Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość signatturrre

Poród na Lubartowskiej Lublin są mamy??

Polecane posty

Gość signatturrre

Czy któraś z was rodziła w tym bądź poprzednim roku na Lubartowskiej? Jakie macie opinie i odczucia? Poleciłybyście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nannmmam
Witam:)ja tam rodziłam w styczniu. Odczucia mam i pozytywne i negatywne. Zacznę od rzeczy na minus. Na porodówce nie bardzo stosują się do zalecenia o tym, by dziecko od razu po porodzie trafiło mamie na brzuch. Owszem, dają do pocałowania, ale potem kładą je na leżanki podczas szycia mamy. Nie wiem jak jest w sytuacji gdy szycie nie jest potrzebne. Dopiero po skończonym szyciu i przywiezieniu na salę poporodową(lub korytarz) dostaje się dziecko na dwie godziny. Dla mnie dużym problemem było też to, że mój mąż nie mógł być przy mnie cały czas- często był wypraszany, bo jak twierdziły położne" jest teraz dużo porodów"(razem z moim były aż dwa). Szczerze, to gdybym nie miała stamtąd lekarza to nie wiem czy maż w ogóle by wszedł. Ale to pewnie zależy od zmiany położnych. Negatywów tyle:)teraz pozytywne rzeczy:) Położne poza tym co napisałam były bardzo fajne, miłe i pomocne. Zarówno te na porodówce, jak i potem na położnictwie. Jeśli któraś z mam miała jakieś problemy to przychodziły pomóc nawet w środku nocy, uczyły przystawiać dzieci itp. Lekarze też jak najbardziej w porządku. Z opieki po porodzie jestem bardzo zadowolona. Z samego porodu w sumie też- położne chwaliły, pocieszały, dopingowały, także pod tym względem ok. Podsumowując, nie było źle, ale biorąc pod uwagę te minusy, chyba nie rodziłabym tam po raz drugi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubartowska to
największa porażka!!!!!jak masz możliwośc to zmień szptal, ja polecam na jaczewskiego szpital

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja nie rodziłam,
ale leżałam na patologii i szczerze odradzam- lekarze to jedno wielkie nieporozumienie, położne w sumie okay, ale nigdy wiecej tego szpitala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja rodziłam na lubartowskiej w lipcu 2010, pomimo, ze miałam lekarza ze szpitala na jaczewskiego ( zbyt duzo porodów) odesłali mnie z lejacymi sie wodami na Lubartowską, porod w sumie ok, i tak skończył sie cesarką. Opieka po porodzie super, świetna pani ordynator i super połozne szczególnie taka pani niska ruda, lezelismy z synkiem tydzień, dzieci były kapane przez polozne. Jedyny minus to towarzystwo :/ na Lubartowska przyjmuja kazdego, była babka która rodzac była pod wpływem alkoholu, i rozne takie, jednak podsumowujac jestem zadowolona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja dwa razy rodziłam
w szpitalu na Lubartowskiej. jestem bardzo zadowolona, opieka podczas porodu a szczególnie już po porodzie rewelacja. polożne były bardzo pomocne, pomagały przy karmieniu, przychodziły "pogadać", opowiadały o opiece nad dzieckiem, nawet żartowały sobie z matkami leżącymi na sali :) lekarze też fachowo podchodzili, naprawdę miło wspominam pobyt w tym szpitalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość signatturrre
No właśnie ja lekarza mam z Jaczewskiego, ale na pewno nie chcę tam rodzić naturalnie... Ze względu na "taśmówkę", cholerne przywiązanie do rodzenia na leżąco i tłumów studentów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem świeżo po porodzie na Lubartowskiej i zdecydowanie polecam ten szpital- położne w większości są tam z prawdziwego powołania i można liczyć na fachową opiekę o każdej porze dnia i nocy. Fakt faktem, że jest tam dużo rodzących, więc trzeba się liczyć z takimi niedogodnościami jak brak możliwości wpuszczenia męża na salę porodową, czy ciasnota na położnictwie. Ale widać, że zarówno lekarze jak i położne robią co mogą, żeby w tych warunkach jakie tam są kobiety rodzące czuły się jak najlepiej. Brawo dla nich!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, ja co prawda nie rodziłam jeszcze, jestem w 37 tc, ale zaniepokojona brakiem ruchów dziecka pojechałam do szpitala. Trafiłam na trakt porodowy, bo na patologii miały popsute ktg.. położna była bardzo sympatyczna i nie patrzyła na mnie jak na histeryczkę. Obok jakaś dziewczyna rodziła i bardzo fajnie się do niej odnosiła, doradzała. Także myślę, że za 2 tygodnie pojadę tam rodzić:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gaja1
hej dziewczyny, czy któraś z Was chodzila do szkoły rodzenia przy Lubartowskiej? Chodzi mi o to, czy jak sie nie ma kursy ukonczonego z tej szkoly rodzenia to czy to nie sprawia zadnego problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciężarówa
Hej, ja właśnie mam termin na teraz. Jeśli do jutra poród sam się nie zacznie, mam jechać do szpitala i zadecydują co dalej. Dam znać jak będę po, bo są tak strasznie mieszane opinie na temat lubelskich szpitali, że sama nie wiem co myśleć... A propo szkoły rodzenia znajoma mówiła, że to nie ma znaczenia i położne traktują tak samo dziewczyny od siebie ze szkoły, jak i te "obce". Ja będę "obca" ;-) 3majcie kciuki ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
absolutnie odradzam, w tym szpitalu personel jest paskudnie nastawiony do pacjentek i obrażony na cały świat, na mnie pokrzykiwano bezosobowo żeby mi coś przekazać. Mialam wrażenie że oni wszyscy są na urlopie a ja im przeszkadzam w piciu kawki. Wymiotowałam na siebie, bo siedząca 2 metry ode mnie położna była zbyt zajęta opowiadaniem jak był na wczasach innej koleżance i nie podała mi miski mimo że z 3 razy o to prosiłam. A sama nie mogłam wstawać przez cały okres porodu czyli ok 5 h w tym czasie byłam pod KTG, na które nikt nie rzucił okiem aż do bóli partych. Dla mnie porażka. Oksytocyna jako standard, ja dostałam na dzień dobry taką ilość że skurcze ścięły mnie z nóg, myślałam że schodzę ze świata, mimo że nie jestem panikarą, teraz wiem że tak sie dzieje gdy otrzymana dawka oksytocyny jest za duża. W moim przypadku w woreczku z kroplowką widziałam jak oksytocyna nie kapała a lała sie cienką strugą do żyly. Kolejny minus- trzeba przechodzić na fotel porodowy jak zaczynają się skurcze parte, podczas kiedy ja rodziłam dla innej dziewczyny nie było tego fotela i urodziła na leżance.......... za co zresztą dostała niezły opierdziel... Co do sali poporodowej dodam że leżałam w sali razem z sześcioma innymi kobietami, przy każdej było dziecko i przez całe dnie tłumy gości z ciekawymi oczami wpatrujących sie w piersi przy karmieniu i np plame na tyłku na pizamie, zero intyności itp.nikt nie kontrolował czy mają na sobie ubranie ochronne, czy myją ręce i czy nie mają grypy! Jak rodziłam dziecko byłam młoda i nie rozumiałam że są szpitale lepsze i gorsze, nie rozumiałam dlaczego na jaczewskiego często nie ma miejsc a na lubartowsikej przyjmowane są wszystkie rodzące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamusiaIgi
Witam na lubartowskiej rodziłam miesiąc temu, gdyż ponieważ na staszica nie było już miejsc. :/ Może nie było idealnie ale narzekać też nie mogę, bardzo duża pomoc położnych (panią z rudymi włosami wspominam najlepiej :)i mimo, że byłam sceptycznie nastawiona do obecności studentek to jednak i im się należą słowa podziękowania (najbardziej chyba za masaż placów podczas b. krzyżowych) Po porodzie na pomoc przy dziecku też nie można mieć zastrzeżeń, także mogę we własnym imieniu polecić:) aha i muszę przyznać że poród nie był taki zły jak mi opowiadały inne mamy także nie ma co się stresować :) pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciężarówa
Jestem już po. Wysyp porodów w sierpniu, bardzo duże oblężenie szpitala. Mam mieszane uczucia. Musiałam się zgłosić ponieważ minął termin porodu, a małemu wciąż się nie spieszyło na świat. Sale przedporodowe kilkuosobowe, ale z łazienką w sali, więc swoboda korzystania z prysznica i toalety. Zakaz odwiedzin na salach. Tatusiowe musieli czekać na korytarzu i bywali wołani na salę porodową już po urodzeniu. Miałam założony cewnik Fooley'a aby spowodować rozwarcie, skurcze po tym same nastąpiły (bez oksytocyny). Poród u mnie skończył się jednak błyskawiczną cesarką, ponieważ przy pełnym rozwarciu (czemu tak późno mnie zbadano???) okazało się, że mały jest ułożony twarzyczkowo. Mam żal, że nie zrobiono mi USG, albo nie zbadano wcześniej, bo właściwie przeszłam "prawie 2" porody, a Kubuś był zmaltretowany okrutnie skurczami na twarzyczkę. Z opieki na noworodkach jestem zadowolona bardzo. Właściwie od początku po wybudzeniu ze znieczulenia synek był przy mnie. Po cesarce i zacewnikowana prosiłam o pomoc w I dobie położne i każda zawsze odpowiedziała na pytania. Osoby odwiedzające ze względu na temperaturę (okres upałów) proszono o wizyty pojedynczo lub na korytarzu, jednak nie każdy to respektował i robił się ścisk. Ale personel systematycznie "gonił" tłumy. Kompleksowe badania, niektóre powtarzane ponownie, bardzo dobra opieka pediatry dr Migielskiej. Wkurzało mnie tylko, że cedzono mi informacje - nie miałam wprost podanych informacji o stanie małego i ewentualnych podejrzeniach. Codzienna kąpiel maluchów przez położne. Rożki, ubranka, paczka podkładów - szpitalne. Chusteczki i pampersy trzeba mieć swoje. Wyszłam po 9 dniach (ze względu na stan malucha), z kompletem skierowań do specjalistów oraz wiedzą jak postępować dalej, aby wyprostować konsekwencje tego nieszczęsnego porodu. Nie wiem sama czy polecam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneta12
Rodziłam na Lubartowskiej miesiąc temu. Miałam wskazania do cesarki ze względu na mój stan zdrowia. Na izbie badał mnie lekarz, który nawet nie przeczytał wskazań i zadawał pytania: po co Pani poszła do ortopedy? Czy wymusiła Pani te zaświadczenia? Nikomu nie życzę spotkania z tym człowiekiem, który chyba liczył na łapówkę. NA SZCZĘŚCIE CHODZIŁAM TAM DO SZKOŁY RODZENIA. Spotkałam przełożoną położnych i od tego momentu wszystko poszło sprawnie i przyjemnie się zrobiło przed tym porodem (trochę wcześniejszym). Nie chcę się rozpisywać, napiszę to, co najważniejsze-warto pójść do szkoły rodzenia! Jest tania, dobra i zawsze już ma się w szpitalu znajome, serdeczne osoby, które zawsze pomogą i nikt nie będzie już próbował wyłudzać niczego ani straszyć. Babki ze szkoły są wspaniale i pomagają we wszystkim:) pediatrzy - super, najwyższy poziom; położne zajmujące się dziećmi - jedne super, drugie pracują za karę :( możesz np. usłyszeć, że jak jesteś 2dobę po porodzie to już powinnaś to wiedzieć/umieć...; położne zajmujące się kobietami w połogu - jak Cię zobaczą z przełożoną to super, jak nie to zależy na kogo trafisz. Każda ma tam swoje poglądy i swoje zasady... Trzeba się orientować; lekarze zajmujący się kobietami- przeważnie oschli, ale profesjonalni Jakbym miała cofnąć czas, to znów bym wybrała ten szpital - ze względu na Małgorzatę i Margaretę ze szkoły rodzenia, ze względu na pediatrów i babki, z którymi leżałam na sali - a było nas 7:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aneta 12 - jaki jest koszt tej szkoły rodzenia? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KostaPaulina
A jak się spytałam pani ordynator o co chodzi kazała mi się schować w sali i być cicho bo ona nie ma czasu... Ludzie to był koszmar. jak nazajutrz wzięli mnie łaskawie na trakt porodowy uratowała mnie tylko młoda położna która była naprawde miła, pierwsza w tym szpitalu która potraktowała mnie jak człowieka. No ale dalej, leżę na trakcie porodowym, podłączyli mi mega boleśnie kroplówkę, ale cóż to poród, coraz silniejsze skurcze z kręgosłupa, boli jak diabli jedyne co mi pomaga to krzyk, wraz ze skurczem krzyczałam to mi pomagało więc czemu nie? No i juz mowie czemu nie: przyszedł lekarz i zaczął krzyczeć na mnie że on ma teraz obchód i mam nie krzyczeć bo mi się tu nic nie dzieje!? Pozostawiam bez komentarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KostaPaulina
Witam, Jak byłam w ciąży obiecałam sobie że jak już urodze to później napisze swoją opinie na temat tego konkretnego szpitala, sama przed porodem szukałam w sieci forów na ten temat, ja rodziłam na LUBARTOWSKIEJ i wszystkie pozytywne komentarze jakie są jestem przekonana że napisały kobiety które przyjechały i z miejsca urodziły, bez komplikacji i szybko. Ja rodziłam dwa dni, leżałam przed porodem 3 dni, najdłuższe najgorsze 3 dni, nikt mi nie mówił co i jak, kiedy urodzę, czy w ogole cos sie ze mna dzieje, kompletnie nic. Po za tym traktowano mnie jak krowe, mówiono do mnie na "ty". Byłam już 4 dni po terminie na darmo tam siedziałam tyle, (a przyjechałam w terminie tylko żeby mnie do ktg podłączyli) i w końcu wzięli mnie do pokoju tortur, kilkanastu studentów, krzesło na piedestale, ochrzan za to że mam na sobie majtki, ja wdrapująca się na wysokie krzesło z wielkim bębnem nikt mi nie pomógł ale to już pominę, teraz dramat NiKT nie mówi mi co się dzieje, słyszę w tłumach cos o jakiejs folii tak na prawdę pozniej dowiedziałam się ze chodzi o foley czyli balonik który rozpycha pochwę żeby uzyskać większe rozwarcie, trzymało mnie około 5 studentów, a pani mi pchała ten balon, myślałam że chcą mnie zabić dosłownie, krew tryskała a oni do mnie że juz mogę wyjść, ale tu się dopiero zaczęło, skurcze non stop cały dzień i całą noc ja nie wiedziałam co się dzieje nikt mi nic nie mówił, mąż się denerwował, ja płakałam, nikt na mnie nie zwracał uwagi koszmar!!!!!!!!!! A jak się spytałam pani ordynator o co chodzi kazała mi się schować w sali i być cicho bo ona nie ma czasu... Ludzie to był koszmar. jak nazajutrz wzięli mnie łaskawie na trakt porodowy uratowała mnie tylko młoda położna która była naprawde miła, pierwsza w tym szpitalu która potraktowała mnie jak człowieka. No ale dalej, leżę na trakcie porodowym, podłączyli mi mega boleśnie kroplówkę, ale cóż to poród, coraz silniejsze skurcze z kręgosłupa, boli jak diabli jedyne co mi pomaga to krzyk, wraz ze skurczem krzyczałam to mi pomagało więc czemu nie? No i juz mowie czemu nie: przyszedł lekarz i zaczął krzyczeć na mnie że on ma teraz obchód i mam nie krzyczeć bo mi się tu nic nie dzieje!? Pozostawiam bez komentarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anitakoloo
Odradzam. Traktowano mnie bardzo źle, jakbym im przeszkadzała, już w wejściu panie są nieuprzejme i zachowują się jakby poród to było coś zbędnego i patrzą na kobiety jakby im krzywde zrobiły. Nie polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam i nie dowierzam..rodzilam tam 10lat temu i widzę że nic sie nie zmieniło..odradzam Wam dziewczyny poród tam jeszcze bardziej!Ja odnioslam wrażenie ze kazdy tsm czeka na łapówkę..lekarze nadeci,chamskie bufony..jedna doktor nazwiska nie znam zula gumę non stop..badala mnie mega boleśnie nie tłumacząc nic co robi,przebila mi pecher plodowy z również bez ostrzeżenia..nikt nawet sie nie zapytal czy zgadzam sie na obecnosc studentow.Poród..koszmar..przy mnie studentka przerażona,zabronila mi przec i uciekła..Stara lampucera naciela mi krocze miedzy skurczami,jak krzyknelam syknela czemu wrzeszcze.. Zakazili mnie gronkowcem,z zakażeniem wrocilam po 3dniach do szpitala z gorączką..nikt nic nie tłumaczył.. Na oddziale noworodkowym mile byly tylko stazystki..reszta paniusie liczace na dary z okazji wyjścia..malo sie nie zabily do wypisu zeby cos dostac. Odradzam z calych sił!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
może ktoś jeszcze się wypowie? zamierzam tam niedlugo rodzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Ja również odradzam rodzenie w tym szpitalu. Chamstwo i obojętność. Rodziłam tam 4 lata temu, do tej pory nie zdecydowałam się na drugie dziecko ze strachu przed tym co tam przeżyłam. Leżałam tam 11 dni po porodzie ze względu na silną żółtaczkę małej. Trafiłam do szpitala o 8 rano. Na dzień dobry pani ordynator bez żadnych pytań i wyjaśnień przebiła mi pęcherz płodowy palcami. Potem z torbą w ręku na blok porodowy. Tam już 3 czy 4 rodzące przegrodzone jedynie kotarami. Mąż nie został wpuszczony. Następnie kroplówki z oksytocyną, jakieś czopki i ,,głupi jaś,, po którym czułam się jak naćpana. Podłączyli mi ktg, którego nikt nie monitorował. Kilka godzin skurczy i kiedy już poczułam parcie i to że dziecko wychodzi to położne pijące kawę za ścianą wielce oburzone ,,czemu pani tak krzyczy?,, nawet nie wiedząc że rodzę. Po chwili przyszły i kazały mi iść na ,,samolot,,. Mdlałam po tych wszystkich ogłupiaczach więc ciągnęły mnie za ręce. Po kilkunastu minutach urodziłam. Doktor właśnie kończył zmianę więc prędziutko wpadł niezadowolony że jeszcze trzeba mnie zszywać (z 2 studentami) bo pocięli mnie masakrycznie. Szyli mnie na żywca bez znieczulenia jak najmniejszą liczbą szwów byle prędzej. Rana po kilku dniach spuchła i bolało strasznie tak że jednej nogi nie czułam i nie mogłam chodzić. Opieki po porodzie brak zupełnie, wyzwiska, niezadowolenie, brak jakiejkolwiek pomocy. Niczego nie tłumaczą co robią z dzieckiem jeśli je zabierają. Kąpanie dzieci horror maluchy drą się niesamowicie, moje kiedyś przyjechało sine w takiej wodzie zimnej było myte. Sala 7 osobowa. Leżałam tydzień i nie jestem w stanie wszystkiego opisać. Tak było na 2 piętrze. Potem, gdy małej się polepszyło trafiłam na 3 piętro do 3 osobowej sali. Niebo a ziemia. Inne położne i pielęgniarki, inna opieka i podejście do pacjenta. Luksus. Dlatego zawsze każdemu powtarzam, że jeśli się rodzi na Lubartowskiej nie jest prawdą że zależy na jakiego lekarza się trafi. JEŚLI SIĘ TRAFI NA 3 PIĘTRO TO SZPITAL JEST SUPER, PORÓWNYWAŁAM TĄ INFORMACJĘ Z KOLEŻANKAMI KTÓRE RODZIŁY NA LUBARTOWSKIEJ. Te które po porodzie trafiły na pielęgniarki z 2 piętra przeżyły horror. Ja miałam okazję leżeć na obu, wiem co mówię. Ale i tak już nigdy tam nie urodzę!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Część dziewczyny, ja też rodziłam na Lubartowskiej (5 lat temu), Broniłam się rękami i nogami żeby tylko tam nie iść, właśnie ze względu na opinie rodzących. No ale mój lekarz, który nie pracował w tamtejszym szpitalu właśnie tam mi wypisał skierowanie ze względu na stan zdrowia. Pojechałam na jaczewskiego - nie ma miejsca, pojechałam na kraśnickie - to samo. W końcu udałam się na lubartowską. Na przyjęcie na oddział musiałam sporo czasu czekać, lekarz bez żadnego słowa zbadał mnie mało delikatnie, w końcu trafiłam na piętro. Kazano mi pójść na trakt porodowy, tam podłączono pod ktg nie informując mnie o niczym ani najbliższych którzy czekali na korytarzu. W końcu trafiłam na salę przedporodową. Panie położne różne, niektóre bardzo miłe, widać że z powołania, inne może po prostu miały gorszy dzień. Ogólnie nie było źle. Sale tylko przepełnione. Bądź co bądź na tej sali przedporodowej w sali była toaleta z prysznicem a na innych na tym piętrze tak dobrze już nie ma. Przeleżałam tam dwa tygodnie, codziennie rano obchód i badania prowadzone osobiście przez panią ordynator. To była prawdziwa zgroza. Wszystkie dziewczyny szły na salę która oddzielona od korytarza była tylko parawanem, tam koniecznie bez majtek wchodzily na fotel. Ordynatorka bez zbędnego szczypania się i odrobiny wyczucia i delikatności pchała palce tak mocno, że aż się buzia w grymasie bólu wykrzywiała i brzuch bolał przy schodzeniu z fotela, do tego grono lekarzy pracujących akurat na zmianie, pielęgniarek i studentów, którzy wpatrują się prosto w Twoje rozłożone nogi. Ale uwierzcie mi, sama świadomość tego, że tyle ludzi gapi się w Twoje intymne miejsce schodzi szybko na dalszy plan i po pewnym czasie wcale już nie czuje się skrępowania ich obecnością. Po dwóch tygodniach wypuszczono mnie do domu, ale pani ordynator kazała przyjść zaraz na drugi dzień po świętach do kontroli. No przyszłam, sprawdziła tylko czy mocno spuchnęłam przez te pare dni, okazało się że baaardzo, więc kazała się spakować i przychodzić do szpitala. Przyszłam na następny dzień. Znowu to samo, badanie na dole przy przyjęciu, później ktg, sala przedporodowa, usg, badania krwi itp. Rano następnego dnia obchód i standardowa wizyta każdej dziewczyny na badaniu u p. ordynator, która nie tłumacząc co się dzieje założyła mi foley z taką delikatnością, że schodząc z fotela nie mogłam się wyprostować tylko wracałam zgięta wpół do sali. Dobrze że dziewczyny na sali nieraz opowiadały co jest do czego, dzięki czemu wiedziałam do czego ten foley służy. Przed obiadem ordynatorka znowu zawołala mnie na badanie, okazało się ze foley nie przynosi zadnego rezultatu, więc mi go wyciągnęła i kazała się pakować i iść na porodówkę. Zdążyłam tylko do męża zadzwonić, że będę rodzić. Szybko przyjechał z pracy. Pani położna zabrała mnie na trakt, tam podłączyła jakieś kroplówki na wywołanie skurczy, podłączyła pod ktg, przebijała pęcherz płodowy, robiła masaż szyjki, cały czas była przy mnie. O dziwo żaden lekarz nie zajrzał ani razu. Razem ze mną był także mąż, pomimo ze za parawanem były dziewczyny, które w tym czasie rodziły. Z powodu braku postępu porodu położna zadzwoniła po lekarza i zdecydowano o cesarce. Położna pomogła mi się przebrać w koszule szpitalną, usiąść na wózku itd. Po przejechaniu na sale zabiegową, anastazjolog wyjaśnił mi jakie są rodzaje znieczuleń. Ja wybrałam podpajęczynówkowe, w kręgosłup. Ale że moja odporność na ból jest bardzo niska to czułam jak mnie lekarz tnie i podano mi głupiego jasia po którym usnęłam. Po wszystkim mnie obudzono, pokazano dziecko, pocałowałam je, lekarz mnie szył, a położna zabrała małą, żeby ją umyć. Zawołała też męża zeby mógł porobić zdjęcia. Później przewieziono mnie na tym samym piętrze na salę poporodową. Zaraz przyniesiono dziecko. Które było ze mną jakiś czas. Później zabrano je na jakieś dodatkowe badania. Ja nie miałam dane opiekować się moim maluszkiem w szpitalu gdyż zabrano je na chodźki, ale z obserwacji naprawdę opieka poporodowa jest na naprawdę wysokim poziomie. Mimo pewnych wpadek, opisanych wyżej naprawdę bardzo serdecznie ten szpital polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja rodzilam tam rok temu, czerwiec 2013. mialam cc ze wzgledu na ulozenie posladkowe. skierowanie do tego szpitala dal mi moj lekarz, ktory tam pracuje. pytal sie mnie do ktorego szpitala chce skierowanie, ja chcialam na lubartowska ze wzgledu na niego ale powiem wam ze to nie ma znaczenia. nawet gdybym nie miala lekarza z tego szpitala to nic by to nie zmienilo. mojego lekarza nie bylo przy porodzie. przyszedl na 2 dzien zobaczyc co u mnie i pogadac i tyle. ja polecam ten szpital. gdybym miala 2 raz rodzic to tez zdecydowalabym sie na lubartowska. pomojajac minucy bo oczywiscie byly to bylam np zachwycona poloznymi i praktykantkami. wspaniale osoby. zwlaszcza jedna polozna byla po prostu cudowna (krotkie blodn wlosy ok 45 lat). jedna lekarka pediatra taka starsza tez wspaniala. opieka nad kobietami po porodzie i dziecmi super. naprawde polecam. tylko np pani ordynator przy przyjmowaniu do szpitala bada strasznie nie delikatnie, mialam wrazenie jakby wlozyla mi całą ręke. przy przyjmowaniu jeszcze na samym dole, zawolano mnie do takiego jakby gabinetu. najpierw usiadlam na fotel i pani chyba pielegniarka pobrala mi wymaz z pochwy i w tym momencie jak pobiarala wymaz to weszla pani sprzataczka i zostawial otwarte drzwi choc doskonele widziala ze leze rozwalona na fotelu a na korytarzu byli rowzniez i faceci. pozniej w tym samym pomieszczeniu kazano mi sie przebrac w koszule, zapytalam czy moge przebrac sie w lazience bo byla tam lazienka a pani sprzataczka na to ze nie. a wtedy pani pielegniarka ze oczywiscie moge w lazience. nie wiem co to za zasady tam maja ze sprzataczki sie wtracaja ale to byla rzecz ktora mnie najbardziej tam wkurzyla. bylam wtedy przestraszona, pierwszy porod i w ogole ale teraz to opier....lilabym ta sprzataczke jak sie patrzy. byla tez jedna bardzo niemila osoba, polozna chyba. ta ktora lata ciagle za pania ordynator i sciaga jej paproszki z plecow. taka wazeliniara ordynatorki. strasznie chamska, jakby szydzila z coniektorych dziewczyn. na szczescie byla u nas tylko kilka razy. byla tez jedna pani pediatra strasznie niemila. darla sie na dziewczyny ze nie karmia dzieci itp. a one karmily. wcale nie bylo tak ze nie karmily. no ale tak poza tymi kilkoma osobami z ktorymi na szczescie mialam stycznosc tylko kilka razy to bylo super. ta pami polozna o ktorej isalam wczesniej byla wspaniala. mialam dola i plakalam a ona mnie objela i dala cos do picia ze mi sie polepszylo. :) no i ja bylam w takim pokoju w ktorym bylo straznie goraco. ja lubie miec w domu 18-19 stopni a tam mam wrazenie ze bylo ze 30. ciagle bylam spocona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiki0911
Chciałabym odradzić wszystkim rodzić w tym szpitalu jeśli nie macie tam znajomości. Rzeczywiście niektóre położne są miłe i pomocne (trochę się naoglądałam bo leżałam tam tydzień przed porodem). Ale mi trafiła się najgorsza. Była przeziębiona, podłączyła mi kroplówkę i zostawiła samą. Musiałam ciągle leżeć. Nie pozwalała mi się podnieść bo nie miała czasu przy mnie stać. Musiałam wołać gdy dostałam już bóli partych. Rodzi się w bardzo złej pozycji bo jakby na fotelu ginekologicznym. Bez ostrzeżenia i zapytania o zgodę dogoliła mi krocze. Bez jakiejkolwiek informacji i pytania o zgodę nacięła mi krocze. Sam poród był horrorem. Położna przegapiła moment gdy powinna wezwać lekarza gdyż nie robiło mi się rozwarcie. Gdy lekarz przyszedł było już za późno na cc bo dziecko było już zaklinowane w kanale rodnym. Skończyło się wypychaniem dziecka przez 2 lekarzy bo 1 nie dawał rady i porozrywaniem mnie strasznym w środku. Dużo porodów widziałam bo na swój czekałam tam tydzień i przy żadnym ojciec nie mógł być. Musiał czekać na korytarzu i dopiero po wszystkim mógł wejść na sale obok gdzie kobieta leży już z dzieckiem. Po porodzie nie przyłożono mi dziecka do ciała tylko pokazano i leżał obok aż mnie pozszywano i przewieziono na sale obok. Tam przystawiono dziecko do piersi i zawołano męża. Później po godz przewieziono nas na inny odział i tam też było różnie. Na sali 7 osób. nie było miejsca na łóżeczko dziecka obok mojego. Położne 2 były miłe ale większość olewała nas. Ginekolodzy niby na obchodzie pytają czy wszystko dobrze ale jak zgłaszasz problem to też 1 zajrzy co sie dzieje a inny nakrzyczy że "jak wsadzisz sobie zraniony palec w d**e to też będzie się źle goił". Noworodkiem zajmują się dobrze ale o niczym nie informują rodziców. Jak się dopytywałam to usłyszałam że po co mi wiedzieć co się dzieje z dzieckiem jak i tak się na tym nie znam. Dopiero przy wypisie dowiedziałam się że dziecko miało zapalenie płuc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciężko mi uwierzyć w to co czytam ja rodziłam w lipcu 2014 i jestem bardzo zadowolona, każdemu polecam szpital na Lubartowskiej. Miałam szczęście że trafiłam na wspaniałą położną panią Agnieszkę Gąsior- Guziak , urodziłam bardzo szybko z wielką pomocą i wsparciem pani Agnieszki która nie odstępowała mnie na krok i dopingowała. Po porodzie również uważam że bardzo dobrze opiekowano się mną, warunki na sali poporodowej mocno średnie gdyz jeszcze nie są wyremontowane sale ale da się przeżyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez tam rodziłam w maju tego roku. Czytam te opinie i stwierdzam ze w moim przypadku nie było wcale zle. Pani ordynator owszem jest specyficzna osoba, nie mozna sie z nią wdawać w dyskusje, często jest niemiła ale to da sie przeżyć. panie położne na trakcie porodowym wszystkie były miłe, ponieważ leżałam tam przed porodem prawie 2 tyg to wiem. Nie miałam od nich ani jednej sytuacji w ktorej okazały sie byc chamskie. Studentki okazywały sie miłe i pomocne, przekazywały wiele informacji o ktore sie pytałyśmy. Tez miałam założonego foleya przez ordynator ale nie czułam bolu tylko dyskomfort, żadnej krwi jak pisały dziewczyny powyżej. Wogóle leżałam tam dosc długo i wiele razy rozmawiałam z dziewczynami z cewnikami i z żadnej nie lala sie krew i nie narzekały ze był to bol nie do wytrzymania wiec myśle ze przypadek opisany powyżej był wyjątkiem. Ogólnego nie było zle, poród wiadomo to jest niewyobrazalny bol wiec nie czarujmy ze w ekskluzywnych warunkach mniej boli, to trzeba przeżyć. Położna była dosc młoda i bardzo miła, cały poród przeszedł dosc sprawnie, miałam kroplówkę, czopki i gaz. Byłam nacinana po wszystkim zszywana ze znieczuleniem. I nie dawałam żadnej łapówki. Mojego męża w trakcie porodu nie było,ponieważ były 4 rodzące wiec zwyczajnie byłby tam niepotrzebny tłok gdyby przy każdej był spanikowany maz plus położne, studenci i lekarze. Zreszta ja tez nie czułabym sie komfortowo gdyby jakiś obcy facet mnie słyszał itd. Po wszystkim leżałam na trakcie dwie godziny z dzieckiem wiec maz byl wtedy przy nas. Jezeli chodzi o opiekę po wszystkim to zgadzam sie z panią powyżej ze duzo lepsza opieka jest na 3 pietrze niej na 2. Leżałam dwa dni na drugim tam warunki bardzo średnie, 7 osób na sali, położne nie zbyt miłe, dziecko nie kąpane. Ale cały czas byłam informowana co sie dzieje z dzieckiem, jakie badania i po co. Po dwoch dobach zostałam przeniesiona na trzecie piętro i tam było duzo lepiej, położne miłe, dziecko co wieczór kapane. Gdy dziecko nie przybierało na wadze panie przynosiły mleko na prośbę mam, przepajaly glukoza gdzie na drugim pietrze nie chciały słyszeć o tym ze ktos chce dostać mleko. Oczywiście stawiają na karmienie naturalne ale to bardzo dobrze bo wiadomo ze to dla dziecka jest najlepsze. Panie raczej upominały tatusiów aby nie wchodzili na sale tylko spotykali sie z dziećmi na korytarzu. Dla mnie to tez był plus, raczej nie miałam ochoty wyciągać pierś na wierzch przy obcym facecie lub jak wiadomo kobiety bardzo krwawią, prześcieradła sie plamią lub piżamy i po co obcy facet ma to ogladac. Gdy maz przyjeżdżał wychodzilam z dzieckiem na korytarz i tam mogliśmy spokojnie siedzieć i sie cieszyć dzieckiem. Ogólnie to polecam ten szpital, naprawdę w moim przypadku nie było to tak jak jest opisywane w internecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda Ewa
A czy to "trzecie piętro" o którym piszecie, to przypadkiem Oddział Ginekologii z pododdziałem Ginekologii Onkologicznej? Czy któraś z was miała doświadczenia z usuwaniem polipa u dr Styka na Lubartowskiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tam niedlugo rodzę. A co do położnej Agnieszku Gąsior Guziak to potwierdzam. świetna babka, kompetentna. mam nadzieje, że na nią trafię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja rodziłam na Lubartowskiej mojego syna 9 lat temu, poszłam tam prosto z ulicy, ponieważ ani Jaczewskiego ani Kraśnicka nie przyjęły mnie do porodu mimo skierowania do szpitala. Zarówno pobyt jak i sam poród wspominam bardzo dobrze, super położne i pielęgniarki. Teraz jestem w 27 tygodniu ciąży i córeczkę też zamierzam rodzić w tym szpitalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×