Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Bongos banjos

Kto w szkole był ofiarą, będzie nią zawsze...

Polecane posty

Gość Bongos banjos

Witam. Postanowiłam napisać, ponieważ jestem na skraju załamania nerwowego i potrzebuję rozmowy, choćby wirtualnej, z kimś życzliwym. Otóż mam 23 lat i czuję się wyjątkowym nieudacznikiem. Mam tak niemal od dziecka. W szkole nieustannie się ze mnie wyśmiewano. Zawsze byłam kozłem ofiarnym, taka nieśmiała i lękliwa, do tego gruba i brzydka, z wadą wymowy. Nikt nigdy mnie nie lubił, wszyscy tylko popychali. W gimnazjum przybrało to wyjątkowo duży rozmiar - znęcano się nade mną fizycznie, jak i psychicznie. Od tego czasu zaczęłam bać się ludzi. Chowałam się w domu, trzęsłam się na samą myśl o wyjściu do ludzi. Moje postrzeganie rzeczywistości zostało totalnie zaburzone. Wydawało mi się, że jestem obgadywana, obserwowana, że każdy ma mnie za wariatkę i histeryczkę. I tak też zaczęłam myśleć o sobie. Straciłam zapał do życia, wiarę w siebie. Doszło do tego, że poszłam nawet na inne studia, niż zamierzałam, bo stwierdziłam, że nie mam talentu (planowałam grafikę na ASP), co pociągnęło za sobą inne, zgubne w skutkach decyzje. Na studiach od początku było mi ciężko. Bardzo dużo się uczyłam, bywały okresy, kiedy moje poświęcenie owocowało dobrymi ocenami, ale co z tego, skoro nie potrafiłam sobie poradzić z obecnością innych, z ich spojrzeniami, uwagami. To powodowało często, że poddawałam się jeszcze przed sesją i w rezultacie co roku załatwiałam sobie na własne życzenie kampanię wrześniową. Wtedy egzaminy zdawałam dobrze, ale kosztowało mnie to wiele czasu i nerwów. Cały czas też nie wiodło mi się w kontaktach z rówieśnikami. Izolowałam się, bałam się przychodzić na zajęcia, ciągle czułam się jak zaszczuta. W domu też nie było najlepiej. Matka chora na schizofrenię, nerwowy ojciec i te wieczne niesnaski między nimi. To jeszcze bardziej mnie przybijało. W grudniu 2011 poddałam się. Byłam wtedy na ostatnim roku, ale stan, w jakim byłam, uniemożliwiał mi funkcjonowanie wśród ludzi i stąd musiałam przerwać studia. Przez pierwszy miesiąc było strasznie. Leżałam i płakałam w poduchę. Czułam się nic niewartym śmieciem, który na próżno stara się odnaleźć w otaczającej rzeczywistości. Nadszedł jednak nowy rok, a wraz z nim dziwna chęć zmian. Wykorzystałam ten przypływ dobrej energii i podjęłam decyzję o terapii. Chodziłam na nią przez ponad dwa miesiące i dzięki temu na nowo odzyskałam dawną chęć życia. Znalazłam sobie pracę, poszłam na kurs rysunku i malarstwa, zaczęłam dbać o swój rozwój intelektualny i duchowy, nawet planowałam wyjazd zarobkowy do UK. Studiów co prawda nie udało się uratować (za późno uzyskałam zgodę na urlop zdrowotny od psychiatry), ale wierzyłam, że wszystko idzie ku dobremu i z czasem nawet przywykłam do takiego stanu życia. Niestety wygląda na to, że wraz z terapią i odstawieniem leków stany lękowe powracają. W pracy jestem wiecznie znerwicowana, za cokolwiek się zabiorę, to spieprzę, nie umiem się skupić. Bardzo łatwo wyprowadzić mnie z równowagi, czemu często daję wyraz w postaci złości i płaczu. Nic dziwnego, że znajomi stamtąd zaczęli mnie traktować jak idiotkę i histeryczkę. Ciągle mam wrażenie, że mnie za plecami obgadują. A ja się wstydzę. Tego, że taka jestem, że wszędzie się kompromituję, że całe życie byłam opóźniona i głupkowata. Tylko że ta opóźniona i głupkowata też chce żyć. Dlaczego ludzie skreślają młodą, pełną życia kobietę w momencie, kiedy ta chce zmienić swoje życie? Dlaczego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Przepraszam, że tak długo, ale chciałam dokładnie opisać, co mi leży na sercu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fffffffffeewwe
przeczytałam tylko tytuł i powiem że nie zawsze prawda Mój kumpel w szkole był pośmiewiskiem, teraz mieszka i pracuje w dużym mieście, ma znajomych, którzy znają go z zupełnie innej strony. Chociaż fakt, że gdyby został w swoim rodzinnym mieście to zawsze by go kojarzyli z nieudacznikiem, ale wyjechał i zaczął nowe życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba za długo brnęłaś w te schizy, to za długo trwało w tak delikatnym i konstytuujacym człowieka okresie jakim jest dojrzewanie, szkoda że nie bylo koło ciebie nikogo, kto by zauważył twoje problemy i udzielił pomocy. jak to się stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Wiesz, też chciałabym w końcu wyjechać. Zmienić otoczenie, nabrać pewności siebie. Bo tutaj, gdzie aktualnie żyję, nie mam szans na rozwinięcie skrzydeł. Za dużo osób mnie zna i z tego powodu czuję się non stop obiektem plotek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz cały czas pod górkę
Wiele problemów które doświadczałaś, doświadczas tak naprawdę wynikało z Twojej sytuacji domowej. Więc nie wiń siebie za coś co nie było od Ciebie zależne. To jaką mamy postawę wobec innych ludzi to niestety wynik tego jacy są nasi rodzice, jacy sami są i jak nas traktują. Twoi rodzice mieli swoje problemy z którymi sobie nie radzili i nie byli w stanie pomóc Tobie i dbać o dobre kształtowanie Twojej osobowości. Dzieci które są krytykowane, tłamszone przez własnych rodziców potem w życiu mają problem z asertywnością, zaniżoną samooceną, nerwice lękowe, problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami itd Mam podobne problemy jak Ty i też boli mnie gdy np porównuję jak toczy się życie znajomych. Widzę że to jacy są w dorosłym życiu przekłada sie na to jacy są ich rodzice. Pewność siebie i poczucie własnej wartości jakby przekazywana jest przez rodziców, wpojona, bo to oni są dla nas wzorcami i na początku to oni są dla nas jakby lustrem, to oni sprawiają że jesteśmy dumni ze swoich sukcesów lub widzimy tylko własne błędy i porażki. Jeśli rodzice w nas nie wierzą to i my w siebie nie wierzymy. Obecnie przeżywasz chwilowe załamanie, problemy Cię przerastają....ale przecież już raz udowodniłaś że potrafisz rozwijać się i dążyć we właściwym kierunku, a więc jest to możliwe. Nie oceniaj się tak surowo. Każdy miewa lepsze i gorsze momenty, nie ma sensu przesadnie koncentrować się na słabościach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Dorośli nie widzieli moich problemów. Mama chorowała, tata żył pracą i starał się unikać trudnych tematów. A ja ciągle cierpiałam. Prześladowały mnie coraz to nowsze fobie (oprócz społecznej jeszcze nyktofobia i klaustrofobia), bałam się obcować z drugim człowiekiem, w obawie, że ten mnie skrzywdzi i wyśmieje. Właściwie to od gimnazjum żyłam w totalnej izolacji. Tylko nieliczni mieli okazję bliżej mnie poznać. A prywatnie byłam kimś innym - energiczną, kreatywną osobą. Niestety na co dzień nie było tego widać - zalękniona i cicha kryłam się przed ludźmi po kątach, czując, że gdy tylko znajdę się w większym gronie, słabnie mój potencjał osobowościowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fffffffffeewwe
a dlaczego nie możesz wyjechać? zamieszkać z jakąś dziewczyną w wynajmowanym pokoju (poszukać współlokatorkę przez net), poszukać pracy w innym mieście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fffffffffeewwe
tfu, mieszkaniu a nie pokoju - wynająć mieszkanie w parę osób

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
problem w zaraniu zatem był z rodzicami, bo nie ma wymówki aby nie zauważyć tak poważnych kłopotów dziecka i nie pomóc, ale teraz jesteś dorosła, wróć na terapię i zbuduj siebie silną, masz DOPIERO 23 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny pan
Ja z zasady staram się nie odpowiadać na brednie ale zawsze istnieje ryzyko...otóż gdy widzę że ktoś się napracował ,jakoś tam się napocił żeby coś tam z siebie wyrzucić , czasem faktycznie wierząc w to co napisał ...no więc zawsze istnieje ryzyko że on tak na serio z problem a ja zbagatelizuje,wyśmieje ,nie dam wiary etc. no nie chciałbym tego . :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Planuję wyjechać, ale dopiero w czerwcu - mam załatwioną pracę w Londynie. Chcę tam zarobić na życie w Krakowie, gdzie zamierzam kontynuować aktualne studia (a w przyszłości rozpocząć nowe - te wymarzone). Tak, rzeczywiście, to, w jaki sposób traktują nas rodzice, ma odzwierciedlenie w tym, kim jesteśmy w dorosłym życiu. Moi rodzice zawsze byli bardzo nerwowi, wszystkim się przejmowali, więc i ja jestem taka sama. I chociaż są pewne rzeczy, do których się zdystansowałam, to nadal bardzo przejmuję się tym, co powiedzą inni. Odkąd zawaliłam studia, chyba bardziej niż kiedykolwiek. Boję się, że ludzie uznali mnie za zbyt głupią i mało zdolną, bo co myśleć o kimś takim jak ja? Tymczasem ja potrzebowałam czasu, żeby dojrzeć do tego, kim chcę być w przyszłości. Po maturze nie za bardzo to wiedziałam, a może po prostu byłam zbyt niepewna siebie, żeby zaryzykować i złożyć papiery na ASP.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Na terapii też mi powtarzali, że jestem jeszcze bardzo młoda i życie stoi przede mną otworem, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że kilka lat zmarnowałam i to nie pozwala mi ruszyć do przodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Ano planuję wrócić. Oby przyniosło to zamierzony skutek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Hmmm, chyba tak. Będziesz musiał tylko za to zapłacić. Zapytaj dokładnie w dziekanacie, bo co uczelnia, to inne przepisy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Tak to wygląda u mnie na uczelni. Na innych chyba podobnie. Chyba, że chcesz zaczynać od początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annnulllaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
nie zgodze sie z Toba, ja tez bylam wysmiewana, ale wyjechalam i teraz moje zycie zmielilo sie o 360 stopni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Czyli wyjazd może coś zmienić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Już sama nie wiem, czy to wszystko tkwi w mojej głowie czy też tak dzieje się naprawdę, ale czuję się skreślona przez innych i skazana na wieczną pogardę. I przykro mi z tego powodu. Bo ja, mimo wszystko, chcę żyć. Mam mnóstwo planów, szeroki wachlarz zainteresowań, ale wciąż brakuje mi ludzkiego wsparcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
A, żeby był motyw uczuciowy, to dodam, że faceta nigdy nie miałam i raczej mieć nie będę, bo ci, którymi się interesowałam, nie zwracali na mnie uwagi. Ci, z kolei, którzy chcieli mnie bliżej poznać, irytowali i wyzwalali chęć ucieczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mozna nauczyc sie radzic
rodzice nie zaszczepili w Tobie pewności siebie. Posluchaj sobie podcastów na stronie Trójki. Audycja nazywa się Dobronocka i tam jest o pewności siebie audycja, jest też o toksycznych małżeństwach. To się zazębia, bo tam mówią psycholodzy i wpływie rodziny na życie człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Dziękuję za propozycję, często słucham Trójki, więc pewnie i ta audycja mi się spodoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Dziękuję za propozycję, często słucham Trójki, więc pewnie i ta audycja mi się spodoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hogan
schudnij a wszystko ci wybaczą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bongos banjos
Jakbyś nie zauważył, panie mądraliński, problemy z nadwagą odnoszę do wieku dziecięcego i nastoletniego. Teraz na 170 cm wzrostu ważę 56 kg i uwierz, że wcale nie czuję się lepiej, więc daruj sobie te żałosne rady, gimgównianku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Powiem wam jedno...
Absolutnie nie zgadzam się z tą teorią. Owszem, rodzice maja ogromny wpływ na pewność siebie dziecka. Ale wlasnie- DZIECKA. A dziecko z czasem dorasta i dzieckiem byc przestaje. Staje sie osobą dorosłą, odpowiedzialną za swoje czyny. Tak sie składa ze mialam takie samo dzieciństwo jak wy. Ale podjęłam decyzję ze nie pozwolę by ktoś inny sterował moim życiem, by ktoś inny mial nade mną władze. Dzieki książkom o samorozwoju i pracy nad sobą po dwóch latach po samoocenie dążącej do minus nieskończoności nie zostalo ani śladu. Podobnie jak po kompleksach, porównywaniu się z innymi, braku pewności siebie i obawie o to co inni pomyślą. Najbardziej pracowite lata mojego życia. Wymagały duzo poświęceń. Ale tez i najpiękniejsze. Musisz zrozumieć ze w kazdej chwili mozesz podjąć decyzje o zmianie swojego życia. Nie stanie sie to oczywiście od razu ale po jakims czasie tak jak ja z dumą powiesz sama do siebie- JESTEM Z SIEBIE DUMNA ZE UDALO MI SIE ZMIENIC SWOJE ŻYCIE I KOCHAM SAMĄ SIEBIE :). Mimo wielu załaman i chwil zwątpienia NIGDY sie nie poddalam. Nawet jak płakałam i mialam dosc to gdy stan krytyczny mijał od nowa budowałam pewność siebie. Radzę Ci poczytaj artykuły i ksiazki o samorozwoju. Samo czytanie nic nie da, trzeba tez kazdego dnia zaczynając od najmniejszych -łamać bariery, zmieniać siebie, ale ksiazki pomogą zrozumieć wiele rzeczy i dodadzą wiary. To pomaga:) powodzenia:) na swoim przykładzie wiem ze nawet jesli trafiło sie do trudnej rodziny- gdy jestesmy dorośli sami za siebie jestesmy odpowiedzialni. I wszystko mozemy zmienic!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A i jeszcze jedno-
A i jeszcze jedno- jaki mialam sposob na to co inni pomyślą? Zrobilam to czego sie bałam. Mozesz wierzyć lub nie ale to działa. Na moim przykładzie- bałam sie chodzic do lumpa ze ktoś mnie zobaczy i wyśmieje (male miasteczko kazdy kazdego zna) co zrobilam? Na przekór poszlam. Jak? Normalnie. Powiedzialam sobie pier.do.le to i IDE. Poszlam. Nie wiem czy ktoś mnie widzial czy nie. Mam to w dupie. Wazne bylo dla mnie tylko to ze zaczelam odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem i robic to czego JA a nie inni pragną i ode mnie oczekują. Rob to czego sie boisz- na przekór to moj sposob na strach. Trzymam za Ciebie kciuki. Jesli mi sie udalo to znaczy ze każdemu sie moze. Kluczem jest jednak wytrwałość ktorej z całego serca Ci życzę :) i wiesz lub nie TERAZ JESTEM SZCZĘŚLIWA BARDZIEJ NIZ NIE JEDNA OSOBĄ KTORA NIGDY NIE MIALA TAKICH DOŚWIADCZEŃ JAK JA-DLACZEGO? BO JESTEM Z SIEBIE DUMNA ZE DAŁAM RADĘ I JESTEM ŚWIADOMA ZE MOJE ŻYCIE ZALEZY OD MOICH WYBORÓW. Ponad dwa lata temu moglam podjąć decyzje- jest źle ale nie chce mi sie zmieniać wiec uzalam sie nad sobą dalej. Na szczescie jednak podjęłam inną- biore odpowiedzialność za swoje życie, swoje wybory. Moge to wszystko zmienic. UDALO SIE I JESTEM MEGA SZCZĘŚLIWA, TERAZ KAZDEGO DNIA DZIĘKUJĘ BOGU ZA SWOJE ŻYCIE:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×