Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość monika1010

Prosze poradzcie

Polecane posty

Gość monika1010

Nie kocham juz meza, a wlasciwie jeszcze kocham... ale jak brata, nie jak mezczyzne. Ale to nie jest uczucie jakie powinno byc miedzy dwojgiem ludzi ktorzy maja byc ze soba cale zycie? Nie potrafie mu powiedziec ze nie pociaga mnie jako mezczyzna, ze nie umiem tego zmienic. Poza tym wszystkim jest super facetem, czuly, troskliwy, odpowiedzialny, wesoly.. Nie potrafie sie z nim kochac. Doszlam nawet do takiej dennej konkluzji, ze jesli nie bede sie z nim kochac wcale, to moze on nawet zacznie w koncu mimowoli gdzies szukac na boku i znajdzie, a moze nawet sie zakocha w innej? wtedy moglibysmy sie bezproblemowo rozstac, a ja nie naruszylabym jego poczucia wartosci mowiac mu ze nie jest juz dla mnie mezczyzna ? Chcialabym tego. Nawet nie dawno wyslalam go do bardzo atrakcyjnej fryzjerki na wizyte domowa.. wiem jestem denna ale nie chce go ranic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po co było wychodzić za mąż?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szparka sekretarka łał
Chyba masz muchy w nosie. Ciekawa jestem co zrobisz jak on powie, że odchodzi na zawsze i odtąd będzie żył z fryzjerką. Coś mi się zdaje, ze tego jednak nie chcesz. Myslę, ze cierpisz na totalny brak zajęcia i stąd ta sieczka w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika1010
Bó Bylam w nim kiedys zakochana, nie zawsze tak było. Bardzo chcialabym zeby bylo tak jak kiedys, ale nie potrafie tego wykrzesac z siebie :( szparka sekretarka muchy w nosie? hm.. no nie wiem, moze rzeczywiscie to takwyglada dla kogos z boku. Niestety nie cierpie na totalny brak zajecia, wrecz przeciwnie. Mam bardzo ciezkie studia dzienne, mamy male dziecko, pracuje 2 x w tygodniu. Przyznam jednak ze czasem czuje sie sfrustrowana jak mi nie wychodzi poskladac to wszystko do kupy. Jednak chcialabym zeby on kogos poznal, kogos kto odwzajemni jego zaangazowanie, ja juz nie potrafie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie, byłaś zakochana jak gówniara. O miłości raczej nie wiesz za wiele?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika1010
Bó ale co chcesz mi udowodnic/uświadomic ? Lubie go, szanuje, staram sie wspierac, nawet fajnie umiemy spedzac czas, mamy mase wspolnych problemow. Ale caly czas to wyglada dla mnie jak zwiazek dwojga kastratów - a chyba nie tak wyglada milosc o ktorej mowisz, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 34534534
"wlasciwie jeszcze kocham... ale jak brata, nie jak mezczyzne." Myślę że tak się robi w każdym małżeństwie. Po latach partner nie jest już obiektem seskualnym, tylko kocha się go jak rodzinę. Odejdziesz, znajdziesz kolejnego i będziesz miała tak samo. Warto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcę ci powiedzieć. . aj laf ju, aj laf ju. ; ] Wydaje mi się, że decyzja o zamążpójściu była decyzją pochopną. Wyszłaś za mąż ze szczerej, świadomej miłości? Jeśli tak dziwią mnie twoje rozterki, jakoby ci przeszło. : /

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werwerwer32
Myślę, że masz złe wyobrażenie o życiu w małżeństwie. Sądziłaś, że zawsze będą motyle w brzuchu, wata w kolanach i kisiel wa majtkach na widok męża? NIE Po latach te rzeczy znikają. Seks jest nadal ale na zasadzie wzajemnego zaspokajania się, a nie na zasadzie: widzisz męża i aż Ci leci po nogach więc musisz z nim szybko tu i teraz uprawiać seks. Macie i tak solidne podstawy do szczęśliwego małżeństwa - szacunek, troska, wspieranie się. Chyba że, zupełnie pomijając fizyczność, seksualność - po prostu nie kochasz go już. Nie zależy Ci na nim, nie jesteś zazdrosna, nie tęsknisz, bez problemu możesz sobie wyobrazić życie bez niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika1010
34534534 w kazdym? hm.. wlasnie myslalam ze tak sie robi w kazdym nieudanym poza tym ja nawet nie mysle o innym mezczyznie - tak jak bym sie juz wypaliła gdybym odeszla, to jestem pewna, ze zostalabym juz sama i poswiecilabym sie dziecku i pracy calkowicie znam pary, ktore sa juz okolo 40stki i sprawiaja wrazenie, ze sa razem naprawde, maja ten blysk w oku, moze nawet jesli seks im nieco spowszednial, to nadal sie jakos rajcują nawzajem a ja zgaslam i widze jak gasnie moj maz i nie chce tego Bó, to nie tak do końca Naprawde bardzo sie kochalismy, ja bardzo chcialam ulozyc sobie z nim zycie, bylo idealnie wrecz, najpiekniejszy okres mojego zycia, bylam pewna ze to na zawsze. Sytuacja wlasciwie zmienila po urodzeniu dziecka, bylo troche roznych problemow, o ktorych nawet nie chce pisac, bo to nie ma sensu, bylo ze dwa-trzy razy tak, ze juz bylam pewna ze odchodze, mam cholernie szybka tendencje do skreslania czegos, a potem juz nie umiem odwrócic tego. Masz racje to bylo zbyt pochopne, znalismy sie 1,5 roku. nie wiem wlasciwie czemu Wam tu smęcę :) chyba chcialam to gdzies napisac, albo czekam ze ktos z Was w koncu mną potrząśnie i zmieni mi światopogląd o 180 stopni, heh.. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika1010
werwerwer32 nie, nie chodzi mi o takie stricte pożądanie, nie jestem naiwna dziewczynka, wiem ze te rzeczy przemijaja tak jak napisalam - kocham go jak brata - umiem sie o niego troszczyc, porozmawiac, pocieszyc, doradzic, umiemy fajnie spedzic czas ale jest tez tak jak piszesz - nie tesknie za nim (czasem brakuje mi jego towarzystwa, ale to nie to samo), nie jestem zazdrosna, zalezy mi na nim w takim stopniu jak zalezy komus na dobrym przyjacielu.. czy jest sens trwac w takim malzenstwie, ktore opiera sie wylacznie na przyjaźni ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro twierdzisz, że potem byłabyś i tak sama, to dlaczego aż tak zależy Ci, żeby odejść? Męczysz się jakoś bardzo? Podejdź do sprawy racjonalnie - po rozstaniu na pewno będzie Ci gorzej finansowo, dziecko będzie bez ojca. Myślę, że rozstanie ma więcej wad niż zalet. Chyba że teraz się naprawdę autentycznie MĘCZYSZ z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 11212
"czy jest sens trwac w takim malzenstwie, ktore opiera sie wylacznie na przyjaźni " Myślę że tak. Osoba wyżej ma rację, skoro postanowiłaś i tak zostać sama, to po co odchodzić? Jesteś teraz tak jakby sama, ale z profitami - masz obok przyjaciela, jest łatwiej finansowo, dziecko ma oboje rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tosia_bez an
rozumiem Cię w 100% i tez nie moge powiedziec ze cierpię na brak zajecia... mam dziecko prace na caly etat i studia zaoczne.. czasami nie mam sily na nic... ale wlasnie meza kocham jak brata przyjaciel jestesmy 4 lata po slubie ... wiec to nie ogromny staz cos jeszcze powinno byc.. a nie ma... tez staralam sie to wskrzesić i tak staram sie od roku i nic :O jest wspaniałym facetem ale chyba nie dla mnie... mnie wykancza juz to ... do tego on ma spory temperament a dla mnie seks mógby nie istnieć... tez mam mysli ze chcialabym zeby kogos sobie znalazł... zeby rozstac sie z jakiegos powodu... zeby nie czul sie pokrzywdzony itd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość y43w345
Dlatego włąśnie boję się zdecydować na dziecko :O Wciąż słyszę, że po dziecku zmienia się wszystko, od mnóstwa kobiet. Że już nie kochają męża, że znika pożądanie itd.. Straszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×