Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Agnieszka Krystyna

Współuzależnione- bądźmy dla siebie wsparciem

Polecane posty

Gość Agnieszka Krystyna

Zakładam ten temat dla Pań które szukają wsparcia, które sobie nie radzą z tym problemem lub wręcz przeciwnie, przezwyciężyły trudności i czerpią radość z życia codziennego. Jestem córką alkoholików, wyszłam za mąż za człowieka, który w ogóle nie pił alkoholu. Sam nawet nie zauważył kiedy po prostu się rozpił. Od kieliszka do kieliszka i problem go przerósł. W domu gehenna. Nie wiem jak to przetrwałam. Obecnie mąż jest po terapii, nie pił dwa miesiące. Od kilku dni historia zaczyna się powtarzać- tylko na piwo. Faktycznie przychodzi trzeźwy ale ja zaczęłam obsesyjnie bać się że będzie znów jak kiedyś. Nie potrafię na niczym się skupić, czasem mam wrażenie że dopada mnie depresja, nachodzą mnie myśli że chcę już umrzeć, nic mnie nie cieszy. Do męża odczuwam tylko żal i agresję. D wuszę się w tym wszystkim. Chcę się wyzwolić ale nie wiem jak. Wiem że muszę zadbać o siebie, zająć się dziećmi, ale lęk że on dziś znów przyjdzie pijany, wręcz mnie paraliżuje. Jak żyć? Wiem że ten problem ma wiele kobiet. Napiszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Jest ktoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzozabawne
napisz Jem kupe a zobaczysz ilu chetnych do rozmowy sie znajdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znam to niestety, żyję już 17 lat z uzaleznionym człowiekiem. Wiem jak się czujesz w sumie czlowiek nie ma wlasnego zycia, klapki na oczach i widzi sie tylko butelkę i alkoholika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Nikuś, widocznie poradziłaś sobie z tym skoro wytrzymałaś tyle lat. Ja zamierzam walczyć o siebie bo walka o niego skończyła się moją nerwicą. Nie dam rady tak dłużej. Mam 30 lat i czuję się jakbym nosiła ciężki bagaż doświadczeń na plecach. A poza tym chcę uchronić moje dzieci przed takim życiem. Ja jestem klasyczne DDA. Ale czuję że dam radę, że mam siłę. Napisz więcej. Pozdrawiam Cię serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No własciwie to sobie nie poradziłam jeszcze. Caly czas jest mi cięzko. Dopiero od października zeszłego roku zaczęłam chodzić na grupę wsparcia. Na razie jest mi cięzko ale jednak widzę, że cokolwiek się zmienia we mnie. Juz nie zyje tylko i wyłacznie jego zyciem. Staram sie myslec o sobie i dzieciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Myślałam o grupie wsparcia, ale nie dam rady jeździć. Mam małe dzieci, nikogo, przy kim mogłabym je zostawić. I odległość- ponad 20 km. Dlatego szukam informacji na ten temat, ludzi którzy z tym żyją. Pewnie dostajesz tam rady, jak z tego wyjść. Jeśli będziesz miała chwilę, napisz. Pomogą i mnie i może innym kobietom. Dzięki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jedno widzialam wspolczuje
A nie myślałaś o jakiś radykalnych krokach? Nie piszę, że od razu masz się z nim rozwieść, wiem jednak, że awantury, żale pretensje, łzy żony i strach w oczach dzieci nie są na tyle silne by alkoholik przestał pić. Moi rodzice nie pili ale moja ciocia całe życie była żoną alkoholika, mieszkała 2 ulica od nas. Wiem więc co to jest alkoholizm. Setki razy budziła się w nocy słysząc płacz cioci i kuzynki, uciekały z domu w obawie przed awanturą, biciem gwałtem. Pamiętam też jak pijany wujek ciągną moją pobitą już do krwi ciocią za włosy do ich sypialni, ona leżała na podłodze a on ją ciągnął za włosy. Wujek przeszedł w sumie 3 terapie odwykowe, umarł w rynsztoku, zapił się na śmierć. To było 5 lat temu,moja ciocia miał wtedy 53 lata. Jej córka uciekła z domu kiedy tylko skończyła 18 lat nie mogła znieść alkoholu ale przede wszystkim bierności swej matki, odcięła się od całej naszej rodziny, nie było jej na pogrzebie ojca, nie było w szpitalu po tym jak jej matka dostała zawału 2 lata temu. Mój ojciec nie raz pobił wujka po tym jak ten skatował ciocię, ale ona zawsze mu wybaczała. Do dziś nie potrafię zrozumieć jak mogła kochać tego człowieka bardziej niż swoje dziecko, skoro wybrała jego a nie córkę. A wszystko zaczęło się od popijania piwa z kolegami z budowy po pracy. Wujek nie raz był zabierany przez policję, nie raz też odsiadywał wyroki za znęcanie się, ale kiedy tylko opuszczał mury zakładu karnego ciotka stała w bramie czekając na niego. To co widziałam w ich i naszym domu ( jak skomlał pod naszymi drzwiami oczywiście gdy ojca nie było by do niego wróciła itp) mogłabym do rana opisywać. Jej uczucie dla niego to jest chyba właśnie to współuzależnienie, bo tego miłością nie można nazwać. Moja rodzina robiła wiele by jej pomóc ale nie dało się jej przetłumaczyć. Musisz być bardzo konsekwentna w raz podjętej decyzji. Jeśli powiesz mu dziś, że jeszcze jedno piwo i wyrzucisz go z domu, to niech wracając z tego piwa zobaczy swoje walizki pod drzwiami, może sądowa separacja, może powinnaś pomyśleć o zabezpieczeniu finansowym, rozdzielności majątkowej na wypadek gdyby jego alkoholizm się rozwijał i trzeba by było spłacać jego długi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo szkoda że nie możesz chodzić Al-Anon to na prawdę cos dobrego, oni tam własciwie nie daja bezpośrednio rad. Po prostu chodzę i slucham. Po 1 spotkaniu myslałam ze to nie dla mnie, że sie poddam, jednak uparta jestem i wciąz chodze. Byłam i pewnie nadal jestem strasznie współuzalezniona. Teraz zaczynam widzieć jakie błedy popełnialam i jaka w gruncie rzeczy śmieszna byłam. Potrafiłam wydzwaniać do męża nawet po 30 razy a przecież wiedzialam ze pije i nie odbierze. Teraz dzwonie raz i koniec, co prawda jak czuje ze znowu pije te odruch pojawiaja sie jeszcze panika, zlośc ale przez moment. Później siadam przypominam sobie co słyszałam od al-anonek i wierz mi wszystko mija, uspokajam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agnieszka Krystyna a Ty mieszkasz gdzies na wsi moze, bo z tego co wiem w kazdym miescie jest taka grupa wsparcia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Ja mam dokładnie tak samo- przez dzień jestem spokojna bo wiem że jest w pracy. Ale wieczorem zaczynam się już trząść, obsesyjnie myślę czemu go nie ma, pewnie zaś pije, zaczynam wydzwaniać, proszę aby już wrócił. Czasem idę po niego do baru. Płacz, krzyk, awantura. Przeczytałam że muszę się od tego odciąć, bo nie mam wpływu na jego picie. Raz już odeszłam. Ale tak naprawdę nie mam gdzie iść. Rodzice moi się rozeszli, matka dalej pije. Ojciec ma nową rodzinę. Wsparcie mam w teściowej. U niej też mieszkamy. Ja nie pracuję bo zajęłam się domem i dziećmi, mąż pracuje właśnie w tej przeklętej budowlance. Nie zamierzam czekać, wiem że w pierwszej kolejności aby stanąć na nogi muszę iść do pracy. Nie wiem jak to zrobić bo młodsza córka ma sześć miesięcy. U nas na szczęście nie ma dramatów, gwałtów, bicia. Niczego nam nie brakuje, pieniądze są, mąż dba o dzieci. Ale to już nie jest dla mnie wytłumaczenie. Kocham go ale już nie na tyle, aby stać na dnie i podrzucać go do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Life dont come easy
Wytłumaczcie mi jak może być z alkoholikiem bo tego nie rozumiem. I nie piszcie o miłości bo jak można narażać dziecko na konieczność oglądania pijanego ojca? Czego uczycie te dzieci, że alkoholizm to w zasadzie nic złego, hodujecie pod własnym dachem następne pokolenie uzależnionych od alkoholu ludzi, pomyślałyście o tym, że Wasze dzieci czeka wieloletnia terapia? Pomyślałyście jakie to spustoszenie wywoła w ich psychice, no bo jakie mają wzorce. Tatuś popłynie raz na jakiś czas na mały melanżyk, mamusia trochę popłacze, pokrzyczy ale potem i tak tatusia pocałuje. Oni piją bo wiedzą, że i tak wszystko im wybaczycie i nie odejdziecie. Rzeczywiście jesteście chore skoro nie myślicie o swoich dzieciach tylko o tych zachlanych pijakach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Tak, mieszkam na wsi, jestem z okolic Żywca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Life dont come easy tego nie bede komentowac jak mowia na grupie nikt nie zrozumie mnie tak jak inna al+anonka. U mnie tez nie ma awantur,kiedys tak ale to wasciwie ja je wzwolywalam zachowujac sie nie tak jak powinnam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Nie jest tak łatwo odejść, w dodatku z dwójką małych dzieci. Wiem, że muszę je chronić i dlatego szukam wyjścia z tego impasu. Nikt nie weźmie mnie z dziećmi, w dodatku jestem bez pracy. Mąż założył firmę, nie pił. Niczego nam nie brakowało. I nie brakuje. Ale zdaję sobie sprawę że mam prawo do własnego życia i moim obowiązkiem jest zadbać o dzieci. Gdybym nie była matką, już dawno bym odeszła. Samej byłoby mi prościej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem w podobnej sytuacji niestety. Dlatego dzieki grupie zaczynam powoli zyc dla siebie i dzieci. A maz no cóz albo kiedys pójdzie w moja stronę albo pójdzie w diabły tego nie wiem. Jak każdy alkoholik niestety nie potrafi sie przyznac że jest chory a właśnie od tego trzeba zacząć. Ale nie myślę juz o nim widzę tylko że odkąd chodzę na terapie ja, jestem spokojna nie krzycze na niego, on tez stara sie schodzić mi z drogi jak wraca pijany. Alkoholizm to choroba placz, krzyki, nasze wymowki daja im tylko komfort picia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Life dont come easy
Ale Ty nie jesteś sama powinnaś myśleć przede wszystkim o dzieciach a nie o tym, że kochasz tego pijaka i że chcesz z nim być. Jaka z Ciebie matka nie widzisz jak krzywdzisz swoje własne dzieci? W ogóle jak kobieta może się wybrać pijaka na ojca swego dziecka? To mi się w głowie nie mieści. Nie chce tu nikogo obrażać, ale co taki pijak musi zrobić byś od niego odeszła? Wszystko tolerujesz? Jesteś z nim bo Cię nie bije i dba o dom? Zamiast siedzieć z pół rocznym dzieckiem w domu on chla z kolegami i to jest dbanie o rodzinę? Trzeba mieć jakieś priorytety w życiu jakieś świętości, których nie wolno kalać jak np własne dzieci. Wyrzuć chama z domu na zbity pysk domagaj się alimentów na dzieci i siebie. Skoro terapia nie pomogła ona ma w dupie prośby Twoje i matki ma w dupie własne dzieci bo przecież stacza się na dno. Co Cię czeka u boku takiego elementu? Nerwica, depresja, stany lękowe, potem wizyty u psychologa z okaleczonymi emocjonalnie dziećmi. Każdemu należy dać jedną szansę. Skoro nie potrafił tego docenić to zostaw gada, znajdziesz sobie faceta dla którego Twoja miłość będzie ważniejsza od wódki i kolegów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Nikus, dzięki. Ja muszę kończyć bo maleńka się obudziła. Mam prośbę- pisz tutaj. . Mam nadzieję że z czasem będzie nas więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Life dont come easy- proszę czytaj ze zrozumieniem. Ja go nie tłumaczę, nie bronię, nie czekam na cud. Chcę odejść a nie biernie tkwić w tym chorym związku. Ale żeby to zrobić muszę być silna. Nie oczekuję rad typu ' kopnij go w dupę' bo wywalić go nie mogę. Liczę na rady od kobiet które są w identycznej sytuacji i pewnie stoją na nogach. Od tego trzeba zacząć. A ty coś wiesz na ten temat? Jesteś żoną alkoholika?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No raczej nie jest i niewiele wie na temat alkoholizmu. W przeciwnym razie nie pisałaby w ten sposób. Alkoholik to tez człowiek. Cierpi na rzeczywista chorobę-chorobę dotykajaca wszystkich, ktorzy sa z nim zwiazani. I wbrew pozora oni też cierpią z powodu choroby, nad ktorą nie panują. Alkoholizm nie jest spowodowany przez slabośc woli, niemoralność czy pragnienie ranienia innych. Kiedys tez tak myslalam nienawidziłam wszystkich pijacych, najchetniej bym takiego przydeptała na ulicy. W czasie terapi zmieniłam zdanie, to jest czlowiek, tez czuje, tez cierpi. To co napisane jest wyżej nie jest moim wymysłem to fragment z literatury, pisany przez ludzi i instytucje zajmujace sie problemem alkoholowym. Na pierwszym mitingu dostałam list, list który zresztą krąży i po internecie. List ktorego kiedys napisal własnie alkoholik: Jestem alkoholikiem. Potrzebuję Twojej pomocy. Nie rób mi wymówek, nie obwiniaj mnie, nie złorzecz mi. Nie byłabyś zła na mnie, gdybym był chory na gruźlicę lub cukrzycę. Alkoholizm to też choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata, ponieważ ja zawsze znajdę sposób na zdobycie dalszej porcji alkoholu. Nie pozwól mi wywołać u Ciebie złości. Jeśli zaatakujesz mnie słownie lub fizycznie, będziesz mnie tylko upewniała w złej opinii, jaką mam o sobie. Ja już wystarczająco nienawidzę siebie. Niech Twoja miłość do mnie i lęk o mnie nie doprowadza Ciebie do robienia tego, co sam powinienem robić. Jeśli weźmiesz na siebie odpowiedzialność za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialności. Będę miał coraz większe poczucie winy, a Ty będziesz się czuła urażona. Nie przyjmuj moich obietnic, obiecam cokolwiek, by wyjść z kłopotów. Ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic nawet tych, o których mówię z początku serio. Nie groź mi, jeśli nie masz zamiaru spełnić groźby. Jeśli raz podjęłaś jakąś decyzję trzymaj się jej. Nie wierz wszystkiemu, co mówię o Tobie, to może być kłamstwo. Zaprzeczanie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co więcej, najczęściej łatwo tracę szacunek dla tych, których zbyt łatwo można oszukać. Nie pozwól mi mieć nad Tobą przewagę, nie daj się wykorzystywać przeze mnie. Miłość nie może długo istnieć bez wymiaru sprawiedliwości. Nie ponoś za mnie lub nie próbuj oddzielić mnie od konsekwencji mojego picia. Nie kłam za mnie, nie płać za mnie rachunków. Takie postępowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, który mógłby zmobilizować mnie do szukania pomocy. Dopóki będziesz mnie ratowała z każdej opresji, będę mógł zaprzeczać temu, że mam problem alkoholowy. Ponad wszystko, ucz się wszystkiego, co tylko możliwe o alkoholizmie i Twojej roli w stosunku do mnie. Przychodź na otwarte zebrania AA. Uczęszczaj regularnie na spotkania Al-Anon. Czytaj literaturę i utrzymuj osobisty kontakt z członkami Al-Anon. To są ludzie, którzy mogą dopomóc zobaczyć jasno całą Twoją sytuację. Kocham Cię Twój alkoholik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Tak jakbym przeczytała list mojego męża. Tysiące obietnic, każda przyjęta. I każda niedotrzymana. Krzyki, groźby, płacz, uderzyłam go kilkakrotnie w twarz. Chciałam aby cierpiał tak jak ja. Wiele razy powiedział że mnie nienawidzi. Mnie? Dziwiłam się bo przecież jestem dobrą matką, dbam o dzieci, dbam o dom, wszystko zawsze jest zapięte na ostatni guzik. Jestem odpowiedzialna, obowiązkowa, zorganizowana, nie piję (przez co już czułam się lepsza od niego). Tylko nie wiem kiedy stałam się chamska i podła. Dobieranie słów tak aby bolało stało się moją specjalnością. To też mnie niszczyło. I brak szacunku do siebie- ja bo on pije, on bo ja jestem podła. Czasem rano, kiedy się budzę, pierwsza myśl jest taka że go nienawidzę. I już to potrafi mi zapsuć cały dzień. A kiedy wieczorem wraca trzeźwy, wyglądam jakbym składała się ze 100% szczęścia. Huśtawka emocjonalna nad którą nie panuję. Przeczytałam również 12 KROKÓW AL-ANON. nic z tego nie rozumiem. Wychodzi na to aby pogodzić się z losem na zasadzie -co ma być to będzie. Tak jakbyśmy nie .miały wpływu na nic. Jestem jednak spokojniejsza. Poczytałam trochę i przynajmniej wiem że nie jestem z tym problemem odosobniona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Witaj Agnieszko
Czasem bede tu zagladac, bo lacza nas dwie rzeczy mamy chorych mezow i same jestesmy chore. Bo wspoluzaleznienie to rez choroba, ktora trzeba leczyc. Dlatego, jesli tylko znajdziesz mozliwosc zapisz sie na terapie dla wspol. To najlepsze co mozesz zrobic dla siebie i swojego dziecka. A co do 12 krokow, wg mnie tu nie chodzi o to ze na nic nie masz wplywu. Tylko o to by zajmowac sie tym na co masz wplyw a przestac zajmowac sie alkoholikiem, bo na niego i jego picie wplywu nie masz. I koniecznie przeczytaj Koniec wspoluzaleznienie Mellody Bettie * chyba tak jej nazwisko sie pisze* naprawde warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś robiłam dokładnie to samo, zawsze chciałam go zranic chociaż slowami. Dziś już tego nie robie, całkiem inaczej zaczęłam patrzeć na mojego męża.Szokiem bylo dla mnie dowiedzenie się, że wszystko co starałam sie robic aby przestał pić robiłam źle. Ale też poczułam wielką ulgę dowiedziawszy się że to choroba, że ja nie jestem niczemu winna. I dla mnie kroki jeszcze są trudne, z łatwościa zaakceptowałam tylko pierwszy. I tak sobie myślałam nawet wczoraj podczas mitingu, że sama nie dam rady przerobić tych kroków że muszę poprosic kogoś o sponsorowanie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kjkjhhvf
Hej kobietki! Ja was rozumiem mój m też kiedyś pił codziennie piwo jedno potem drugie i tak kolejne!ale najgorsze było to że on też popalał marihuanę.był bardzo agresywny co prawda mnie nigdy nie uderzył ale zawsze jego pięść zatrzymywała się na czymś:czy to była ściana czy kabina prysznicowa szafa.zawsze mnie wyzywał.byłam wtedy w ciąży. codziennie płakałam tak strasznie płakałam.Dlaczego nie odeszłam bo przecięż miałam gdzie mogłam wrócić do mamy bo z ojcem kontaktu nie mam( mama odeszła od niego bo był alkoholikiem, bił ją).Potem zabrali go do więzienia.I wtedy byłam taka samotna i tak bardzo tęskniłam za swoim tyranem!a gdy juz oswoiłam się z tą myśla juz byliśmy w trakcie rozwodu( dostałabym go bez problemu).m dużo pisał listów pisał jak kocha jak tęskni.nawet przestałam odpisywać na listy.odwiedzałam go tylko dla synka aby miał ojca! wypuścili go i znowu do niego wróciłam dziś się cieszę ze nie odeszłam syn go kocha bardzo cały cza pyta o tatę gdy ten jest w pracy,czasem wypije piwo ale nie pije dużo!może dlatego że mu nie pozwalam czesto mu przypominam że mogę odejść !i zrobię to jak będzie trzeba!i chyba się tego boi bo narazie jest dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Dziś znów przyszedł pijany. Odgrażał się że odbierze mi dzieci. Miał pretensje że zapisałam go na odwyk. Musiałam wziąść leki na uspokojenie, cała się trzęsę. Nie potrafię tego zlekceważyć, nie umiem być obojętna. Powiedział że pije bo wie że uderzy to we mnie. Żeby mi zrobić na złość. Jedyny sukces to taki że byłam spokojna, nie dałam się sprowokować. Nie krzyczałam. Jestem zrezygnowana.. Nie dam rady tak żyć. Nie potrafię. Żal i świadomość że to małżeństwo się tak naprawdę już skończyło, powoduje u mnie niemalże ból fizyczny. Nie wiem jak sobie z tym radzić. Czasem mam wrażenie że pęknie mi serce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Witaj Agnieszko
Co masz na mysli piszac, ze zapisalas go na odwyk? To co piszesz o sobie t jest zle, bardzo zle. Pamietam jeszcze to uczucie i bardzo mi przykro ze ktos innt tez sie tak czuje. Wejdz na ta strone i poczytaj http://forum.akcjasos.pl/viewforum.php?f=8

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnieszka Krystyna
Początkiem stycznia zapisałam go na terapię. Powiedział wtedy że ma już dość picia, chciał nawet iść na odwyk zamknięty. Postanowiłam kuć żelazo póki gorące- umówiłam go na spotkanie z terapeutą. Jeździł, odrabiał 'zadania domowe', odpowiadał na pytania. Nie pił. Trwało to półtora miesiąca. Zrezygnował bo doszedł do wniosku że to nie dla niego, ludzie którzy tam przychodzą to dno, mordy powykrzywiane od wódki- jak to określił. Teraz ma pretensje do mnie bo wsadziłam go w takie towarzystwo. Popatrzę na tą stronę, dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×