Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość white_flag

historia bez rozwiązania? ..niemożliwe przecież ;|

Polecane posty

Gość white_flag

Kochane 30stki. Nie bywam tu często, ale skoro już jestem, spróbuję i u Was. Mam Przyjaciela,..P.No, faceta. Pracujemy razem kilka lat, tak go poznałam.Ponad 1.5r temu zaskoczył mnie bardzo,wyznając,że mnie kocha,że już od dawna,ale że już musi to z siebie wyrzucić.Był..żonaty,odpowiedziałam więc, że na etapie na którym ja jestem, w wieku w którym jestem, po doświadczeniach ktore mam, ja chcę dziecka, i rodziny, i jeśli on uważa że to czego ja chcę z nim nie jest możliwe, bo on zamierza kontynuować swój obecny związek, to taki układ mnie nie interesuje, i nic nie mogę w tej "sprawie" zrobić, choć czuję się przy nim doskonale i bezpiecznie (tak też było).Poprzestaliśmy na tym,że pozostaniemy przyjaciółmi,ale wciąż mieliśmy codzienny kontakt,a do tego uczucie we mnie (które pomału rodziło się widocznie już wcześniej) narastało.Aż do bólu.Wiedzialam jednak nadal,i nic ninnego absolutnie nie wchodziło w grę,że nie zamierzam być"tą trzecią".Tak się złożyło, że w międzyczasie jego żona (która właściwie mieszkała głównie w inny,ich rodzinnym,kraju) poznała ..na necie.. innego gościa, i nagle zamarzyła by jak najszybciej..wyjść za niego mąż, postanowili więc wspólnie z P.,że się rozwiodą (ona naciskała na jak najszybszy rozwód.).Mniejsza o całą "śmieszność"tej sytuacji i takich zaskakujacych nagłych decyzji u kobiety było nie było co najmniej dorosłej.. Dopiero od tego czasu można rzec jesteśmy razem. Jednak jest to, holender,trudny związek,choćby dlatego że z powodu stosunków zawodowych ..nie możemy się z nim ujawnić :( Jest mi z tym coraz trudniej,ale niezmiennie boję się opinii,w dziale i w całej firmie (choć opinii niesprawiedliwej.. ale jednak wszyscy wiemy jacy potrafią być ludzie, nikt nie będzie mnie usprawiedliwiał,czy wnikał co było pierwsze,czy też "kto" spowodował rozpad małżeństwa, lub jakie pobudki mną kierują w tym związku lub jakie kierują nim.. było nie było w takiej sytuacji to kobieta będzie pierwszą i ostatnią winną, i pewnie też "ostatnią (..)") Ostatnio jednak czuję, ze się duszę, że przytlacza mnie stres i to "nienormalne" życie, życie w ukryciu, kiedy wyjście do kina kończy się ukradkowym rozglądaniem na boki a wejście na salę już po rozpoczęciu filmu przynosi chwilę ulgi.., kiedy nie możemy pójść spokojnie do mojego ulubionego pubu, kiedy ze znajomymi w miejscach publicznych spotykam się sama, chyba że jest to domówka bez udziału ludzi mających związki z ludźmi z pracy..Kiedy nie mogę pochwalić się nawet wakacjami, a i tak o wspólnym urlopie możemy w tym roku..tylko pomarzyc. Przytłacza mnie brak planów, brak wizji.. Mam już jakieś ponad 35 lat..;) Po ostatnich "średnich"(jakościowo) doświadczeniach damsko-męskich zaczęłam się już czuć naprawdę dobrze będąc sama, mialam masę zajęć, sporo znajomych, jakoś się rozkręciło moje życie, i nie bylo źle, ale jeśli mam być z kimś, tworzyć związek, to nie wystarczy mi życie z dnia na dzień.. Brakuje mi w naszym współ-byciu informacji, wizji, celów i ścieżek do nich.. Nie chodzi mi o jakieś oświadczyny czy coś równie "ostatecznego" póki co, tym bardziej że trwa to wszystko już tak długo i jest tak frustrujące że ja sama przestaję być pewna co czuję i czego chcę.. Chodzi mi "tylko" o wizje, perspektywy dla nas, coś klarownego z jego ust, co mnie uspokoi i da poczucie pewnego bezpieczeństwa.. Poczucie, że on o tym nie tylko myśli bez rozwiązań, ale ma pomysły, potrafi pokazać mi jak to mogłoby wyglądać i kiedy.. Na razie nie ma nawet opcji na to żeby wiedzieć, kiedy ona wyprowadzi się z ich domu (jest podobno strasznie niezaradną kobietą, nigdy nie pracowała,a w międzyczasie jej związek, ten w którym mówiło się o jakichś ślubach, się rozpadł.. więc ona mieszka w ich domu, za który on wciąż płaci, a ktorym mają się podzielić kiedy go sprzedadzą..tylko że nie mają jak go sprzedać, bo ona i jej sytuacja to blokuje). Czuję ze aby się ujawnić, trzeba chwilę razem pomieszkać,sprawdzić czy jest ok również na codzień, ale jak tu razem pomieszkać nie ujawniając się zarazem, skoro on dojeżdża z innego miasta, gdzie musi mieszkać z córką, musiałabym więc też stamtąd dojeżdżać (z nim lub nawet oddzielnie), a o tym dowiedzieliby się od razu wszyscy.. Wiem, jestem pewnie bardzo ostrożna, ale w życiu już trochę przeszłam.. Nie chcę się ujawniać, dopóki sie nie sprawdzimy, bo boję się że jeśli ujawnimy się wcześniej, a nam nie daj Bóg nie wyjdzie, to nie dość że stracę dobre imię i zyskam wokół wrogów i "złe spojrzenia" na każdym kroku z powodu tego że z nim jestem, to do tego jeśli nam miałoby nie wyjść - będzie nam trudniej współpracować w zespole i ze sobą (niż gdyby nikt o tym nie wiedział - bo wtedy musielibyśmy bardziej się starać, choćby stwarzając pozory, by stosunki osobiste nie wpłynęły na atmosferę w pracy). Wiem..strasznie to pokrecone, chaotyczne i wielowarstwowe, ale sytuacja naprawdę jest skomplikowana, i dla mnie pełna znaków zapytania, a jest już późno ;) więc nie będę tego tekstu teraz przerabiać na polszczyznę;)), wybaczcie. Może coś z tego zrozumiecie.. Może mnie nie zlinczujecie, proszę o wyrozumiałość, bo nie chodzi mi tu o ocenianie mnie - ja bardzo potrzebuję iść do przodu, chcę wiedzieć jak ktoś z zewnątrz widziałby kroki, które możemy wykonać by pomału ale systematycznie iść w dobrym, wspólnym kierunku.. Widzę ze on jest zablokowany, zależy od swojej ex i od jej widzimisię, a jej jest wygodnie, bo ma opłacone mieszkanie więc nigdzie jej się nie spieszy, on twierdzi że trzeba z nią delikatnie bo jak ją będzie atakował codziennie to nigdy nic nie wskóra - to w kwestii domu a co za tym idzie jej wiecznej obecności (poza oczywistym tematem dzieci chcialabym jej uniknąć) i może wpływu tego na wspólne gdzieś w przyszlości gniazdko; on tu ma córkę (drugie dziecko jest gdzie indziej, dorosłe choć wciąż zależne, ale to inna sprawa), więc nie może wprowadzić się "ukradkiem" do mnie; w pracy ponieważ nie mam szefa niektórzy sądzą że on jest moim szefem, więc w ich opinii.. no wiadomo. Mamo, help.. Widzę ze juz nawet tracę poczucie humoru ;) a do tego nie mogę dopuścić ;) A jeszcze jak mię tu ktoś rozpozna to już w ogóle będzie ;) Życie nie jest czarno-biale i nic nie jest takie jakim się wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mastes
a kogo to obchodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj white flag:) kurcze po tym co czytam stwierdzam,ze rozsadna z ciebie babka i bije od Ciebie sympatia ;) wiec napewno nie bede Cie linczowac;) ale prawda jest taka,ze zaangazowalas sie w zwiazek,ktory tak naprawde nie wiadomo,czy kiedykolwiek przejdzie w inna faze...bo jak ja czytam co piszesz,to wydaje mi sie,ze ten facet ma za male "jaja" (sorki) aby wreszcie dokonac konkretnego wyboru i albo mu jest tak wygodnie, bo zmiany sa zawsze trudne albo wcale mu wygodnie nie jest ale tak jak napisalam,jest za miekki by cos z tym zrobic. Martwi mnie fakt,ze mozesz faktycznie zmarnowac swoj czas z takim malo zdecydowanym mezczyzna. Ja osobiscie postawilabym chyba wszystko na jednej szali - albo cos robi ze swoim zyciem i robi wszystko abyscie mogli byc razem oficjalnie, albo rzucam to wszystko w diably.Moze mu potrzebny jakis wstrzas?? Co myslisz?? Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyjaciel twojej przyjaciolki
powiem jak facet, zaspokajasz jego potrzeby seksualne i jest mu tak dobrze, on cie nie kocha, gdyby cie kochal rzucilby dla ciebie wszystko... postaw sprawe jasno, czego sie obawiasz? ze odejdzie? no i co z tego po co ci taki zwiazek w ktorym tylko cierpisz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white_flag
Dzięki hot mama BB :) Na pewno coś w tym jest, co piszesz.. To ogólnie wrażliwy facet (czasem myślę że zbyt uczuciowy i wrażliwy, ale lepsze to niż mieć w domu agresora albo innego toxa..wiem coś o tym ostatnim) i bardzo mnie kocha, ale wydaje mi się że w życiu prywatnym pozwala sobą wodzić..kobietom swojego życia.. Dodam tylko, bo chyba to nie było jasne, że ona mieszka tam, a on tu. Ona "tylko" blokuje sprzedaż tamtego domu, a reszta dzieje się tu..teoretycznie więc ona w niczym "nam" nie przeszkadza (przeszkadza mnie, bo poza oczywistym tematem wspólnych dzieci chciałabym żeby jej nie było, żeby miała swoje życie i swój honor - co nie ma niestety miejsca) Jeśli chodzi o ukrywanie się, to on po prostu jest gotów się ujawnić, ale on nie boi się opinii innych..to bardziej mnie zżera. No cóz, to facet. Póki co on nie ma wizji kiedy ona się wyniesie, bo ona niby szuka roboty i "jakiegoś chłopa" co by o nią zadbał.. i P.nie chce jej naciskać na wyprowadzkę.. w sumie trochę rozumiem, że pewnie po ponad 20 wspólnych latach, człowiek nie powinien tak chyba do drugiej osoby..Ale że ona nie ma jaj żeby się wynieść, znaleźć obojętnie jaką robotę, tego nie kumam, ja bym tak nie umiała.. Chyba. Nie wiem jak go naciskać, każdy z tych punktów wydaje się nie do rozwiązania na ten moment, i taką też otrzymuję odpowiedź..Chcę innej, ale też nie widzę rozwiązań.. :( Może to coś wniesie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) A czy on wynajmuje jakies mieszkanie skoro mieszka bez niej?? jesli tak,to czemu nie mieszkacie razem? troche sie pogubilam;) A skoro on nie widzi problemu z ujawnieniem sie to Ty tez sprobuj przestac sie przejmowac opinia publiczna,chociaz to trudne. Ludzie i tak zawsze cos tam beda gadac,taka juz ludzka natura. Mysl o sobie, o was a nie o nich. Z nimi zyc nie bedziesz a prace mozna zmienic w sytuacji podbramkowej i tyle. Tak mysle. Ale mimo wszystko,ja bym odbyla konkretna rozmowe,mowiac facetowi,ze nie chce i nie moge dluzej zyc w takim zawieszeniu bo sie wypalam na swoj sposob. Jesli kocha cie tak mocno jak mowisz,zrobi cos w koncu,zeby nie stracic tej milosci. Bo jak sie nie polapie o czasie zostanie sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white_flag
:) Mieszkanie ma wynajęte przez firmę, siedzi w nim z córką.Jeśli mamy mieszkać razem muszę sie tam wprowadzić bo nie wyobrażam sobie jej u mnie na miniaturowych włościach ;) Jak się tam wprowadzę to będziemy (pewnie razem) jeździć co rano z daleka i z pewnością od razu sprawa wyjdzie na jaw bo pomyka tamtędy 1/5 firmy;) Zmienić pracę..tak, to też chodziło mi po głowie..ale to nie jest proste. No ale CO JEST PROSTE ;) Rozmowa (nie pierwsza już, bo ostatnia była w soboto-niedzielę) planowana dzisiaj ;) choć przewiduję "rezultaty" bo on dobrze zna temat mych rozterek.. Dzięki hot mama za Twoje słowa - podniosłaś mnie na duchu .. :) choć ehh ja to nie mogę mieć z górki ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miamia mia
Ja czegoś nie rozumiem? przeciez facet sie już rozwiódł. mieszka tylko z córką, wiec dlaczego ten związek jest w ukryciu? jesli cos się nie uda to dlaczego maja was wytykać palcami. przecież mnóstwo związków sie rozpada. czy ty nie dramatyzujesz? może po prostu jemu bardziej pasuje taki luźny układ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white_flag
miamia mia, ponieważ w wyniku rónych zawirowań nie mam formalnie szefa, a że pracuję trochę TEŻ dla niego, to "z braku laku" właśnie on od dawna podpisuje mi "świstki" urlopowe, czy inne formalne dokumenty, ale też premie - choć premie podpisuje mi dokładnie w taki sam sposób i w takiej wysokości jak przez całe lata mój poprzedni (ostatni właściwie) szef - no ale tego nikt wiedzieć nie będzie, ludziska będą to łączyć, będą z tym też łączyć moje takie a nie inne zaangażowanie w pracę itepe.. takich "zależności" osobisto-zawodowych nie powinno się w firmie łączyć.. stąd moje obawy :( i strachy.. ale póki co nie ma tu nikogo kto by mógł pełnic tę funkcję. Dlatego tak przejmuję się "gupim gadaniem"...i dlatego się nie potrafię tak ot ujawnić ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktos kto nie rozumie
probujesz na wszystkie sposoby wytlumaczyc sobie dlaczego ten facet nie moze byc z toba ale prawda jest taka ze on nie chce byc z toba dlaczego sie tak oszukujesz? czy to lepsze niz samotnosc? jak nisko jestes gotowa upasc i ponizac sie dla niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość white_flag
hej hot mama:) już to pisałam 2h temu ale pisałam tak długo że net mi się wyłączył;) i miałam mega problem z uruchomieniem.. była, była..niewiele konkretow wniosła, nie dała rozwiązań, i była nielatwa, choć spokojna, ale dzisiaj mam jakoś pozytywne nastawienie, chcę dać nam szansę, i dać mu pomyśleć.. wie już że mam ciśnienie i czuje je chyba bardziej niż ..przedwczoraj;) powiedział mi (m.in) że temat "ex" nie jest tematem, w niczym nam nie przeszkadza to ze ona tam mieszka, że dla niego ten rozdział jest zamknięty (dla mnie nie, no ale no tez juz to wie). Ja póki co ze swojej strony szukam sobie intensywnie szefa (do czego to doszło;) !) i może jeśli to się uda, to przynajmniej formalnie nie będziemy od siebie zależni zawodowo, to trochę zmieniłoby sytuację i może kolejne kroki wydawałyby się mniej "zamglone".. Zobaczymy.. Może w końcu coś wymyśli zamiast po prostu myśleć i trapić się brakiem rozwiązań. Ehhh chopy.. Tobie dziękuję za wsparcie i zrozumienie, masz w sobie empatię Kobito :) nawet jeśli nie znasz wszystkich meandrów;) sytuacji (bo nie sposób, nawet dla mnie, jakoś to wszystko objąć i sensownie ująć) i każdej ludzkiej duszy, która przecież pokrętna i niejednoznaczna. Uciekam na razie - na cały weekend, w babskim towarzystwie i bez kompa;) :) Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj:) dobrze,ze rozmawiacie bo to podstawa,mysle,ze powoli malymi krokami pojdziecie do przodu:) oby nie trwalo to za dlugo, mam nadzieje,ze facet zrobi porzadek w swoim zyciu:) Banski weekend to jest to:) ja tez mam babski ;) siedze z dwumiesieczna corka w chacie:D mega babski weekend ;) hehehe baw sie dobrze,pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co tak
tak w ogóle to z tą sytuacją która jest to wróżę że nie prędko doczekasz się tego macierzyństwa. O ile w ogóle. Po prostu za dużo przeszkód. Zastanów się więc może co dla ciebie ważniejsze wizja macierzyństwa czy ten konkretnie facet, bo te dwa czynniki niekoniecznie będą szły w parze. Tzn. prawdopodobieństwo jest małe (prędzej dobijesz do menopauzy nim coś się wyklaruje). Zastanów się czy nie szkoda ci będzie tego straconego czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No czegoś tu nie rozumiem. Dobrze Ci z nim a jemu z Tobą, on już poczynił jakieś kroki (rozwód) i nic więcej. Czemu to Ty masz zmieniać pracę, czemu to Ty o wszystko tak dbasz - o Twoja i jego opinię, przecież wspólna praca i ujawnienie związku to nie tragedia! Podobnie z wyprowadzką jego żony - albo on nadal coś do niej czuje i sa w jakimś związku albo on też jest nieporadny. Jak mają zabezpieczenie w postaci domu to żaden problem kupić jej mieszkanie. Jaki facet nie doprowadza spraw do końca - nieudolny i nieodpowiedzialny. Moim zdaniem na tyle mu nie zależy na Waszym związku, żeby coś postanowił i wygodnie mu jest w tej sytuacji - nieujawniania, Twojego dostosowywania się i ustępliwości z Twojej strony (cierpliwości?). Ja bym doprowadziła do wspólnych ustaleń, planu postępowania uregulowania życia i tego bym się trzymała, nawet za cenę rozstania,. bo nawet się nie obejrzysz jak czas ucieknie Ci i zostaniesz tylko z dylematami co teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×