Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

po prostu eM.

Samotny, deszczowy wieczór.

Polecane posty

Eh... :( Szlag by to [albo mnie] trafił... Jestem sama, za oknem deszcz, czuję się niekochana i beznadziejna. Znów zasnę, myśląc wcześniej długo o nim, którego już od pewnego czasu tak naprawdę nie ma, popijając wino już któryś wieczór z rzędu i będę użalać się nad sobą... Świetnie, nie ma co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jam jest lek na wszystkie zlo
boś glupia. Uszy do góry 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Madzia Mała Mi
Przybij piątkę! Ja siedzę od rana z laptopem w łóżku, rozczochrana, smarkam w rękaw piżamy i wpie*rzam miętowe czekoladki, od których klawiatura mi się lepi. Ten syf symbolizuje syf w psychice... Faceci to świnie. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja cały dzień już od miesiąca próbuję znaleźć sobie jak najwięcej rzeczy do roboty, znalazłam nową pasję, jaką jest kuchnia, zaprzątam myśli wszystkim, byle nie myśleć o nim, a potem, gdy przychodzi wieczór i nie mam do roboty już nic, biorę wino, włączam muzykę i on powraca w mojej głowie. I siedzę tak sama, użalam się nad sobą i tęskniąc, smutna, spokojna muzyka wżera mi się w głowę i najchętniej bym znikła. Rozpłynęła się, albo zasnęła i już się nie obudziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdfl nrwkg jbk
Wy baby jesteście tak głupie że kurwa żal mi was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kleo-kleo-kleopatra
najgorsze jest to, że chętnie bym ci coś poradziła, ale nie wiem, co bo jestem w sytuacji podobnej do twojej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kleo-kleo-kleopatra
:( No to już kompletnie straciłam wiarę i w siebie, i na lepszą, szczęśliwszą przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kleo-kleo-kleopatra
Tak sobie myślę że nie byłoby tak źle, gdyby przynajmniej mogło się wyjść wieczorem ze znajomymi, a tu doopa blada. CAŁKOWITA SAMOTNOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość identyczna sytuacja u mnie
dolina :( chyba pojde po jakis alkohol,wlacze jakas komedie :( chce mi sie plakac ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość identyczna sytuacja u mnie
ja mam z kim pogadac,ale wlasciwie nie chce,pomysla ze jestem totalna wariatka...moglabym wyjsc gdzies,ale po co :( brakuje mi go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już nawet komedii nie mogę oglądać, masakra jakaś. Szczególnie romantycznych, w których zawsze są happy endy i pary do siebie wracają nawet po największych burzach i nieporozumieniach. Mi również brakuje "jego", ale co zrobić? Pozostaje mi samotność i deprecha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość identyczna sytuacja u mnie
no to mam alko,jedzenie i w sumie moge porozpaczac troche :) a kiedy zerwaliscie i czemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mogę dołączyć do Waszego klubu? :( U mnie sytuacja identiko, tyle że nie piję alko, bo wtedy mam jeszcze większego doła. Zresztą i bez tego mam wrażenie, że wewnętrzny ból mnie zaraz rozerwie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie, im nas więcej, tym mniej samotnie będziemy się czuć. Zerwaliśmy miesiąc temu. Dlaczego? Nie wiem. Znudziłam mu się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o, kurcze to i u mnie dzisiaj mija miesiąc od zerwania :) ale u mnie bez wina się obejszie. Akurat jestem optymistycznie nastawiony do przyszłości. Pozdrawiam Was samotnice :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość identyczna sytuacja u mnie
u mnie minelo juz pare miesiecy a ostatnio zdalam sobie sprawe,ze tkwie w tym samym miejscu... tez mu sie znudzilam,stwierdzil,ze nie wie czy kocha,pozniej ze nie..mam tego dosc :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja aż nie wierzę w to, co widzę na kafe... Co za rok? Ledwo się zaczął a już wszyscy się rozchodzą. Chociaż może tak mnie dopadło, że częściej wyłapuję ponure tematy niż jeszcze w grudniu :/ A, co tam. Wygląda na to, że już na wiosne świat będzie pełen samtnych ludzi gotowych na nowe uniesienia :). Byleby tą słotę jakoś przetrwać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fiskus, zazdroszczę dobrego i optymistycznego nastawienia. Ja tak mam za dnia, a później, gdy już dzień minie, nastaje wieczór i czas odpoczynku, dostaję doła. I to nieprzerwanie od miesiąca. Wcześniej było gorzej, bo budziłam się w nocy z płaczem i krzykiem, bo on mi się śnił, w ogóle miałam problemy z zasypianiem i snem, za dnia nie mogłam sobie znaleźć miejsca, byłam jak roślina, nie kontaktowałam, także teraz jest lepiej, ale wciąż go kocham, wszystko z nim mi się kojarzy, tęsknię za nim potwornie, serce mi krwawi, chciałabym go odzyskać, chciałabym móc z nim przynajmniej porozmawiać, usłyszeć jego głos, spojrzeć mu w oczy... Gdyby choć trochę mu zależało, gdyby choć trochę jeszcze mnie kochał... Ja wciąż mam nadzieję, że odezwie się do mnie, że wszystko się ułoży, że to tylko chwilowe, że będzie dobrze i znów będzie jak dawniej, ale wiem, że tylko się łudzę i że nigdy się tak nie stanie. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajnie, że znalazłaś sobie zajęcie chociaż na dzień. Co wogóle zaczęłaś gotować w ramach "zapominania" ;)? Chociaż może nie mów, bo na słowo "gotowanie" też mnie jeszcze serce nieco boli :(. Chyba dzisiaj faktycznie mam to szczęście, że spotkałem się z kumplem i nie dokucza mi aż tak samotność. A codziennie jestem zmęczony to padam na łóżko i zasypiam po prostu, więc nie myślę... I o tyle dobrze też że nie mieszkam w tym mieście, więc i wspólnych miejsc tyle nie widuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, w ramach "zapominania", znalezienia sobie miejsca zaczęłam eksperymenty w kuchni, odkryłam nową pasję. My jesteśmy z tej samej miejscowości. Każde miejsce kojarzy mi się z nim. Idzie wiosna, miłość rozkwita, ale ja nie chcę nikogo innego, już tylu adoratorów miałam i w trakcie związku i po nim. Kochać potrafię tylko jego, nikogo innego. Źle mi z tym. Byłam przy nim, gdy miał raka, jeździłam z nim na chemię, nie uciekłam jak np. dziewczyna jego znajomego, gdy ten znajomy dostał białaczki, byłam przy nim na dobre i złe, nie zależnie od tego, co się działo. Aż tu bum: pewnego wieczoru sprzeczka o nic tak naprawdę, nawet do końca nie pamiętam, jak przebiegła. Mnóstwo przykrych słów, by wzajemnie sobie dopiec i nagle koniec. Zostawił mnie. Nie potrafię bez niego funkcjonować na tyle normalnie, by dać sobie radę z samą sobą w chwilach ciszy, odpoczynku, spokoju. Mam dosyć tej ciszy, tej całej sytuacji. Tęsknię za nim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak ta sama miejscowość to jeszcze jakieś szanse, że wpadniecie na siebie "przypadkiem". Jak już sobie przemyśli. Ja na 80proc wpadnę na Nią jeszcze... nie wiem co wtedy... popatrzymy sobie w oczy i przejdziemy dalej obojętni - i znowu będę zdołowany wracał do domu. To, co napisałaś eM dobija mnie najbardziej... Wierzyłem, że miłość w życiu jest tylko jedna, a gdy już jej nie ma to nie za bardzo widzę co dalej. Dołączam do grona osób, które już nie zaufają kobiecie. Jakoś skupiam się nad tym, żeby wynaleźć sobie nową ścieżkę życia, która równie by mnie fascynowała, skoro ścieżka bycia kochającym już dla mnie zamknięta. I to mi zapełnia myśli, więc i o Niej już nie myślę :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawda jednak jest taka, że nawet jeśli znajdzie się tą ścieżkę, która Cię zafascynuje, to tak czy inaczej, jeśli szczerze i prawdziwie kochałeś daną osobę, ona nigdy nie zniknie z Twojego serca. Będzie gdzieś tam na jego dnie, ale nawet, jeśli kiedyś znajdziesz kogoś na nowo, i tak ta wcześniejsza miłość będzie dawać cichutko o sobie znać, nawet się wtedy na tym człowiek nie łapie, ot - nagle myśl, że x robił/a inaczej niż y, lub na spacerze, że tam chodziłeś z x lub co x lubił/a. Ja jestem typem romantyczki, myślę sercem. Uważam, że każdy człowiek popełnia błędy, bo nikt nie jest idealny, ale że należy sobie wybaczać i każdy zasługuje na drugą szansę. On z kolei jest typem człowieka kierującego się w życiu rozumem i rozsądkiem, nie dopuszczając do siebie głosu serca, gdy się już zatnie i coś postanowi. I to mnie cholernie boli. Ufałam, kochałam, byłam zawsze i wszędzie, a tu nagle okazuje się, że byłam jak zabawka i odłożył mnie sobie na półkę, gdy tylko mu się znudziłam. To przykre. Gdyby tylko tak łatwo można by było zapomnieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze gadasz dziewczyno :D. Też tak uważam. Tylko jak gotowy do kochania trafi na gotowego do kochania to jest git. Ale prawdopodobieństwo tego jest na serio znikome. W moim przypadku było to tak, że ja właśnie byłem tym zakochanym, a Ona (chyba) już była po zakochaniu. Czyli jakiś drań ją wcześniej tak potraktował, że przy mnie to już tylko rozumem myślała. Serce gdzieś na boczny plan. Więc chyba zrobiła ze mnie to, czym była sama - stworzenie niezdolne (już więcej) do miłości. No dobra. Pewnie będę miał na dnie serca "złogi" (nie odczytuj tego jako coś złego). Ale jakoś nie pogodziłem się jeszcze z tym (i tak łatwo się nie pogodzę), że nie można być z tym szczęśliwym człowiekiem. W końcu około połowa społeczeństwa jest w takim stanie. Świat nie może być aż taki brutalny. Chociaż kto wie... może teraz stanę się typowym zgorzkniałym Polakiem, który na wszystko narzeka... Nie potrafię dopuścić takiej myśli do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racjonalny
jakie kombinację. A nie można po prostu potraktować drugiego człowieka takim jaki on jest bez wymyślania sobie bzdur na jego temat i projektowania sobie obrazu jego zachowania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W moim przypadku jest tak, że byłam po jednym związku, ale najnormalniej w świecie stwierdziliśmy, że to nie jest to, czego oczekujemy, rozstaliśmy się w szczerej, prawdziwej przyjaźni, utrzymaliśmy kontakt. Spotkałam "Jego". On nigdy nie miał kobiety, ani dziewczyny chociażby w czasach nastoletnich, licealnych. Pierwszy wykazał mną zainteresowanie, zabiegał o mnie, było nam dobrze ze sobą. Dużo razem przeszliśmy. Dobrych i złych chwil, ale mimo wszystko nie potrafiliśmy bez siebie żyć. Zawsze nam siebie brakowało, kochaliśmy się szczerze. Bywały chwile zwątpień, "ciche dni", kryzysy, ale wszystko potrafiliśmy przetrwać. Aż do zeszłego miesiąca, gdy odszedł ode mnie tak naprawdę bez powodu, co zraniło mnie potwornie. Ja myślę, że człowiek, który raz się sparzył, nie łatwo zaufa następnym razem. Jednak nawet po głębokim zranieniu i straconym zaufaniu, człowiek ma szansę na miłość i szczęście w przyszłości, jeśli tylko nie zamknie się na innych. Ja się zamykam, bo wiem, że nie jestem w stanie kochać nikogo innego. W Twoim przypadku jest chyba podobnie, bo tak, jak ja, nie wyobrażasz sobie siebie znowu w związku, kochającego i kochanego przez inną osobę. To paskudnie dobijające. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×