Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bezsenność w wielkim mieście

1234 1235 1236 1237.....

Polecane posty

Otwieram lodówkę, wyjmuję piżamę, szczoteczkę do zębów, pastę...i małą kartkę niedbale zgniecioną w kulkę, a tam moim charakterem pisma równie niedbale napisany kawałek wiersza, lista zakupów i pytanie: Jacku, czy Ty za 10 lat będziesz miał wystarczająco dużo siły żeby unieść ciężar moich niepoukładanych nocnych myśli? ;) http://www.youtube.com/watch?v=vLFF2P8fInI DOBRANOC

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć :) Jest 2:30 a ja znów nie śpię ;) Rivanol nie ;) dziękuję :) jest na inne schorzenia ;) może za radą Jacka zacznę pić ciepłe mleko :) http://www.youtube.com/watch?v=23nU0JQydL0 http://www.youtube.com/watch?v=LJgkk2PX_Ho http://www.youtube.com/watch?v=spPWnh3JvZ0&feature=artist http://www.youtube.com/watch?v=S5VmFvK0knI http://www.youtube.com/watch?v=So5OXm7MWEw Dobranoc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sąsiadka z góry
Wiecz co , żal mi Ciebie. No sorki kurde ale nie trawię takich smutów jakich Ty słuchasz. Pies też nie lubi. A czy nie możesz się umówić z kimś na seks? Umówicie się na wieczór, wybzyka Cię na 10 sposobów, zrobi Ci fajnie językiem, to zaśniesz nieumyta, że nawet do "Panoramy" nie doczekasz? Rano, idę o zakład , że usłyszę coś wesołego z Twoich głośniczków, możesz nawet dać głośniej bo lubię każdą wesołą muzyczkę. Ty! ale weź no z tym Jackiem! To siara jakaś! Po 10 latach się spotkacie , upijecie na smutno i pójdziecie na most?. Ty laska weź się puknij w łeb! A Jacek też koleś musisz se wesołej poszukać, a ona kurde wesołego, żeby się wyrównało i było tak jak wszyscy mają czyli ani smutno ani wesoło tylko średnio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sąsiadka z dołu
Ufff to dobrze. Kurde zabroniłam mężowi zbliżać się do naszego psa jak jest wyposzczony, bo jak go dorwie to masakra. Melancholii współczuję, ale jak go lubi to jej cyrk i jej małpy nie będę zazdrosna o siksę. Jezus matko kobieto nie pij tyle kawy , weź sie ogarnij no. Rege możesz dać głośniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sąsiadka z dołu
"Twoje szczęście w tym, że nie jest Niedźwiedziem" A gdzie się podział mój ulubiony podszywacz i przepuścił taką okazję by napisać że gustujesz w panach typu "bear" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam kłopot
Pytanie do Jacka: czy jest jakaś możliwość kontaktu z tobą na maila? mam kłopot i wydaje mi się że mógłbys mi doradzić. bardzo proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Puk puk! - Kto tam? - Wiara. - Nie wierzę... - Puk puk! - Kto tam? - Nadzieja. - Nie ufam... - Puk puk! - Kto tam? - Milość. - Nie czuję... Listonosz podobno zawsze dzwoni dwa razy. Po ilu razach Wy się poddacie? ------------ Dobrej nocy Bezsenni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@mam kłopot Wybacz. Niestety nie chcę teraz łamać swoich zasad które sobie wybrałem. Chciałbym zostać psychoterapeutą. Jak zostanę - zareklamuję się na kafe (a co!). Na razie - nie czuję się kompetentny. Tutaj jesteś w pełni anonimowa. Możesz spokojnie pisać. Jeśli się, nie zdecydujusz - polecam jakiś telefon zaufania. Tam możesz porozmawiać z żywym i życzliwym czlowiekiem całkowicie anonimowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam kłopot
rozumiem Jacku ale nie chodziło mi o żadną psychoterapię, raczej o obiektywne spojrzenie na moją sytuację i koniecznie musi to być męski punkt widzenia oczywiście, nie naciskam, choć bardzo żaluję kilka twoich wpisów kazało mi wierzyć że mogę się do ciebie zwrócić na forum pisać nie mogę absolutnie ale ok, w porządku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli liczysz na "męski" punkt widzenia to możesz się rozczarować. Nie jestem "typowym" facetem. Wśród moich najbliższych znajomych jest 2 facetów i ok 8 kobiet. To nie jest "normalne" ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam kłopot
a czy możesz mi polecić jakiś nr telefonu zaufania gdzie moglabym zadzwonić..? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bezsenność tak nie lubię nocy przy pełni księżyca poszczekiwań wiatru włażących przez okna nagich cieni w lustrze krzywiących oblicza gdy kątem kołacze jakaś myśl pochopna budzą mnie odległe minione jesienie i rozstajne drogi bez znanego celu po horyzont martwe nagłe zapatrzenie brak świtu w snach cierpkich i szeptów w tunelu obce dłonie pełzną ku granicy kostek mrok bada językiem ścierpnięte kolana niby wszystko takie banalne i proste ja wciąż tkwię w ciemności w oddech zasłuchana czas znowu podgląda przez dziurkę od klucza oczami pełnymi mglistej katarakty na progu zalegnie aby nam dokuczyć śliski jak zły dotyk brudny i wyblakły w takie noce mary się rodzą natrętne próbuję odegnać wczorajsze miraże zdjąć resztkę dotyku z warg wciąż opuchniętych ze wschodem nadziei dorosnąć do marzeń z sieci DOBRANOC>)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chcielibyscie robic co chcecie i mowic co chcecie i nei przejmowac sie tym co pomysla inni i tym czy to sie podoba Bogu czy nie czyli byc naprawde wolni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@bezsenność w wielkim mieście Cześć. Odpowiadając na twoje ostatnie pytanie : nie wiem, ale na 100% będę lubił słuchać Twoich tekstów. Pamiętasz jak pisałaś o niedźwiedziu? Dziś w autobusie kompletnie obca kobieta (znam tylko Imię: Ewa, może to Ty?) opowiedziała historię. Wyprawa w góry, maszeruje szlakiem. Idzie samotnie - na drogę wychodzie jej ... niedźwiedź. On krok naprzód (ścieżka wąska), ona również krok naprzód. Potem niedźwiadek kolejny krok, ona również. Następnie schodzi z drogi i wraca do lasu. Czemu 2 ciągu 24h, dwa razy pojawia się Kobieta i Niedźwiedź w górach. To nie jest przypadek ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wielkie to szczęście nie wiedzieć dokładnie na jakim świecie się żyje. Trzeba by było istnieć bardzo długo, stanowczo dłużej niż istnieje on. Choćby dla porównania poznać inne świat""y. Unieść się ponad ciało które niczego tak dobrze nie umie, jak ograniczać i stwarzać trudności. Dla dobra badań, jasności obrazu i ostatecznych wniosków wzbić się ponad czas, w którym to wszystko pędzi i wiruje. Z tej perspektywy żegnajcie na zawsze szczegóły i epizody. Liczenie dni tygodnia, musiałoby się wydać czynnością bez sensu, wrzucenie listu do skrzynki wybrykiem głupiej młodości napis "Nie deptać trawy" napisem szalonym. W. Szymborska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam kłopot
czy ten tellefon jest płatny..? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Najpierw muzyczka: http://www.youtube.com/watch?v=cy9-epdDw9E http://www.youtube.com/watch?v=VCD4rtcOgHE&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=AR8D2yqgQ1U&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=loM99T_XEyk&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=1Cw1ng75KP0&ob=av2e http://www.youtube.com/watch?v=5ixRWvrkUHo&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=VN04vtNcrek&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=aCca5mPMp9A&feature=related i na koniec :):) http://www.youtube.com/watch?v=TUeKQ57syV8 Ja też kiedyś bardzo dawno znalazłem to w sieci :) Siłą woli /znalezione w necie/ "Wskazała mi fotel i powiedziała: - Usiądź, proszę. Usiadłem. Przysunęła do prawej bocznej poręczy fotela krzesło i położyła na nim zapałki i popielniczkę. Po czym ustawiła naprzeciw fotela, w odległości jakichś czterech metrów, drugie krzesło i usiadła też. Przez chwilę patrzyła na mnie w milczeniu. Było w tym patrzeniu coś z tego, jak kiedy się stoi na nabrzeżu portowym i się patrzy na wolno sunący ku kei statek, ale jest on jeszcze trochę daleko i bez małej lornetki nie można rozróżnić twarzy stojących na mostku pasażerów. Coś takiego. - Zapal sobie - powiedziała. Sięgnąłem posłusznie do kieszeni bluzy, wyciągnąłem z paczki papierosa i zapaliłem. Dziewczyna siedziała prosto, opierając się plecami o tył krzesła; stopy i kolana miała mocno zwarte; na kolanach - w miejscu gdzie kraj sukienki - splecione palcami dłonie. - Mam ci coś do powiedzenia. Zechciej mnie wysłuchać. Zamilkła, spojrzała w okno i znowu na mnie. Ja paliłem i patrzyłem na to wszystko poprzez snujący się fantasmagorycznie dym papierosa. - Jesteś mężczyzną; ja, jak widzisz, jestem kobietą - I uśmiechnęła się. Miękko, ale nie kocio. Kobieco, ale nie zalotnie. Choć może zalotnie, ale jakoś nieprzewrotnie. I nieznacznie. Bardzo delikatnie. Mnie - co starałem się widzieć wszystko, każdy najmniejszy nawet szczegół mogący być mi pomocny w kontrataku na powszechną i co dzień, i co krok nachalną wulgarnośćą świata - bardzo się ten uśmiech spodobał i spróbowałem odwzajemnić się dziewczynie uśmiechem podobnym. - Jestem kobietą - podjęła dziewczyna - i... jak by ci to powiedzieć... no, jestem normalną kobietą. Jeżeli to prawda, to dobrze - pomyślałem. To bardzo dobrze. Bo w ten sposób jest już nas przynajmniej dwoje normalnych w tym nienormalnym, chorym świecie. - Wszystko, co powiem, to prawda - powiedziała, jakby nie wiem jakim zmysłem wyczuwając, że o tym właśnie przed sekundą myślałem. - Co ty o tym wszystkim pomyślisz, to twoja sprawa, ale musisz mi wierzyć. To dla mnie bardzo ważne. Musisz mi wierzyć. Kiwnąłem głową. - Jestem normalną kobietą - podjęła dziewczyna - ale od pewnego czasu,od dłuższego już czasu nie ma w moim życiu żadnego mężczyzny. Mogłabym mieć, wybacz mi ten zwrot, ale nie chciałam. Nie tylko dlatego nie chciałam, to też ci chcę powiedzieć, że brzydzę się tą grą, tym łaszeniem się, tym podchodzeniem, tym skradaniem się... Tymi ociekającymi słówkami, tym ociekającym wzrokiem, tą ociekającą śliną - dodałem w myśli. - ... Kiedy widzę - podjęła - jak to robią inni, czy to mężczyźni, czy to kobiety, kiedy jestem tego przypadkowym świadkiem albo niekiedy obiektem, to nie wiem... chciałabym się schować pod stół albo zniknąć nagle, wyparować, żeby tego nie oglądać. A czasami to... czasami to muszę wyjść do łazienki, bo robi mi się niedobrze. Nachodzą mnie wymioty. Niesamowite - pomyślałem. Chyba po raz pierwszy słyszę kogoś, kto mówi o tych sprawach tak, jak ja bym o tym mówił. Niesamowite. - Ty nie skradasz się... Pomyślałam najpierw, że może jesteś w kimś zakochany, ale potem pomyślałam, że nie, skądże, że gdyby tak było, gdybyś ty był zakochany, to by to było napisane na twojej twarzy, zapalone w twoich oczach, wyryte w twoich ruchach, w całym twoim zachowaniu, i ja musiałabym to zobaczyć i bym się nie ośmieliła mówić ci tego, co mówię, i powiedzieć tego, co powiem. Co może uda mi się powiedzieć. Jak pięknie mówi ta dziewczyna - pomyślałem. Gdybyś ty był zakochany - mówi, to by to było widać - mówi. Myślałem właśnie kiedyś o tym, kiedyś tam, wieki temu, kiedy byłem raz w życiu zakochany, że jak się to dzieje, że druga płeć tego nie widzi, nie czyta na mojej twarzy, w moich oczach, w całym moim zachowaniu, że jestem przecież zakochany i jeżeli idzie o to, to nie ma o czym mówić, wszystko jest jasne. Ale oto jednak jak gdyby tego nie widziała druga płeć i zaczynała się niekiedy ta cała gra, te sztuczki sławetne a do cna ograne, to przewracanie oczami, to błyskanie dekoltem, te kołyśnięcia biodrami tak dalej. Zaraz... albo może dobrze widziała druga płeć, dobrze czytała z mojej twarzy i z moich słów to, co się dzieje w moim sercu, i to ją właśnie, drugą płeć, jeszcze więcej podniecało. Ekscytowało, jak to się mówi. Może też drażniło. Złościło. Znieważało. Być może. Być bardzo może. Być bardzo może napewno. Bo to już nie tylko chodziło o zdobycie mężczyzny, o zdobycie partnera,o zdobycie samca na jedną nocną godzinę lub na jedną dzienną godzinę czy na kilka tych lub tamtych godzin. Tu chodziło o coś więcej w takich razach: o pognębienie nieznanego konkurencyjnego egzemplarza własnego rodzaju, tej drugiej kobiety, w której dany mężczyzna śmie się kochać i śmie tę miłość jawnie obnosić. Obnosić w obliczu innej kobiety, w obliczu tej, co przed nim stoi i co się niechybnie uważa za pierwszą kobietę, za pierwszą kobietę i w jakiś sposób za jedyną. - Mogę mówić dalej? - spytała dziewczyna. Uniosłem opuszczoną głowę i spojrzałem na nią trochę zdziwiony z miną pytającą "czy coś się stało?" - Nie. Nic się nie stało - powiedziała. - Tylko widziałam, że się mocno zamyśliłeś, i nie chciałam ci przeszkadzać. Ta dziewczyna jest coraz więcej niezwykła - pomyślałem. Kto ją obdarzył taką delikatnością? Musi jej być bardzo nielekko. W życiu tym, w świecie tym. - Więc, wybacz mi znowu ten zwrot, mogłabym mieć mężczyzn. Kobieta,jeżeli nie jest szczególnie upośledzona przez los, a już jeżeli jest jako tako ładna, może mieć bez większego trudu każdego mężczyznę... Prawie każdego - sprostowałem w myśli - ...prawie każdego - sprostowała głośno dziewczyna. - Ja, dzięki Bogu, nie jestem upośledzona przez los... mam jakąś tam swoją urodę... która...nie wiem, czy ci się podoba... Zaciągnąłem się głęboko kończącym się papierosem i w ten obłok dymu,który wypuściłem szeroko otwartymi ustami, zanurzyłem wolno i twierdząco głowę, odchylając ją najpierw do tyłu, a potem pochylając w dół i lekko do przodu. I po chwili uniosłem. Dziewczyna uśmiechnęła się jakoś tak wzruszająco i teraz ona z kolei pochyliła wolno głowę w dół i sporą chwilę tak trzymała pochyloną. Pomyślałem, że moja niema, ale twierdząca odpowiedź na jej mimochodem zadane mi pytanie była jej potrzebna albo wręcz nieodzowna, żeby mogła mówić dalej. Ale nie rozumiałem, dlaczego mnie właśnie to wszystko opowiada. Ale pomyślałem jeszcze, że gdybym jej nie odpowiedział, gdyby zabrakło tej mojej niemej odpowiedzi, to inny byłby dalszy ciąg jej opowieści. Inne padłyby z jej ust dalsze słowa. Nie te, które - nie wiem jakie - za chwilę się potoczą. - Tak, mogłabym - podjęła. I znów na chwilkę przerwała, i znów po chwilce podjęła: - Ale nie chcę. Bo jeszcze więcej niż tej gry, wiesz, to brzydzę się mnogości. Wielości. Brzydzę się. Fizycznie i nie tylko fizycznie. Ja nie jestem wieloma kobietami. Jestem jedną kobietą i chcę być jedną. I nie chcę wielu mężczyzn. Chcę jednego. Chciałabym. Rozmawiam nieraz z koleżankami, tak ogólnie, ale trochę też o tym, i one mówią: "Trzeba mieć zdrowy stosunek do tych spraw". Zdrowy stosunek według nich to spać z każdym mężczyzną, który się podoba, który jest przystojny albo miły, ujmujący, albo który kobiecie czymś imponuje, szybką jazdą na motorze, szampańskim wydawaniem pieniędzy albo grą na gitarze, albo czymś w tym rodzaju. Jeżeli to jest zdrowy stosunek, to mój jest chory. Ale ja nie myślę, że mój jest chory. Nie mogę, a nawet gdybym mogła, nie chcę spać z wieloma mężczyznami, z drugim, trzecim, piątym. Z jednym chciałabym. I nawet tańczyć nie chcę z wieloma. Nie chcę się ocierać o wiele męskich ciał. Nie wiem, co o tym pomyślisz, ale powiem ci, że ja nie widzę dużej różnicy pomiędzy zatańczeniem z mężczyzną a położeniem się z nim do łóżka. Na pewno można na to spojrzeć inaczej, nie tak drastycznie, jak powiedziałaby to moja koleżanka, ale ja tak to widzę i mówię ci to, bo chcę ci powiedzieć. Żebyś wiedział o mnie. Choć ja o tobie to, tak naprawdę, nie wiem nic. Widzę cię po raz drugi w życiu i wszystko, co myślę o tobie, to sobie wyobraziłam. Ciekawe, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz - pomyślałem. I gdzie to było. Nie mogłem sobie przypomnieć. - Pierwszy raz zobaczyłam cię przelotnie. Ty na pewno nawet nie wiesz gdzie i kiedy. To dziwna historia, bardzo ładnie dziwna, o której ci kiedyś może opowiem. Przerwała, spojrzała w okno i znowu na mnie. - Tak, wszystko, co myślę o tobie, to sobie wyobraziłam. No, trochę mi dopomogli w wyobrażeniu sobie ciebie różni tacy ludzie. Dopomogli mi w tym sensie, że mówili o tobie niezbyt przychylnie lub wręcz źle. Lub wręcz wrogo. I to mnie właśnie ucieszyło. Gdyby mówili o tobie dobrze, to by mnie właśnie zmartwiło. Naprawdę. Bo ja ich trochę znam, w każdym razie znam na tyle, że wiem, że ci ludzie nie mogą mówić o tobie dobrze. Jeżeli jesteś taki, jakiego ja sobie ciebie wyobraziłam, to oni mogą mówić o tobie tylko źle. Tak też mówili i to mi się zgadzało. O mnie też opowiadają różne nie budujące rzeczy tylko dlatego, że myślę o pewnych sprawach inaczej niż oni. Ale co tam. To wszystko głupstwa, o czym wiesz lepiej ode mnie. Przerwała i znowu spojrzała w okno. Ja wyciągnąłem z paczki papierosa, zapaliłem i myślałem: skąd ta dziewczyna wie takie różne rzeczy: małe i duże? I kim ona jest? I kiedy i gdzie, przelotnie, jak mówi, pierwszy raz się spotkaliśmy? We śnie jakimś? - Lubię patrzeć, jak palisz - powiedziała. - Dym cię leciutko osnuwa, ale pomimo to jesteś dla mnie wtedy bardziej realny lub raczej: mniej nierealny. Zupełnie nie wiedziałem, jak po tych jej słowach się zachować, i spróbowałem jakoś tam się uśmiechnąć. - Wiesz, temu jednemu mężczyźnie chciałabym dać, tak zwyczajnie, tak najzwyczajniej w świecie - jak podarek imieninowy czy urodzinowy - całe moje życie. Bez reszty. Chciałabym być z nim i podróżować z nim, i czekać na niego wtedy, kiedy nie mógłby mnie ze sobą zabierać. Chciałabym dla niego utrzymywać dom w czystości i robić zapasy na zimę, kompoty, konfitury, marynować grzyby, kwasić ogórki, butelkować szczaw, pomidory, kisić kapustę i inne wspaniałości. Chciałabym mu zrobić na drutach albo na szydełku długi długi ciepły szalik i ciepły sweter, i ciepłe rękawiczki, i ciepłą czapkę, i bardzo ciepłe skarpety,i w ogóle. Bo to tak jest, że dla siebie, owszem, można coś tam zrobić, ale dla drugiego człowieka to już można coś niesamowicie pięknego zrobić, wszystko.Wszystko. I, czy ja wiem... może jutro zgaśnie słońce, przecież może; albo nam je przesłoni, na zawsze, jakiś straszny potworny grzyb... Przecież może. Jakże niesamowicie mówi ta dziewczyna - myślałem. Jakim sposobem ona uchowała się i uchowała takie myślenie niemodne w świecie tym, wśród ludzi tych, którzy - sami nie potrafiąc tak mocno i prosto kochać - wszystko robią, żeby taką miłość poniżyć pognębić zhańbić zdeptać zniszczyć zamordować (bo inność drażni jednakowość). I specjalne obyczaje w tym niszczycielskim morderczym celu stworzyli, specjalną filozofię, specjalną sztukę, specjalnych specjalistów-artystów, cały specjalny świat. I, no tak, no tak, przecież może jutro zgasnąć Słońce albo może nam je przesłonić jakiś straszny potworny grzyb. Na zawsze, jutro, pojutrze, na zawsze, przecież może się to stać. - I wiesz - podjęła ona - może to dla ciebie oczywiste, ale też ci chcę o tym powiedzieć, powiedzieć wprost, że jestem za wiernością, za wiernością absolutną... Wolny ptak jest najwierniejszym stworzeniem tego świata - powiedziałem do siebie w myśli. Ale nie bardzo wiedziałem, po co mi się to zdanie w myśli powiedziało, ani nie wiedziałem, co to zdanie - w całej swojej rozciągłości, wcałej swojej skrzydlatości - oznacza. - ...i temu jednemu mężczyźnie byłabym oczywiście absolutnie wierna. W ten sposób, w ten chyba jedyny sposób byłabym też sobie wierna. Byłabym taka,jaka chcę być i jaka naprawdę jestem. Ja to wiem. Ja to czuję. Ten mężczyzna by mi pomógł w tym, by mi pomógł taką a nie inną być, a ja bym się starała tak samo we wszystkim mu pomóc. Bo, myślę, że na pewno bym mu w niczym nie przeszkadzała. Ogromnie ciężko jest o takich sprawach mówić i ogromnie niezręcznie. I raczej nie powinno się zapewniać o czymś, bo to wtedy właśnie wygląda podejrzanie. Przerwała, zaczerpnęła głęboko powietrza i znowu spojrzała w okno, jak gdyby dając mi w ten sposób możność ochłonięcia po każdej fali swoich wynurzeń, a sama jak gdyby czerpiąc stamtąd, z okna lub zza okna, jakieś potrzebne jej siły. Patrzyła w okno, a ja patrzyłem na nią, na jej profil i myślałem: serce mnie mógłbym, bo serce miałem kiedyś jedno i mi się potrzaskało straszliwie i doszczętnie, i nie udało się pokleić skorupek tego dzbanka, ani łzami - tym klejem białym, ani krwią - tym klejem czerwonym, i tak nie mam serca, nie mam, więc sercem nie mógłbym, ale mógłbym taką istotę pokochać SIŁĄ WOLI. Siłą woli pokochać istotę taką mógłbym. Pierwszą dziewiczą i wielką i wolną miłością wolnej mojej woli. Skąd ona wzięła się, ta dziewczyna, tu, przede mną, prawie na wyciągnięcie ręki, ona, co jest taka, jak gdyby ją stworzyła jakaś niewysłowiona rozdzierająca tęsknota, już nie serca tęsknota, ale czegoś innego, nie wiem czego... Ducha tęsknota. Moja tęsknota. Dziewczyna odwróciła oczy od okna i spojrzała na mnie. Ale dalej milczała. Patrzyła. Było w tym patrzeniu znowu to, co było na początku, kiedy zaczęła do mnie mówić, coś z tego jak kiedy się stoi na nabrzeżu portowym i się patrzy na wolno sunący ku kei statek, ale jest on jeszcze trochę daleko i stęsknionymi nagimi oczami, bez pomocy małej lornetki, nie można rozróżnić rysów twarzy stojących na mostku pasażerów. Milczałem jak ona. Zdałem sobienagle sprawę, że przez-ten-cały-czas nie powiedziałem ani jednego słowa. - Zadam ci teraz jedno pytanie - odezwała się w pewnej chwili. - I więcej już nic nie powiem. A ja wtedy poczułem, jak po karku przeszedł mnie dreszcz, przebiegł mnie prąd i zaraz potem - tak, jak nieraz chlusta ulewa po błyskawicy - poczułem, jak kropla potu, jedna kropla potu potoczyła mi się od karku w dół poplecach. Bo wiedziałem, jakie to będzie pytanie. Bo naraz zrozumiałem wszystko i zdziwiłem się, ogromnie się zdziwiłem, że nie zrozumiałem tego od razu, prawie od samego początku. Absolutnie nie pojmowałem, jak się to mogło stać. Ona pochyliła głowę, nisko, prawie dotykając czołem kolan, chwilkę tak ją trzymała, po czym wyprostowała się, spojrzała na mnie, znowu zaczerpnęła głęboko powietrza, rozplotła dłonie, zwiesiła ręce po obu stronach krzesła,potrząsnęła głową i znowu odwróciła ją w stronę okna, jak gdyby prosząc stamtąd o jeszcze trochę sił. Chciałem jej pomóc, chciałem powiedzieć wypowiedzieć wykrztusić wyjąkać to zdanie, to jedno zdanie, ale nie mogłem wydobyć głosu, uwiązł mi w gardle, tak niewypowiedzianie byłem wzruszony tym wszystkim, tym, co mnie tutaj teraz spotykało, czego dane mi zostało wreszcie się doczekać po sześciu latach, po sześciu nieskończenie długich latach czekania na cud, w którego zdarzenie się, wydarzenie się nigdy nie przestałem do końca wierzyć, choć dni płynęły, dwa tysiące dni, i noce płynęły, dwa tysiące nocy, i rzeki płynęły, dużo dużo rzek, meandrami - meandrami, i ja szedłem wzdłuż tych rzek, to w górę, to w dół, jakduch, jak duch. Więc chciałem teraz wyjąkać do niej to zdanie, to pytanie: "Czy mógłbym być tym mężczyzną?", ale nie mogłem dostać się do własnego głosu, nie mogłem dostać się do tego zdania i je wydobyć, wydostać z podziemi na powierzchnię tego nowego stworzonego przez nią świata, i tak to niemy zaniemówiony zaczarowany - tylko patrzyłem na nią, a ona odwróciła w końcu głowę od okna i ja wstrzymałem oddech, a ona powiedziała wolno cicho wyraźnie: - Czy chciałbyś być tym mężczyzną? Nie odwróciła już tym razem oczu do okna, tylko patrzyła na mnie dalej, jak gdyby spojrzeniem swoim pomagając słowom swoim, żeby może nie zawróciły zdrogi, popychając je, żeby szły prosto do tego zakamarka we mnie, do tego kosmicznego we mnie schronu, gdzie chowałem ten promyk, tę promykową moją wiarę, że wydarzy się cud, że na pewno wydarzy się i one, te jej słowa, dotarły tam, i to było tak, jak gdyby zaczął sypać na mnie różowy jakiś śnieg, i czułem, jak od gardła w dół, do brzucha, zalewa mnie jakieś ciepło, i czułem, jak kruszą się we mnie jakieś wielkie twarde granitowe skały, całe wielkie góry i rozpadają się łagodnie, rozsypują się miękko tkliwie bezgłośnie... Uniosłem się z fotela i zacząłem wolno iść ku niej wpatrzony w jej oczy, a ona w moje (w miarę jak się zbliżałem, ona unosiła wolno głowę, i to było tak, jak gdyby jej spojrzenie odgarniało na boki powietrze przede mną,żeby mi było łatwiej iść, lżej); doszedłem i stanąłem przed nią, o krok od niej, i wolniutko zgiąłem kolana, i ukląkłem przy jej stopach (jej głowa, wmiarę jak się schylałem, też pochylała się w dół; niewymownie patrzyliśmy sobie w oczy nasze), i wolniutko uniosłem ramiona, żeby objąć jej nogi, i zobaczyłem,nie odrywając oczu od jej oczu, zobaczyłem kącikami oczu, jak ona też podnosi zwieszone po obu stronach krzesła ręce, żeby objąć moją głowę, tak, na pewno po to, żeby objąć moją głowę." Autor: Edward Stachura Dobranoc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Tak, wszystko, co myślę o tobie, to sobie wyobraziłam. No, trochę mi dopomogli w wyobrażeniu sobie ciebie różni tacy ludzie. Dopomogli mi w tym sensie, że mówili o tobie niezbyt przychylnie lub wręcz źle. Lub wręcz wrogo. I to mnie właśnie ucieszyło. Gdyby mówili o tobie dobrze, to by mnie właśnie zmartwiło. Naprawdę. Bo ja ich trochę znam, w każdym razie znam na tyle, że wiem, że ci ludzie nie mogą mówić o tobie dobrze. Jeżeli jesteś taki, jakiego ja sobie ciebie wyobraziłam, to oni mogą mówić o tobie tylko źle. Tak też mówili i to mi się zgadzało. O mnie też opowiadają różne nie budujące rzeczy tylko dlatego, że myślę o pewnych sprawach inaczej niż oni. Ale co tam. To wszystko głupstwa, o czym wiesz lepiej ode mnie. Przerwała i znowu spojrzała w okno. Ja wyciągnąłem z paczki papierosa, zapaliłem i myślałem: skąd ta dziewczyna wie takie różne rzeczy: małe i duże? I kim ona jest? I kiedy i gdzie, przelotnie, jak mówi, pierwszy raz się spotkaliśmy? We śnie jakimś? - Lubię patrzeć, jak palisz - powiedziała. - Dym cię leciutko osnuwa, ale pomimo to jesteś dla mnie wtedy bardziej realny lub raczej: mniej nierealny. Zupełnie nie wiedziałem, jak po tych jej słowach się zachować, i spróbowałem jakoś tam się uśmiechnąć. - Wiesz, temu jednemu mężczyźnie chciałabym dać, tak zwyczajnie, tak najzwyczajniej w świecie - jak podarek imieninowy czy urodzinowy - całe moje życie. Bez reszty. Chciałabym być z nim i podróżować z nim, i czekać na niego wtedy, kiedy nie mógłby mnie ze sobą zabierać. Chciałabym dla niego utrzymywać dom w czystości i robić zapasy na zimę, kompoty, konfitury, marynować grzyby, kwasić ogórki, butelkować szczaw, pomidory, kisić kapustę i inne wspaniałości. Chciałabym mu zrobić na drutach albo na szydełku długi długi ciepły szalik i ciepły sweter, i ciepłe rękawiczki, i ciepłą czapkę, i bardzo ciepłe skarpety,i w ogóle. Bo to tak jest, że dla siebie, owszem, można coś tam zrobić, ale dla drugiego człowieka to już można coś niesamowicie pięknego zrobić, wszystko.Wszystko. I, czy ja wiem... może jutro zgaśnie słońce, przecież może; albo nam je przesłoni, na zawsze, jakiś straszny potworny grzyb... Przecież może. Jakże niesamowicie mówi ta dziewczyna - myślałem. Jakim sposobem ona uchowała się i uchowała takie myślenie niemodne w świecie tym, wśród ludzi tych, którzy - sami nie potrafiąc tak mocno i prosto kochać - wszystko robią, żeby taką miłość poniżyć pognębić zhańbić zdeptać zniszczyć zamordować (bo inność drażni jednakowość). I specjalne obyczaje w tym niszczycielskim morderczym celu stworzyli, specjalną filozofię, specjalną sztukę, specjalnych specjalistów-artystów, cały specjalny świat. I, no tak, no tak, przecież może jutro zgasnąć Słońce albo może nam je przesłonić jakiś straszny potworny grzyb. Na zawsze, jutro, pojutrze, na zawsze, przecież może się to stać. - I wiesz - podjęła ona - może to dla ciebie oczywiste, ale też ci chcę o tym powiedzieć, powiedzieć wprost, że jestem za wiernością, za wiernością absolutną... Wolny ptak jest najwierniejszym stworzeniem tego świata - powiedziałem do siebie w myśli. Ale nie bardzo wiedziałem, po co mi się to zdanie w myśli powiedziało, ani nie wiedziałem, co to zdanie - w całej swojej rozciągłości, wcałej swojej skrzydlatości - oznacza. - ...i temu jednemu mężczyźnie byłabym oczywiście absolutnie wierna. W ten sposób, w ten chyba jedyny sposób byłabym też sobie wierna. Byłabym taka,jaka chcę być i jaka naprawdę jestem. Ja to wiem. Ja to czuję. Ten mężczyzna by mi pomógł w tym, by mi pomógł taką a nie inną być, a ja bym się starała tak samo we wszystkim mu pomóc. Bo, myślę, że na pewno bym mu w niczym nie przeszkadzała. Ogromnie ciężko jest o takich sprawach mówić i ogromnie niezręcznie. I raczej nie powinno się zapewniać o czymś, bo to wtedy właśnie wygląda podejrzanie. Przerwała, zaczerpnęła głęboko powietrza i znowu spojrzała w okno, jak gdyby dając mi w ten sposób możność ochłonięcia po każdej fali swoich wynurzeń, a sama jak gdyby czerpiąc stamtąd, z okna lub zza okna, jakieś potrzebne jej siły. Patrzyła w okno, a ja patrzyłem na nią, na jej profil i myślałem: serce mnie mógłbym, bo serce miałem kiedyś jedno i mi się potrzaskało straszliwie i doszczętnie, i nie udało się pokleić skorupek tego dzbanka, ani łzami - tym klejem białym, ani krwią - tym klejem czerwonym, i tak nie mam serca, nie mam, więc sercem nie mógłbym, ale mógłbym taką istotę pokochać SIŁĄ WOLI. Siłą woli pokochać istotę taką mógłbym. Pierwszą dziewiczą i wielką i wolną miłością wolnej mojej woli. Skąd ona wzięła się, ta dziewczyna, tu, przede mną, prawie na wyciągnięcie ręki, ona, co jest taka, jak gdyby ją stworzyła jakaś niewysłowiona rozdzierająca tęsknota, już nie serca tęsknota, ale czegoś innego, nie wiem czego... Ducha tęsknota. Moja tęsknota. Dziewczyna odwróciła oczy od okna i spojrzała na mnie. Ale dalej milczała. Patrzyła. Było w tym patrzeniu znowu to, co było na początku, kiedy zaczęła do mnie mówić, coś z tego jak kiedy się stoi na nabrzeżu portowym i się patrzy na wolno sunący ku kei statek, ale jest on jeszcze trochę daleko i stęsknionymi nagimi oczami, bez pomocy małej lornetki, nie można rozróżnić rysów twarzy stojących na mostku pasażerów. Milczałem jak ona. Zdałem sobienagle sprawę, że przez-ten-cały-czas nie powiedziałem ani jednego słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd... - Zadam ci teraz jedno pytanie - odezwała się w pewnej chwili. - I więcej już nic nie powiem. A ja wtedy poczułem, jak po karku przeszedł mnie dreszcz, przebiegł mnie prąd i zaraz potem - tak, jak nieraz chlusta ulewa po błyskawicy - poczułem, jak kropla potu, jedna kropla potu potoczyła mi się od karku w dół poplecach. Bo wiedziałem, jakie to będzie pytanie. Bo naraz zrozumiałem wszystko i zdziwiłem się, ogromnie się zdziwiłem, że nie zrozumiałem tego od razu, prawie od samego początku. Absolutnie nie pojmowałem, jak się to mogło stać. Ona pochyliła głowę, nisko, prawie dotykając czołem kolan, chwilkę tak ją trzymała, po czym wyprostowała się, spojrzała na mnie, znowu zaczerpnęła głęboko powietrza, rozplotła dłonie, zwiesiła ręce po obu stronach krzesła,potrząsnęła głową i znowu odwróciła ją w stronę okna, jak gdyby prosząc stamtąd o jeszcze trochę sił. Chciałem jej pomóc, chciałem powiedzieć wypowiedzieć wykrztusić wyjąkać to zdanie, to jedno zdanie, ale nie mogłem wydobyć głosu, uwiązł mi w gardle, tak niewypowiedzianie byłem wzruszony tym wszystkim, tym, co mnie tutaj teraz spotykało, czego dane mi zostało wreszcie się doczekać po sześciu latach, po sześciu nieskończenie długich latach czekania na cud, w którego zdarzenie się, wydarzenie się nigdy nie przestałem do końca wierzyć, choć dni płynęły, dwa tysiące dni, i noce płynęły, dwa tysiące nocy, i rzeki płynęły, dużo dużo rzek, meandrami - meandrami, i ja szedłem wzdłuż tych rzek, to w górę, to w dół, jakduch, jak duch. Więc chciałem teraz wyjąkać do niej to zdanie, to pytanie: "Czy mógłbym być tym mężczyzną?", ale nie mogłem dostać się do własnego głosu, nie mogłem dostać się do tego zdania i je wydobyć, wydostać z podziemi na powierzchnię tego nowego stworzonego przez nią świata, i tak to niemy zaniemówiony zaczarowany - tylko patrzyłem na nią, a ona odwróciła w końcu głowę od okna i ja wstrzymałem oddech, a ona powiedziała wolno cicho wyraźnie: - Czy chciałbyś być tym mężczyzną? Nie odwróciła już tym razem oczu do okna, tylko patrzyła na mnie dalej, jak gdyby spojrzeniem swoim pomagając słowom swoim, żeby może nie zawróciły zdrogi, popychając je, żeby szły prosto do tego zakamarka we mnie, do tego kosmicznego we mnie schronu, gdzie chowałem ten promyk, tę promykową moją wiarę, że wydarzy się cud, że na pewno wydarzy się i one, te jej słowa, dotarły tam, i to było tak, jak gdyby zaczął sypać na mnie różowy jakiś śnieg, i czułem, jak od gardła w dół, do brzucha, zalewa mnie jakieś ciepło, i czułem, jak kruszą się we mnie jakieś wielkie twarde granitowe skały, całe wielkie góry i rozpadają się łagodnie, rozsypują się miękko tkliwie bezgłośnie... Uniosłem się z fotela i zacząłem wolno iść ku niej wpatrzony w jej oczy, a ona w moje (w miarę jak się zbliżałem, ona unosiła wolno głowę, i to było tak, jak gdyby jej spojrzenie odgarniało na boki powietrze przede mną,żeby mi było łatwiej iść, lżej); doszedłem i stanąłem przed nią, o krok od niej, i wolniutko zgiąłem kolana, i ukląkłem przy jej stopach (jej głowa, wmiarę jak się schylałem, też pochylała się w dół; niewymownie patrzyliśmy sobie w oczy nasze), i wolniutko uniosłem ramiona, żeby objąć jej nogi, i zobaczyłem,nie odrywając oczu od jej oczu, zobaczyłem kącikami oczu, jak ona też podnosi zwieszone po obu stronach krzesła ręce, żeby objąć moją głowę, tak, na pewno po to, żeby objąć moją głowę." Autor: Edward Stachura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrze że tutaj zajrzałam!!!!:):):) Też mam kłopoty ze snem... A od dawna nic mi się nie śni - wiem czym to jest spowodowane - nie potrafię już marzyć.Dlatego z taką zazrością słucham że komuś coś miłego się śniło.Mam nadzieję że sny jeszcze wrócą do moich snów :). Pozdrawiam Bezsennych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@mam kłopot Niestety tak jak każda rozmowa na numer stacjonarny. Maja jeszcze drugi numer - (89) 527-00-00, tez jest płatny. Jak masz komórkę - popytaj w sieci - w każdej za drobna opłata (ok 5zl/msc) można mieć darmowe polączenia na stacjonarny numer. Bezpłatny dla dzieci i młodzieży -> http://www.116111.pl/ Znalazłem inny bezpłatny (którego nie znam) -> 116 123, jednak tylko Pon-Piatek 14-22

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Ty to jesteś 2012 Cześć. Ja też bardzo rzadko pamiętam swoje sny. To nie oznacza że nie masz marzeń sennych. Masz, tylko nie pamiętasz. Marzenia takie prawdziwe masz w świadomości i brak marzeń sennych to nic strasznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sąsiadko,na przyszłość proponuję podszywać się pod samą siebie:) Wzorowa, miło Cię widzieć:) Jacku, Niedźwiedź był zboczony? Znaczy zboczył na chwilę i wrócił do lasu tam gdzie jego miejsce, tak? Dobrze, że spojrzał w oczy Ewce. Pewnie zapamiętają tę ścieżkę jeszcze na jakiś czas. Szkoda, że nie mam na imię Ewka. Swoją drogą to ciekawe, że na tak krótkim topiku padło już dwa razy pytanie o imię. Pierwszego to się nawet nie wypierałam bardzo, ale z całą stanowczością stwierdzam, że to drugie nie jest moje:) Na uczciwość chory, miło, że "wygrzebałeś" dla mnie takie hity z przed lat, sąsiadka się ucieszy, a i ja się cieszę:) Znam ten tekst który cytowałeś. Mam co do niego mieszane uczucia. Nie twierdzę, że jest źle napisany, bo nie znam się na tym, ale nijak się też z nim nie utożsamiam;) Tak sobie myślę, że kobieta z opowiadania jest zbyt dobra bym mogła nią być;) Wiem, że wkleiłeś go ot tak, ale naszło mnie na rozważania:). Zaglądaj Ty to jesteś 2012, jak tylko usnę to mi się śni, czasem nawet ładnie, czasem nawet żal, że się śniło, bo rano trudniej pogodzić się z rzeczywistością:) mam kłopot, jeśli to w czyś Ci ulży, jeśli pomoże, to mój adres mailowy jest w profilu. Co prawda jestem kobietą, co prawda niezbyt zrównoważoną, ale potrafię też być dobrym słuchaczem.;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie :) Bezsenność... cieszę się że podobają się Tobie "te stare hity", mi również się podobają. Jak Tobie wcześniej pisałem uwielbiam muzykę, to nie mam problemu z odnalezieniem utworów, wszystkie je znam :) i mam w głowie wykonawców :) Zaglądam tutaj z przyjemnością :) i czytam z przyjemnością :) dlaczego nie zabieram głosu w wypowiedziach :) są jakieś powody... ale swoje przemyślenia zostawiam w swojej głowie i niech na tę chwilę tak pozostanie... Tekst Stachury bardzo mi się podoba i dlatego go zamieściłem, nie mi oceniać czy odpowiadasz profilowi kobiety z "Siły woli". Sama wiesz najlepiej, ale jak wcześniej pisałem "Marzenia do spełnienia". Będę Tutaj zaglądał i podrzucał co rusz nowe kawałki :) http://www.youtube.com/watch?v=G1E2A4eNsKQ&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=aLEhh_XpJ-0&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=a_MOUR6ynIY http://www.youtube.com/watch?v=hRzGzRqNj58 http://www.youtube.com/watch?v=djV11Xbc914&feature=related Ówczesnych hitów się nie zapomina :) Klasyka... Miłego dnia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wacław IV Waza
Wiecie co panie i panowie? Fajnie tak sobie popisać i policytować się, choć nie wprost, kto jest bardziej egzaltowany, bardziej go boli swój byt roztrząsany w bezsenną noc.Popić sobie miodku z ust, też pięknie. Piszę , to bo bardzo mnie rozczarował JacekJ. Ktoś Cię prosi o pomoc a Ty odmawiasz w imię zasad, które sam stworzyłeś. Nie jesteś "normalnym" facetem, bo obracasz się w towarzystwie kobiet, a swoją wrażliwość uznajesz za cnotę. Niestety, swój własny blask Cię oślepił. Co Ci szkodzi wysłuchać kogoś kto Cię prosi o pomoc? Przeszkadza Ci to, że nie będzie to w świetle jupiterów Kafe Uczuciowe? Masz tylko dwóch męskich przyjaciół? Nie dziwne, nie znam faceta, który poproszony o pomoc rewanżuje się numerem telefonu zaufania. Nawet nie wysłuchałeś o co chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam kłopot
dzwoniłam pod podany numer ale nie polecam -, pani był a niemiła i pokrzykująca więc szybko skończyłam rozmowę zadzwoniłam na inny, i godzinę rozmawiałam z przemiła, inteligentną i kompetentną kobietą, która była nieco zaspana na początku, ale potem wkręciła się w rozmowę i poświęciła mi 100% uwagi i zainteresowania jestem zadowolona, chociaż myślę z niepokojem o rachunku ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam kłopot
acha prosiłam Jacka o pomoc bo zalezało mi na rozmowie z męzczyzną, ale stało się jak sie stalo, nie ma sensu go linczować nie ma przypadków, widocznie miałam powierzyć swój kłopot tej właśnie kobiecie a nie Jackowi wszystko jest ok, tak sądzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×