co zrobic? jechac, czy nie jechac?

umowialam sie z takim jednym, nie z mojego miasta, widzielismy sie kilka razy, przestal sie odzywac, wiec spotkalam sie w ten czw z innym (widzielismy sie pierwszy raz). bylo okej, zadnej chemii z mojej strony. bardzo w porzadku chlopak. zapytal czy z nim pojade na zlot i wyscigi aut w niedz. zgodzilam sie. w pt rano odezwal sie ten pierwszy, spotkalam sie z nim wieczorem, bylo cudownie, seksu nie bylo, ale calowalismy sie i to praktycznie przez caly czas :P dzisiaj rano tez przyjechal na chwile. powiedzial, ze wraca do siebie, bo musi sie wyspac, boo jutro jedzie na zlot... TEN SAM. co robic, nie jechac (jesli tak, to co powiedziec?), czy pojechac i w razie spotkania tego pierwszego potraktowac jak znajomego (bo raczej nie rzucimy sie sobie na szyje).

rob jak ci serce duktuje :D

jw

szczerze to pojechalabym tylko zeby zobaczyc tego pierwszego (on sam mi tego nie zaproponował :o ), bo nie zobaczymy sie prawdopodobnie przez 3 tyg... troche mam wrazenie, ze jestem jego zapchaj-dziura jak przyjezdza do mojego miasta na weekendy (nikogo nie praktycznie nie zna), ale z drugiej strony, nie przyjezdzalby wtedy dzisiaj zeby mnie zobaczyc choc na chwile :P

całowalas się na pierwszej randce szmato?:O

jakbys czytala ze zrozumieniem to bys wiedziala, ze calowalam sie z gosciem, z ktorym sie wczesniej juz spotykalam :o a jesli nawet to nie uwazam tego za szmacenie sie!

upup

up

nnikt nic?

uoup