Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Przyjechali goście własnie

Jak wytłumaczyć teściom...

Polecane posty

Gość Przyjechali goście własnie

... że dziecko nie wszystko może jeść tak od razu. Chodzi mi o to, że jak moja mała miała 3 miesiące to teść na siłę chciał jej dać biszkopta, jak to nazwał " tak na spróbowanie ", jak miała 5 miesięcy był taki etap, że odrzucała mleko więc teściowa kupiła kakao Nesquick i powiedziała, żebym jej dosypała to na pewno będzie piła :o Jak miała ok.7 miesięcy doraczkowała sobie do ławy gdzie miałam obrane mandarynki i przez moją nieuwagę kąsała je sobie dziąsełkami, bo ząbków jeszcze nie miała po czym pon kilku minutach jej buzia była już cała w krostkach. Jak opowiedzielismy teściom tą sytuację, bo wyglądalo to zabawnie wtedy teść uznał, że bardzo dobrze, bo powinna dostawać witaminy. Co chwila coś radzą, wysłuchuje, ale mówie tlumacze że na wszystko przyjdzie odpowiedni czas, że w pewnym wieku dziecko jeszcze nie wszystko trawi, że wiele rzeczy uczula itd. a wtedy słyszę: " my też 2 dzieci wychowaliśmy to wiemy " i wtedy jest obraza i przy najbliższych okazjach spotkań rodzinnych teść komentuje moje metody żywieniowe, a ja spokojna nigdy się nie odezwę, choć może powinnam odpyskować i dowalić mu jakimś tekstem. Tyle, że wtedy wszystko było na zasadzie prób i błędów - spróbuję i zobaczę co się stanie. Ja tam dziecka nie karmie i nie trzymam się kurczowo schematów, no ale uważam, że na wszystko przyjdzie czas. Już nie mówiąc o cukrze, słodyczach, które ich zdaniem już roczenemu dziecku powinnam dawać. Temat zaliczany do tych głupich typu: " ale masz problem " - dla mnie to jest problem, bo nie wiem jak mam im wytłumaczyć, że nie wszystko od razu tak, żeby się nie obrazili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie widzę innego rozwiązania, jak wprost powiedzieć teściom, że to Twoje (wasze) dziecko i to TY decydujesz o tym, co będzie jadło. Najwyżej się trochę obrażą :P Albo powiedz mężowi, żeby im to wytłumaczył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to i ja cosik powiem
Ja bym unikała tematu. Jak oni zaczną to bym opowiedziała jakąś anegdotę byle temat zszedł na inne tory. Nie mieszkacie razem (tak wywnioskowałam),więc nie powinno być problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karmienie
Popieram radę wyżej. ja od początku zapowiedziałam wszystkim, że w sprawie żywienia mojego dziecka nie uznaję kompromisów. Koniec dyskusji. Przez tydzień był foch i patrzyli na mnie jak na dziwoląga a teraz wszyscy grzecznie pytają czy mogą to czy tamto dać małej do jedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przyjechali goście własnie
Oni mają po 70 lat, więc chyba dlatego tak trudno im to zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuu
no to może użyj autorytetu lekarza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość giraffffa
Najwazniejsze to nie tlumaczyc za duzo. na jakies tam teksty o zywieniu mow -mhm,tak,ja mam inne zdanie na twn temat. i tyle. dawaj dziecku tak jesc,jak uwazasz. To jest strasznie wkurwiajace,ja mam regularnie za kazdym razem,jak jestem u rodzicow,spiecia z ojcem,bo wg niego dziecku dzieje sie krzywda,jak nie je czekolady,snikersow,lodow. nawet takiemu 6-miesiecznemu. A jeszcze jak pizwole na ciastko,teraz corka ma 1,5 roku,wiec od czasu do czasu ciastko jest ok -to on jej daje cala paczke i ja bym kurwa chciala wiedziec,jak on to sobie w ogole wyobraza-ze ona zje 2-3 i powie dziekuje wiecej nie chce czy ze ma zjesc cala pake i potem miec przez tydzien zatwardzenie. No i mamy o to ciagle awantury

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam tak samoooo
i wiesz co? :D oleeeeewam :D i nadal robię swoje ;) jednym uchem słucham, a drugim wylatuje :) Mówię, że to moje dziecko i będzie jadło to co ja uważam za stosowne. Uwierz, ze już by i słodycze jadło i wszystko, gdyby było po opieką teściów. Ale jest pod moją i to jest ta zasadnicza rózżnica :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przyjechali goście własnie
aaa... i wogóle to ja jestem jakaś niepoważna, bo daję dziecku do picia wodę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fanka anka
powiedz stanowczo ale spokojnie że to Twoje dziecko i sama decydujesz jak je karmić, i olej ich. Dodaj też że kiedyś wszystko bylo naturalne, a teraz wszedzie pelno chemii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opcja -szukaj- nie boli
Mam dziecko uczulone. Od roku bujam się razem z nim na diecie eliminacyjnej. Przyjechała teściowa i zaczęła małej wpychać "oj-tylko-troszeczkę" pączusia, "oj-tylko-troszeczkę" mięska z pyzów z torebki, "oj-tylko-troszeczkę" chińskiej zupki (sic!). Za tą "oj-tylko-troszeczkę" miałam ochotę ją zajebać. Cały mój roczny wysiłek, całe to odmawianie sobie i dziecku wszystkiego, całe wymyślanie po czym ta krosta, poszło się jebać aż zniknie uczulenie (trzy tygodnie babcia była, trzy tygodnie dziecko w parchach, a na koniec zielona sraczka), bo ona musi dać tą swoją pierdoloną "oj-tylko-troszeczkę"! Jak jej powiedziałam grzecznie raz, drugi, a za trzecim opieprzyłam, to zaczęła małej podtykać po kryjomu, czujecie? I nic do tego zakutego łba nie trafiało, NIC! Pokazuję jej te krosty do krwi rozdrapane, mówię, żeby jej nic nie dawała, a ta pizda tępa, że "to przecież na pewno nie od "oj-tylko-troszeczki" salcesoniku co jej dałam, taki chudziutki był". No tylko wziąć za łeb i napieprzać o ścianę! Skoro to "oj-tylko-troszeczkę" to ona nie umrze jak dziecku nie da, dziecko nie umrze jak nie dostanie, a mnie za to na sto procent trafi apopleksja, bo nie po to od roku jem pięć rzeczy na krzyż, żeby mi właziła jak świnia na zagon ze swoją "oj-tylko-troszeczką". Autorko, współczuję. Ciesz się, ze nie masz pouczulanego dziecka, ktore by odchorowywało dietetyczne zapędy twych teściów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czopppp
Opcja,podziwiam za opanowanie. ja bym chyba w szal wpadla i jej te specjaly wyjebala przez okno. za to podawanie potajemne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opcja -szukaj- nie boli
mieszka za granicą, więc jak przyjeżdża do Polski raz na rok, to się na te "przysmaki" rzuca niemalże. Jej sprawa, ale jak dziecku daje i na dokładkę widzi, że dziecko to odchorowuje, no to każdy debil by wpadł na pomysł, że może jednak nie. Łel, PRAWIE każdy debil jak widać :/ Do tej pory bardzo lubiłam i szanowałam moją teściową, ale ten jej 3tygodniowy popis nastawił mnie do niej bardzo negatywnie. Zresztą, wiosną to się działo, a mnie do tej pory trzęsie, jak sobie przypomnę :/ Na "oj-tylko-troszeczkę" powinien być paragraf :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmm hmm hmm
moi rodzice tez tak wpchaja mojej corce jedzenie. ost sok pomaranczowy. ma 8mc. kiedy powiedzialam ze nie wolno bo cytrusy sa uczulajace, powiedzieli mi ze swoimm dzieciom tez wszystkiego po trochu dawali. -tak? doprawdy 25 lat temu byly dostepne pomarancze? wtedy sie za przeproszeniem zamkneli. a do tego ja karmie piersia i sama nie jem wszystkiego i wkurza mnie to ze ja sie tu poswiecam a oni jej daja np czekolade. grrr. i tez im mowie ze ok to po co mam sie meczyc od jutra przestaje karmic piersia :P na razie mam spokoj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobrawka88
to jest wkurwiajace, u mnie moja matka tak sie wchrzania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znam ten bol :( !!!!
Oj, ildzieci wychowalae razy ja sie nasluchalam od tesciowej, ze ona wie lepiej, bo dwojke ! Pamietam, bylismy u nich na weekend, dziecko mialo 7 miesiecy i tesciowa sie upierala, zeby mu dac karkowki pieczonej w tlustym sosie ! Ja robilam po swojemu, sama gotowalam dziecku, patrzylam na schematy, nowosci wprowadzalam stopniowo, co zaprocentowalo brakiem alergii i idealnymi wynikami badan mojego dziecka. Tesciowie hodowali golebie i nawet zabili kilka i tesciowa ugotowala mi zupke dla dziecka wlasnie z tego miesa i warzyw. Tyle, ze nasypala tyle soli, ze nawet jak dla mnie, doroslej, danie bylo za slone ! Maz wtedy jej powiedzial, zeby nie gotowala wiecej, a ona zdziwiona wielce, bo przeciez wg niej, to wcale slone nie bylo. Juz nie wspomne o maczaniu smoczka w cukrze, gdy dziecko mialo 3 miesiace. Moje dziecko jada slodycze, nie trzymam takiego rygoru, wszystko jednak z umiarem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj dwulatek
miał alergię. i o ile nie mogę narzekać na rodziców, czy teściową, bo o wszystko się pytają i wszysko konsultują - teściowa jak mamy przyjechać, to po dwa razy dzwoni i pyta, czy to może małemu kupić, a to, a może coś innego. o tyle gorzej z niektórymi znajomymi. mam koleżankę, która ma syna 2 miesiące starszego. mały nie miał alergii, ale za to ma problemy z trzustką... a ona mu w wieku 2 miesięcy, tak tak w wieku 2 miesięcy dawała dania warzywne gerbera, bo przecież dziecko karmione samym mlekiem będzie miało anemię. jak miał niespełna 4 miesiące jadał już danka z mięskiem po 7 lub po 9 miesiącu, bo on się już samymi warzywami jej nie najadał. miał 7-8 miesięcy to serwowała mu domowe obiadki - żeberka z kiszoną kapustą -bleee. Słone paluszki i batoniki jadł odkąd potrafił wziąć w rękę, a czekolada... hmmmm... tutaj to nume the best - jada owoce - czyli galaretki w czekoladzie. innych owoców nie ruszy. I problem z tą koleżanką jest taki, że kiedy się spotkamy, to zawsze czymś próbuje mojego syna poczęstować. Bo ona wie lepiej, bo to jej drugie dziecko. Ale że dzieciak w wieku 2 lat bierze leki na wątrobę i na trzustkę, to nie widzi, że to wina diety... ale co tam, stwierdziła ostatnio, że lekarz nie ma racji i głupoty wymyśla, bo starszego karmiła podobnie i nic mu nie jest :O i żeby nie było dziewczyna ma 36 lat, wyższe wykształcenie, mieszka w dużym mieście i ogólnie można powiedzieć, że jej rodzina, to normalni i wykształceni ludzie, mąż na stanowisku... a tu taka niespodzianka, bo ona jest po prostu najmądrzejsza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A może..
Współczuję wam takich teściów, ja to chyba jestem okropną synową bo moi widzę że się tak boją mnie cokolwiek zapytać w temacie jedzenia że aż mi głupio. Pewnie swoje sobie myślą ale mi się nie wtrącają. Czasem teść zażartuje że da piętkę od chleba do pociamkania, ale tylko na niego spojrzę i przeprasza za żart.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×