie to rozgniewało... Argumenty są takie że "czy on nie ma prawa mieć wśród znajomych kobiet" Ja tu siedzę 3ci dzien bez niego i mi szajba odbija, do tego mamy zazwyczaj prawie non-stop kontakt telefoniczny więc czuję się uzależniona. Nie wiem i tak co robi jak mnie nie ma, potrafi być ujmująco uprzejmy dla kobiety którą widzi pierwszy raz (pierwsze zetknięcie z moją siostrą) chociaż na pewno nie wygląda jak Banderas, jednak przeciez i bez tego można. Jakoś mi odchodzą do niego uczucia, kiedy uświadamiam sobie, że obraca się w gronie kobiet.. i hmm.. czego u nich szuka? Dlaczego ja jakoś potrafię żyć bez "kumpli", zwł jak z kimś jestem... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach