Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 1a2a3a4a5a6a7a8a9

musze sie wyzalic....

Polecane posty

Gość 1a2a3a4a5a6a7a8a9

Nie wiem jak to napisac ale musze sie z kims podzielic... W wieku 28 lat doszlam do wniosku ze jestesm zupełnie sama. Mam problem sama z soba,kompletnie nie chce mi sie zyc, a co za tym idzie nic mi sie nie chce. Zmuszam sie do prostych rzeczy. Czesto minie cały dzien a ja uswiadamiam sobie ze przez caly dzien nie zrobilam kompletnie nic. Moje zycie to jedno wielkie nieporozumienie. Opiekuje sie sparalizownym ojcem, nigdzie nie moge chodzic bo zaraz slysze od ciotki ze ja jestem okropna ze jak ja moge gdzies wyjsc skoro mam ojca sparalizowanego, ze co ja sobei wyobrazam itd... cała "rodzina" ma mnie za jakiegos skurw... bo trzaskam drzwiami, krzycze...a ja juz nerwowo nie wytrzymuje . bardzo szybko sie denerwuje i dostaje szału-rzucam co mam pod reka ( zazwyczaj jak jestem sama). Bylam u doktora, przepisal mi tabletki na nerwy po ktorych mam jeszcze wiekszego doła i nie ma dnia zebym chociaz 1 raz nie płakała. Jak mam posprzatac sobie meiszkanie mysle po co, jak za dzien dwa znowu bedzie bałagan. Straciłam checi do wszystkiego. na dodatek dowiedzialam sie ze jesetm chora -chora to bylam od zawsze i juz myslalam ze sobei to wymyslilam,mam problemy ze skora skora peka do krwi,luszczy sie, bolace biodra do tego stopnia ze czasami ledwo chodze,kamica zolciowa i niewydolosc nerki :( . Co zjem to mnie boli brzuch, albo nerka co chwile, dzwigam ojca kilka razy dziennie i placze z bólu bioder. Zastanawiam sie co ja zrobilam komus w zyciu ze spotykaja mnie same nieszczescia... a to tylko kilka ktore wymieniłam... Ja juz nei widze zadnego wyjscia z mojej sytuacji, wynajac kogos do pomocy nad ojcem nie wchodzi w gre bo nie mam za co, leczyc sie powoli lecze ale wszystko kosztuje, lub na wizyte trzeba czekac pol roku. A ja musze chodzic do dermatologa, urologa, chirurga,i ortopedy... nie mam siły juz zyc....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze nie przejmuj sie gadaniem rodziny, bo kazdy potrafi pierd... glupoty jak nie jest zmuszony na codzien przezywac tego, co Ty przezywasz. Druda sprawa, przejdz sie do najblizszego hospicium i zapytaj jak moga Ci pomoc. Moze opiekunka z tamtad by przychodzila lub tam bys tate przeniosla i odwiedzalabys codziennie. Wiem ze 2 opcja nie jest latwa i moze sie na nia nie zdecydujesz, ale z pierwsza koniecznie sprobuj. Tak z innej beczki, a co ze znajomymi/przyjaciolm, reszta rodziny, rodzenstwem? Musisz czasem wyjsc i odreagowac, zeby nie zwariowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1a2a3a4a5a6a7a8a9
Problem w tym ze ja sie rpzejmuje wszystkim co kto powie i nie potrafie tego zmienic. Jest brat ktory przyjezdza jak ja jestem w pracy zeby dac sniadanie, obiad lub kolacje. kontakt z nim mam tylko przez ojca. Bylam w MOP to dostalam zasielk na ojca 153 zl i tyle. inna zaproponowana pomoc to zebym zrezygnowala z pracy i wtedy dostane z MOP okolo 800zl. A gdybym zrezygnowala z pracy to juz wogole by bylo po mnie. No wlasnie uswiadomilam sobie ze ja nie mam nikogo. Tylko psa, jak pojde do szpitala to nikt chyba do mnie nie przyjdzie, i nie mam pojecia co zrobie z psem bo w domu samego nie zostawie go na 2 tygodnie. moje zycie to ciagle to samo, dobrze ze chociaz pracuje to jakas mam odskocznie od tego, po pracy do domu i tak w kolko. Nie pamietam zebym przez ostatnie 3 lata gdzies byla.... ja juz chyba zwariowalam :( problem z ojcem nie jest chyba najwiekszy. sa ludzie ktorzy spokojnie w mojej sytuacji by sobie dawali rade, ale ja nie potrafie sie do niczego zmobilizowac bo w niczym nie widze sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie jest tak źle...
jestem w Twoim wieku, też jestem sama. Na szczęście rodziców mam zdrowych, dlatego wspołczuję Ci. ale za to jestem bezrobotna :( a ty chociaz masz pracę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez sie kiedys przejmowalem ludzkim gadaniem, ale za bardzo przez to cierpialem i z czasem mialem coraz wieksza znieczulice. Trzeba sie tego nauczyc, bo ludzie Cie zniszcza, chociazby dla zabawy ;/ Daj spokoj z MOPem, idz do hospicium jak Ci radze. Tam za free pomoga, tam samo zapewniaja tez pomoc psychologa i terapeuty jakbys potrzebowala. Powtarzam jeszcze raz ze wszystko za darmo. Brat za duzo nie pomaga. Powinniscie sie dogadac, ze miesiac Ty sie opiekujesz, miesiac on, jezeli nie chcecie zdecydowac sie na dom opieki. Co w ogole stoi na przeszkodzie, zeby gdzes wyjsc? Tata zostaje sam w domu jak jestes w pracy, wiec wypad gdzies co jakis czas chyba wchodzi w gre?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1a2a3a4a5a6a7a8a9
Nie jest tak zle... dla mnie jest zle. na siebie i na ojca miesiecznie mam 1650zł, z czego okolo 350 zl idzie na leki dla ojca, na opłaty okolo 500zl, czyli zostaje 800zł na jedzenie i wszystkei nieprzewidziane wydatki. Pepi_ owszem, moge gdzies wyjsc, ale gdzie ? Z kim ? Skoro do wszystkiego sie zmuszam i nie mam na nic ochoty, jedynie co mi wychodzi najlepiej to sen. Nie widze sensu zeby gdzies wyjsc bo po co ? Ja to chyba jestem przypadek beznadziejny :( Sprawdziłam i najblizsze hospijum mam 60 km od mojego miasteczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość licelistka2109
dokładnie musisz w końcu zająć się tylko sobą i nie przejmować się gadaniem ludzi, bo oni gadali gadaja i beda gadac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze nie uwierzysz, ale codziennie spotykam dziesatki takich "beznadziejnych przypadkow" jak Ty. Po prostu ciezka sytuacja zyciowa Cie przerosla. Brakuje Ci oparcia ze strony rodziny, przyjaciol i z tad to uczucie beznadzieji. Otworz sie na ludzi, zmuszaj sie i wychodz z domu. Musisz poznawac nowych ludzi, bo samej bedzie Ci za ciezko. Nie chodzi mi o szukanie faceta, a raczej ludzi, z ktorymi mozesz wyskoczyc na piwo, kawe, pograc w bilard, wyskoczyc na silownie itp Walcz o swoje szczescie, samo nic nie przyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak czy inaczej zadzwon do hospicium. Nawet jak to odleglosc 60 km, to moze maja kogos w Twojej okolicy, kto bedzie mogl Ci pomoc. To nie jest tak, ze tylko pomagaja w promeniu 1km od hospicium ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×