Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość NieWierzeZeToSieDzieje

5 lat mojego zwiazku poszlo sie jeb..

Polecane posty

Gość NieWierzeZeToSieDzieje

bylismy w zwiazku ponad 5 lat, polowe z tego razem mieszkalismy. Poczatki jak to zwykle poczatki, wszystko fajnie, ale jak przyszlo nam mieszkac to z biegiem czasu pojawily sie problemy.. W sumie to odnosze wrazenie, ze to ja je wynioslam na swiatlo dzienne. Gdybym dalej przymykala oko, pewnie dalej bylibysmy razem i realizowali przyszle plany. A plany byly. Sama zastanawiam sie teraz czy moze jestem nienormalna, takie poteguje sie we mnie uczucie, ze sobie bez niego nie poradze, ze nigdy do niczego nie dojde, nic nie bede miala, i cale moje plany opieraly sie na jego planach. Ja jestem raczej osoba ktora lubi sie troszczyc o druga osobe, ciesza mnie male rzeczy, nie potrzebuje drogich prezentow, wystarczy zainteresowanie i obecnosc osoby ktorej te radosc moge dac. On pewnie i ma jakies zalety, ale to glownie przez wady to wszystko sie rozpadlo. Nie pomagal mi w domu, wszystko bylo na mojej glowie. Sprzatalam cale mieszkanie, pralam, gotowalam, a on przybywal na gotowe. Nie czulam sie doceniana, nigdzie mnie nie zabieral, nawet weekendy siedzielismy w domu, zima za zimno, latem za goraco. Nie zauwazal mnie, rzadko rozmawialismy. On sam nic dla mnie nie robil, nie sprawial malych przyjemnosci. Wrecz przeciwnie, czesto sie czepial ze nie tak, ze zle, podnosil glos. Robil rzeczy o ktorych wiedzial ze nie wyrazam na nie zgody, ale nawet mimo moich prosb i placzu nie przestawal, kryl sie i klamal ze tego nie robi. Nie mowie tu o zdradzie. Jego telefon byl dla mnie niedostepny, nawet budzika nie moglam w nim wylaczyc.. Wydaje mi sie ze decyzja zapadla, koniec. Oboje dochodzimy do wniosku ze to sie nie uda. Nie rozumiem dlaczego nie mozna sie zmienic dla osoby ktora sie ponoc kocha. To sa rzeczy nad ktorymi mozna popracowac, a on rezygnuje, nie walczy o mnie i nasze plany, marzenia. Pojac tego nie moge, bo dostalby te szanse, kolejna, ale brak checi. Mamy oboje ponad 25 lat, wiec zadni malolaci, wszystko bylo na powaznie. Rozstanie z rozsadku czy jest jakies drugie dno..? doszukuje sie juz wszystkiego, kocham tego czlowieka, ale niewiem co mu siedzi w glowie.. W obecnej postaci sobie tego zwiakzu nie wyobrazam, ale mozna by go naprawic. Dlaczego mnie olewa? niedawno temu mowil ze jeste wlasnie "ta", a dzis odpuszcza. Nie pojmuje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sluchaj, nie doszukuj sie nie wiadomo czego... bo to nic nie da. a ty bedziesz siedziecbi myslec ze moglas nic nie mowic i dalej sprzatac i robic wszystko i nic jie mowic ze cos ci przeszkadza.. ale pomysl czy dalabys rade na dluzsza mete tak zyc..moze po prostu z biegiem czasu rozmineliscie sie w zyciu i planach.. a tym bardziej ze rozstaliscie sie a on nie przychodzi zeby pogaac czy by nie sprobowac znow od nowa wiec moze jemu jednak tak dobrze... jak na moje oko to zajmij sie soba, nie mysl co on robi co bys mogla zrobic ianczej itd. po prostu skup sie na sobie a jak nie bedziesz taka 'na zawolanie' dla niego i trudno osiagalna to moze wroci.. ale czy to bedzie cos czego chcesz... moze nie warto tracic czasu na powrot rozstania itd. tylko po prpstu poszukac faceta bardziej odpowiedniego, wiem ze tego kochasz.. ale jednak skoro bylo tyle problemow. jakies pp cihu robienie czegos .. to dziwne dla mnie , wiec lepiej do 30-tki yo juz poznac kogos normalnego bez takich ekscesow,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie kocha cie.43
I mu na rękę rozstanie Koleś który kocha tak sie nie zachowuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
ja widze te wszystkie jego wady, wiem ze taki naciagany zwiazek nie jest tym czego chce. Tym bardziej, ze przerabialismy juz mniejsze i wieksze kryzysy. Nie pomyslalabym ze facet z ktorym mialam za kilka miesiecy zamieszkac na "swoim" i ktory mowil mi ze jestem "ta", najwazniejsza, teraz odpuszcza i nie walczy o to uczucie, nie deklaruje checi zmiany. Po prostu daje do zrozumienia ze to nic nie warte co przezylismy i planowalismy. Ja go kocham, mimo tych wad i cech ktore mi nie pasuja. Ale widze ze jemu rozstanie przychodzi latwiej, a ja sie mecze i placze, czekam na jakis cud.. Wiem ze to mogloby wyjsc znacznie pozniej i wtedy mogloby byc jeszcze trudniej niz teraz, ale mimo to mielismy byc szczesliwi, we dwoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfgfdgfgfhgh
bylas za dobra... gotowalas, sprzatalas, pralas, dupska mu dawalas a zoną nie bylas, niedziwne ze chlopak sie toba znudzil, po prostu jestes łatwa :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
bede miec czy nie bede.. Zyje teraz i tu, moze gdybym wiedziala ze tak to sie skonczy nie zaczelabym tematu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziś dbam o siebie
Rozumiem Cię, sama w marcu zeszłego roku byłam w tym samym miejscu co Ty, różnica taka że my byliśmy 7 lat parą i 1,5 roku po ślubie. Odeszłam bo chciałam by zawalczył o nas, nie dało się wytrzymać tej sytuacji jaka była a on... nie przyjechał po mnie, nie zadzwonił a byłam podobno dla niego wszystkim. Czekałam sporo na cud.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
łatwa..? Jak kazda kobieta planowalam przyszlosc. Wiesz, choc pewnie nie wiesz, kiedy sie kogos kocha to takie rzeczy sprawialy mi przyjemnosc, to ze moge i mam sie o kogo troszczyc. Do czasu, bo kiedy nie dostaje sie nic w zamian to radosc zastapila frustracja ze nie potrafi robic tego samego. Ale co ty o tym wiesz skoro takie brednie piszesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfgfdgfgfhgh
rozumiem ze go kochalas ale to nie znaczy zeby sie nie szanowac. a ty mieszkając z nim na kocia łapę i uslugując mu po prostu stracilas w jego oczach szacunek i ja sie wcale mu nie dziwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
Dziś dbam o siebie sporo tzn? jak to bylo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
ale jaki szacunek..? naprawde malo wiesz jak wyglada zycie codzienne i pod jednym dachem z druga osoba. Albo moje po prostu wygladalo inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
W takim razie mialam wyjsc za maz w wieku 22-23 lat? wtedy bylo by idealnie, legalnie i wygladaloby inaczej? co zmienia malzenstwo w takich sprawach? nic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rozumiem dlaczego nie można sie zmienić dla osoby ktora sie ponoć kocha. To sa rzeczy nad którymi można popracować, a on rezygnuje, nie walczy dla czego on ma się zmienić ? ma nie być sobą ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziś dbam o siebie
No podobnie jak u Ciebie a zarazem inaczej, pół roku po ślubie zaczęło się tak psuć, że nie dało sie wytrzymać. To nie tak, że on nagle się zmienił, nie on był taki jak zawsze, ale wydaje mi się, że miał mnie na tacy więc nie musiał się starać, cel był osiągnięty. Rozmawialiśmy sporo, mówiłam mu: "błagam zrób coś bo mnie tracisz" on twierdził że go kocham, jestem jego żoną i i tak nie odejdę. Też nigdzie nie wychodziliśmy, jak miałam jakieś plany lub ochotę gdzieś iść, to kręcił nosem, twierdził, że nas nie stać. Do tego jego rodzice, byli ważniejsi niż ja. No i wiele innych aspektów które uniemożliwiły wspólne życie szczęśliwe, pomimo tego że ja naprawdę go kochałam i kocham dalej. Nie chcę wracać do tego co było, chciałam poradni małżeńskiej, pomocy specjalisty. On uważał że nam nie potrzebna. Odeszłam do rodziców. Tak jak pisałam nie zadzwonił, nie przyjechał. Pisał na GG, że mnie nie wyganiał i mogę wrócić. A ja chciałam by to co złe się zmieniło. Do teraz jeszcze podświadomie czekam aż coś się wydarzy... przyjaźnimy się można tak powiedzieć, nie obrzucamy się błotem. W czerwcu złożył pozew o rozwód, czekam na rozprawę. Ale wciąż gdzieś tam się buntuję i mam ochotę krzyczeć BY ZAWALCZYŁ O NAS. Tak jak ja walczyłam. Rok czasu nie wychodziłam nigdzie, prawie co dzień płakałam, miała depresję, nic mnie nie cieszyło, nic. Pomógł mi dopiero specjalista więc jako tako normalnie zaczęłam funkcjonować dopiero od kwietnia tego roku. Teraz odrodziłam kontakty z koleżankami, często wychodzę ze znajomymi, znów cieszę się z małych rzeczy, ale ból gdzieś tam pozostał. Boję się rozwodu, ale musi się to wydarzyć bym mogła żyć bez poczucia winy, tak winy bo czuję się winna że za mało zrobiłam. Choć cała rodzina, znajomi, psycholog, mówią mi że robiłam co się dało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
dlaczego ma sie zmieniac? dlatego ze w zwiazku trzeba isc na kompromisy.. Ja nie wymagalam cudu, rzeczy nadzwyczajnych. To ja nie bylam soba, bo patrzac przez pryzmat wielkiego uczucia przymykalam oko na sprawy, ktore mi nie pasowaly. Nad zwiazkiem trzeba pracowac, dwoje idealnych ludzi sie nie spotka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wydaje mi się że bycie w związku oznaczają zmiany siebie to nie naturalne i to nie kompromis !! związek to akceptacja DRUGIEJ OSOBY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
myszka, widac mamy inne zdanie na ten temat. Przezylabys ponad 5 lat w zwiazku to bys gadala madrzej. Masz inne zdanie, ok. Dzieki za odpowiedz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem mężatką 5 lat w w związku trochę dłużej więc :) i jakoś nie zamierzam zmieniać meżą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka jesteś idiotką
świadczy o tym nie tylko twój nick, ale przed wszystkim wypowiedzi... nie ma czegoś takiego jak "akceptacja" drugiej osoby. ludzie się zmieniają... i np. męża pokochałam za kulturę i erudycję, a po latach zmienił się w chama i prostaka i co? mam to akceptować, bo na tym polega miłość - bzdura!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
dziwie sie ze maz z takimi pogladami jak twoje nie chce zmienic ciebie.. masz inne zdanie, pewnie jestes super szczesliwa. I dobrze. A teraz idz doradzaj innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to żę mąż ci traktował jak świnoe to jedno nie wiemy dla czego ? ty zawsze idelana ? nie wszyscy się zmieniają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dąsasz sie bo ktoś ma inne zdanie na twój temat ? nie wyobrażam sobie by mąż kazał mi sie zmieniać bo mu nie pasuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze w związku wina leży po obu stronach więc ty tez ponosisz odpowiedzialność za sytuacje rozpadu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka jesteś idiotką
jesteś jesteś tępa, choćby dlatego mąż powinien kazać Ci się zmienić... ale widocznie nie jest tobą zainteresowany i nie zauważa, że wziął sobie za żonę analfabetkę :D sprawdź sobie ile razy napisałaś słowa dlaczego osobno? "dla czego" - no sprawdź hehe idiotka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NieWierzeZeToSieDzieje
nie mowie ze obarczam tylko jego! ale ja chcialam naprawic cos zeby bylo lepiej. Nawet jesli wiazaloby sie to ze zmiana siebie, utrzymanie tego zwiazku bylo dla mnie wazniejsze. I z milosci bym to zrobila. nie dasam sie, po prostu twoja rada czy tez zdanie, nic nie wnosi do tematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka jesteś idiotką
oczywiście, że nic nie wnosi jej zdanie, bo kto by słuchał takiej kretynki, wystarczy przeczytać jej stopkę, Boże! sentencja rodem z ust dody elektrody... a kobieta ma ponoć 30 lat, skoro jest rocznik 82' :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×