Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zdesperowana_zona

Czy to (a co za tym idzie i ja) jest nienormalne?

Polecane posty

Gość ZA 12 MIN
i zawsze zaskakuje mnie jak ludzie pisza, ze post jest za dlugi i chaotyczny przeczytalam go w 2 min, dla mnie jest dosc spojny, macie problem z koncentracja i rozumieniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdesperowana_zona
nawet w zgodzie z jednym z powyższych postów - "dorosłe dziecko psychopaty"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
Dorosle Dzieci Przemocy niesamowite jak przy tego typu problemach zawsze okazuje sie, ze ktos ma traumy z przeszlosci autorko musisz tupnac noga i zaczac wyznaczac swoje granice! a jak cie bedzie znowu szantazowal - trudno, niech to sie nAWET SKONCZY ROZPADEM ZWIAZKU -twoje szczescie i godnosc osobista jest wazniejsza! jezeli on tego nie rozumie to znaczy ze cie nie kocha albo ma chory obraz milosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
*traumy z dziecinstwa on nie wybralby asertywnej, pewnej siebie kobiety. Taka mu nie pasuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
tez ci radze psychologa.uswiadomi ci jak przezyciA Z DZIECINSTWA wplynelky na wybor partnera i akceptowanie deptania twojej psychiki i godnosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie jest takie proste... lęk jest uczuciem pierwotnym, bardzo silnym, jesli podsyci się go w dzieciństwie, to jest tak silnie zakorzeniony w psychice, że bardzo trudno się tego wyzbyć. Nawet z dorosłej osoby, pewnej siebie da się zrobic przelękniona kaczuszke, jesli poddaje sie ja presji przez długi czas. Czasem taki człowiek nie potrafi już funkcjonowac bez tego lęku do tego stopnia, że znajduje podobnego partnera, który bedzie to kontynuował :( Autorko, zrobiłas już kilka kroków, rób odwaznie kolejne, to wspaniałe uczucie móc oddychac pełna piersia i niczego sie nie bać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
"mój mąż to usłyszał. Potem się bałam, że go zabije, prawie go zrzucił z tarasu na 7 piętrze a potem zmusił, żeby mnie przepraszał na kolanach." przerazajacy facet. ja zawsze uciekam od takich ludzi, nie lubie takich tyopow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie się nasuwa jeszcze jedno ppytanie - co będzie Jeżeli kiedys zapragniesz mieć dziecko? Czy w ogóle pozwoli ci na to wiedząc, ze zostanie wtedy zdetronizowany? Jest duże prawdopodobieństwo, ze równie despotycznie będzie się zachowywał w stosunku do twoich dzieci ( "jeżeli kochasz tatusia to będziesz się uczył najlepiej z klasy, to będziesz ..baletnicą, prymuska etc. , - dlaczego to zrobilas? Nie kochasz tatusia? ) Czy może w ogóle się na dziecko nie zgodzi i do końca życia zostaniesz z nim sama w czterech scianach wciąż mu ulegając. Jak sobie wyobrazasz wasz związek za 10-20 lat? Ty będziesz kobieta po 30 on będzie dobiegał 50 - do czego się posuni wtedy aby udowodnić swą męskośc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość acordeon
ja też mam za duże libido i męczy mnie to jak cholera bo moja żona nie daje rady ze mną i potem kuleje cały związek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdesperowana_zona
Na pewno - no, prawie na pewno - nie doprowadza mnie do łez z premedytacją. Zna wszystkie punkty w mojej psychice po uderzeniu w które wyłabym całymi dniami a nie tylko 15-20 minut po seksie. To co robi to nie jest przecież jakaś koszmarna krzywda, znosiłam i wybaczałam w życiu już o wiele gorsze rzeczy, a z tych lęków przed przemocą, to dwóch na pięciu moich poprzednich zaczęło przejawiać pragnienie bicia to uciekałam gdzie pieprz rośnie. Po prostu nie mogę zrozumieć DLACZEGO ON MNIE NIE SŁUCHA akurat w tej sprawie. W sumie to do pewnego momentu było nawet dobre, bo myślałam o seksie zamiast o swoich poprzednich lękach. Na początku bałam się tylu rzeczy... równie dobrze mógł tak strasznie zareagować na tamtego faceta ze strachu, że znowu wrócę do stanu galarety jaką bywałam kiedy mnie poznał. Jestem głupia. Kocham go. Jedno nie wynika z drugiego. Częściowo zdawałam sobie sprawę z tego, że wiążę się z facetem z ego wielkim jak kontynent i skłonnością do dominowania nad całym otoczeniem. Ale mniej więcej takiego chciałam, bo wymyśliłam sobie, że tak dowartościowanemu przez wszystko nie będzie już potrzebne używanie przemocy. Tak, w moim domu nadużywano przemocy fizycznej i psychicznej. Bardzo. Pierwszy raz próbowałam się zabić jak miałam siedemnaście lat, potem jak dziewiętnaście. Stosowałam wszelkie znane mojej wyobraźni metody samookaleczeń, od piętnastego roku życia się głodziłam, nie miałam nawet zera szacunku do siebie i nienawidziłam się za każdy przeżyty dzień. Przez cztery lata chodziłam do trzech psychologów, nic się nie zmieniło. Potem dostałam skierowanie do psychiatry, który po wysłuchaniu mojej historii stwierdził cytuję: "Ty nie masz żadnych problemów psychicznych, to ludzie którzy cię otaczają są poje****" i to był pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna kiedy się zaśmiałam. Starałam się jeść, nie kaleczyć. Nic z tego nie wychodziło, bo za każdym razem kiedy coś waliło mi się na głowę wracałam do tego samego, ale dla odmiany zaczęłam bać się śmierci. Wróciłam do tego psychiatry poprosić o skierowanie na dobrowolne pospanie na prochach w bezpiecznym pokoju. Dał mi od razu. Pakując się tam zastanawiałam się, czy naprawdę dam radę przejść przez bramkę a potem przez próg żeby wyjaśnić po co przyszłam. Wtedy poznałam mojego męża i stwierdziłam, że do psychiatryka nie pójdę, bo będę żałować przez resztę życia. Na początku dość nieudolnie udawałam, że nie jestem aż tak połamana jak jestem, ale nie trzeba było Sherlocka Holmesa żeby zauważyć jak wyglądają moje ręce. On na pewno nie jest psychopatą, może ja mam urojenia, ale on na pewno nie jest psychopatą. Nie jestem taka jak wtedy. Wtedy wystarczyłoby mnie trochę dłużej pogłaskać a już byłabym jego ścierką do podłogi i gdyby tylko wprowadzał zmiany stopniowo dałabym ze sobą zrobić wszystko, fizycznego bólu już i tak od dawna nie czuję. A seks - wtedy - jaki by nie był, było mi wszystko jedno, oceniałam jakość na podstawie dwóch długości. Może nie potrafię mu tego powiedzieć we właściwy sposób? Powiedział mi kiedyś, na początku, że nie zdaję sobie sprawy z tego jaka jestem piękna i on może mi to pokazać, tylko że kiedy to zobaczę, to nie będę chciała na niego spojrzeć. Piękna żadnego nie widzę, ale jestem w stanie patrząc w lustro stwierdzić, że jestem "przeciętnie ładna" nie walcząc z pragnieniem wydrapania sobie oczu. Jem, spasłam się jak prosię. Ważę 65 kilo przy 177 centymetrach wzrostu - i potrafię się uśmiechnąć pisząc to, bo poza głosem, który powtarza mi, że jestem cięższa od ciężarnej słonicy jest jeszcze inny, nowy który mówi, że to absurd (to metafora, nic mi w głowie nie mowi, przynajmniej nie w tej chwili). Ostatnie okaleczenie było 12 marca 2010 roku, wtedy umarł mój przyjaciel i nie dałam rady. Poza tym nie wbiłam sobie nawet paznokcia. On dokonał czegoś, co psychologom się nie udało. Ma nade mną władzę. Wiem, że ma i to wielką. Rok-dwa lata temu, był pod wieloma względami delikatniejszy niż teraz, ale gdyby mi powiedział, że chce zobaczyć jak pie*** mnie pięciu facetów jednocześnie, to ja bym się z tej miłości i strachu przed stratą zgodziła a potem zabiła z rozpaczy. Dałam mu władzę nad sobą w nadziei, że mnie nie zabije. Nie wiem czy rozumiecie coś poza tym, że jestem niezrównoważona. Chyba znów piszę zbyt chaotycznie, przepraszam. Jak tylko stanie się coś złego to uciekam do niego. Nie jestem kobietą tylko wyrośniętym dzieckiem. Co można kochać w takiej kupce nieszczęścia? Co dojrzały facet może w niej widzieć? Wiem, że wy w piszącej widzicie coś żałosnego, ew. zasługującego na litość, ale jest naprawdę gigantyczna różnica pomiędzy mną kiedyś. Teraz chce mi się żyć i potrafię protestować, czasem nawet walczyć o swoje. Potrafiłam się postawić rodzinie. I w pracy. Jemu i tym jego łóżkowym praktykom nie, bo boję się (różnych rzeczy), że to byłoby zbyt piękne - gdyby parę uderzeń pięścią po ramieniu miało wszystko rozwiązać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Im więcej mówisz i im bardziej ta twoja historia robi się zamotana, tym bardziej o dziwo jestem w stanie Cie chyba zrozumieć. Na to, jaka jestes teraz złozyło się milion kawałeczków rozbitego szkła, mimo wszystko z nim funkcjonujesz lepiej, niz kiedyś. Widać on w jakis sposób daje Ci cos, czego potrzebujesz. Nie patrz na siebie, jak na kupke nieszczęścia, bo dokonałas jednak czegos wielkiego. Próbujesz walczyc i odnosisz jakieś sukcesy. Tobie trudno zyc bez lęku i bólu, bo to od dziecka była spora część siebie. Wygląda na to, że on nie boi sie niczego i nikogo, może pokazujesz mu świat, który dla niego do tej pory był niedostępny. Skoro kaleczyłas się sama, to znaczy, że fizyczny ból pozwalał zagłuszyć to gorsze, psychiczne cierpienie. Kiedy on do bólu sciskał twoje sutki postawiłaś jednak stanowcze veto. Ty sama możesz sobie zadac ból, ale ktos nie ma prawa. Powiedz mi, czy kiedykolwiek podczas seksu Ty próbowałas mu zadac ból? Na przykład kiedy napiera na Ciebie zbyt mocno wbiłas mu w plecy paznokcie? Może jemu trzeba bardziej przyblizyc i pokazac twój świat, to wtedy cos z tego zrozumie. Scisnij mu sutki, ugryź w ucho, pociągnij za jądra albo podrap po plecach za kazdym razem, kiedy on zada Ci ból lub zrobi coś, czego nie chcesz. Widac slowa nie docierają do niego, więc mu to pokaz na własnej skórze. Poza tym bedziesz miala okazję doświadczyć, jakie to uczucie zadac ból komuś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdesperowana_zona
Ja i dzieci? Żeby były wariatkami po mamusi czy sadystami po dziadkach? Nawet nie wiem czy w ogóle mogę mieć dzieci po tych latach katowania organizmu i mówiąc szczerze - mam nadzieję, że nie. Co ja bym temu dziecku dała? Swoje lęki? Nawet gdybym była w stanie donosić ciążę, to moja obecna kondycja psychiczna wróży murowaną ciężką depresję poporodową w czasie której zmieniłabym się nie wiadomo co. A jak też w jakiegoś potwora, który by ciągle krzyczał i bił je kiedy płacze? Lepiej żebym nigdy nie miała dzieci. On chciał (i pewnie nadal chce) mieć dzieci. Podobno "ze mną" - bo z tamtymi innymi to nie. Ale rozmawialiśmy o tym i nigdy nie wrócił do tematu. Tzn. wracał kiedy ktoś inny wywoływał taką dyskusję, ale mówił (przynajmniej przy mnie), że nie planujemy. Oj, chyba źle napisałam. Ten seks i to, że sobie bierze co chce to jedyna taka sfera kontroli i dominacji nade mną. Chyba... Bo taka zindoktrynowana i zdominowana niekoniecznie zdawałaby sobie z tego sprawę, ale... Czy taki władczy despota z kompleksami nie miałby nic przeciwko temu, że spotykam się z kolegami? Męskimi kolegami? Teraz ich mam, oni czasem przychodzą do nas, innym razem ja do nich, jak go nie ma a akurat mam chwilę wolnego czasu to rozmawiamy na gg czy przez telefon, jak się pojawia to zazwyczaj kończę albo rozmawiam z doskoku robiąc jeszcze coś innego. Czasem pyta z kim rozmawiałam, czasem nie. Jeśli pyta, to ta rozmowa wygląda tak: - kto dzwonił? - Robert. - coś ciekawego mówił? - nie. I koniec dyskusji. Pojechałam sobie na miesiąc z koleżanką, jej chłopakiem i trzema innymi facetami - nie miał nic przeciwko, jeszcze nam campingi posprawdzał żeby jakies w miarę nieśmierdzące znaleźć. Nigdy nie miał żadnych pretensji związanych z domem, a mnie się ciągle coś "zdarza". A to zmywając podłogę wywalę wiadro z brudną wodą na dywan w pokoju, zepsuję pralkę, stłukę pięć szklanek na raz albo wywalę cały garnek farszu do canelloni na kuchnię bo mi się z rąk wyśliźnie. I nic nigdy, nawet często sam to sprząta jak widzi, że zaraz się rozpłaczę z rozpaczy. Ani jednej awantury o to, że się np. źle ubrałam czy kupiłam beznadziejny garnek bo był w ładnym kolorze. Wie, że krzyk wywołuje we mnie lęk. Nigdy na mnie ani przy mnie nie krzyknął (a podobno potrafi). Tak samo jak szantażować ludzi żeby dostać to co chce. To wiem tylko z plotek (nie wiem czy chcę pytać), ale nawet takie szantaże mocno poniżej pasa podobno stosował. Nawet jeśli to prawda, to nie chcę wiedzieć o nim takich rzeczy. Przynajmniej teraz nie jestem na to gotowa. Jest wojującym ateistą, jest inteligentny i lubi robić z wierzących ludzi głupków - tych, którzy dają się wciągnąć w te dyskusje. Mnie nigdy nie zaserwował ani jednego docinka. Nawet zgodził się na ślub kościelny i sam zabierał się za załatwianie wszystkiego - z księżmi których tak nie znosi. Ostatecznie nie mamy tego ślubu kościelnego, ale to przeze mnie, bo stwierdziłam, że z taką przeszłością i taką serią ciężkich i śmiertelnych grzechów to już po prostu nie wypada w kościele nawet w szarej sukience występować. Wiem, że brak awantury o garnek nie jest zdrowym punktem odniesienia, ale to widzę u swoich koleżanek. Właśnie wieczne awantury o bzdety, wrzaski o niby za duży dekolt i wieczne pretensje o jakichś wyimaginowanych kochanków i Bóg wie co jeszcze. A on zrobił to tylko ten jeden raz - w praktyce to wiele razy - w łóżku. "Ufasz mi albo nie". Nie wiem już całkiem nic. Może chciał mi tym udowodnić, że mogę mu ufać, bo nic złego mi nie zrobi? Nie za każdym razem przecież nie mam ochoty na seks, czasem wręcz się na niego rzucam. Może wysyłam jakieś sprzeczne sygnały albo coś? Nie potrafię sobie wyobrazić siebie nawet za rok. Nie wiem co będzie za dziesięć ani tym bardziej dwadzieścia lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam jedno pytanie, skoro nie wrzeszczy, nigdy Cie nie uderzył, nie jest zazrosny i zaborczy, nie jest kutwą, nie wymaga, żebys była kurą domową, to czym potrafi Cie doprowadzic do łez? Z tego co mówisz, to wyzywa sie na Tobie jedynie włózku lub szantazuje odejściem z powodu łózka. Czy to oznacza, że płaczesz tylko przez seks?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdesperowana_zona
Nie próbowałam nikomu zadawać bólu. Nie chcę, żeby ktokolwiek czuł go przeze mnie, zwłaszcza on. Najbardziej zbliżoną do tego rzeczą było to wierzganie wtedy, kiedy mi je tak strasznie ścisnął. Waliłam chyba z całej siły, ale on jest prawie dwa razy większy ode mnie, to co mógł poczuć? Lekkie klepanie i powiew wiaterku kiedy machałam rękami? Poza tym bardzo źle się czułam wtedy, gorzej niż gdyby to było tylko to co on zrobił. Myślałam o tym jak miałam wybitnie obolały brzuch, ale... A co gdyby na zadanie silnego i nieoczekiwanego bólu zareagował tak jak ja czyli okładaniem pięściami? Nic nie wskazuje żeby mógł to zrobić i to on jest osobą, której ufam najbardziej na świecie, ale fizycznie byłby w stanie mnie zatłuc kilkoma ciosami. Nigdy tego nie wypowiadam, ale za każdym razem kiedy widzę albo poznaję kogoś nowego, to go na pierwszy rzut oka oceniam: czy będę mieć choć małe szanse na obronę w razie gdyby zaatakował (z nim nie miałabym żadnych chyba żeby związany leżał).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może zadawanie bólu to nie jest metoda na porozumiewanie się, ale on najwyraźniej nie rozumie, co mówisz do niego, więc chyba trzeba mu to pokazać. Nie wydaje mi się, żeby Cie chciał uderzyć, bo gdyby należał do damskich bokserów zrobiłby to juz dawno. Ciebie rozumiem, ale jego nie. Niby anioł, tylko ma ten jeden łóżkowy defekt. Panuje nad soba wszędzie, tylko nie w łózku oraz w sytuacjach, gdy ktoś Cie próbuje skrzywdzić. Zapytałaś go kiedys, dlaczego to robi? Dlaczego zmusza Cie do robienia czegoś, czego nie chcesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trochę wiary w siebie "Jem, spasłam się jak prosię. Ważę 65 kilo przy 177 centymetrach wzrostu - i potrafię się uśmiechnąć pisząc to, bo poza głosem, który powtarza mi, że jestem cięższa od ciężarnej słonicy " ważę 62 kilo przy wzroście 170 i uważam i nie tylko ja, że jestem szczupła osobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdesperowana_zona
Płaczę przez smutek albo lęki - ale on ich nie wywołuje. Często płaczę przy nim, to stara się mnie uspokoić albo daje wypłakać. Może po prostu mnie rozpieścił i jestem jakaś rozbestwiona. Z jego winy płaczę tylko przez seks. Bo tak, jak słucha w każdej innej sferze tak w tej nie słucha w ogóle i nie zwraca uwagi na protesty. To, że raz zgodziłam się na seks oralny znaczy, że zgadzam się na każdy kolejny w każdej chwili. To, że nie wiem - nie wrzeszczałam że robi mi krzywdę za pierwszym razem kiedy po jednym z tych seksów oralnych znaczy, że każdy kolejny jest ok. Pozwoliłam sie oswoić z analem - jestem zawsze gotowa, żeby wypiąć tyłek. Było głębokie gardło raz - no to będzie za każdym razem kiedy ma ochotę. Z tego ostatniego rezygnuje kiedy jestem chora albo mam katar. Z pozostałych tylko jeśli wie, że coś się stało w pracy, że zadzwonili moi rodzice i zmieszali mnie z błotem, albo że mam okres (bo wtedy boli mnie tak, że zielenieję i łykam tabsy garściami). Tłumaczenie, że źle się czuję, że płaczę, bo mnie poprzedniego dnia wyru**** tak, że wtedy też płakałam i prosiłam żeby przestał - nic. Rozmowy - jak grochem o ścianę, potem znowu robi to samo. Nie potrafię krzyczeć, doprowadziłabym się tym do jeszcze gorszego stanu niż to co mam "normalnie". Pewnie powinnam zacząć to robić bo w którymś momencie doprowadzi mnie do rozstroju i i tak wybuchnę ale wcześniej tak bardzo chciałabym zrozumieć czemu zachowuje się jak dr jekyll i mr bzykacz. Może robię problem z niczego i powinnam się do tego przyzwyczaić? Nie wiem... Starać polubić? Ale nie umiem, to jest okropne, za każdym razem mam podobną gonitwę myśli - tzn. biegną podobną trasą: rozpacz, że to znowu smutek, że to znowu złość, że on może mi to robić bunt i próby odepchnięcia go - pewnie za mało stanowcze przestań / proszę przestań / przecież wiesz, że to mnie boli / boli / przestań / czemu mi to robisz? większą złość, tym razem i na niego i na siebie, bo on np. zaczyna mnie całować albo w inny niby delikatny sposób mnie ucisza albo w zupełnie niedelikatny - np. wbija mi się - przepraszam za dosadność - w macicę co boli tak, że już nic nie mówię złość na siebie, że znowu na to pozwoliłam / doprowadziłam do tego bunt i kolejne pragnienie zrzucenia go z siebie strach - a co będzie jak mu odbije, jak coś mi zrobi, jak mnie uderzy - wtedy cała reszta runie i ja też runę, bo sama nie dam rady drugą falę rozpaczy zobojętnienie i w tym zobojętnieniu on doprowadza mnie do wiadomo czego wychodzi na jego ja czuję się jak słaba szma** - czasem gorzeh w zależności od tego co to było płaczę i chcę nie istnieć on nie zwraca na mnie uwagi zaczyna zwracać na mnie uwagę, robi się superczuły, ciepły, całuje i w ogóle anioł - aż do następnego razu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
daj mu do poczytania ten topik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
" za każdym razem kiedy widzę albo poznaję kogoś nowego, to go na pierwszy rzut oka oceniam: czy będę mieć choć małe szanse na obronę w razie gdyby zaatakował" okropne jak trauma z dziecinstwa moze uposledzic niektore twoje mysli w zyciu doroslym, musialas duzo przejsc skoro takie mysli przychodza ci do glowy nie wydaje ci sie, ze on przypomoina troche twojego ojca? moze twoj ojciec tez lubil wszedzie dominowac i podporzadkowywac sobie ludzi? abstrahujac od faktu, ze uzywal przemocy fizycznej wobec ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
* abstrah ujac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
vera moze ona dopiero dojrzewa do tej asertywnosci? wyrzuci to z sibie tutaj, pouklada i wtedy uderzy do niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZA 12 MIN
vera pitolisz. nigdy nie jest za pozno. lepiej pozno niz wcale. skoro sobie uswiadamia, ze cos jest nie tak i rozwaza koniec zwiazku to znaczy ze zaczyna dojrzewac do zmian.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No pewno. :) Jest jego seksualną niewolnicą, jest totalnie przez niego zdominowana. To jakaś płaczliwa locha, która nie potrafi o sobie decydować. Niemniej - życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro to tak wygląda, to dlaczego co którys post piszesz, że jest dobrym kochankiem, że z nikim nie było Ci w łózku tak dobrze? Tego nie rozumiem... raz twierdzisz, że czujesz ból przy tym rznięciu a innym razem, że już dawno przestałas go odczuwac. Raz, że jest świetnym kochankiem a raz, że kanalią która nie ma litości i bierze Cie na siłę. W których momentach on jest tym "dobrym"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vera, to nie jest płaczliwa locha, jej problemy nie wzieły sie z kosmosu, to najbliższa rodzina zafundowała jej tak kiepski start. Trudno wyjść z gówna, w którym się siedzi od urodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×