Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Martella2

Ja...

Polecane posty

Gość Martella2

Witajcie, postanowiłam w końcu do Was napisać, bo już przytłacza mnie to wszystko. Wiem, że nieraz pisali tu ludzie o bardzo podobnych historiach do mojej, ale mnie już nawet nie chodzi o jakieś rady, chcę tylko po prostu z siebie wyrzucić nadmiar emocji. Otóż zawsze czułam się inna od swoich rówieśników, czułam, że odstaję od nich. Wydaje mi się, że z natury jestem wesołą, nawet można powiedzieć, szaloną dziewczyną, ale szkoła mnie zmieniła. Bardzo zamknęłam się w sobie po tym, jak mi dokuczano kiedyś w podstawówce, prawdopodobnie z zazdrości, bo dobrze się uczyłam i nie tylko, ale teraz jest mi bardzo ciężko, jestem samotna nie licząc jednej koleżanki, z którą i tak różnie bywa, ale poza nią naprawdę nie mam nikogo. To nie jest wrażenie, że nikt mnie nie lubi, niestety to jest prawda. Czuję, że albo jestem zbyt wrażliwa do tego świata, albo jakaś chora. Podejrzewam, że mam depresję, ba, na pewno ją mam. Bo który zdrowy człowiek płacze codziennie z bezsilności, pragnie już tylko umrzeć? Nie pokazuję tego po sobie nikomu. Nie jestem w stanie skupić się na nauce, mam problemy z koncentracją, czuję się jakbym szła w jakiejś mgle, jak półprzytomna. Ciągle wracają te straszne myśli, 'a po co to wszystko, przecież i tak wszyscy będą się z ciebie śmiali, czy ci się coś uda czy nie', tak niestety jest. Jak już pisałam wcześniej, to nie jest mój wymysł. W szkole wciąż widzę te twarze, które tylko czekają na moje potknięcie. Krąży nad nami jakaś wielka bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, tylko jeden mój zły ruch i będzie wielka awantura, wszyscy mi wygarną, co o mnie myślą, jak to było w podstawówce. Nie wiem dokładnie, dlaczego tak jest, staram się być dla wszystkich miła, nawet jak mnie upokarzają (może myślą, że naprawdę jestem taka obojętna albo głupia, że się tym nie przejmę). Albo wręcz przeciwnie, widzą, jaka jestem nadwrażliwa i jeszcze czerpią satysfakcję, że mogą mi dopiec, zobaczyć jakieś przerażenie w moich oczach. Jednak zdaję sobie sprawę, że jest we mnie coś, co może irytować normalnych, szczęśliwych ludzi. Np. nienawidzę wf'u, kiedyś jak ćwiczyłam, to była dla mnie najgorsza katorga, jeszcze w ostatniej kl. podst. było w miarę dobrze, bo już wszyscy pewnie przywykli do tego, że jestem noga z wf, ale we wcześniejszych latach... tragedia. Całe szczęście, że teraz mam zwolnienie, niestety mimo to czasem zdarzają się sytuacje, w których np. muszę komuś odrzucić (w sensie kopnąć itp.) piłkę lub pomóc w czymś wymagającym nieco sprytu, a mnie po prostu chyba wszyscy odbierają jako kogoś niezdolnego do takich rzeczy, co działa na mnie strasznie przygnębiająco, przez co nie jestem w stanie nic zrobić. W dodatku jestem beznadziejna z matmy, fizy czy chemii, słyszę, jak np. dostanę jakąś lepszą ocenę, że mówią 'nawet (...) dostała (...)', nabijają się z mojej głupoty z tych ścisłych przedmiotów. A ja nic na to nie poradzę, z polskim czy historią nie mam większych problemów, natomiast te wyżej to dla mnie czarna magia. Chodziłam na korki z matmy, ale zrezygnowałam, gdyż niemal nic mi to nie dawało, wątpię, bym poprawiła swoje oceny. Jeśli pomyślicie teraz, że moje problemy wynikają z niskiej samooceny, to pewnie tymi słowami wyprowadzę Was z błędu. Mam gdzieś w sobie takie poczucie, że jestem ładna, całkiem inteligentna, ale przez krzywdy doznane przez innych ludzi moje czyny wskazują na coś wręcz przeciwnego. Najchętniej poszłabym gdzieś na koniec świata, zaszyła się tam, sama jak palec i uciekła od tego wszystkiego... ale to nierealne. Ciągle muszą patrzeć na te twarze... W szkole gdy nie ma tej koleżanki, o której pisałam wcześniej, siedzę całkiem sama, inni gadają ze sobą, a na mnie nawet nie spojrzą, w ogóle ich to nie obchodzi, jak mogę się czuć. Jeśli poradzicie mi teraz otworzyć się, to wiedzcie, że tak się nie da, próbowałam już nie raz, np. na początku gim., ale i tak wszyscy patrzyli się na mnie jak na głupią, gdyż moi znajomi z podstaw. zapewne ich ostrzegli, że jestem taka i owaka. Wcześniej myślałam, że mam chociaż oparcie w rodzinie, ale teraz mam poczucie, że jednak myliłam się. Mama ciągle mi wmawia, że babcia się mną nie interesuje (a wg niej powinna cały czas mnie doglądać jak niemowlaka, do czego przyzwyczaiła już siostrę), co mnie potwornie wkurza. Wynika to z tego, że u mnie w rodzinie jest ciągle jakiś konflikt między rodziną mamy i taty. I matka próbuje sobie jak i mnie wmówić, że babcia (jej mama) mnie traktuje jakbym była bardziej podobna do rodziny taty niż mamy, w tym sensie. A ja nie chcę dać z siebie zrobić takiej kaleki. Siostra z kolei cały czas pisze o mnie w Internecie niestworzone rzeczy, że ja to mówię, a to robię, a to wszystko wyssane z palca, wiem bo sama widziałam. W dodatku ciągle wkłada na siebie moje ubrania, które są dla niej za małe, przez co je oczywiście niszczy i rozciąga. Nie można jej tego powiedzieć, bo zaraz mnie wyzywa od ku** ... a rodzina w płacz, bo niby ona jest chora. Niedawno odchudzała się bardzo intensywnie, na koniec wylądowała w szpitalu, to były początki anoreksji. I jeszcze mnie za to obwinia, bo ja jestem chuda bez żadnego odchudzania a ona była o to zazdrosna, tę wagę, którą ona osiągnęła po tym wyniszczaniu się (choć i tak nie jestem tego pewna), ja mam bez niczego. Teraz dopadł ją efekt jojo, potrafi zjeść pół bochenka chleba na raz i rezultaty są jakie są, sporo przytyła, ale ona tego nie dostrzega, a mimo to ma takie ataki furii, kiedy beczy że jestza gruba, żeby jej wmawiali że jest chuda. I jak tu w takim domu być normalnym, ech, jestem jakaś nie z tego świata... nie pytajcie mnie o wiek, dorosła nie jestem, ale już i dzieckiem też już raczej przestaję być. Pocieszcie mnie jakoś, błagam, bo już nie daję rady, ani z płaczem ani z samą sobą... jeżeli w ogóle znajdzie się choć jedna osoba, która te moje użalania zechce przeczytać :/.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie pomoge ci
bo rowniez mam depresje, no moze zaczatki, ale generalnie w takich sytuacjach jak opisujesz, problem jest niestety w tobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×