Gość bruneros Napisano Kwiecień 23, 2012 W szkole, w której pracuje moja żona zdarza się, że dyrektorka deleguje nauczycieli na róznego typu wyjazdy ( prezentacje szkoły, wycieczki, itp, itd) Bardzo często w wyjeździe biorą udział dwie osoby z grona pedagogicznego: wicedyrektor + nauczycielka. powiem szczerze nam (mnie i żonie) nie bardzo to odpowiada. Wicedyrektor jest człowiekiem delikatnie mówiąc o wątpliwej reputacji. Mając żonę i dzieci wdał się w romans z nauczycielką właśnie w trakcie takiego wyjazdu służbowego, co skończyło się rozwodem i ślubem z kochanką. Dyrektorka szkoły jednak ciągle go deleguje na tego typu wyjazdy. Moja żona znajduje się między młotem a kowadłem, bo z jednej strony jest w zależności służbowej z drugiej nie ma ochoty na tego typu wyjazd, i boi się porozmawiać z dyrektorką by jej nie delegowała. Druga sprawa to zachowanie tego człowieka w relacjach z podwładnymi. Sam jestem szefem firmy zatrudniającej w przeważającej większości kobiety, więc znam zasady takich relacji. Nie dotykam swoich pracownic, nie zbliżam się fizycznie na odległość przekraczającą granice prywatności, nie uzywam zdrobnień imion, nie spoufalam się. To chyba normalne normy obowiązujące w naszej kulturze w XXI wieku. Tymczasem ten człowiek do części nauczycielek pozwala sobie mówić zdrobnieniami (Beatko, Dorotko itp.), staje 30 cm od nauczycielki i szepce coś na ucho, żartuje robiąc dziwne dwuznaczne aluzje itp. Na jednym z wyjazdów w czasie oficjalnego bankietu poprosił moją zonę do tańca, zona nie chciała odmówić bo to szef, więc ze strachu z nim tańczyła nie mając na to ochoty. Nie chcemy z tego robić afery, bo wiadomo, żona boi sie o pracę, ale nie wiemy też jak przywołać go do porządku. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach