Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Nieszczęśliwa bo zakochana

Kocham mojego chłopaka, ale muszę chyba odejść. Czy ja przesadzam?

Polecane posty

Gość Nieszczęśliwa bo zakochana

Ja i mój chłopak jesteśmy razem jakieś 10 miesięcy. Niby nie dużo, ale to bardzo poważne. Wiemy, że chcielibyśmy być ze sobą już zawsze. Kocham go i jestem pewna, że on kocha mnie. Myślę jednak nad rozstaniem. Powiedzcie mi, czy ja robię z igły widły? Chciałabym przeczytać, że jestem paranoiczką, robię sztuczne problemy i że wg Was mnie i jemu może się udać. Przeczytajcie proszę do końca. Myślę nad rozstaniem, ponieważ mnie i mojego lubego bardzo wiele dzieli. Ja studiuję ścisły kierunek - on studiuje na Akademii Muzycznej. Niby to tylko studia. Też tak myślałam na początku, ale dopiero teraz widzę jak to się przekłada na nasze wspólne życie. On bardzo dużo ćwiczy. To dobrze - jest ambitny i ma pasję - ale to się dzieje kosztem mnie. Ciągle żyję w przeświadczeniu, że jestem na drugim miejscu. Przykre uczucie. Często zdarza mu się przekładać nasze spotkania, zmeniać godzinę, spóźniać się. Ja jestem zodiakalną panną - punktualna, zdyscyplinowana, nieco upierdliwa i czepliwa. Takie niezorganizowanie i życiowa chaotyczność działają na mnie jak płachta na byka. Potwornie mnie to denerwuje. Często się o to kłócimy. On obiecuje poprawę, zauważa, że rzeczywiście może mi wiele rzeczy przeszkadzać, stwierdza, że "jest do dupy"... ja mu uwierzę w te zapewniania, narobię sobie nadziei, a potem co? To samo od nowa. Tak jakby jednym uchem mu wpadało, drugim wypadało. Z tym, że jest muzykiem wiążą się liczne wyjazdy. Np. na konkursy. Nie dość, że przed takim konkursem bardzo długo ćwiczy i NIC innego się wtedy nie liczy to sam konkurs trwa kilka dni. Kilka dni w innym mieście, w innym kraju - a ja mam takie problemy z zaufaniem. Nie potrafię zaufać, ciągle boję się jakiejś zdrady z jego strony. Wyobrażam sobie niestworzone rzeczy wówczas. On nie dzwoni przez kilka godzin - a ja pod przymkniętymi powiekami widzę jak on uprawia seks z innymi kobietami. To jest straszne. Cierpię wówczas na bezsenność, brak apetytu. Mam wręcz drgawki i histeryczne napady płaczu. Wiem, że to się kwalifikuje do specjalisty już, ale tak już mam i nie umiem tego zmienić. Tak. Na ogół jestem osobą empatyczną i dość przyjacielską. Kiedy mogę - pomagam innym. Zawsze staram się wysłuchać kogoś i doradzić, kiedy ktoś ma problem. I tak też jest w moim związku. Mój chłopak może mi się zwierzać, ma we mnie oparcie. Wspieram go jak mogę. Interesuję się jego sprawami. Jestem jego przyjaciółką. Ale on NIE jest moim przyjacielem już. Kiedy mam problem albo rozwiązuję go sama albo zwierzam się mojej przyjaciółce. Jemu nie potrafię jakoś. Zresztą on ma problem ze słuchaniem. Nie umie słuchać. Jest trochę samolubny i egoistyczny - jedynak. Boli mnie to trochę. Bo czasem chciałabym mu powiedzieć o jakichś moich problemach a nie mogę. Dużą blokadę odczuwam też z tego powodu, że on i ja pochodzimy z rodzin o różnym statusie społecznym. On jest takim... księciem z bajki... a ja jego proletariackim kopciuszkiem. Jego rodzice są wykształceni... moi zaś to prości ludzie, nie bardzo umieją się wysłowić, ledwo wiążą koniec z końcem. Wstydzę się zaprosić go do domu... a przecież jeśli ja chcę z nim być, to kiedyś będę musiała w końcu się przemóc. Nie wyobrażam sobie ich spotkania. Kolejnym minusem jest perspektywa naszego wspólnego życia. Ja jestem oszczędna, szanuję pieniądze, szanuję jedzenie. Nie cierpię marnotrawstwa. On - typowy rozpieszczony jedynak - spełnia wszystkie swoje zachcianki, zakupy z górnej półki, jak zaglądam do jego lodówki to aż mnie w środku ściska - tyle zmarnowanego jedzenia, które trzeba wyrzucić. Tyle kasy mógłby zaoszczędzić... ale nawet nie chodzi o kasę. Tylu biednych ludzi nie ma co do garnka włożyć i dałoby się pokroić za jego "resztki" - on tego nie docenia. Mamy razem wynajmować mieszkanie od przyszłego roku - nie wiem jak ja wydolę z kasą. Boję się, że nie wydolę. A mówienie mu o moich problemach finansowych jest dla mnie upokarzające. To samo z wyjazdami. On chce wyjeżdżać na weekend w góry albo za granicę - a ja ledwo mam na jedzenie. Co Wy na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×