Pierwszy raz udało mi się sprowokować faceta do ostrzejszego seksu i...

JESTEM ZACHWYCONA! Mój prawie dwumetrowy, niespełna stukilogramowy, kudłaty i zarośnięty facet przez pół roku naszych łóżkowych przygód po przekroczeniu progu sypialni zamieniał się w nadmiernie czułego, obrzydliwie delikatnego, chuchającego i cmokającego amorka. Nieco przesadzam, nie miałam większych powodów do narzekania, bo zajmował się mną naprawdę dobrze, wyznawał zasadę "panie przodem" i nigdy nie wypuścił mnie z łóżka niezaspokojonej, ale nie rozumiał, że nie jestem z cukru i że nie popsuję się gdy mocniej mnie złapie, sobą przyciśnie albo wymierzy klapsa lub dwa. A ja lubię dominujących samców. Wczoraj podczas gry wstępnej był delikatny jak zawsze, a ja... zaczęłam go łaskotać. Na początku się śmiał, potem zaczął bronić, a wreszcie złapał jedną dłonią moje obie i unieruchomił nad głową. W tej pozycji pieścił wyeksponowane piersi, ale dalej był strasznie delikatny. Gdy zaczęłam się wyrywać, złapał mocniej, a kiedy udało mi się uwolnić i wrócić do łaskotania, odwzajemnił się. W pewnej chwili zaczęliśmy się bić na poduszki... Dostałam klapsa. Unieruchomił mnie leżącą na plecach ponownie i wrócił do piersi, tym razem nie bojąc się przygryzać. Popieścił trochę, po czym przewrócił na brzuch i wszedł od tyłu. Było naprawdę fantastycznie. Mam nadzieję, że będzie sięt o zdarzać częściej... ;)