Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 2335n q1

Dążenie do perfekcji mnie zgubiło.Jade jutro do psychiatryka :(

Polecane posty

Gość 2335n q1

To moja ostatnia niedziela w domu, nie wiem kiedy wróce. Piszę to bo chce podsumować nieudany okres w życiu, jasno powiedzieć sobie co było błędem. Mam 21 lat i dobrowolnie poddam się leczeniu w zakładzie psychiatrycznym w Gostyninie (Mazowieckie) Nie wiem kiedy to się zaczęło, mam wrażenie że trwa od zawsze. Już w podstawówce rodzice oczekiwali ode mnie najlepszych ocen, pamiętam jak płakałam i bałam się wrócić do domu kiedy dostałam pierwszą w życiu jedynkę. Co kilka miesięcy jeździliśmy do dziadków którzy mieli łącznie 11 wnucząt. Lubiłam innych do czasu, kiedy wyścig o najlepsze oceny, najładniejszą buzię, najlepsze maniery nie przybierał ostrzejszych form. To rodzice i ciocie, wujkowie nakręcali rywalizacje, licytowali się które dziecko co potrafi. W gimnazjum byłam kuleczką, kiedy tylko usłyszałam, że uważają mnie za grubą zaczęłam się odchudzać. Nie tak, żeby wyglądać dobrze. Miałam wyglądać idealnie. Rodzice nie byli zamożni,wstydziłam się chodzić w ubraniach z lumpeksu, dlatego prosiłam żeby nie kupowali mi ubrań, a odkładali na lepsze. W efekcie miałam tylko kilka bluzek, spodni itp. To wciąż było za mało. Gimnazjaliści dorastali, zaczęły liczyć się już nie tylko ubrania i szczupła sylwetka ale też biust. A ja biedna, nie obdarzona przez naturę zapadałam się pod ziemię ze wstydu. Nigdy w swoim życiu nie czułam się kobieco. Wypychałam stanik, walczyłam z wiecznie powracającym brzuszkiem i zarywałam noce nad nauką. W liceum nie miałam już siły, wyścig szczurów o stypendium mnie wykańczał. Mature zdałam dobrze, dostałam się na farmację. Tu już nie miałam siły pogodzić tego wszystkiego, chciałam być idealna w każdej dziedzinie życia, mieć figurę nie jak gwiazdy (bo wiem ze ich zdjecia są przerabiane) ale jak te piękne dziewczyny które mijałam na ulicach. Chciałam wyglądać najlepiej, ubierać się najlepiej, być najbardziej kobiecą, najinteligentniejszą, najbardziej sympatyczną. Nie dało się, wpadłam w bulimię, na uczelni przestałam sobie radzić, zamiast przyznać że mam problem ukrywałam to, posypało się więc wszystko. Zaczęłam się męczyć sama ze sobą, z potrzebą idealnie sprzątnietego pokoju i ułożonych rzeczy, z chorobliwą potrzebą równiutko pomalowanych oczu i paznokci,pogonia za pieknym ciałem. Dlaczego poszłam do psychiatry ? Już nie mam siły, nie chce znów włączyc lookbooka i płakać z zazdrości urody, nie chce trafiać w necie na artykuły o uzdolnionych młodych ludziach. Nie wiem czy zdaze pomoc sobie przed nowym rokiem (bo już wszystko pozaliczałam). WSZYSTKIM bez wyjątku powiedziałam że jade na wakacje do Danii. Wstyd mi że jestem psychiczna :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewfewfewfefff
znam ten ból .. też zawsze chce byc ,, naj" a jak nie jestem to sie zalamuje za każde niepowodzenie obwiniam siebie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Panna MAM_TO_W DUPIE
będąc dla siebie tak surowym sędzią GRZESZYSZ PRZECIWKO V PRZYKAZANIU - nie zabijaj!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gotikooo
mi też to grozi :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jackie Junior
Wybrałaś najlepsze rozwiązanie. Jest kilka problemów jakie mogłyby nieleczone spowodować utrwalone zmiany w samej osobowości. Czy jednak wyjdziesz po ukończonej terapii całkowicie wyleczona to będzie zależeć nie tylko od kompetencji lekarzy czy też warunków w których sie znajdziesz. Napisze nieparlamentarnie ale zarazem wprost. Środowisko w którym sie kształtowałaś jest z lekka pojebane i musisz w terapii ukierunkować sie na to by uodpornić sie na jego wpływy.Nie chodzi o to by sie buntować ale o to by wypracować sobie zdrowy i trzeźwy sprzeciw wobec wszelkich form wpływu na Ciebie jakie spowodowały u Ciebie "chorobliwe dążenie do perfekcjonizmu".Nie wykluczone że lekarz zaproponował Ci taką formę leczenia albowiem dostrzegł u Ciebie silne powikłania nieleczonej w sposób właściwy nerwicy.Takie jakie wymagają farmakoterapii przynajmniej na pewien czas. Ale uwierz.Uda ci sie wyjść z tego napięcia.Pokonasz to kurewstwo i zapanujesz nad sobą.Trzeba wiary.Zdrowia życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srge3453535345
Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie. Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu. Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien. Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2335n q1
Miałam na siebie pomysł, wiedziałam jak chce wyglądać, na czym się znać, co osiągnąć. Kocham sztukę, a nie mam za grosz talentu, to mi zawsze sprawiało wiele bólu. Dążenie do perfekcji było u mnie widoczne w każdej dziedzinie życia, miałam chłopaka, i odkąd go poznałam zaczęłam nagle od siebie wymagać żeby wspaniale gotować (to sie udało,poszlam na kurs ale przez to sama przytyłam bo smakowało mi zbyt to co gotowałam), idealnie prowadzić dom, żeby było zawsze na jego przyjście posprzątane, obiad na stole, zimne piwo w lodówce a ja idealnie wyglądająca gotowa w łóżku, seksowna i będąca mistrzynią w sprawach łóżkowych. Rozwaliło mi to związek, każde niepowodzenie mnie wyniszczało :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srge3453535345
Droga do szczęścia wiedzie przez akceptację cierpienia. (św. Franciszek Salezy) Szczęście nie leży w zaznawaniu przyjemności, a we wspólnym uwalnianiu cierpień. Ból - ten, który jest nam dany, a nie ten, który sobie sami zadajemy - jest dla szczęścia tym, czym pas startowy dla samolotu. Jeśli w pewnym momencie nie oderwiemy się od niego, nie wzniesiemy się do nieba,. Dopóki wszystkie cierpienia przeszłości - te ze zranień z dzieciństwa - nie zostaną przeżyte i uwolnione, przykuwają nas one. I choć na początku dają rozpęd, muszą potem odpaść. Akceptując i kojąc dawne rany doprowadzamy do tego, że strupy na nich - nasze przywiązanie do autodestrukcji - odpadają. Zgoda na ból prowadzi nas do miejsca startu, gdzie go w końcu zostawiamy, by wznieść się ku szczęściu. Musimy przebyć nasz „pas startowy - nieraz trwa to wiele lat - ale jakimś momencie zostaje on za nami. Przychodzi pora unieść głowę i wzbić się do duchowego lotu w przestworza trzeźwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srge3453535345
Jeśli czegoś nie rozumiesz lub nie wiesz, wejrzyj w siebie. (Wojciech Eichelberger) Gdy czegoś nie wiesz odsuń zgiełk dociekania, zatamuj słowotok i wejrzyj w siebie. Zanurz się w swoją głębię i poczuj to, co właśnie czujesz. Dąż tym tropem jak za zwierzyną w lesie, a trafisz do swojego „matecznika. Patrz, co ci mówi twoje ciało - gdzie i ile jest w tobie napięcia. Staraj się je ugłaskać, a puści i poprowadzi cię głębiej. Nie uciekaj przed swoją ciemną stroną - nie wyrzucaj jej ani nie płosz; to tak, jakbyś chciał zgubić swój cień. Przyjmij go. Jeśli w medytacji cierpisz na rozproszenia, rób to samo: zanurz się w siebie, stań się obserwatorem i czuj. Zauważ swój oddech, chłód wdychanego powietrza pod nosem, ciężar opadających włosów, dotyk ubrania, klimat jelit. Opadaj tak powoli, odczuwając, aż do stóp. Zwiedzaj swoje ciało aż do „piwnic, jak własny dom; wejdź i bądź w nim u siebie. Nie daj się zwieść natrętnym myślom i wracaj. Odejdą tak, jak ludzie ze zbiegowiska i zniknie niepokojący brak odpowiedzi. Bądź cierpliwy, gdyż musi minąć twoja ciekawskość i potrzeba celu. Odpowiedź kryje się w tobie. Znajdziesz ją, a ona ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×