Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

hiton

Czy to normalna kolej rzeczy?

Polecane posty

Tak się zastanawiam popijając poranną kawę w pracy, czy to normalne, że mając 29 lat odechciewa mi się związków...Nigdy jakoś dłużej niż pół roku nie byłem z dziewczyną, zawsze gdzieś tam okazywało się, że do siebie nie pasujemy i nie do końca jest nam po drodze, ostatnio zauważyłem, że już właściwie nie mam ochoty poznawać nowych kobiet i rozpoczynać ciągle od początku procesu poznawania się. Chyba zmieniłem nastawienie i na początku zakładam, że nic z tego nie będzie, bo przecież zawsze tak to się kończy...Z jednej strony chciałbym mieć żonę, dzieci i układać sobie życie, a z drugiej już sam nie wiem, czy to czego chcę to jakieś wyimaginowane wyobrażenie, a niektórzy po prostu do związków się nie nadają i są skazani na samotność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
To zależy. Jeśli jest tak, że poznając kobietę, która Ci się podoba, wyobrażasz sobie, że i tak nic z tego nie będzie i odpuszczasz, to masz problem. Ale jeśli zwyczajnie nie chce Ci się szukać kobiet to normalne. Jak poznasz jakąś fajną to Ci się zmieni. Ale pamiętaj: po 3 średnio miesiącach opadają klapki z oczu i wady partnera stają się widoczne i bardziej uciążliwe. Ale to wcale nie znaczy, że nie warto kontynuowac znajomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slodkilu
Ja bym tak nie mógł do końca życia być i tkwić sam jak palec niemając perspektyw na lepsze szczęśliwsze życie z tą jedyną wybranką serca i za zbyt łatwo się poddajesz i analizujesz gdzie każde twoje potknięcia z kobietami ponosisz porażką a wiekiem nic tu nieprzeskoczysz.Na twoim miejscu próbowałbym dalej przemieszać ten szlak aż dojdziesz do odpowiedniego celu.A druga sprawa to z jakich nieopisanych przyczyn tak krótkie bywały te związki bo to poprostu był układ wygodny sprzyjający przeciwnej stronie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zestresowana25
ja w wieku 25 lat mam podobnie.w moim przypadku chodzi o jakas bariere miedzy mna i tymi facetami...jakas skzlana szybe ktorej niue potrafie pokonac..a moze to nie moja wina,tylko nie umiemy sie do siebie zblizyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rożnie to bywało, czasami kończyło się tak naturalnie, bo na początku spodobaliśmy się sobie z wyglądu, ale im dłużej się poznawaliśmy, stwierdziliśmy, że nie pasujemy do siebie pod względem charakteru i nie było tego pociągu do siebie, kiedyś spotykałem się z wieloletnią przyjaciółką, z którą pod względem charakteru pasowaliśmy do siebie bardzo dobrze, ale związek nam nie wyszedł, rozstaliśmy się w przyjaźni, ale to zepsuło przyjaźń, bo później ciężko było tak ze sobą rozmawiać jak dawniej. Teraz generalnie, gdy poznaję nową dziewczynę, to po 2, 3 spotkaniach kończę znajomość, bo nie czuję, że może coś z tego być, a nie chcę krzywdzić siebie i jej, chociaż może za wcześnie to kończę i może trzeba czasem kogoś lepiej poznać, sam nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jnb
Chyba za bardzo skupiasz sie na przyszłości zamiast cieszyć teraźniejszością. I zaczynasz traktować poznawanie się jako etap niezbędny procesu, którego finałem jest ślub. A to ma być przyjemność a nie obowiązek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, tylko przyjemnie wyjść ze znajomymi i tak na ogół spędzam czas, a odechciewa mi się poznawania kogoś nowego, trzeba by się najpierw zaprzyjaźnić, a na to po pracy czasu coraz mniej ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam się z autorem
rozumiem Cię doskonale, mam to samo, nawet wiek podobny. Nie zakładam z góry, że coś nie wyjdzie tylko...najzwyczajniej w świecie nie chce mi się grać w te szopki z kobietami. Wcześniej podchodziłem na zasadzie "zdobywania", starania się, a teraz mam to w dupie, jak coś między ludźmi ma być szczerego to będzie, tak naturalnie, a nie, że "zdobędę", z pozycji starającej się. Kobiety nie są tego warte, takie zdobywanie, staranie się to ja zostawiam dla kogoś, kto będzie tego wart.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam się z autorem
rozumiem Cię doskonale, mam to samo, nawet wiek podobny. Nie zakładam z góry, że coś nie wyjdzie tylko...najzwyczajniej w świecie nie chce mi się grać w te szopki z kobietami. Wcześniej podchodziłem na zasadzie "zdobywania", starania się, a teraz mam to w dupie, jak coś między ludźmi ma być szczerego to będzie, tak naturalnie, a nie, że "zdobędę", z pozycji starającej się. Kobiety nie są tego warte, takie zdobywanie, staranie się to ja zostawiam dla kogoś, kto będzie tego wart, dla kogoś kto mi będzie bliski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może coś w tym jest, bo czasami mam wrażenie, że kobiety są z facetami, którzy w ogóle ich nie szanują, a jak się facet stara, to twierdzą, że mu za bardzo zależy, to źle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blondynkaZnatury
gdybysmy razem pili rano te kawe, moglibysmy o tym podyskutowac ;) a tak na powaznie, szkoda czasu na bycie samemu, lepiej miec kogos z kim mozna dzielic sie i radosciami, i smutkami. Jestem pewna ze i Tobie to minie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam się z autorem
Dlatego mówię, takie rzeczy jak staranie się, "zdobywanie" to rezerwuje dla tej bliskiej mi już osoby. I kierować się zasadą: Ty chcesz i ja chcę jednocześnie, a jak nie to nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość relikt
Trzeba Sobie odpowiedziec Samemu,bo z tego co napisales,Sam do konca nie jestes przekonany czego chcesz.Wiek nie jest wyznacznikiem,bo nie on decyduje o tym,czy z kims jestes czy tez nie.Bycie w zwiazku to sztuka.Jesli ktos ma zadatki na typowego egoiste,to lepiej zeby byl Sam...naturalnie kazdy ma prawo zyc jak chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blondynkaZnatury
choc musze przyznac ze bywa trudno dobrac sie w pare idealna, lub idealna na tyle by ja tworzyc. Pewnie gdybym miala za soba kilka porazek, tez zaczelabym myslec podobnie. Moze warto obnizyc poprzeczke..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodatkowo zniechęcają mnie moi koledzy, którzy są w długich związkach, ciągle narzekają na swoje kobiety i to mnie trochę zastanawia, czy są z przyzwyczajenia, czy to w każdym związku są te marudy, niektórzy narzekają, że nie mają dla siebie czasu itd., że kobiety ciągle coś od nich chcą, a mi mówią, że ja mam dobrze, bo jestem sam, owszem widzę uroki bycia samemu, ale jednak brakuje mi drugiej osoby, ale nie mam sił na jakieś szukanie na siłę, z drugiej strony coraz rzadziej poznaję nowe kobiety, więc może zostanę już sam i zaczynam się z tym godzić, ale za co jakiś czas wracają do mnie myśli, że może warto spróbować kogoś poszukać, z tym, że trafiam albo na jakieś małolaty, albo małolaty w sensie psychicznym ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AS26
Hmm, związek to sztuka docierania się, kompromisu. To właśnie te tarcia sprawiają, że jest ciekawie, bo jak druga osoba pasuje idealnie (choć to rzadkość), to szybko związek przeradza się w takie troszkę skapcaniałe i przewidywalne małżeństwo. Tak więc spróbuj znaleźć kogoś, kto Cię pociąga, z kim lubisz spędzać czas. A po tych paru tygodniach, gdy klapki opadną zacznij tworzyć prawdziwy związek - z wzlotami i upadkami. Bo ideału będziesz szukał może wieczność, a na koniec zostaniesz sam z przeświadczeniem, że zmarnowałeś życie. Nie warto rezygnować z marzeń i korzystać z pierwszej-lepszej okazji, ale trzeba też zachować rozsądek i nie marnować czasu na nierealne oczekiwania. Czasem szczęście jest na wyciągnięcie ręki - może to zaprzyjaźniona dziewczyna w sklepiku osiedlowym - a Tobie marzy się doktorantka, może sąsiadka wyprowadzająca psa - podczas gdy Ty wolisz rybki, a może koleżanka z pracy, która wiecznie wszystko komplikuje? W dojrzałym związku na każdy taki problem jest rozwiązanie i zwykle mężczyźni bez trudu znajdują antidotum na każdy kłopot. Nawet takie powiedzenie jest, że to "Kobieta potrafi znaleźć problem do każdego rozwiązania" ;) - a rolą mężczyzny jest mądre prostowanie takich niezgodności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo lubię problematyczne kobiety i mnie to wcale nie przeraża, wręcz przeciwnie, jednak jeżeli trafiam na jakąś interesującą kobietę, to jest ona mężatką, co mnie nie dziwi, bo czemu nie miałaby być skoro jest w moich oczach idealna. Chyba trochę przespałem moment poznawania kogoś dla siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blondynkaZnatury
wiadomo ze im zwiazek starszy tym latwiej juz pozniej o jakies utrudnienia. Te narzekanie i marudzenie wlącza sie kazdemu, innym mniej a innym bardziej. Moze to przyzwyczajenie i codziennosc, jednak to do dwojga ludzi nalezy zadanie aby na kazdym etapie zwiazku rozmawiac o tym i okazywac sobie zainteresowanie. Odrzuc to zniechecenie, wiosna tuz tuz. A ci, ktorzy Ci czasem zazdroszcza kawalerstwa, zmieniliby zdanie gdyby zostali sami. nie ma reguly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość relikt
Kompromis w zwiazku to podstawa.Nie ma przeciez wiecznej milosci i jesli w zwiazku nie ma przyjazni,szacunku itp to wlasciwie pozniej nie ma juz nic..zostaja tylko narzekania o ograniczanie,niedopasowanie itd.To my Sami jestesmy odpowiedzialni za to,bo nic nie dzieje sie bez przyczyny.Przyjdzie pora,ze spotkasz kogos interesujacego..nic na sile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli pozostaje czekać? Na ogół w każdym innym aspekcie życia lubię mieć wpływ na to co się wokół mnie dzieje. Niech się wypowiedzą Ci, którzy kogoś mają, czekaliście, czy wzięliście sprawy w swoje ręce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość relikt
Czasem nie mamy wplywu na to,co sie zdarzy.Ja mojego meza poznalam w pracy i gdyby ktos wczesniej mi powiedzial,ze bede z Nim,to po prostu bym sie usmiala...a jednak;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem wstanie to zrozumieć, bo podobnie było u mnie z tą przyjaciółką, zarzekałem się, że nigdy w życiu bym z nią nie był, a później jednak coś tam się wydarzyło ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość relikt
Wszystko zalezy czym sie czlowiek kieruje.Moj maz nie byl jakims przystojniacha,ze dech zapiera..ale mial i ma w Sobie tyle pozytywnych walorow,ze reszta akurat byla malo wazna,ale do tego trzeba dojrzec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R1978
U mnie było tak z rozsądku, zauroczenia w zasadzie nie było, raczej ciekawość, a za czasem poczucie stabilizacji, spokoju, no i przyjaźń, szacunek. Miłość przyszła po ślubie. Wszystko na opak ;) Ale jesteśmy bardzo szczęśliwi. Choć tarcia były i są. Najfajniejsze uczucie? Powrót z pracy i widok zapalonych świateł w oknie, zapach ciepłego obiadu, a potem przytulanki na kanapie :) W życiu tego nie zamienię na kawalerską niezależność ;) Tego zazdrościć mogą faktycznie tylko ci, którym się w związkach nie układa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
R1978 Gratuluję, ale szczerze mówiąc nie potrafiłbym się związać z rozsądku, jednak w Twoim przypadku widać, że warto;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość relikt
Co racja to racja.Kiedy czlowiek jest szczesliwy i potrafi docenic to szczescie,to musialby pozamieniac sie na rozum,zeby szukac wrazen poza zwiazkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość R1978
To była powiedzmy sytuacja podbramkowa, długo by gadać, nie ma sensu robić dygresji 🖐️ W każdym razie jeśli widzisz, że kobieta jest wartościowa: rozsądna, pracowita, uprzejma, inteligentna, to wiadomo, że uda się z nią przetrwać nawet najcięższe chwile. Trzeba nauczyć się patrzyć na całokształt, a nie skupiać na drobiazgach. Tak sobie jeszcze myślę o tym, o czym napisałeś wcześniej. Wydaje mi się, że im więcej takich kilkudniowych "związków", tym gorzej dla Ciebie, bo to właśnie sprzyja przeświadczeniu, że musisz wciąż szukać. A trwanie w relacji pomimo jakiegoś niespasowania (nie mam na myśli skrajności) uczy odpowiedzialności, umiejętności wypracowania kompromisu, wsłuchania się w potrzeby drugiej strony. Niezbyt to popularne podejście w naszym zwichrowanym świecie, ale taka postawa najczęściej zapewnia prawdziwy i długotrwały sukces w związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może wasze problemy wynikają z DDA / DDD ? Na stronie www.terapiadda.dl.pl jest test cech, proponuję go sobie zrobić, to może wiele wyjaśnić. Więcej informacji możecie znaleźć na stronie www.pilumnus.dl.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
R1978 masz rację, świat podaje nam myślenie, że wszystko co nas otacza powinno być idealne, ale nie mówi o tym, że często my ideałami nie jesteśmy. Ludzie idą na łatwiznę coś nie tak, to rozwód, bo to przecież modne, a mało ludzi stara się nad sobą pracować, może i ja trochę idę na łatwiznę, czas to przemyśleć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Woźnica ;)
Ludzie nie rozumieją, że wspólne pokonywanie przeciwności - nawet drobnych - bardzo scala związek. Uczy szacunku do drugiej osoby, myślenia o dobru obu stron, wsłuchania się w to, co druga połówka ma do powiedzenia - kompromisu. Potem w momencie gdy przychodzą prawdziwe problemy taki związek stanowi zgrany duet, który poradzi sobie ze wszystkim, bo ma świadomość wsparcia, partnerstwa. To dlatego o związek muszą dbać równo obie strony, jak konie w zaprzęgu - gdy równo idą, wszystko toczy się sprawnie, trybiki pracują. A gdy któryś zaczyna się lenić, przystawać, wóz się zatrzymuje, choćby ta druga połowa nie wiem jak chciała pociągnąć całość dalej. Dlatego w związku wszystkie sprawy i wątpliwości należy omawiać na bieżąco. Po pierwsze w ten sposób problemy się nie nawarstwiają, po drugie każda bolączka pozostawiona sama sobie potrafi się rozrosnąć do niebagatelnych rozmiarów, rodząc frustrację. Trzeba w życiu walczyć, by osiągnąć coś dobrego, szczęście samo nie przychodzi, a nawet jeśli to jest krótkotrwałe, pozorne, bo zwykle nie doceniamy tego, co otrzymujemy zbyt łatwo. Tyle - z przemyśleń starego woźnicy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×