Gość zyzy52 Napisano Styczeń 29, 2012 Do doktora baba przyszła i tak woła już od proga - Niechze doktór się zmiełują, bo mój stary, łoloboga, chory straśnie bedzie, musi, cheba nie przetrzymo nocy, zmora go łokropno dusi az mu się zapadły łocy. Doktor, co przed chwilą czytał „Medycynę na ludowo spojrzał w książkę i powiada. - Posłuchajcie Maciejowo, Zmora to poważna sprawa, ale jest i na to rada. Tak, jajkami męża oczy Maciejowa niech okłada a za trzy dni niechaj przyjdzie na wizytę, tutaj do mnie i niech powie czy pomogło, bom ciekawy jest ogromnie. Na drugi dzień baba biegnie ucieszona do doktora. - Dzięki mój panocku mieły. Maciej zyje, znikła zmora. Pocekałam do wiecora zeby w domu wszyscy spali i biere sie za łokłady, tak, jak zeście mi kozali. Ledwie jojka, mój doktorku, dociągnęłam mu do brzucha, zaroz łocy mu wylazły, ze wyglondoł jak ropucha. A jak skoceł stary Maciek nagusieńki spod pierzyny, to tak wrzescoł, klon i lotoł po podwórku z pół godziny. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach