Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość załamka:)))

co robić?

Polecane posty

Gość załamka:)))

5 lat siedziałam w Londynie i tam poznałam mojego narzeczonego, też polaka. Ja z dużego śląskiego miasta, on z góralskiej... wioski. 3 lata sie spotykalismy i nie było nam dane poznać swoich rodzin, bo do Pl jeździlo się z raz w roku i z urlopem ciężko się było zgrać. On zarabiał, bo w Pl budował dom z rodzicami a jego rodzice prowadzili jakiś dom wczasowy - tyle wiedziałam i w sumie duzo o tym nie rozmawialiśmy. Zaszłam w ciążę i on sie oświadczył. Rodziny sie cieszyły. Wróciliśmy do Pl. Mielismy zamieszkać w jego miejscowości, bo tam dom i w ogóle. Pojechałam i załamałam się - niby ładna okolica i 7 km do Zakopanego, dom nad rzeką i w ogóle cacy ale to wiocha i wszystkie domy tam to hawiry pod wynajem. Jego rodzice zamożni jak cholera, wypasione auta i wielki teren. Ale mają wielką wille pod wynajem a sami mieszkają na poddaszu i non toper mają turysdtów, okrągły rok. ten drugi dom też pod wynajem budowany, wilki, piękny ale dla ludzi. My niby mielibyśmy to prowadzić z ich pomocą. Ci ludzie z tego żyja i z tego mają swoje dutki. Ale ja nie dam rady. Co że z tego masa kasy bo opłacalne. Ja tak nie dam rady życ i jeszcze na wsi jak jestem przyzwyczajona do tego, że mi tramwaj pod oknem dzień i noc jeździ. Tam nie ma co robić a całe życie rodziny się kręci wokół turystów. narzeczony nie ma mowy żeby do miasta pojechał a ja go kocham i chcę z nim być i wyjść za niego ale nie chce żyć tam i tak :( Co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz dom, męża, dziecko, napewno fajną rodzinę - masz po prostu za dobrze i wymyślasz. Czego Ci brakuje, zabaw, picia? Bo tak sądzę po tym jak siedziałaś tyle w wielkim mieście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po 2 latach zapomnisz
o wielkim mieście i bedziesz szczęśliwa że mieszkasz na wsi a co do pracy chyba nie będą Cię zmuszać do roboty której nie lubisz po prostu znajdziesz pracę w swoim zawodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
nie, nie o to chodzi. To są dwie piekne wille ale nie domy. Wszystko pod ludzi zrobione i pod wynajem. jak by to był mały domek z ogródkiem to bym była w siódmym niebie ale to wielkie domy wczasowe. I całe nasze zycie ma byc takie jak rodziców narzeczonego - prowadzenie tych domów. Kasa z tego jest dobra, bo w górach turyści cały rok ale to mnie zamęczy - widze jak jego rodzice biegaja tylko wokół ludzi i nie mają prywatności. ja tak nie chcę. Oni maja kase i gromadza ja na kontach, bo nie ma jej kiedy wydawać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
po 2 latach zapomnisz - tam nie ma pracy. Sa trzy sklepy i tyle. Wszyscy żyją z roli a przede wszystkim wynajmowania pokoi. I prawie wszyscy tam górale sie na tym dorobili. Zreszta kto był w tatrach to wie jak to wszystko wygląda. Góral nawet za zdjęcie z baranem zażąda 5zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poplinx
z mężem prowadzimy od 7 lat gospodarstwo agroturystyczne, tyle że na Kujawach, więc my turystów mamy tylko w sezonie. Można dobrze zarobić ale nie wyobrażam sobie mieć na karku ludzi okrągły rok. Rozumiem Twoje obawy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
no własnie a do tego to, że ma się wielką chałupę i mieszka w jej najmniej atrakcyjnej części no i skacze sie koło ludzi non toper. A podwórko duże ale wszystko pod turystów i ich dzieci. Gdzie niby ma być miejsce dla mojego dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
narzeczonego a synka w drodze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
nie, Londyn był tylko, bo zarabialismy kasę. Ja bo w Pl nie miałam pracy a narzeczony wspomagał budowę no i tam żylismy całkiem dobrze, bo po tylu latach co tam spędzilismy to juz udało nam sie dość fajnie zarabiać. Ale nigdy nie chcieliśmy tam na stałę zostać, zwłaszcza jak sie dowiedzielismy o dzidziusiu to jak najszybciej nas do Pl ciągnęło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
dziewczyny, ja nigdy nie byłam materialistka. Moi rodzice sa dość zamożni i może dlatego, że w życiumi niczego nnigdy nie brakło, nie jestem materialistką. No bo było mi dobrze od zawsze muszę przyznac. Ja po prostu chcę normalnego życia dla mojej rodziny a jak się cały rok ma obcych na głowie to trudno prowadzić normalne życie i jak widze po przyszłych teścuiach, ciężko znaleźć czas dla siebie. Oni tak lubią, jak to na górali przystało, uwielbiaja gromadzić te swoje dutki i nie bardzo mają potrzebę je wydawać. A mnie nie kręci ciułać pieniądze i harować dzień i noc. Ja chcę życ normalnie i miec rodzinny, ciepły dom, który będzie naszym intymnym i bezpiecznym gniazdkiem a nie miejscem spędu turystów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
wolałabym być uboga al mieć normalny dom. A tam się nie da jakwszystko, nawet najmniejszy skrawet podwórka jest pod ludzi. Tam sie nawet obiadów nie gotuje, bo jest stołówka i kucharki. A ja bym chciała gotować i karmić swoich bliskich. Chce być normalną panią domu. Rozumię jak Ci ludzie to kochają i jak czują się z tym dobrze to ok al ja wiem, że się nie nadam do takiego życia. Narzeczony jak tylko przyjechaliśmy, wpadł w wir tamtejszej pracy. On też to kocha. Nikt mnie do niczego nie zmusza ale oni wszyscy jakby zaplanowali nasze życie. Na nasze wesele pójdzi ok 60000 - takie sa góralskie wesela. Moi rodzice się zgodzili,bo mają mnie jedną i nie szczędzą pieniędzy również. Podoba im się w ogóle mój narzeczony, teściowie i ich zaradność. Ojciec też ma sporą firmę budowlana i ceni ludzi interesu. Mnie wesele też cieszy, bo marzyłam zawsze o wielkim i bogatym, takim wyjątkowym. Tylko mnie to życie z tujrystami na głowie przeraża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
ale sama mam w UK zostać z dzieckiem? Nie chce i nigdy tego nie planowałam. Bardzo kocham narzeczonego i chce wyjść za niego. Nie chcę go unieszczęśliwiać i ciągnąć w swoje strony bo on bardziej niz ja sie w mieście nie odnajdzie i niby co tam mielibyśmy robić? Nawet niech będzie ten dom wczasowy ale nie kumam dlaczego mając tyle kasy, Ciludzie nie mają np. obok własnego, prywatnego domku. Mieszkaja na ostatnim piętrze, poddaszu i od turystów dzieli ich teren tylko tabliczka przy schodach - TEREN PRYWATNY. I my teztak niby mamy mieszkać w tym nowym domu. A ja bym chciała choć kawalerkę ale swoją a nie z ciagle to nowymi turystami pod soba i dosłownie na sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie rozumiem zatem co wyście robili w tym Londynie przez 5 lat sorry - rodzice narzeczonego ciułają pieniądze na konto, a syna wysyłają na tułaczkę po obcych landach, żeby się dokładał do budowy, Twój ojciec ma firmę budowlaną i też jedziesz za granicę, żeby zarobić? Cuda panie... i w końcu zarobiliście i nie stać Was nawet na kupno własnego kawałka ziemi i postawienie domu??? my zostajemy w UK, nie tylko dlatego, że tu łatwiej, ale tez (m.in.) dlatego, że nie moglibyśmy zdecydować gdzie się osiedlić po powrocie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a nie możecie wybudować
sobie domu obok? Może jak teściowie i rodzice bogaci to coś Wam sie wlasnego uda postawić a wtedy będzie wilk syty i owca cała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
ja pojechałam, bo nie mogłam tu znaleźć porządnej pracy. A to, że rodzice zamożni to nie ma nic do rzeczy. Miałam na ich utrzymaniu siedzieć? Nie rozumiem naprawde co ma piernik do wiatraka. Pojechałam, bo chciałam a przy okazji dopracowałam swój angielski. Narzeczony tez pojechał żeby zarobić, bo budowa domu, który ma prawie 600 m2 powierzchni uzytkowej to nie budowa domku letniskowego. Nie wnikałam i nie wnikam dlaczego nie chcieli na to wydać oszczędności i czy mają ich na tyle, że mogliby za nie taki kolos postawić. Oszczędności mamy, owszem ale nie na tyle żeby wybudować dom czy kupić mieszkanie. Jak pisałam, narzeczony pakował w budowę a ja oszczędzałam owszem, ale nie ciułałam jak głupia tylko korzystałam też z zycia jak każda młoda kobieta kupowałam ciuchy, buty, kosmetyki. moge napisac, że zaoszczędziłam 32000 a juz na synka wydałam prawie 7000

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja piernicze kobieto
na nienarodzone dziecko 7 tysiaków? To co Ty mu złote smoczki kupiłaś, platynowe butelki i śpioszki Gucci pokupowałaś?!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
nie przesadzaj. Sam wózek kosztował ponad połowę tej sumy. A chciałam sama wybrać i sama kupić, bo narzeczony i tak ma wydatki a rodzice wesele nasze więc kupiłam sama. Ciuszki kupuję nowe jakie mi sie podobają i normalne dobre sprawdzone akcesoria. Jak masz dziecko to wiesz, że to kosztuje chyba, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem w szoku!
autorko, napisz mi tylko jedną rzecz, proszę szczerze. CZY NAZYWASZ SIĘ MARTA??? ??? ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mój się zajmował domem
Autorko tramwaj ci się marzy a już rozbuchałaś się z kasą i wydajesz sporo . Zastanów się , albo tramwaj albo spore wydatki na wyprawkę bo skądś się te 7 tysięcy bierze a przeciez nie z typowej polskiej pensyjki prawda? Dutki , dutkami ale właśnie dzięki temu cię stać na to do czego już się przyzwyczaiłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
nie MARTA. Na moim skarbie nie oszczędzam. Zarobiłam cięzko w Anglii a na niego wydam lekką ręką. I co z tego? Nie rozumiem tez dygresji z tramwajem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamkaaaaaaaaaaaaaaaaa
zepsuta jestes dziewczyno!wózek za 3,5 tysiaca?no jasne..a pieluszki ze złota?czy platyna przesada rozbestwiona panien ka co ma wszystko na tacy podane i docenic nie umie mam nadzieje,ze zycie da ci kopniaka to sie otrzasniesz raz dwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fisiaaaa
Nie wiem,skad to wyobrazenie,ze na wsi jest tak fajnie. Owszem,fajnie,ale jak w odleglosci do 20 cm jest duze miasto. Wies to nuda. swieze powietrze i tyle. mnie nie dziwi,ze mloda osoba woli mieszkac w miescie,poslac dziecko do fajnej szkoly,wyjsc na wystaw,do teatru,do pubu. tez mi supe zycie -calymi dniami prac posciel po turystach i zmieniac obrusy w stolowce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiem tak ddd
z wydatkami na bobasa grubo przesadzasz a wiem co mówię bo sama mam.... chyba że zrobiłaś mu wyprawkę na 2 lata... co do reszty to żale na kafe nie pomogą... pogadaj lepiej z narzeczonym o tym jak wyobrażacie sobie wspólne życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
cześć ponownie.... ;) Co do wyprawki to nie wiem w czym przesadziłam. Kupiłam wózek, łóżeczko - na razie tylko turystyczne, komodę z przewijakiem, bujaczek, dobrej jakości pieluchy tetrowe, wanienkę, matę edu, karuzelkę do łóżeczka i pościel, nianię elektr., podgrzewacz, fotelik do samochodu, bo wózek jest 2in1 i nieco ciuszków oraz akcesoriów. Ciuszki Wójcik, BabyClub, 5-10-15, Cocodrillo i parę w TK Maxie.Butelki i smoczki AVENT. Bez szału. Tyle to wszystko wyniosło ale juz wiele nie brakuje. Nawet jakbym chciała to nie mam kompletnie nikogo kto by mi cokolwiek po swoim dziecku dał. Parę rzeczy tylko kupiła i przysłała mi moja chrzestna jak się dowiedziała o płci dziecka, która od nastu lat mieszka w USA i to w zasadzie wszystko co dostałam za free. Z narzeczonym nie mam co rozmawiać o naszej przyszłości, bo on jej nie widzi inaczej niż w tym domu wczasowym. I zgadzam się, w góry zawsze jeżdżą i to w każdej porze roku - zloty interes, zapewni nam dobry byt. Tyle, że chciałabym oddzielić pracę od domowego zacisza a on nauczył się żyć jak rodzice, inaczej chyba nie umie i nie widzi sensu by próbować. Im dobrze, że nie muszą gotować, że kręci się wokół cała masa ludzi, są szczęśliwi i w żywiole. Ale ja, zwłaszcza jak mały już będzie, chciałabym takiego spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulutoja
no to powiedz mu to, albo wydrukuj ten temat ja też chciałabym żyć tak jak ty to opisujesz a nie w klubie musicie szczerze porozmawiać nie wyobrażam obie dziecka wychowywać z turystami u boku co do wydatków, twoja sprawa i nikt nie powinien potępiać autorki za jej wydatki i pisać, ze jet rozrzutna jak ma to kupuje jakby była biedna kupiłaby wózek za 500 zł, albo i mniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamka:)))
właśnie mój narzeczony wyszedł z pokoju :( Jak założyłam ten temat to się zaczęłam nakręcać na rozmowę. Długa nie była :( Efektów też nie przyniosła. On mnie nie rozumie. Mówi, że przecież cała góra będzie zagospodarowana nasza i nikt z turystów nie ma tam wstępu. Wejście będziemy mieli osobne a na ogródku jak mi tak zależy to możemy zrobić ogrodzony mały kawałek tylko dla nas - i to mnie najbardziej wkurzyło, zapytałam czy może planuje tam kojec jakiś dla dziecka jak zagrodę dla baranów :( On mi na to, że całe życie w mieście nie miałam ogrodu i mieszkałam z sąsiadami za ścianą to co mi teraz tak zależy. Jak będę miała czas gotować to kuchnię też zrobimy ale założy się, że będę wolała stołówkowe jedzenie, bo tam dobre kucharki są i dobrze gotują ze swojskich produktów. Dodał, że nie muszę mu pomagać w interesie ale będzie jak jest, bo on na to ciężko pracował i całe życie widział, że tak żyć będzie. Na nic innego się nie przygotował. Chce mi sie płakać. Brakuje mi argumentów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×