Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Czarne_Czerwone

Jak żyć w małżeńskiej

Polecane posty

Problem jakich wiele, ale proszę pomóżcie- napiszcie mi coś... Życie z moim mężem było sielanką,do czasu jak ja poszłam do pracy. Stał się nieobecny duchem i ciałem (wychodził regularnie -codziennie- do sąsiada na piwo- oczywiście nie jedno), zaczęły się kłótnie, awantury i potworna zazdrość i wyrzuty, że napewno kogoś mam, że go nie kocham itp. Gdy dostałam awans na kierwnicze stanowisko jego złość a jednocześnie zazdrość pogłębiły się do tego stopnia, że pewnego weekendu stwierdził, że to koniec i chce rozwodu, chyba, że zrezygnuje z pracy. Wtedy ja postwawiłam swój warunek, że koniec z sąsiadem i codziennym "piwem". Zgodził się, a ja w poniedziałek zrezygnowałam z pracy (choć strasznie tego nie chciałam- to było w 100% wbrew mnie!). Zawsze byłam ambitna i do czegoś dążyłam. W tej pracy zaczęłam rozwijać skrzydła, rokowania były dobre- miałam jechać z drugą kobietą na szkolenie, podwyżka. Dawało mi to napędu do życia. Teraz minął miesiąc odkąd jestem w domu, a mąż... jakby mógł na rękach by mnie nosił. Zmienił się w stosunku do mnie o 180%, zaczepia, mówi, że kocha nad życie, przechodząc pocałuje- poprostu ideał-napawdę, ale sąsiad i "piwo" zostało... Nie chodzi tam codziennie, ale często w domu wypija piwo, dwa, trzy, twierdząc, że przecież gorąco więc 1 czy dwa piwa to żeby pragnienie ugasić, a to ciężki dzień w pracy, a to sąsiad mu postawił, bo kosiarki mu pożyczył, a skoro sam przyszedł to niewypada odmówić itp Od dłuższego czasu mamy duże kłopoty finansowe. W poniedziałek powiedziałam do męża że uważam że powinnam wrocić do tej pracy (bo nadal mogę wrócić), bo ciężko w pieniędzmi, a warunki miałam naprawdę dobre, nianię do dzieci mamy darmową (mamy 2 dzieci, którymi opiekowała się moja siostra-za darmo!-mieszkała u nas a na weekendy wracała do domu), więc nic nie stoi na przeszkodze, a idzie zima, mąż pracuje na budowie (ma swoją działalność), więc w zimę będzie jeszcze gorzej. W pierwszej chwili powiedział, że jak ja chce, ale że on WIE, że znowu będzie źle, a już wszystko na włosku wisiało. Zaczęliśmy rozmawiać- powiedziałam, że nie będzie źle, jeśli oboje będziemy się starać i normalnie do domu wracać. Otrzymałam odpowiedź: "nie wiem. jak chcesz." Ale dwie godziny później się zaczęło...zapytał, o co chodzi, że ja ciągle smutna, przygnębiona- czy ja chce rozwodu? cz mam kogoś? I się zaczęło. Znowu się pokłuciliśmy. Mąż twierdzi, że ja przy nim jestem nieszczęśliwa, że jak tylko gdzieś wyjdę to żyję itd. A jeśli chodzi o pracę, to on woli, żeby było biednie(j), ale sami i szczęśliwi, a tu moja siostra 5-6 dni w tygodniu (pomimo, że bardzo ją lubi) Dla niego idealna sytuacja jest teraz- ja w domu, jest posprzątane, uprane ugotowane, najlepiej jakbym zgodziła sie na 3 dziecko. Jednym słowem ideał kobiety-niezrzędząca kura domowa. A ja chciałabym coś osiągnąć w życiu, coś robić, do czegoś dążyć, a nie tylko opanować do perfekcji mycie okien. Dzieci są dla mnie najważniejsze na świecie (jak chyba dla każdej matki) i to dla nich zdecydowałam się na taki krok, ale ja w tym stanie jestem poprostu nieszczęsliwa. Kiedy wracalam z pracy chciało mi się jeszcze sprzątnąć, coś ugotować, wyjść na spacer z dziećmi czy się z nimi pobawić. A teraz nie chce mi się nic. Gotuje, bo musze, bo dzieci byłyby głodne, piorę, bo nie ma w czym chodzić- wszystko bo muszę, na siłę... Co ja mam robić? Mąż nie zmieni swojego podejścia. On taki jest. Jak sobie coś w głowie zakoduje tak koniec- nie przetłumaczy mu żadna siła. Kocham go strasznie, wiem że on mnie też, ale jak tak dalej żyć. Zapytałam, czy jak znajdę sobie inną pracę, gdzieś indziej, to czy to coś zmieni?! Powiedział: "Nie wiem." A ja wiem- on mi poprostu nie ufa i czy ta praca, czy inna- będzie to samo. Sama już nie wiem. Może to ja jestem jakaś dziwna i codów oczekuje od życia?! Może on ma rację, że powinnam się skupić na domu a nie na sobie? Napiszcie coś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a może by tak...
Chyba tylko zostaje rozmowa między Wami, szukanie kompromisów, dogadywanie się. Może zróbcie sobie jakieś wakacje, myśleliście o tym? Tylko Wy dwoje z dziećmi lub sami. Może dziećmi zajmie się Twoja siostra na ten czas jeśli np. są one w wieku szkolnym. Chodzi o to, żebyście się do siebie zbliżyli, zbudowali takie solidne fundamenty - zrozumienie i zaufanie. I przede wszystkim rozmawiali i starali się zrozumieć. Pójdźcie na kompromis - może jest możliwe, żebyś na początku chodziła do pracy powiedzmy 2-3 razy w tygodniu i zobaczycie jak to będzie działać. Ale przede wszystkim spędzajcie razem czas, spacerujcie, wyluzujcie i róbcie coś razem. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×