Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dbvgbrgfvsfssss

mam wrażenie, że miłość mojego życia ode mnie stopniowo odchodzi...

Polecane posty

Gość dbvgbrgfvsfssss

Nie oczekuję jakichś szczególnych rad... Tak po prostu nie wiem, co robić i może spisanie tego mi pomoże. A jakby jeszcze ktoś powiedział, co o tym sądzi byłoby super... Zaczęło się od przyjaźni, która była piękna - zero konfliktów, pełne zrozumienie. Zakochaliśmy się w sobie i związaliśmy. Ja już wtedy, na początku byłam bardzo zaangażowana. On niby też. Szybko poważne plany, mówienie o tym, jak to kiedyś będziemy mieli dom itd... Pierwsze "kocham cię". Potem jednak zaczęło się psuć. Zaczęliśmy się bardzo dużo kłócić, z tym że on dusił wszystko w sobie, a ja mam wybuchową naturę i często zdarzyło mi się powiedzieć parę rzeczy za dużo. On potem przeżywał, jest bardzo wrażliwy. Sam mi powiedział, że przez te konflikty zaczął się ode mnie oddalać, przestał się starać. Powiedział, że jednak nie chce ze mną zamieszkać (a mieliśmy to w planach), zaczął się zwierzać swoim znajomym, jaka to jestem niedobra... W końcu w jednej z kłótni ze mną zerwał, a po kilku dniach stwierdził, że nie, że jednak chce wrócić mimo tego, że się boi i nie wie, czy nam wyjdzie, nie wie, czy to jest dobry pomysł. Bolało bardzo, ale pozwoliłam, bo kochałam. Teraz jednak widzę, że nic się nie zmieniło - ja się bardzo staram, uważam na to, co mówię, nie prowokuję niepotrzebnie konfliktów, ale on wciąż jest wycofany, nie stara się, wciąż nie wie, czy chce ze mną mieszkać. Temat naszych dzieci i wspólnego domu się pojawia, ale jako coś abstrakcyjnego, bardzo odległego. Zraniłam go najwyraźniej i teraz nie potrafi mi zaufać. Mówi, że nie czuje się bezpiecznie, że boi się, że się odsłoni, a ja mu wtedy dokopię. Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie potrafił i nie wiem, czy jest sens w tym tkwić. Kocham go bardzo, ale robię się już niesamowicie sfrustrowana... Czy można odbudować "normalność" po okresie bardzo częstych konfliktów "o wszystko" powstających z nie do końca jasnych przyczyn?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kryskaaaaaaaaaa27
ale bzdura,faceci nie są tacy skomplikowani na jakiego kreuje się Twój facet,wydaje mi się że poprostu uczucie w nim przygasło,ja czasem mojemu daje mega popalic a on i tak mnie uwielbia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dbvgbrgfvsfssss
mysle, ze nie wszyscy faceci sa tacy sami i to, ze jeden przebolal jazdy urzadzanie przez kobiete nie oznacza, ze drugiemu przyjdzie to rownie latwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aska kraska
Jesli ludzie sie kochaja to zadnie klotnie o pierdoly nie rozwalaja zwiazku a zwlaszcza nie zawodza zaufania partnera. Ja tez uwazam ze twoj facet troszke przejaskrawia wszystko przez co z ciebie robi tyrana a z siebiw biednego misa. Latwiej tak pozniej odejsc bo wiba obarcza sie tego terana a ty jestes na dobrej drodze do wziecia calej winy na siebie. swietnie to zalatwil. Przestan z ta jego wrazliwoscia i obchodzeniem sie z nim jak z jajkiem. cale zycie poznieh bedzie cie doprowadzal do poczucia winy a on zawsze swiety. Niech dorosnie i zdecyduje czy cie kocha czy nie i czy chce z toba zyc czy nie a nie zabawa w " moze tak moze nie " ale zawsze jak ty sie zmienisz albo cos zrobisz.. to nie zwiazek to przemoc psychiczna z jego strony..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justiiiiiiiii
Aska ma calkowita racje. powiedz mu jasno i konkretnie ze Ty sie starasz, ze Ci na nim zalezy ale nie bedziesz sie bawic w ciuciubabke i albo sie zdecyduje albo konczycie sprawe. a tak to on taki biedny, on nie wie co robic, taki malutki bezbronny niech idzie do mamusi zeby go poglaskala. Chcesz cale zycie zyc w poczuciu winy ze go krzywdzisz? tak bedzie jesli on sie nie zmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dbvgbrgfvsfsssss
poki co jeszcze daje mu czas, od naszego powrotu po tym krotkim rozstaniu minely 2 tygodnie. mysle, ze zobacze z kolejne 2, czy cos sie zmienia. w trakcie tych klotni o pierdoly potrafilam zachowywac sie okropnie, naprawde wiedzialam, gdzie uderzyc. teksty, ktore do niego puszczalam byly bardzo wredne, trafiajace w najczulszy punkt. w trakcie naszej ostatniej rozmowy, jak mu dowalalam bez skrupulow zaczal plakac (!!!). ja wiem, ze zawinilam, ze choxby nie wiem co nie powinnam byla tak robic. wiem tez, ze juz nie bede, ale nie dziwie sie, ze on mi nie ufa. on mowi, ze rozstadek mu podpowiada, ze nie powinnismy byc razem, ale jednak chce wierzyc i probowac, tylko sie boi. tylko kurde.... jak dlugo bedzie sie bal? teraz chodze jak struta bo codziennie boje sie ze mnie rzuci :(. CHOLERA!!! Skopałam strasznie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfsdfsdf
jak juz kobieta przyznaje sie ze zachowywała sie wrednie to musi znaczyc, ze jej zachowanie było masakryczne. widzisz teraz ty jestes w trudnej sytuacji, ale powinnas miec wiecej cieprliwosci jesli chcesz z nim byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dbvgbrgfvsfsssss
bardzo sie staram byc maksymalnie cierpiwa, ale widze, ze to juz nie jest to, ze on ma do mnie jakas uraze, ze pozostal w nim niesmak. staram sie nic nie mowic, nie pytac sie o to wycofanie, byc kochajaca i czula. ale mam wrazenie, ze to totalnie nie dziala! nie wiem, ile czasu powinnam tak to ciagnac. mecze sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfhdfhfdhftdh
" ale bzdura,faceci nie są tacy skomplikowani na jakiego kreuje się Twój facet,wydaje mi się że poprostu uczucie w nim przygasło,ja czasem mojemu daje mega popalic a on i tak mnie uwielbia" co za kretynka to ze twoj daje ci sie szmacic, nie znaczy ze kazdemu to bez roznicy niektorzy od partnera/partnerki oczekuja szacunku, a jego brak niszczy zaufanie wlasnie to jest wlasnie proste jak budowa cepa, ale dla niektorych jak widac to i tak zbyt skomplikowane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszystko zalezy od tego
co mu nagadalas jakby wam ktos w klotni nagadal ze jestescie co najwyzej przecietne, macie paskudny biust, niezbyt inteligentne, bez widokow na przyzwoita prace bo jestescie tepe, nie nadajecie sie do niczego tylko do dymania - o ile nie ma jakiejs ladniejszej w poblizu... itp itd.. to ciekawe czy byscie dalej pieerdolily o tym ze mala klotnia i pare slow za duzo nie moga podburzyc zaufania w zwiazku :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wszystko zalezy od tego
i powiem ci ze jedyne co mozesz zrobic to dac mu czas i byc cierpliwa jesli ci zalezy jesli masz zamiar ty wychodzic z postawa roszczeniowa teraz to ty to zakoncz, bo jak ktos jest zraniony przez kogos bliskiego, najblizszego, bo to w koncu zyciowy partner ktoremu powinno sie ufac, to trzeba duzo czasu zeby znow sie otworzyc widzisz, jesli ktos obcy mowi straszne rzeczy to to nie boli tak bardzo jesli robi to najblizsza osoba przed ktora sie obnazasz i otwierasz, to nie ma nic gorszego a te teksty dziewczynek tutaj, ze jak mu sie nie podoba niech spierdala to radze puscic mimo uszu, bo chyba nie wiedza o co w tej sytuacji chodzi, albo widocznie jakies glebsze relacje sa dla nich jeszcze nieodkryte i raczej takie juz pozostana jesli same sa w zwiazkach i tego nie znaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dbvgbrgfvsfsssss
to nie tak, ze ja rzucalam jakimis inwektywami. bylam po prostu bardzo wredna, wysmiewalam to co czuje (jak on stal caly wzburzony i z poruszeniem cos opowiadal w klotni potrafilam np siedziec na kanapie, patrzec na niego i sie smiac mu prosto w twarz). to nie tak, ze jestem zlym czlowiekiem... nie potrafilam sie jakos inaczej zachowac w tych klotniach, brakowalo mi innych sposob reakcji. on swiety tez nie byl, ale to mnie w ogole nie usprawiedliwia. odnioslam straszna porazke, pokazalam mu sie kilkakrotnie z najgorszej strony. nie dziwie sie mu, ze sie boi. tylko co teraz? ja tez sie boje... bardzo. zalezy mi niesamowicie i obawiam sie, ze kazdy dzien moze byc naszym ostatnim. on sie stara zachowywac jakby nigdy nic (stad tez gadanie o dzieciach itd, tak jak gadalismy kiedys), ale widze, ze tez jest przy mnie usztywniony, ze nie jest tak, jak kiedys. i mysle, czy on mi jeszcze bedzie potrafil zauwac. i mysle, jak dlugo powinnam czekac... my nie jestesmy ze soba dlugo, dopiero 8 miesiecy, a juz takie problemy... co moge zrobic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×