Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość amelka522

Jak wygladał wasz poród zaraz od wejscia do szpitala?

Polecane posty

Gość amelka522

opiszcie jak wszystko wygladało od a do z:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
weszłam, zarejestrowałam się recepcji, poszłam tam gdzie mi kazali (na oddział gdzie jest porodówka), weszłam do małego pokoju gdzie pielęgniarka przeprowadziła ze mną wywiad: które dziecko, ile mam lat, ile ojciec, jaki mamy zawód itd. proste pytania, dała mi koszulkę, w którąmogłam się przebrać od razu po rozmowie z nią (mogłam też w swoją ale oszczędziłam ją), przebrana zostałam skierowana do sali gdzie sobie leżałam i przechodziłam przez bóle tak długo aż zrobiło się odpowiednie rozwarcie, potem kazała mi przejść na taki większy fotel ginekologiczny, pielęgniarka poszła po ginekologa, kiedy przyszedł kazali mi przeć i wtedy urodziło mi się dziecko, które zaraz mój mąż zaniósł na mierzenie, ważenie itd. a mnie w tym czasie szyli. koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelka522
a czy zakladali ci kroplówke albo dawali jakies zastrzyki??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Świeżo upieczona mama
zadzwonilam do szpitala ze mam regularne skurcze( bo nie mieszkam w polsce atu trzeba tak zrobic) kazali mi przyjechac jak beda co 4 minuty. gdy weszlismy do szpitala pani w recepcji wyslala nas na 1 pietro a z niego na 7 pietro bo na 1 wykonuje sie tylko cc. na 7 pietrze czekala juz na mnie bardzo mila polozna ktora zaprowadzila mnie do pokoju z ktg ale jak zaczelam krzyczec przy kazdym skurczu to odpuscila sobie padanie i zaprowadzila odrazu do pokoju w ktorym mialam rodzic. dala mi koszule do porodu bo nie moglam ubrac wlasnej. odeszly mi wody i kazala mi zaczac przecz. zapomnialam dodac ze jak przyjechalam do szpitala to mialam 10 cm rozwarcia. potem przyszly 2 inne polozne i pielegniarka bo tamta mila pani musiala isc do domu. te co przyszly nie wydawaly mi sie takie mile bo na mnie krzyczaly ciagle ze mam przec ale gdy sie odwrocily odemnie to sie usmiechaly do mojego meza i szeptaly ze musza mnie jakos zmobilizowac:) musialam chodzic przy takim smiesznym chodziku i siedziec na takim jakby nocniku zeby maly sie dobrzy ulozyl bo nie chcial zejsc do kanalu rodnego. probowali mi podlaczyc kroplowke ale u mnie strasznie ciezko sie wbic w zyle bo ich nie widac wiec podali mi zastrzyk w noge zebym czesciej skurcze miala. gdy zobaczyly juz glowke kazaly mi sie polozyc na wielkim lozku, maz mogl lezec obok. i po 3 godzinach na porodowce zobaczylam juz synka:) owineli go cieplymi kocykami polozyli mi na brzuchu i zaczeli mnie szyc.potem dali mi druga koszule do przebrania, zmienili posciel i dali malego do karmienia. jak synus sie najadl dali mi trzecia koszule i kazali isc siusiu i pod prysznic. jak wrocilam czekala n mnie i na meza taca z jedzeniem i sokiem. jak zjadlam polozyli mnie na inne lozko i zawiezli na sale( mimo ze normalnie moglam sama chodzic). teraz synus ma 2 miesiace a ja dalej wspominam porod bo bylo naprawde dobrze. a pobyt w szpitalu po porodzie po prostu cudowny. warunki swietne, dobre jedzenie, duzo pomocy przy dziecku. koniec:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kikolec
ja mialam wywolywany porod- po dwoch kroplowkach sie ruszylo- o 11 odeszly mi wody, przeszlam na sale porodowa, skalam ciagle na pilce, mialam lewatywe i o 13.15 mialam pelne rozwarcie. Jak dostalam skurczy partych to polozylam sie na lozko i tam po prawie godzinie urodzilam. Pozniej lyzeczkowanie bo nie wyszlo cale lozysko i szycie krocza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mmalaasia
a rodziła któraś w szpitalu w trzebnicy ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ospsklk
Jak wchodziłam to wody leciały mi po nogach, w rejestracji na dole piguła kazała mi się przebrać w swoją koszulę, zmierzyła mi ciśnienie i zważyła mnie, potem przeszłam do gabinetu gdzie p. doktor mnie zbadała, odnotowała 3 cm rozw....Dalej piguła przeprowadziła ze mną wywiad, ja miałam już regularne skurcze i z bólu nie mogłam odpowiadać, ale jakoś przebrnęłyśmy! Potem zaprowadziła mnie na lewatywę, a potem na porodówkę na piętro...Tam już czekała na mnie moja wynajęta położna, wbiła mi wenflon, potem przyszedł anestezjolog i dał mi ZZO i bardzo dobrze bo skurcze były nie do zniesienia...położyłam się na wysokim łóżku do rodzenia, sprawdzili rozwarcie, były 4 cm... Potem leżałam sama jakieś 20 minut, znieczulenie zaczęło działać, zbadano rozwarcie było pełne i kazali przeć, zbiegło sie dużo ludzi! Piguła krzyczała, że mam przeć mocniej, lekarka dusiła mi na brzuch, był cały tłum osób ale waliło mnie to:) To trwało około 45 minut i urodziła się moja córcia:) Dostałam ją na chwilę na brzuch, wpuścili męża, potem dziecko zabrali i zaczęło się rodzenie łożyska, potem szycie :/ badanie wielkimi łychami, najgorsze z tego wszystkiego moim zdaniem... Po szyciu dostałam dzidzię do piersi i tak leżałyśmy sobie 2 godzinki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba zwariuje z niewyspania
O 2:40 zaczely odchodzic mi wody. Szybko pojechalismy do szpitala. Na izbie przyjec najpierw cala papierkowa robota. Przyszla lekarka, zbadala mnie, "podpieto" mi wenflon czy jak to sie nazywa ;) Nastepnie podlaczyli mnie pod ktg i lezalam tak chyba z godzine marznac okrutnie- na oddziale byl akurat remont i w sali, w ktorej lezala nie bylo drzwi, tylko parawan. Nie mialam skurczy, wiec polozono mnie na sale i kazano mi sie przespac. Wiec spalam sobie ale co jakis czas mnie wybudzano: a to sprawdzali czy sa skurcze a to kroplowka z glukoza itd. Skurzy wciaz brak :D ok 12 wzieli nie na porodowke, na wywolanie. Pierwsza kroplowka- nic, druga-tez nic. Wody wciaz sie sacza a skurczy nie ma. Lezalam tak sobie (rodzilam sama, bez partnera), troche spalam, troche po korytarzu chodzilam a akcjo porodowej jak nie ma, tak nie ma. Lekarz zadecydowal, ze dadza mi trzcia oksytocyne i jak nie zaczne rodzic do 20-ej, to czeka mnie cesarka, bo za dlugo to juz trwa. Pod koniec trzeciej kroplowki cos sie zaczelo- skurcze slabe ale w koncu sa :D juz bardziej zmeczona tym, ze nic sie nie dzeje, niz zdenerwowana bylam :D Lekarz w koncu sie wkurzyl, bo pod koniec 3-ej krpolowki skurcze ustaly, podlaczyl wiec czwarta i ja podkrecil na maxa :D no i zaczelo- ok 19 mialam juz regularne skurcze. W miedzyczasie dostalam jakis czopek (nie pyatalam juz nawet co to :D ), jakies rozkurczajace leki i "znieczulenie"- pozniej sie okazalo, ze to "glupi jas" :D ale mialam "faze" po tym :D:D Urodzilam w koncu o 22:45 Mialam super polozne- dwie, bo w miedzyczasie jedna zeszla ze zmiany a weszla druga. Po wszystkim juz bylam tak glodna, bo nic mi do jedzenia nie dali przez caly dzien, w razie jaby mieli cesarke robi. No ale o wlasnych silach na sale doszlam :D:D Ogolnie wspominam porod bardzo milo- nie spodziewalam sie, ze tak kiedys o tym pomysle, tym bardziej, ze ja z tych, ktore podczas pobierania krwi mdleja :D Bardziej stresowal sie moj chlopak i moja mama, a ja pelen luz :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×