Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

meryluu

starania o dziecko, objawy ciąży, testy owulacyjne, temperatura-moja historia

Polecane posty

Witam was dziewczyny. Czytałam nie raz wasze posty na tym forum, teraz postanowiłam podzielić się z wami swoją historią odnośnie starania o dziecko. Dodam od razu, że moja historia pewnie będzie bardzo długa więc jeśli komuś nie chce się czytać to od razu niech przejdzie do innego tematu :) ale wydaje mi się, że moja historia może dać nadzieje na to, że jednak natura lubi płatać figle i nawet wtedy, kiedy wydaje wam się, że znów się nie udało, może zdarzyć się cud :) Więc tak Otóż w styczniu dowiedziałam się, że jestem w ciąży (pół roku wcześniej odstawiliśmy antykoncepcje, nie zależało nam na ciąży teraz, ponieważ dopiero za kilka miesięcy mieliśmy wziąć slub więc stwierdziliśmy, że jak będzie to super, a jak nie no to nie) Kochaliśmy się wtedy, kiedy mieliśmy na to ochotę, nie stosując żadnych pomiarów temperatur,testów owulacyjnych ani nie "celowaliśmy" w dni płodne. Po okrzyknięciu całej rodzinie cudnej nowiny postanowiliśmy przełożyć slub. Wszystko było piękne jak w bajce- cieszyliśmy się, że wcześniej będziemy małżeństwem a na dodatek niedługo będziemy mieć dziecko. Niestety nasza radość nie trwała długo ponieważ dwa miesiące później okazało się, że poroniłam. Przyczyna była nieznana, dbałam o siebie (czasami niektórzy mówili, ze nawet przesadzam w tym kierunku). Strasznie to przeżyliśmy tym bardziej, że za chwile na głowie było roznoszenie zaproszeń ślubnych i wszystkie przygotowania. Kilkatygodni po łyżeczkowaniu zrobiłam badania, okazało się, że prawdopodobnie miałam za niski poziom progesteronu i ciąża nie mogła się utrzymać. Zaraz po ślubie zaczęliśmy się znów starać. Po dwóch miesiącach bezowocnego czekania, poszłam do lekarza, który stwierdził, że po owulacji powinnam łykać duphaston na podtrzymanie, gdyby ewentualnie doszło do ciąży. Kazał mi kupić testy owulacyjne, mierzyć temperaturę i "rozluźnić się" ponieważ przyczyny wypatrywały w tym, że po prostu za bardzo chce tego dziecka i zamiast współżyć ze swoim mężem chcę "zrobić" to dziecko na siłę. Zrobił mi usg, stwierdził że akurat jestem na etapie owulacji, że pęcherzyk jest już duży i jutro powinien pęknąć. Powiedziałam mu wtedy, że wczoraj kochałam się z mężem, a on na to : "no to będzie pani w ciąży!" stwierdził, że być może kochaliśmy się nie w te dni które trzeba było, a teraz wypadło idelanie na owulacje więc ciąża będzie napewno, patrząc na mój stan zdrowia i na to, że z zajściem w poprzednią też nie musiałam długo czekać. Kazał mi jeszcze w ten sam dzień współżyc z mężem i łukać duphaston. Wróciłam do domu cała w skowronkach, przez kilkanaście następnych dni oczywiście miałam wszystkie możliwe objawy ciąży, chociaż testy wychodziły negatywne. Tłumaczyłam to sobie tym, że jest jeszcze po prostu za wcześnie. Dwa dni przed spodziewaną miesiączką zauważyłam spadek temperatury- nie zmartwiło mnie to, ponieważ lekarz powiedział, że czasem się tak zdarza. Po dwóch dniach, jak co miesiąc przyszła miesiączka. Byłam zdruzgotana, nawet kiedy miesiączka ustąpiła robiłam testy i z niedowierzaniem widziałam tylko jedną kreskę. Wróciłam do lekarza, opowiedziałam mu całą historię. Powiedział, że tak się zdarza i że jestem za bardzo spięta, że jeśli będę do tego podchodzić tak, że to dziecko musi byc już i koniec to nigdy nie zajde. Kazał dalej mierzyć temperature, kupić testy i co mnie bardzo zaskoczyło- kazał przekazać mojemu mężowi, że w dniach owulacji ma zrobić drinka, romantyczną kolację, mamy się rozluźnić i po prostu kochać. Nie myśląc o niczym, jedynie o tym, że jest nam dobrze. Uprzedził żartobliwie, żebym się nie martwiła, bo "plemniki nie będą pijane":) W dzień, kiedy podejżewałam owulację (13 dzień mojego cyklu, a cykle mam 30/31 dniowe), rano zrobiłam test- wyszedł pozytywny. Zadowoleni szykowaliśmy się na romantyczny wieczór, kupiliśmy wino, zapaliliśmy świece. Wychodząc do łazienki wieczorem, dla pewności zrobiłam jeszcze jeden test- wynik negatywny. Prawie płacząc wróciłam do pokoju i ze łzami w oczach, powiedziałam mężowi, że rano test pozytywny, wieczorem negatywny czyli już jest po owulacji. Zła na samą siebie i na to, że znów trzeba będzie czekac następny cykl usiadłam koło męża. Zaczęliśmy rozmawiać, byłam strasznie zła, mówiłam że prędzej się wykończę niż zajdę w tą ciąże. Mąż nalał wina, powiedział że wszystko się ułoży, zaczęliśmy się kochać. Ale wiedziałam, że i tak nic z tego nie będzie. Przez kolejne następne dni też jakoś kochaliśmy się może ze trzy razy, ale tak poprostu wtedy, kiedy mieliśmy na to ochotę bo wiedziałam, że i tak już nic z tego. Zdziwiło mnie tylko to, że nie podniosła mi się temperatura, a przecież po owulacji zawsze tak powinno być. Podniosła mi się natomiast 25 dnia cyklu- nie wiedziałam co się dzieje i z ciekawościzrobiłam drugi test owulacyjny- wynik pozytywny! Pomyślałam sobie co jest grane, dwie owulacje w jednym cyklu? Przecież to niemożliwe. Zaczęłam podejżewać, że może źle odczytałam wynik poprzedniego i wcale wtedy nie było owulacji. Ucieszyłam się, że może nie wszystko stracone i że mamy jeszcze czas na "poczęcie dzidziusia". Na krótko się ucieszyłam, ponieważ za niedługo tego samego dnia okazało się, że mąż musi wyjchać na dwa dni. Zrozpaczona tym faktem, przestałam myśleć o całej sprawie. 27 dnia cyklu, kiedy temperatura dalej utrzymywała się na wysokim poziomie stwierdziłam, że już na pewno jest po owulacji i zaczęłam łykać duphaston- tylko dlatego, że lekarz tak kazał bez względu na to czy będzie ciąza czy nie. Moja temperatura z pierwszej fazy cyklu wahała się w granicach między 36 a 36,3 stopnie. Po rzekomej owulacji wynosiła 36,7 lub 36,8 stopnia. Zauważyłam kilka dni przed miesiączką, ze lekko pobolewają mnie piersi po bokach, ale zbagatelizowałam to bo stwierdziłam, że podświadomie wmawiam sobie znów jakieś objawy ciąży. 30 dnia cyklu, czyli w terminie spodziewanej miesiączki,kiedy jednak nie nadeszła i temperatura nie spadła dla bezpieczeństwa i dopełnienia "formalności" zrobiłam test- wynik negatywny. Spodziewałam się tego i stwierdziłam, że pewnie okres mi się spóźni bo kilka razy tak mi się zdarzyło. 34 dnia cyklu z 36,8 stopni temperatura spadła na 36,5, czyli na sto procent nadchodzi miesiączka. Kupiłam zapas podpasek ponieważ zazwyczaj kiedy temperatura spadała nastepnego dnia dostawałam okres. Ku mojemu zaskoczeniu następnego dnia zamiast wielkiej powodzi zauważyłam znów wzrost temperatury na 36,7. Kolejny dzień 36,8 i większy niż do tej pory ból piersi. Jak najszybciej kupiłam test ciążowy, niedowierzając całej tej sytuacji. Trzęsącymi się rękami pobrałam próbkę i widzę....dwie kreski!!!!! Druga bardzo blada, ale jednak jest!! Wielka radość i pytanie-jak to możliwe?? Dalej w to niedowierzam, ale tak- jestemw ciąży :) :) :) okazało się, że test owulacyjny w momencie kiedy wynik jest pozytywny wskazuje na to, że owulacja pojawi się od 24 to 36 godzin, a robienie kolejnego tak jak w moim przpadku nie ma sensu bo może dać mylny wynik. Pozytywny test 25 dnia cyklu wyszedł dlatego, ponieważ został sfałszowany przed obecność ciąży, co też jest zanotowane na ulotce, że taka sytuacja może się zdarzyć. Co z brakiem wzrostu temperatury po owulacji, spadkiem po terminie miesiączki? Tego juz lekarz nie potrafił wytłumaczyć. Zaśmiał się tylko, że natura lubi płatać figle :) Nie wiem co będzie, jestem po jednym poronieniu więc okropnie się boję, nie wiem czy donoszę ciążę, czy wszystko będzie ok- nie wiem, ale głęboko wierzę, że tak. Teraz jestem przeszczęsiwa i cieszę się każdą chwilą, a wam dziewczyny życzę dużo wiary i pamietajcie- nie warto wierzyć we wszystko, co pisze w internecie. W to, że ktoś miał takie i takie objawy ciąży, więc ja muszę mieć takie same. Że u kogoś jest taka temperatura a u mnie nie więc jest ze mną coś nie tak. Ja jestem przykładem na to, że każdy organizm jest na prawdę inny i to, że ktoś ma w ciązy 37 stopni to nie znaczy, że ja też muszę. Mi lekarz powiedział i przeczytałam to również w ksiązce mojej mamy, na której ona :"bazowała" przy planowaniu dzieci, że nawet skok temperatury o pół stopnia może sygnalizować ciąże. I że ważne jest odniesienie się do temperatury sprzed owulacji bo jeśli przed temperatura wynosiła np 35, 6 stopnia a po owulacji wynosi np 36, 1 to jest to jak najbardziej normalne. Nie jestem lekarzem, ale chciałam się z wami podzielić tym, co usłyszałam i przeczytałam. Patrząc na moją historię wydaje mi się, że jednak jest jakaś blokada w tej strasznej checi posiadania dziecka bo widzicie jak było ze mną- udało mi się wtedy kiedy byłam przekonana, że nic z tego nie wyjdzie. Być może byłam rzeczywiście rozluźniona i dlatego wszystko się tak potoczyło. Nie wiem czy to prawda, ważne jednak że się udało. Życzę tego wszystkim "starającym się" i wyczekującym ukochanego maleństwa. Oby i wam się udało:) jeśli też macie jakieś swoje nietypowe historie związane z ciążą, napiszcie, jestem bardzo ciekawa jak natura jeszcze może płatać figle :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie lubie nikogo :)
w końcu jedna w miare normalna - bo tutaj zawiązało sie kółeczko tych po poronieniu - które już ponad rok płacza i sie blokuja - jak ty. Jak my :) No moja historia nie jest jakoś bardzo zaskakująca. W styczniu lekarz dał nam zielone światło, wiec próby ( nie mierzyłam temp. nie potrafie, pozatym pracuje na zmiany i to bezsensu - ale mam nawyk obserwacji śluzu). I nic. W lutym infekcja- więc może omineliśmy owu. Marzec seks codziennie. Kwiecień testy owulacyjne, śluz i ... dupa. Najśmieszniejsze to, że rano byłam na usg i wyszło, że już po owulce a test wieczorem był dodatni. No ale nic - seks i tak i tak był. Oczywiście 3 dni przed okresem testy ciążowe. I rozczarowanie. Ojjj jak ja w kwietniu płakałam ;) dostałam w pracy i sie poryczałam. Powiedziałam koniec. Zapisałam sie na siłownie, zmieniłam diete troszke. Z mężem złożyliśmy wniosek o kredyt hipoteczny. W maju seks dosyć czesto do ok 12 dc ( mam cykle ok 30 - ale ta silownia sprawiła, że owulka sie przesuneł), przesło mi przez myśl, że chyba owulki nie było. Seks w 20dc - od tyłu ( w innych pozycjach zawsze wszystko wyciekało), 21 dc wróciłam z pracy, śluz płodny podbarwiony krwia ( pierwszy raz). Kochajac sie z mężem nie myślałam o ciąży ! W dzień matki, powinnam dostać okres wg tego śluzu- miałam okropne bóle brzucha, aż sie wystraszyłam ( miesiaczki mam raczej bezbolesne- wyjątek - pierwsza po zabiegu), ale przeszło a okresu nie widać. Po ok. 2 tygodniach poszłam do lekarza, bo bałam sie, że to zapalenie przydatków i do tego te bóle brzucha (dziwne dla mnie, troche inny charakter niż zwykle miesiaczkowe) a pani doktor do mnie ' maciczka kulista, ojjj jest pani w ciąży' :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie lubie nikogo :)
w końcu jedna w miare normalna - bo tutaj zawiązało sie kółeczko tych po poronieniu - które już ponad rok płacza i sie blokuja - jak ty. Jak my :) No moja historia nie jest jakoś bardzo zaskakująca. W styczniu lekarz dał nam zielone światło, wiec próby ( nie mierzyłam temp. nie potrafie, pozatym pracuje na zmiany i to bezsensu - ale mam nawyk obserwacji śluzu). I nic. W lutym infekcja- więc może omineliśmy owu. Marzec seks codziennie. Kwiecień testy owulacyjne, śluz i ... dupa. Najśmieszniejsze to, że rano byłam na usg i wyszło, że już po owulce a test wieczorem był dodatni. No ale nic - seks i tak i tak był. Oczywiście 3 dni przed okresem testy ciążowe. I rozczarowanie. Ojjj jak ja w kwietniu płakałam ;) dostałam w pracy i sie poryczałam. Powiedziałam koniec. Zapisałam sie na siłownie, zmieniłam diete troszke. Z mężem złożyliśmy wniosek o kredyt hipoteczny. W maju seks dosyć czesto do ok 12 dc ( mam cykle ok 30 - ale ta silownia sprawiła, że owulka sie przesuneł), przesło mi przez myśl, że chyba owulki nie było. Seks w 20dc - od tyłu ( w innych pozycjach zawsze wszystko wyciekało), 21 dc wróciłam z pracy, śluz płodny podbarwiony krwia ( pierwszy raz). Kochajac sie z mężem nie myślałam o ciąży ! W dzień matki, powinnam dostać okres wg tego śluzu- miałam okropne bóle brzucha, aż sie wystraszyłam ( miesiaczki mam raczej bezbolesne- wyjątek - pierwsza po zabiegu), ale przeszło a okresu nie widać. Po ok. 2 tygodniach poszłam do lekarza, bo bałam sie, że to zapalenie przydatków i do tego te bóle brzucha (dziwne dla mnie, troche inny charakter niż zwykle miesiaczkowe) a pani doktor do mnie ' maciczka kulista, ojjj jest pani w ciąży' :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×