Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Noncia

Poronienie-kobiety po stracie...

Polecane posty

warto o tym pisac , bo dzieki temu jest lzej . dziewczyny na forum lep[iej pociesza niz niejedna bliska osoba . ja nawet nie chcialam zeby ktokolwiek z bliskim zormawial ze mna na ten temat . tu na forum bylo mi lzej , nikt nie widzial jak placze , a wiele z tych osob przechodzila dokladnie to samo wiec wiedzialy co i jak . u mnie w sumie szcescie w nieszczeciu ze samoisstnie organizm sie oczyszczal wiec nie musialam przechodzic dodatkowych stresow w szpitalu . ach.. jak sobie przypomne... brrr.. Laseczki piszcie i rozmawiajcie o tym - to na prawde pomaga!!zycze kazdej z was doczekania sie tego malenstwa , bo chyba tylko to dzieciatko moze wymazac ten bol...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sorki za bledy ale tak to jest jak pisze szybko i nie sprawdzam czy dobrze napisalam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prinzesska staram się żyć normalnie, wykonuje moje obowiązki. już coraz mniej płacze po nocach . już tak emocjonalnie nie reaguje na widok dzieci tzn nie jestem wściekła lub nie płacze. stale pamiętam o moim maluszku w modlitwie, gdy odwiedzam groby zmarłych zapalam o jeden znicz więcej. ale nie mogę znieść myśli o kolejnym dziecku, to powoduje u mnie wściekłość. raz gdy mama zaczęła rozmawiać o kolejnym dziecku, ja byłam tak wściekła że rozbiłam kubek z herbatą o ścianę, wyzywałam moją mamę od najgorszych. po prostu myśl o kolejnym dziecku powoduje u mnie odraze. olawd bardzo mi przykro, takie przeżycia to coś bardzo strasznego :( ja trafiłam do szpitala koło 18 z krwawieniami, ból brzucha nie był aż tak silny. lekarz proponował zabieg tego samego dnia ale powiedziałam że jestem już po kolacji to zostawili mnie do rana z nadzieją że samoistnie poronie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama prywatnego aniołka...
No i znów wylądowałam w temacie o stracie... Sama mam tam na górze jak to mówię prywatnego aniołka którego straciłam ponad 3 lata temu... Czas mija, przy moim boku kochany mąż i rozbrykane 2 letnie szczęście a jednak wciąż czuje że coś mi brak... Ciągle wracam myślami do tamtych chwil i mimo iz łez juz brakuje to serce rozbite nie może sie zabliźnić:( a może właśnie sie zabliźniło a mimo wszytko wciąż pęka??? To były najcudowniejsze 2 tyg mojego zycia a 8 mojego Aniołka:(( plany, marzenia, wyobrażenia o przyszłości-wszytko to pękło jak bańka mydlana. Było tak cudnie i radośnie ale gdzieś tam w srodku czułam ze to wszytko jest zbyt piękne... Potem szpital, wyrok i nic juz nie jest jak kiedyś... Żyję, uśmiecham się, bawię z synem, sprzatam. gotuje, chodzę do pracy a gdzieś za mną czuje oddech przeszłości. Gdy zaszłam w 2 ciąże bałam sie wszystkiego...Ciągły strach przeplatał się z nadzieją... Syn urodził sie 2 dni po 1 rocznicy odejścia naszego aniołka. Radość i smutek... I tak jest to dzisiaj... Najpierw smutek rozstania a potem radość narodzin-a tak nie wiele brakło by to wszytko miało miejsce jednego dnia... I mimowolnie wchodzę na tematy dotyczące poronienia i za każdym razem wszytko wraca jak bumerang... czytam wasze-nasze historie i płaczę... płaczę ze tyle z nas doświadcza takiego bólu... Kiedyś gdzieś przeczytałam ze przyszło nam kochać nasze aniołki najtrudniejszą miłością a jakże potężną...i tego sie trzymam każdego dnia...dla Was i dla mnie(egoistka ze mnie;))dużo siły i wiary w lepsze jutro:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała ma się urodzić w połowie czerwca:-) Kolejna ciąża nie jest lekiem, raczej naturalnym następstwem tego ,że chce się być matką. Ja już dojrzałam do tego więc jak tylko mogliśmy to staraliśmy się znowu. I nie powiem , że jest łatwo. Bo nie jest i nigdy nie będzie. Szczególnie trudny był pierwszy trymestr bo wtedy straciłam tamtą ciąże. Na każde usg szlam z duszą na ramieniu. Ale dobry lekarz to połowa sukcesu. Nigdy mnie nie zbył, wszystko tłumaczył. Strata zawsze będzie bolesna czy to był 6 czy 15 tydzień. Dlatego trzymajcie się dziewczyny, bo będzie lepiej:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama prywatnego aniołka...
Miarka z tymi wiztyami to mialam tak samo... przed każdą wizyta ogromny strach i moze łez wylanych w aucie w drodze na wizyte i potem wracajac tez ze wszytko ok:)) I tak 9m-cy:)) potem znów łzy ale to juz mega szczęscia:)) wiesz jak sie urodził syn to strata pierwszego dziecka bolała bardziej...patrząc w oczy mojego dziecka i czując jego ciepło jeszcze bardziej uświadomiłam sobie co straciłam... teraz nie wyobrażam sobie życia bez mojego urwisa a jednocześnie czuje pustkę bo wiem że bawi sie teraz klockami jeden dzieciaczek a mogło dwóch:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prinzesska staram się żyć normalnie, wykonuje moje obowiązki. już coraz mniej płacze po nocach . już tak emocjonalnie nie reaguje na widok dzieci tzn nie jestem wściekła lub nie płacze. stale pamiętam o moim maluszku w modlitwie, gdy odwiedzam groby zmarłych zapalam o jeden znicz więcej. ale nie mogę znieść myśli o kolejnym dziecku, to powoduje u mnie wściekłość. raz gdy mama zaczęła rozmawiać o kolejnym dziecku, ja byłam tak wściekła że rozbiłam kubek z herbatą o ścianę, wyzywałam moją mamę od najgorszych. po prostu myśl o kolejnym dziecku powoduje u mnie odraze. olawd bardzo mi przykro, takie przeżycia to coś bardzo strasznego :( ja trafiłam do szpitala koło 18 z krwawieniami, ból brzucha nie był aż tak silny. lekarz proponował zabieg tego samego dnia ale powiedziałam że jestem już po kolacji to zostawili mnie do rana z nadzieją że samoistnie poronie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prinzesska staram się żyć normalnie, wykonuje moje obowiązki. już coraz mniej płacze po nocach . już tak emocjonalnie nie reaguje na widok dzieci tzn nie jestem wściekła lub nie płacze. stale pamiętam o moim maluszku w modlitwie, gdy odwiedzam groby zmarłych zapalam o jeden znicz więcej. ale nie mogę znieść myśli o kolejnym dziecku, to powoduje u mnie wściekłość. raz gdy mama zaczęła rozmawiać o kolejnym dziecku, ja byłam tak wściekła że rozbiłam kubek z herbatą o ścianę, wyzywałam moją mamę od najgorszych. po prostu myśl o kolejnym dziecku powoduje u mnie odraze. olawd bardzo mi przykro, takie przeżycia to coś bardzo strasznego :( ja trafiłam do szpitala koło 18 z krwawieniami, ból brzucha nie był aż tak silny. lekarz proponował zabieg tego samego dnia ale powiedziałam że jestem już po kolacji to zostawili mnie do rana z nadzieją że samoistnie poronie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przepraszam że tyle razy wysłałam ten sam post, ale mam małe problemy z komputerem, internet stale sie rozłącza i zawiesza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1.04.11 zaczęłam krwawić, 2.04.11 trafiłam do szpitala a 3.04.11 był zabieg wiec minęło 10 miesięcy,już nie długo 11... męża nie mam :) mam jedynie chłopaka, ja w ciąże zaszłam pół roku przed 18-nastką. Pewnie wyda się Wam że jestem jeszcze młoda, że całe życie przede mną i tak dalej. Ale mimo tak młodego wieku strasznie przeżyłam to poronienie , i nie zależnie od wieku każda mama kocha swoje dziecko. a wracając do tego pytania to strasznie to przeżywał, pamiętam że razem siedzieliśmy na korytarzu i płakaliśmy. później czuł że musi się wziąć w garść bo wiedział że go potrzebuje i był dla mnie dużym oparciem, dużo rozmawiamy o naszym maleństwie, jest ono obecne w naszym życiu. chodzę jeszcze do szkoły i to daje mi takiego powera, mam bardzo dużo nauki i nie mam aż tak dużo czasu na myślenie. chodzę do technikum do 3 kl, zależy mi żeby dobrze zdać maturę i dostać się na studia. Moje dziecko było nie planowane, środki antykoncepcyjne się nie sprawdziły. nie myślałam że tak wcześnie zostanę mamą ale jak już się dowiedziałam że jest we mnie mała istotka czułam że jestem za nią odpowiedzialna i muszę zrobić wszystko żeby zapewnić jej odpowiedni byt, nawet gdybym musiała po nocach się uczyć. Mój chłopak pracuje wiec nie było by tak źle, oczywiście korzystała bym z pomocy mamy i przyszłych teściów. Może pomyślicie że żerowała bym na pomocy innych, ale chyba lepiej było by tak niż jak bym chciała usunąć, albo chciała bym oddać. byłam przygotowana na to że teraz kasę zamiast na ciuszki będę przeznaczać na pieluchy, każde moje kieszonkowe szły na jakieś śpioszki, a resztę odkładałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naprawde ci wspolczuje. Kazda kobieta potrzebuje innej dlugosci zaloby niektore po 3 miesiacach a inne po roku umieja pogodzic sie ze strata. Uczysz sie , zyjesz dalej i to jest sila by malymi krokami to Wszystko przetrwac. Czas moze nie jest w stanie wymazac zlych doswiadczen i bolu ale leczy rany. Fakt jestes mloda to moze ale wcale nie musi byc powodem tak duzego rozchwiania emocjonalnego. Moze mi nie uwierzysz ale ja to wiem ze ty masz sile w sobie. Nie ma odpowiedzi na pytanie Dlaczego? !! Twoje dzieciatko odeszlo z tej ziemi ale nie odeszlo z Twego serca i to jest wazne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prinzesska, dziękuje za słowa otuchy:) może i jest we mnie siła, tylko muszę w to uwierzyć:) może ta moja niechęć to kolejnego dziecka kieruje się tym że teraz nie stworzyła bym mu takich warunków jakich bym chciała, a za parę lat gdy czegoś się dorobię, skończę szkoły będę miała dobrą prace zdecyduje się na małego człowieczka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moje maleństwo na zawsze będzie w moim sercu i zawsze będę je bardzo kochała, nawet gdybym kiedyś miała dziecko nigdy nie zapomnę o mojej kruszynce. psycholog też mi mówił że okres żałoby jest zależny od kobiety, tak jak pisałaś, jedne starają się po paru miesiącach a inne nadal potrzebują czasu, taki okres żałoby może trwać nawet do 2 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi po mojej ostatniej stracie pomoglo forum poronienie. Znalazlam tam wiele fajnych Znajomosci,ktore trwaja po 2,3 lata. Zycze ci , jak i calej reszcie by wam sie udalo doznac macierzynstwa. Bedziesz Kiedys wspaniala mama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuje za takie słowa :) a skąd wiesz że była bym dobrą mamą ?:) ja myślę że była bym najokropniejszą ...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczywiście uważam jak najbardziej że najlepszą terapią jest rozmowa z kimś kto przeszedł to samo, można wtedy podzielić się swoimi obawami, doświadczeniami, uczuciami i nie poczuje się człowiek odrzucony, niezrozumiany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cos tu nikogo nie ma Co u was slychac moze sie cos zmienilo moze nowe dziewczyny do nas dolacza i podziela sie swoimi historiami Ja jestem na etapie czekania na okres a raczej zeby sie nie pojawil i zostal mi jeszcze tydzien a wy dziewczyny jas staracie sie czy jeszcze czekacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam:) ja neistety tez poronilam 2 lata temu w 6tc. wiem ze to byly poczatki ale i tak to bardzo przezylam:( bo moje serduszko mialy 21 miesiecy. ale teraz tez sie ciesze ogromnie bo jestem w 15tc i spodziewam sie mojego serduszka w polowie sierpnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przykro mi z powodu Twojej straty :( strata dziecka bardzo boli czy dziecko ma 5tygodni czy 5 lat :( ale ciesze się że spodziewasz się maluszka i gratuluje. będę się modlić i trzymać kciuki aby wszystko bylo dobrze :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w baiałymstoku
Chciałabym napisać o tym jak wyglądało moje poronienie...chciałabym dlatego,że jest we mnie tyle złości i żalu,jak w ogóle tak można traktować człowieka?okazło się że w naszym kraju więcej litości można znależć dla zwierzą chyba niż dla roniącej kobiety.To była moja druga ciaża stracona w ubiegłym roku,pierwsza była pozamaciczna więc dopiero wydostając się z jednego dołka w padłam w drugi.Wszysstko wydarzyło się w Białymstoku,w szpitalu usk.Trafiłam tam w 9 tygodniu z krawiweniem,ponieważ była to niedziela zrobiono mi tylko usg ,po którym lekarz mnie poinformował że płód jest martwy po czy odesłał na salę z z 5 kobietami w zaawansowanej ciąży,każąc czekać na dalszy rozwój wydarzeń.Nigdy w życiu nie czułam się tak strasznie jak tam,pielęgniarki co godzinę przychodziły mierzyć tętna dzieci cięzarnych kobiet,dzwięk stukotu tych serduszek zapamniętam na zawsze,leżałam myśląc żę moje dziecko jest martwe,czułam się jak śmierdzące jajo na tej sali.Najgorszy koszmar zaczął się jednak następnego dnia, kiedy dr podczas obchodu rzucil mi "czas kończyć tę ciążę" .potem złożono mi tabletki poronne do pochwy i kazano się położyć i czeąkać na poronienie.Ból był straszny ale nie to było najgorsze,najstraszniejsze było to że pielęgniarka dała mi basen i kazała obserwować w toalecie kiedy płód wypadnie mi z dróg rodnych.To było dla mnie tak upokarzające,że nie potrafie się z tym pogodzić,miałam poronić dziecko na sali w towarzystwie cięzarnych kobiet i odwiedzających ich gości lub w brudnej szpitalnej toalecie.Przy każdym wypadającym skrzepie wołałam pielęgniarkę by zapytać czy to już,niesty po 9 godzinach kiedy nadal nie mogłam poronić zapytałam pielegniarki co będzie dalej,ja już nie wytrzymam psychicznie?Usłyszałam odpowiedz: "co pani myśli niektóre kobiety ronią kilka dni ,jutro znowu założą pani tabletki poronne i będzie pani próbowć dalej".I wtedy nie wytrzymałam,pękłam zaczełam płakać i krzyczeć że zwariuje że nie dam rady, że chce żeby mój koszmar się skończył,że jestem tylko człowiekiem,poco mnie tu trzymać tyle czasu skoro i tak mi powiedziano że na końcu i tak będę musiała mieć zrobione czyszczenie.Wtedy przyszła lekarka,zbadała mnie,za godzinę zabrno mnie na zabieg,bardzo się bałam.w ręku ściskałam tyko różaniec myśląc że muszę jeszcze w coś wierzyć...dziś nie wiem czy potrafię. e.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro temat wrócił... ja dalej się nie mogę pogodzić z tym co się stało. I momentami żałuję że właściwie nic nie zrobiłam w tej sprawie, chociaż chyba powinnam- ale też dalej nie jestem w stanie. Szpital mnie, lekko mówiąc, olał, a ja dopiero po drugiej ciąży i porodzie uświadomiłam sobie jak bardzo i ciągle mam poczucie krzywdy. Owszem, zatrzymano mnie na oddziale, ale nie założono szwu na szyjkę "bo tego nie robią"- dopiero później doczytałam że powinni chociaż zaproponować, dowiedziałam się też o pessarach (miałam w drugiej ciąży). Kiedy zaczął się poród przedwczesny. Nie zrobiono mi ani usg, ani ktg (przynajmniej ktg to ich obowiązek), położna odmówiła wpuszczenia taty dziecka na salę z powodu innej pacjentki obok- teraz wiem że jeśli ona nie miała nic przeciwko, to mógł ktoś wejść, a ewentualną odmowę muszą odnotować w karcie. Kazano mi rodzić przy skurczach co 4 min. i 7 cm. rozwarciu- nie wiedziałam jakie jest prawidłowe rozwarcie i jak wyglądają skurcze porodowe- krótko mówiąc, babka po prostu myślała że szybko pójdzie. Skończyło się na sali operacyjnej, córcia utknęła w szyjce, obrazowo mówiąc. Jeszcze przed urodzeniem dziecka, na porodówce, pytano mnie czy chcę je pochować- dziecko, które kopało mi w brzuchu. Nie chcieli zawołać nikogo od noworodków, nikt nie przygotował inkubatora- tylko kocyk dla dziecka... Tego nawet nie ma co komentować. Odradzano mi oglądanie dziecka, chociaż chciałam, na sali pooperacyjnej nikt już o tym nie mówił... Żałuję że nie pojechałam odbierać ciała (musiał być ktoś z rodziny) z zakładem pogrzebowym, bo wtedy bym mogła ją zobaczyć. Nawet nie wiem ile z przebiegu porodu jest w szpitalnej dokumentacji. Mam swoje szczęście, ale jak patrzę na synka, nieraz myślę o tym że powinien mieć starszą siostrzyczkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak czytam te Wasze wypowiedzi zastanawiam się gdzie w takich sytuacjach jest Bóg ?! i czy na prawdę istnieją jeszcze ludzie w szpitalach w których jest kszta człowieczeństwa ... bardzo Wam współczuje,nie chce się rozpisywać na temat pocieszania bo czy istnieją jakie kolwiek słowa by ukoić nasz ból ? nawet najpiękniejsze słowo nas nie pocieszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama jestem w 11 tyg ciąży i
jak to czytam, tak strasznie wam współczuję. To nie powinno spotkac żadnej kobiety !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, Ja poronilam 3 tygodnie temu... To moje drugie poronienie... Mam dwojke dzieci ale to nie sprawia, ze mniej boli. Boli baaaardzo!!! Czlowiek w szpitalu uswiadamia sobie jak jest nas duzo, kobiet cierpiacych po stracie swojego maluszka. Pierwsze poronienie to byl koszmar.... Nikt mi nic nie powiedzial. Nawet nie wiedzialam, ze mam w brzuszku martwe dzieciatko. Kiedy pytalam lekarzy co sie dzieje nic nie odpowiadali a lekarz oskarzyl o to, ze narzekajac do pominam sie chyba o aborcje... I tak lerzalam z ogromnymi bolami, w kaluzy krwi dopoki calkiem nie poronilam... Drugie poronienie pomimo duzo lepszej opieki wcale nie bolalo mniej... Marze o trzecim dziecku ale byc moze juz nie bede mogla go miec... Wkroce mam wizyte i boje sie na nia jechac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masz racje, żadna kobieta nie powinna poznać tego bólu. mundzia, mam nadzieje że Twoje marzenia o kolejnym dziecku się spełnią, ale nie załamuj się gdyby jednak nie mogło się spełnić, masz już to szczęście a inne kobiety w ogóle nie mogą mieć dzieci. strata dziecka jest czymś bolesnym nie zależnie od tego ile kobieta ma lat, w jakim stadium rozwoju straciła dziecko i czy ma już dzieci. najbardziej mi smutno z powodu znieczulicy ze strony personelu szpitala :( zaczynają gadki szmatki o kolejnych ciążach jak by to wtedy było najważniejsze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Ja również poroniłam wczoraj. Długo nie nacieszyłam się tym szczęściem :( test zrobiłam 3 marca (to była sobota) wyszły od razu 2 kreseczki, mało nie oszalałam ze szczęścia. W poniedziałek poszłam na betę hcg również potwierdziła ciążę. Byłam taka szczęśliwa ( miałam lekkie bóle brzucha takie bardziej łaskotanie, bolesne piersi, ciągłe odbijanie). Wczoraj poszłam do lekarza na potwierdzenie ciąży. Pisałam na innym wątku (mamusie lisopad 2012 gdy się dowiedziałam o ciązy). Na wizycie u lekarza, którego polecały mi znajome, że mimo że na nfz jest bardzo dobry itp, pobrał mi cytologię i w trakcie jej brania poleciała żywa krew ale w małej ilości, powiedział ze nie ma co się przejmować, takie rzeczy są normalne.usg trwało może 2 min, zobaczył pęcherzyk, nie zapytał mnie nawet o datę ostatniej miesiączki, nie podał terminu, ani wielkości dziecka ( bo ten pęcherzyk był dla mnie już dzieckiem). Wróciłam do domu zaczęłam bardziej krwawić, pojechałam do innego lekarza uprosiłam wizytę by mnie prywatnie przyjął, od razu zrobił usg, powiedział że obok dziecka jest krwiak i to z niego leci krew, dziecko wg usg miało 5 tydz i 6 dni wielkość 55 mm. dostałam skierowanie do szpitala na podtrzymanie i o razu 4 tabletki duphastonu bo groziło mi poronienie. W szpitalu już na usg nie było dziecka, lekarz powiedział że wypłyneło, zero współczucia, że bedzie zabieg. Dzis wyszłam ze szpitala, dostałam zastrzyk z imunoglobuliny ze wzgledy na to ze mam krew rh minus. To wszystko jest takie świeże, mam w sobie tyle żalu, złości, rozpaczy, jestem wściekła na siebie że poszłam do tego pierwszego lekarza, że mogłam iść od razu do prywatnego gabinetu, że mogłam iść 2 dni wcześniej. Nie umiem sobie z tym poradzic. czuje sie z tym sama ak jakby nikt nie rozumiał tego co się stało. Najbardziej dobija mnie to czekanie na wynik histopat. potem kontrola, potem odczekanie 3 miesięcy, wydaje mi się że to wieczność :( Ja po prostu tak bardzo chciałam miec dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×